Internet to miecz o podwójnym zasięgu, możemy uzyskać dostęp do wszelakiej wiedzy, ale też zamienia nasz mózg w papkę zachwycającą się coraz to nowymi filmikami z uroczymi kotkami.
Wiadomo jak bardzo nieograniczony dostęp do zasobów internetu wpływa na naszą produktywność. A wpływa źle, bo zamiast sięgać do książek spędzamy czas na bezmyślnym wertowaniu zasobów sieci.
Na ciekawy sposób zainteresowania ludzi czytaniem wpadł zespół księgarni The Wild Detectives z Texasu. Mianowicie przez użycie krzykliwych tytułów czy lidów (pierwszy akapit artykułu, często pogrubiony, mający przyciągnąć uwagę) zmusza ludzi do klikania w linki prowadzące do darmowych kanonów literatury. Dla przykładu, lead „kiedy można oczerniać samotne matki” prowadzi do pełnej wersji Szkarłatnej litery Nathaniela Hawthorna.
Oto przykłady co ciekawszych leadów:
Nigdy nie zgadniesz co stało się tej nastolatce z Kansas, kiedy tornado zniszczyło jego dom – link prowadzi do „Czarnoksiężnika z krainy Oz” Franka Bauma.
Nowy syntetyczny narkotyk zamienia londyńczyków w niebezpiecznych maniaków – prowadzi do „Doktora Jekylla i pana Hyde’a” Roberta Louisa Stevensona.
Turysta miał najdziwniejszą podróż życia kiedy plemię zamieszkujące wyspę zaatakowało go odchodami – prowadzi do Podróży Guliwera Jonathana Swifta.
Brytyjczyk umiera po tym, jak jego selfie spowodowało zamęt – prowadzi do „Portretu Doriana Greya” Oskara Wilde’a.
Mężczyzna z Rumuni odkrywa szokujący fakt, że czosnek powoduje koszmary – prowadzi do „Drakuli” Brama Stokera.
Niemiecki doktor jest pierwszym człowiekiem, który dokonał transplantacji organów – prowadzi do „Frankensteina” Mary Shelley.
Zaprzyjaźnił się z niedźwiedziem, kiedy był dzieckiem, po latach spotkali się ponownie – prowadzi do „Księgi dżungli” Rudyarda Kiplinga.
Trump wydaje się święty w porównaniu do tego włoskiego polityka – prowadzi do „Księcia” Nicoli Machiavellego.
źródlo: medium.com/mymodernmet.com