Artur Wiesław Wójcik ujawnił bulwersującą sytuację – przypisy w książce „Teoria spisku, czyli prawdziwa historia świata” autorstwa Karoliny Opolskiej prowadzą do nieistniejących pozycji. Wydawnictwo Harde upiera się, że to „błąd techniczny”, a autorka – że to nie jej wina.
Książka „Teoria spisku, czyli prawdziwa historia świata” Karoliny Opolskiej zainteresowała Artura Wójcika, autora książki „Sarmatia. Czarna legenda złotego wieku”, na co dzień prowadzącego bloga „Sigillum Authenticum” już wcześniej.
„Już po samym rozdziale o Wielkiej Lechii widać, że autorka ślizga się po temacie. A jak na osobę, która rzekomo interesuje się teoriami spiskowymi, jej poziom wiedzy na ich temat jest, delikatnie mówiąc, mikroskopijny. Czy wiecie, że w rozdziale o Wielkiej Lechii przypisy odsyłają do prac m.in. Witolda Kuli, Gerarda Labudy czy Andrzeja Buko? Przecież Wielka Lechia jest chyba najlepiej ‘opisaną’ teorią spiskową przez jej własnych głosicieli! Dlaczego więc w przypisach nie ma książek Janusza Bieszka czy Pawła Szydłowskiego? Otóż, moi mili, mam pewną teorię spiskową na ten temat: pani redaktor po prostu się nie chciało (…)” – pisał Artur Wójcik zajmujący się nie tylko popularyzowaniem historii, ale też demaskowaniem mitów oraz pseudonauki.
„Książka sprawia wrażenie produktu stworzonego wyłącznie po to, by dobrze się sprzedał, bez refleksji, bez rzetelnego przygotowania i bez zrozumienia tematu, który próbuje opisywać” – komentował po pierwszym kontakcie z tą pozycją, ale gdy się wczytał, odkrył coś o wiele bardziej istotnego.
„Dawno nie czułem takiego zażenowania.
Karolina Opolska, dziennikarka i wykładowczyni dziennikarstwa, nie miała cywilnej odwagi przyznać się, że w swojej książce “Teoria spisku, czyli prawdziwa historia świata”… po prostu zmyśliła część przypisów. Nie pomyliła się, wymyśliła nieistniejące książki, albo nie zweryfikowała tego co wypluł jej AI.
W poniedziałek zapytałem ją publicznie na platformie X, dlaczego posunęła się do czegoś takiego. Trudno tu mówić o prowokacji czy o żarcie, te fikcyjne źródła są zbyt banalne, by mogły być zamierzonym pastiszem (casus Kpinomira). To nie jest kwestia błędu w nazwisku autora, pomyłki w tytule, roku wydania czy numerze strony. Mówimy o całkowicie zmyślonych publikacjach, rzekomo autorstwa znanych historyków (…).
Zamiast rzeczowo odnieść się do sprawy, Karolina Opolska nie odpowiedziała publicznie, tylko zaczęła kontaktować się z naszymi wspólnymi znajomymi, próbując wciągnąć ich w ‘wyjaśnianie’ sytuacji. Nie był to przejaw odwagi, tylko próba rozproszenia odpowiedzialności i wywarcia nacisku środowiskowego. Przyznam, przez chwilę ta toksyczna taktyka zadziałała, przez dobę zastanawiałem się, czy w ogóle warto sprawę nagłaśniać, by nie obciążać ludzi, którzy nie mają z tym nic wspólnego.
Ostatecznie otrzymałem od Karoliny Opolskiej prywatną wiadomość na Fanpage. Napisała, że to wina wydawnictwa i jeśli będzie taka potrzeba to wydawnictwo wyda oświadczenie. Zabrzmiało to tak, jakbym to ja miał o tym zdecydować. Dodała też, że nie odpisała publicznie, ponieważ nie wypowiada się na platformie X. To dziwne tłumaczenie, bo nie tylko ma tam konto, ale i aktywnie je prowadzi. Lepiej przecież spróbować zamieść sprawę pod dywan” – relacjonuje publicysta.
Wpis z pytaniem Artura Wójcika jest cały czas dostępny publicznie: „Szanowna Pani Redaktor, dlaczego w wydaniu papierowym pojawiają się w przypisach odniesienia do pozycji, które nie istnieją? Nie sądzę, aby była to celowa prowokacja, ponieważ część z nich faktycznie istnieje, jednak inne niestety nie”. Wciąż brak odpowiedzi Karoliny Opolskiej.
We fragmencie zaledwie jednego z osiemnastu rozdziałów Artur Wójcik odszukał tytuły aż trzech nieistniejących pozycji:
- Stanisław Mikołajczyk, Historia Polski, PWN, Warszawa 1989.
- Witold Kula, Historia cywilizacji słowiańskiej, PWN, Warszawa 1984.
- Gerard Labuda, Chrystianizacja Polski, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1999.
Zwraca uwagę, że wspomniani autorzy już nie żyją, przez co nie mają szans odnieść się do fałszerstwa – bo tym przecież jest powoływanie się na fikcyjne pozycje. Rolą przypisów w literaturze naukowej i popularnonaukowej jest pokazanie, z czego czerpała osoba opracowująca dany temat. W momencie, gdy takie książki nie istnieją, mamy do czynienia z powoływaniem się na autorytety, by zareklamować własne przemyślenia, niekoniecznie mające poparcie w rzeczywistości. Odwołanie się do książek, których nie ma, to nie tylko niezręczny błąd, tylko wstęp do postawienia sobie pytania: na ile wiarygodna jest treść opatrzona takimi przypisami? Z czego tak naprawdę czerpała autorka i czy to jej własna praca?
To ostatnie pytanie wynika wprost z tego, że tworzenie fikcyjnej bibliografii to specjalizacja modeli językowych potocznie zwanych sztuczną inteligencją. ChatGPT i inne AI potrafią przypisać książki innym autorom, połączyć dwa lub więcej tytułów w jeden, przypisać książce tytuł filmiku z Youtube’a… Możliwości jest wiele, a wszystkie prowadzą do tego samego rezultatu: stworzenia „bibliografii” książek nieistniejących. Oczywiście w przypadku weryfikacji z katalogami bibliotecznymi łatwo odkryć, że takie pozycje nigdy nie powstały, ale w przypadku „Teorii spisku, czyli prawdziwej historii świata” takiej weryfikacji zabrakło. Oczywiście trudno zgadnąć, co tak naprawdę miało miejsce: czy do własnych przemyśleń autorka stworzyła fikcyjną bibliografię, czy korzystała z modeli językowych także w generowaniu treści zawartych w książce, czy też naprawdę – jak możemy przeczytać w jej oświadczeniu – za bibliografię odpowiadała całkowicie inna osoba. Warto jednak odnotować, że detektory sztucznej inteligencji po zapoznaniu się z dostępnymi publicznie fragmentami książki zauważają, że z dużym prawdopodobieństwem zostały one wygenerowane. (Pamiętajmy jednak, że one także działają na bazie AI, więc mogą wytwarzać halucynacje, a zatem nie mogą być traktowane jako ostateczny dowód).
Na trzech wskazanych przez Artura Wójcika tytułach się nie kończy.
Sławomir Poloczek wskazuje: „Widzę na tej stronie kolejne fantomowe tytuły (obstawiam halucynacje Chata GPT). Tłumaczenie Jana Długosza, zresztą pod innym tytułem (‘Roczniki, czyli Kroniki sławnego Królestwa Polskiego’) wydało w latach 1961–2006 (w XIII tomach) nie Ossolineum, a warszawskie PWN. Nie istnieje żadna osobna książka Kumanieckiego o Platonie. Nawet publikacje pseudonaukowe są częściowo zmyślone (!): A. Collins napisał ‘Gateway to Atlantis’, ale tego akurat Amber nie wydawał po polsku (choć wydał ‘Bogów Edenu’ i ‘Pochodzenie bogów’), wydał za to ‘Atlantydę odnalezioną’ Cusslera, tyle, że to akurat powieść. Jest też po polsku ‘Atlantyda odnaleziona’ Menziesa, ale to z kolei Wydawnictwo W.A.B. Wilson i Flem-ath napisali ‘The Atlantis Blueprint’, ale chyba również nie doczekało się polskiego tłumaczenia”.
„Aż zaczęłam sprawdzać czy przypadkiem istnieje jakieś tłumaczenie Długosza, którego nie znam, ale jednak nie”, śmiała się Kalina Słaboszowska.
„Muszę przekazać wujkowi, że Opolska odnalazła zaginioną pracę jego taty!”, kontynuował żarty Piotr Ciszecki.
Po licznych komentarzach pod adresem autorki w sieci pojawiło się jej oświadczenie.
„Szanowni Państwo,
cieszy mnie zainteresowanie moją książką ‘Teoria Spisku’, choć oczywiście nie na takie liczyłam.
Chciałabym zapewnić, że w kwestii przypisów dołożyłam wszelkich starań, by były one poprawne i przygotowane w odpowiednim formacie. Niestety doszło do pewnego nieporozumienia, które obecnie wyjaśnia wydawnictwo. Mam też absolutne zapewnienie, że wkrótce pojawi się oficjalne oświadczenie w tej sprawie, a wydawnictwo stoi za mną murem.
Przypisy, które znalazły się w książce, nie są tymi, które znalazły się w mojej zautoryzowanej wersji.
Stanowczo odrzucam wszelkie insynuacje, jakoby książka powstawała przy pomocy sztucznej inteligencji. Nie tylko nie miało to miejsca i szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie, by było to w ogóle możliwe.
Nie będę odnosić się do dyskusji na portalu X, ponieważ mam świadomość, że niezależnie od tego, co bym napisała, część komentujących i tak zinterpretuje to na moją niekorzyść.
Raz jeszcze podkreślam: nie mam sobie w tej sprawie nic do zarzucenia, a stanowisko wydawnictwa, które zostanie niebawem opublikowane, w pełni to potwierdzi”.
Zaledwie godzinę później ukazało się oświadczenie wydawcy.
„W związku z pojawiającymi się zarzutami dotyczącymi rzetelności Karoliny Opolskiej Teoria spisku, czyli prawdziwa historia świata wydanej nakładem Wydawnictwa Harde, oświadczamy:
- na żadnym etapie książka nie była pisana ani współtworzona przez narzędzia AI,
- w wyniku błędu technicznego w książce opublikowane zostały trzy nieprawidłowe przypisy (…).
Przepraszamy czytelników za błędne opublikowanie ww. przypisów. Po konsultacjach i wyjaśnieniach Autorki nie mamy zastrzeżeń do jej pracy. Jej książka jest bardzo dobrze udokumentowana źródłami i opisując tak trudną materię Karolina Opolska wykazała się wyjątkową rzetelnością.
Krzysztof Głowiński-Lubiak
PR Manager Grupy ZPR Media, w skład której wchodzi Wydawnictwo Harde”
Łatwo zauważyć, że jako trzy nieprawidłowe przypisy zostały wskazane dokładnie te, które pojawiły się w tekście na stronie „Sigillum Authenticum”… ale już nie pozostałe, zdemaskowane w komentarzach na podstawie zdjęcia stron z książki.
Zwraca uwagę też to, że choć Karolina Opolska zapewnia, że błąd leży całkowicie po stronie wydawcy, a zautoryzowany przez nią plik wyglądał inaczej, to Wydawnictwo Harde w żaden sposób nie przeprosiło autorki za postawienie jej w złym świetle. Ponadto zastanawia, dlaczego to Karolina Opolska po pierwotnej wiadomości od Artura Wójcika nie nagłośniła sprawy. W końcu jeśli wydawca zaszkodził jej tak poważną ingerencją w jej twórczość, to ona jest tu stroną poszkodowaną, a sprawa kwalifikowałaby się na pozew cywilny.
Kolejną zdumiewającą kwestią jest teza o „błędzie technicznym” – owszem, można sobie wyobrazić, że w czasie formatowania przypisów ktoś np. dwukrotnie wpisze tę samą pozycję, a inną pominie, lub podobny błąd wynikający z przenoszenia treści między jednym plikiem a drugim. Zabrakło jednak wyjaśnienia, w jakim przypadku „błąd techniczny” wygenerował całkowicie fikcyjne tytuły książek w charakterystyczny dla modeli językowych sposób.
Wreszcie ciekawi, na jakiej podstawie wydawca może zapewnić, że żaden z fragmentów książki nie powstał przy pomocy AI w sytuacji, kiedy nie jest w stanie zweryfikować tego w żaden sposób.
W momencie publikowania tego artykułu, pod oświadczeniem wydawnictwa na Facebooku znajdują się 223 reakcje, spośród których aż 212 to „haha”, więc raczej Krzysztofowi Głowińskiemu-Lubiakowi nie udało się przekonać osób zainteresowanych skandalem.
Karolina Opolska jest nie tylko autorką książki „Teoria spisku, czyli prawdziwa historia świata”. Przede wszystkim jest dziennikarką TVP Info oraz zastępczynią kierownika Katedry Dziennikarstwa i Nowych Mediów Uniwersytetu Civitas. Współpracowała z tytułami takimi jak Onet.pl, „Newsweek”, „Forbes Woman Polska” oraz Radiem TOK FM.
Wśród tematów wystąpień, z którymi występuje publicznie, wymienia: „Sztuczna inteligencja – szansa czy zagrożenia” czy „AI w mediach i w polityce – wpadki, pułapki i odpowiedzialność”.
Pewną ironią jest też, że Karolina Opolska promowała swoją książkę m.in. w programie „Wykrywacz kłamstw” na antenie TVP Info.
AKTUALIZACJA, 6.11.2025
Dyskusja o książce trwa. Szczególnie interesujące wydają się wypowiedzi Karoliny Opolskiej, które pojawiły się pod jej oświadczeniem – i być może pozwalają one na zrekonstruowanie wydarzeń, które doprowadziły do skandalu.
W swoim pierwotnym oświadczeniu autorka napisała: „Chciałabym zapewnić, że w kwestii przypisów dołożyłam wszelkich starań, by były one poprawne i przygotowane w odpowiednim formacie”, a także: „Przypisy, które znalazły się w książce, nie są tymi, które znalazły się w mojej zautoryzowanej wersji”. W dyskusji padło też: „Mogę oczywiście dostarczyć zautoryzowaną wersję przypisów, ale to też pana nie przekona”.
Naprawdę trudno sobie wyobrazić, by wydawca pozmieniał przypisy w gotowym tekście oraz powód, dlaczego właściwie miałby to zrobić – by narażać się na pozew ze strony autorki? W komentarzach jednak sytuacja została opisana inaczej. Na komentarz: „Przyczyn błędów po stronie redakcji i wydawnictwa można się tylko domyślać. Mnie jednak zastanawia brak procesu autoryzacji książki po składzie, przed oddaniem do druku”, Karolina Opolska odpisała: „Niestety nie dopilnowałam tego i nie widziałam książki przed wydrukiem”. W innym miejscu wkleiła natomiast screen… z mejla, który wysłała wydawcy – jako dowód, że pierwotnie wyglądały one inaczej. W kolejnym: „Książkę zobaczyłam dopiero po wydruku. I owszem, nie zerknęłam od razu do przypisów”.

Wypowiedzi Karoliny Opolskiej, podkreślenia wskazują fragmenty, w których autorka sobie zaprzecza
Te wypowiedzi pozwalają podejrzewać, że w oświadczeniu autorka skłamała – przypisy w zautoryzowanej wersji nie mogły być poprawne, ponieważ w ogóle nie mieliśmy do czynienia z autoryzacją. Autorka wysłała wydawcy nieuporządkowane notatki, na podstawie których ten miał sporządzić przypisy, a on najprawdopodobniej wykorzystał model językowy do „uporządkowania” ich, ale nie zauważył, że dorzucił do listy publikacji te nieistniejące. Czy Karolina Opolska zatwierdziła tekst do druku w ciemno, czy w ogóle nie zajrzała do „zredagowanej” wersji – o tym wiedzą tylko ona i wydawca. Trudno jednak uznać, że po jej stronie nie nastąpiło żadne zaniedbanie, skoro zapewniała, że „wydawnictwo stoi za nią murem”. Gdyby wszystko działo się za jej plecami, to byłaby najbardziej poszkodowaną w tej sytuacji osobą, a wydawca powinien przynajmniej publicznie przeprosić, wycofać wadliwą wersję z księgarń i wydrukować nową, poprawioną. To Karolinie Opolskiej powinno zależeć na nagłośnieniu skandalu, by oczyścić swoje dobre imię. To, że autorka nie sprawdziła przypisów ani przed publikacją, ani po wydruku, nie odpowiada na pytanie, dlaczego nie zajęła się tą sprawą, gdy zapytał o nią autor „Sigillum Authenticum”.
Póki co wszystko wskazuje, że winne niekompetencji są obie strony i możemy się tylko domyślać, w jakich proporcjach. Screen z mejla do wydawcy nie kończy bowiem wyjaśnień, a rodzi kolejne pytania. Dlaczego przypisy – integralna część książki – zostały wysłane później? Dlaczego zostały wykonane niedbale i z licznymi błędami? Czy autorka naprawdę posługiwała się wymienionymi pozycjami w czasie pracy nad książką, czy dopisała je później, by reportaż sprawiał wrażenie dobrze udokumentowanego? Wreszcie mówimy o screenie pokazującym zaledwie fragment materiału, jedenaście pozycji bibliograficznych bez początku i bez końca. Nie ma na nim daty ani treści korespondencji, w której mogło się znajdować absolutnie wszystko.

Screen z mejla Karoliny Opolskiej do wydawnictwa
Ani Karolina Opolska, ani Wydawnictwo Harde zdają się nie zauważać, że problem z książką „Teoria spisku, czyli prawdziwa historia świata” jest znacznie szerszy niż trzy wymienione przez Artura Wójcika przypisy i nie pokazują materiałów dotyczących innych części publikacji.
Warto jeszcze podkreślić, że nawet jeśli okaże się, że za opisy wygenerowane przez AI rzeczywiście odpowiada wydawca, a nie autorka, to nie sprawia automatycznie, że z samym reportażem nie ma innych problemów. Publicznie dostępne fragmenty książki też sprawiają wrażenie wyprodukowanych przez model językowy – i nawet jeśli to zbieg okoliczności, to nie jest to pozytywna recenzja.
Anna Tess Gołębiowska
Zdjęcie główne: okładka książki „Teoria spisku, czyli prawdziwa historia świata” oraz zdjęcie wnętrza książki autorstwa Artura Wójcika
Czytaj też: Na Amazonie sprzedawano książki AI podszywającego się pod Jane Friedman. Pod jej nazwiskiem!
Czytaj też: Audiobook bez lektorki, zrealizowany przy użyciu AI. Decyzję podjęto za plecami autorki
Czytaj też: Jest zapowiedź wywiadu bota z martwym Stanisławem Lemem. Wojciech Orliński komentuje
Czytaj też: Wykreowana z pomocą AI Agatha Christie prowadzi kurs pisania w BBC Maestro
Czytaj też: George R.R. Martin, John Grisham i inni pozywają OpenAI. Czy ChatGPT spiracił ich książki?


