Żaden serial Netfliksa nie zebrał tak złych ocen od widzów i widzek jak „Wiedźmin. Rodowód krwi”. Po premierze ocena publiczności na Rotten Tomatoes wynosiła zaledwie 8%! To mniej niż film „Smoleńsk”.
„Wiedźmin. Rodowód krwi” to prequel serialu „Wiedźmin” rozgrywający się 1200 lat wcześniej. Według zapowiedzi twórców miał wyjaśnić nie tylko skąd wziął się pierwszy wiedźmin i jak doszło do Koniunkcji Sfer, ale też jakie jest pochodzenie monolitów oraz wiedźmy Voleth Meir. Udało się połowicznie: rzeczywiście zobaczyliśmy, jak doszło do Koniunkcji Sfer i jak stworzono pierwszego wiedźmina, ale wątek pochodzenia monolitów został zaledwie liźnięty (wiemy, zanim odkryły je elfy, były ważne dla krasnoludów), a temat Voleth Meir w ogóle nie został poruszony. Być może wątki te zostały na podłodze montażowni – pierwotnie miniserial miał liczyć sześć odcinków, ale światło dzienne ujrzały tylko cztery.
Sama Koniunkcja Sfer pojawiła się w serialu zaledwie na kilka minut w samym finale, co jest o tyle interesujące, że Declan De Barra przyznał, że chciał pracować nad prequelem, ponieważ zirytowało go, jak pobieżnie Andrzej Sapkowski potraktował wątek Koniunkcji.
Miniserial miał nie tylko uzupełnić luki w historii stworzonej przez scenarzystów, chodziło też o utrzymanie zainteresowania publiki – poprzednie sezony „Wiedźmina” miały premierę w okolicy Gwiazdki, a na trzeci poczekamy aż do lata 2023. Na okres świąteczny zaplanowano więc premierę „Rodowodu krwi” – prequel miał osłodzić oczekiwanie na kolejne odcinki głównej serii. Fanki i fani nie przyjęli go jednak entuzjastycznie.
Ocena widzów i widzek na Rotten Tomatoes w pewnym momencie wynosiła zaledwie 8% (średnia z nieco ponad 1500 ocen), obecnie wzrosła do 11% (średnia z 4311 ocen); ocena krytyków to 33% (średnia z 27 recenzji). Są to druzgocące wyniki. Dla porównania pierwszy sezon Wiedźmina uzyskał wśród publiki 90%, drugi – 59%, a polski film „Wiedźmin” z 2001 roku – 24%. Inne przykładowe wyniki to 61% dla „Zmierzchu”, 41% dla „50 twarzy Greya”, 38% dla „Pierścieni władzy”, 30% dla ósmego sezonu „Gry o tron”, 29% dla „365 dni” czy 11% dla „Smoleńska”.
Na Filmwebie „Rodowód krwi” otrzymał ocenę 3,3 (średnia z 5562 ocen), na IMDb wynik to 4,1/10 (średnia z 18 tys. ocen), użytkowniczki i użytkownicy Metacritic wystawili produkcji ocenę 1,2/10 (średnia z 133 ocen).
Co miało wpływ na tak druzgocące oceny? Portal CBR.com stawia tezę, że „Wiedźmin. Rodowód krwi” padł ofiarą tzw. review bombingu, czyli wystawianiu negatywnych ocen bez oglądania – a wystawiać je mają fanki i fani Henry’ego Cavilla oraz książek Andrzeja Sapkowskiego.
Oczywiście można się zastanawiać, czy problem leży w odbiorczyniach i odbiorcach, czy może raczej w podejściu twórców.
Więcej o pracy nad serialem Declan de Barra opowiedział Justynie Bryczkowskiej w wywiadzie dla Gazeta.pl. Wyjawił m.in. jak wyglądały rozmowy o prequelu z Lauren Schmidt Hissrich, showrunnerką „Wiedźmina”, która razem z de Barrą odpowiadała za „Wiedźmina. Rodowód krwi”.
– Kiedy Lauren przyszła do mnie z pytaniem o to, czy chciałbym zrobić serial o Koniunkcji Sfer, wróciłem do tego i uznałem, że to będzie podstawa tego, na czym będę dalej pracować. Dwa tygodnie później siedziałem w kawiarni i cała historia zjawiła się w mojej głowie znienacka. To trwało z 20–30 minut. Miałem długopis i serwetkę. Notowałem na niej imiona postaci i to, kim są, co robią, wszystkie potrzebne szczegóły. Wysłałem to SMS-em do Lauren, ona odpisała, że to świetne i mam nad tym dalej pracować – opowiadał o narodzinach „Rodowodu krwi”. – Coś takiego nigdy więcej się nie powtórzy, ale złożyły się na to długie lata czytania książek fantasy. Już jako dzieciak byłem miłośnikiem tego gatunku i całe moje doświadczenie skumulowało się właśnie w tym momencie.
Dla showrunnera fascynująca była praca z postaciami, które znamy z książek Andrzeja Sapkowskiego – taką możliwość dała mu długowieczność elfów.
– Piszemy historię wstecz. Choćby z takimi postaciami jak Avallac’h i Ithlinne. Spotykamy ich w książkach dużo później. Gdybym ich opisał w tym serialu tak jak w książkach, to byłoby złe, bo są tu na zupełnie innym etapie życia. To było dla mnie fascynujące – chciałem zobaczyć, jacy byli, kiedy byli młodsi, może bardziej naiwni. Jak koniunkcja sfer na nich wpłynęła i sprawiła, że stali się postaciami, które potem poznajemy w książkach, grach i serialu – opowiadał showrunner, przyznając też, że nie skonsultował swoich pomysłów z pisarzem. – Dużo rozmawiałem o tym z Lauren: ustawiliśmy sporo wątków, takich easter eggów, które, że tak powiem, się zwrócą w trzecim i czwartym sezonie „Wiedźmina”. (…) Najwięcej frajdy dają mi drobne szczegóły. Kiedy Meldof opisuje swoją kochankę, mówi, że pachniała jak ostrokrzew i bez. To oczywiste odwołanie do Yennefer, która pachnie jak agrest i bez. Lubię właśnie takie subtelne odwołania do książek.
Premiera „Wiedźmina. Rodowodu krwi” miała miejsce 25 grudnia 2022 roku. Showrunenrami są Declan De Barra i Lauren Schmidt Hissrich. Obsada: Sophia Brown (Éile/Skowronek), Laurence O’Fuarain (Fjall), Michelle Yeoh (Scían), Francesca Mills (Meldof), Lizzie Annis (Zacaré), Zach Wyatt (Syndril), Huw Novelli (Callan/Brat Śmierć), Mirren Mack (Merwyn), Lenny Henry (Balor), Jacob Collins-Levy (Eredin), Amy Murray (Fenrick), Minnie Driver (Seanchaí) , Samuel Blenkin (Avallac’h), Ella Schrey-Yeats (Ithlinne), Joey Batey (Jaskier).
Anna Tess Gołębiowska