Blythe Brown twierdzi, że w czasie ich małżeństwa Dan Brown prowadził podwójne życie, wydając ogromne kwoty na prezenty dla kochanek. Domaga się rekompensaty.
Dan Brown i Blythe Newlon pobrali się w 1997 roku, a rozwiedli – w 2019. Nie mają dzieci. Autor “Kody da Vinci” należy do najlepiej sprzedających się autorów wszech czasów – średnia sprzedaż jego książki to niemal 30 mln sztuk. Oznacza to, że na pisaniu dorobił się pokaźnego majątku.
Blythe twierdzi, że to ona przekonała Dana, by zajął się pisaniem powieści, co doprowadziło do jego spektakularnego sukcesu. Wcześniej zajmował się on pisaniem tekstów piosenek i nauczaniem. Kobieta twierdzi też, że pomogła w opracowaniu kluczowych wątków i podsuwała mężowi ważne pomysły. Deklaruje, że była główną badaczką, redaktorką pierwszej wersji, krytyczką i partnerką literacką Dana w pełnym znaczeniu tych słów. Uważa, że podział majątku przy rozwodzie jest dla niej krzywdzący. Podkreśla też, że nie miała świadomości, jak ogromne pieniądze mąż wydał na kochanki.
Kochanki miał mieć cztery. Holenderskiej trenerce koni Brown miał podarować konia o wartości 345 tys. dolarów, ciężarówkę do przewozu koni i nowy samochód, a także opłacić remont jej domu, korzystając ze wspólnych pieniędzy. Miał mieć też trzy inne romanse, m.in. z urzędniczką i osobistą trenerką
Blythe deklaruje też, że Dan ukrył przed nią część projektów, w tym serial telewizyjny i książkę dla dzieci. Według pozwu mają być warte miliony.
- Nie poznaję mężczyzny, którym stał się Dan – twierdzi Blythe. – Czas ujawnić jego oszustwa i zdrady. Po całym bólu, który spowodował, przyszedł czas na prawdę i naprawienie krzywd.
Pisarz nie zgadza się z zarzutami byłej żony i twierdzi, że nigdy nie zakłamywał jej wkładu w swoje książki, jak również, że w czasie podziału majątku zostało to uwzględnione. Poniżej publikujemy jego oświadczenie, nadesłane przez polskiego wydawcę pisarza, czyli wydawnictwo Sonia Draga.
Oświadczenie Dana Browna
Nie mam serca kłócić się z moją byłą żoną w przestrzeni publicznej, nieprzyjemne jest też dla mnie prowadzenie tej kłótni na sali sądowej. Czuję się jednak w obowiązku oznajmić, że jej pozew, wniesiony wczoraj do sądu w New Hampshire, jest bezzasadny. Z prawdą rozmija się zwłaszcza jakakolwiek sugestia, jakobym w momencie rozwodu nie był do końca uczciwy w ujawnianiu stanu naszego majątku. Nieprawdziwy jest też zarzut o pominięcie wkładu mojej byłej żony w moją twórczość. Gdy dzieliliśmy nasz niemały majątek, otrzymała ona więcej niż połowę. Z powodów znanych tylko jej i prawdopodobnie jej prawnikowi Blythe Brown, chcąc mnie zranić i skompromitować, uczyniła z tego procesu nieprawdziwą i mściwą relację z naszego małżeństwa.
W dniu, w którym poślubiłem Blythe, nie przeszłoby mi przez myśl, że w którymś momencie naszego życia tak bardzo się od siebie oddalimy i w efekcie rozwiedziemy. Przez siedem czy osiem lat przed separacją, do której doszło w lipcu 2018 roku, stawaliśmy się sobie coraz bardziej obcy, aż mieliśmy ze sobą niewiele wspólnego. W ostatnich kilku latach małżeństwa trzy razy poprosiłem Blythe, byśmy skorzystali z terapii małżeńskiej, ona niestety kategorycznie odmawiała.
Kiedy podjęliśmy decyzję o separacji, Blythe, podobnie jak mnie, reprezentował adwokat. Jednym z elementów porozumienia, które wówczas osiągnęliśmy, było podsumowanie wartości naszego majątku na tamten dzień. Dokument ten był częścią podpisanej w momencie rozwodu w 2019 roku ugody. Zapewniałem wtedy o prawdziwości sporządzonej wówczas listy i podtrzymuję to stanowisko także teraz. Mieliśmy szczęście, że każde z nas mogło rozpocząć nowe życie z niemałym majątkiem.
Jestem zdumiony, że teraz, po kilku latach, Blythe domaga się jeszcze więcej, formułując kłamliwe zarzuty. Jestem też zasmucony, że jej niefortunne działania pokazują, iż nie ma kwoty, która po dwudziestu jeden latach małżeństwa mogłaby zaspokoić jej roszczenia.