Praca w policji to ciężki kawałek chleba – gdy jest się kobietą po przejściach, bywa jeszcze trudniej. Ten patriarchalny, bezkompromisowy świat potrafi wykończyć nawet tych, którzy po dyżurze wracają do ciepłego domu i rodziny. Monika Brzozowska jest prawie całkiem sama, nie jest wolna od nałogów, a jednak w policji nie ma sobie równych. O jej postaci mówi nam Igor Brejdygant, autor powieści „Układ”.
Zuzanna Pęksa: Bohaterką Pana najnowszej powieści „Układ” jest Monika Brzozowska – policjantka wydziału zabójstw. Jest dominującą i zdecydowaną postacią, nawet na tle „twardego faceta” – agenta ABW, Wareckiego. Dlaczego główną bohaterką książki uczynił Pan kobietę?
Igor Brejdygant: Bo lubię kobiety, bo obracam się głównie wśród kobiet, mam żonę i dwie prawie już dorosłe córki, bo uważam, że kobiety są tak naprawdę silniejsze, ale inni uważają, że są słabsze, więc – żeby było bardziej interesująco – obsadziłem słabość, by skonfrontowała się z mocą, ciemną mocą.
Z.P.: Przyznam, że wszystkie literackie policjantki, na które ostatnio natrafiam, mają problem z alkoholem. U Brzozowskiej do picia dołączają twarde narkotyki. Czy kobiety w tym zawodzie są faktycznie aż tak bardzo narażone na używki?
I.B.: Sądzę, że nie tylko w tym zawodzie. Sam poznałem kobiety silne, doświadczone, na pozór funkcjonujące na najwyższych obrotach, ale będące jednocześnie w szponach wyniszczającego nałogu. Raczej nie były to narkomanki. Niektóre z nich już nie żyją, a inne, które dały sobie radę i zostawiły nałóg za sobą – lepiej lub gorzej, ale żyją i czasem się uśmiechają, jak każdy z nas.
Z.P.: W bardzo ciekawy sposób ukazuje Pan detoks Moniki. Jak udało się Panu tak dokładnie go opisać? Czy musiał Pan korzystać z konsultacji ze specjalistami z dziedziny psychiatrii, czy wystarczył dokładny research?
I.B.: To akurat z tak zwanego rozeznania – to nie są moje doświadczenia własne, bo narkotyków tych poważnych udało mi się w życiu, Bogu dziękować, uniknąć. Mam kolegów, którzy – powiedzmy – znają się na tym, trochę czytałem, trochę narkomanów w życiu widziałem, ziarnko do ziarnka i zebrała się miarka jakiejś tam wiedzy o tym.
Z.P.: Pana bohaterka z całych sił stara się odnaleźć w brutalnym, patriarchalnym świecie. W otaczającej nas rzeczywistości kobiety muszą nadal walczyć o swoją pozycję zawodową i społeczną. Z dobrym skutkiem?
I.B.: Zapewne z różnym, ale już samo to, że wciąż muszą walczyć jest niepokojące, przynajmniej dla mnie. W mojej książce kobieta walczy, ale nie tylko po to, żeby się odnaleźć, ale też po to, by ten świat uczynić lepszym, czyli nie walczy jedynie o siebie, a o dobro ogólne. Czy z dobrym skutkiem nie mogę ujawnić, bo to byłby fatalny spoiler. Ja w ogóle uważam, że dobrze by było dla świata, szczególnie teraz, gdyby mężczyzn na jakiś czas pozbawić praw wyborczych. Nie byłaby to jakaś szczególna niesprawiedliwość, bo przecież kobiety nie miały ich przez setki lat, a myślę, że przy okazji uniknęlibyśmy różnych dość poważnych kłopotów, które w innym wypadku mogą się okazać bardzo dotkliwe.
Z.P.: „Układ” jest thrillerem politycznym, w którym obnaża Pan prawdę o tym, co dzieje się na szczytach władzy. To, co wiemy na temat reguł funkcjonowania władzy, to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Czy to tylko fikcja literacka, czy pisząc tę powieść szukał Pan odniesień we współczesnej Polsce?
I.B.: Pisząc współczesną powieść, historię dziejącą się tutaj, nie mogłem nie zawadzić o pewne realia. Z drugiej strony to jest fikcja literacka, beletrystyka, powieść kryminalna, a nie literatura faktu, więc napisałem raczej z wyobraźni niż z gazet. A że moja wyobraźnia tworzy rzeczy, które mogą się sprawdzić czy spełnić, a może nawet już spełniają się w rzeczywistości, to zupełnie inna sprawa. Szukałem odniesień w Polsce, co nie znaczy, że opisałem toczka w toczkę to, co dzieje się w Rzeczypospolitej Anno Domini 2018 czy 2019. Jeśli już coś opisałem, to jej przyszłość, może niedaleką, ale jednak przyszłość.
Z.P.: Pana najnowsza książka porusza trudny temat pedofilii. Na szczęście coraz częściej mówi się o nim głośno, czy to w fikcji literackiej, czy w dokumentach. Czy myśli Pan, że mówienie o problemie w pełni otworzy ludziom oczy? Czy przyświecał Panu taki cel?
I.B.: Cóż, pedofilia to zło w najczystszej postaci, to swoisty ekstrakt zła w moim odczuciu. Ja chciałem zderzyć moją bohaterkę z takim właśnie złem najgorszym z możliwych i stąd – jak sądzę – pedofilia, acz w mojej książce pedofilia tak naprawdę jest zaledwie początkiem czegoś bardziej złożonego i pokręconego.
Z.P.: Swoją najnowszą powieść dedykuje Pan policjantkom i policjantom. Zwykli ludzie z pewnością mają nikłe pojęcie o trudach tej pracy, Pan jako jeden z mistrzów polskiego kryminału doskonale zna meandry tej pracy. Czy mógłby Pan ujawnić, skąd właśnie taka dedykacja?
I.B.: Bo to o nich w tej właśnie dokładnie kolejności: o policjantkach, a konkretnie o jednej, i o jej dwóch współpracownikach, z których jeden jest też policjantem, a drugi agentem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, czyli właściwie też policjantem, tylko od specjalnych poruczeń. Dedykuję policjantkom i policjantom, ponieważ w idei państwa, jaka przyświeca obecnie rządzącym, resorty siłowe znów niestety nabierają nie tego znaczenia, do którego powołuje je definicja. Słowem, policja i inne służby zamiast działać na rzecz obywatela i państwa, zaczynają coraz częściej-gęściej działać na rzecz rządzących. To jest zła wiadomość, ale dobra jest taka, że ci ludzie wychowali się już w normalnej, liberalnej demokracji, wychowali się w wolności i do wolności, więc część z nich – mam nadzieję – nie ulegnie presji, nie podda się dyktatowi przełożonych, którzy są funkcjonariuszami partii zamiast służby publicznej. Tym policjantkom i policjantom, którzy nie ulegną, dedykuję tę książkę, a właściwie dedykuję ją wszystkim z prośbą, żeby nie ulegli.
Z.P.: Zwykle rozmawiając z pisarzami, pytam ich o autorytety w dziedzinie literatury z całego świata. Pana bardzo chciałabym spytać, którego z twórców/twórczyń kryminałów czyta Pan najchętniej.
I.B.: Wśród autorów kryminałów i sensacji cenię i lubię Stiega Larssona, podobno piszę nawet o trochę podobnych sprawach, choć mam nadzieję nieco jednak inaczej, a z dawniejszych Raymonda Chandlera. Między tymi dwoma autorami staram się jakoś zmieścić z moim pisaniem kryminalnym.
Z.P.: Ponieważ Pana najnowsza książka jest jak zawsze wyjątkowo wciągająca i nie pozwala przespać nocy (po prostu trzeba przeczytać ją do końca), muszę spytać o Pana dalsze plany literackie. Kiedy możemy spodziewać się kolejnej powieści? Czy może Pan uchylić rąbka tajemnicy i powiedzieć, o czym ona będzie?
I.B.: Rąbka mogę, ale tylko rąbka. Piszę teraz powieść – dla odmiany – z mężczyzną w roli głównej i żeby jakoś z nim wytrzymać tak mi się ta historia plecie, że facet cały czas napotyka niezwykle interesujące kobiety. A bardziej serio, piszę kryminał z akcją osadzoną w górach, zawadzający o środowisko taterników i ratowników TOPR, trochę tajemniczy, może też metafizyczny, który przy okazji sporo będzie mówił, mam nadzieję, o istocie relacji tych najbliższych, czyli – żeby nie owijać przesadnie w bawełnę – o miłości po prostu.
Z.P.: Bardzo dziękuję za rozmowę!
Igor Brejdygant urodzony w 1971 w Poznaniu, scenarzysta, pisarz, reżyser, producent reklam, fotograf, aktor. Studiował w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi na Wydziale Organizacji Sztuki Filmowej.
Autor scenariuszy filmów fabularnych: „Palimpsest” (reż. Konrad Niewolski), „Prosta historia o morderstwie” (reż. Arkadiusz Jakubik) oraz do seriali: „Paradoks”, „Zbrodnia”, „Belle Epoque”, „Ultraviolet”. Dużą popularność przyniosły mu powieści kryminalne: „Paradoks”, „Szadź”, „Rysa”. Kontynuacją powieści „Rysa” jest thriller polityczny, który nosi tytuł „Układ”.
Laureat Nagrody Specjalnej im. Janiny Paradowskiej na Międzynarodowym Festiwalu Kryminału we Wrocławiu w 2019 r. za powieść „Rysa”. Za tę książkę Autor był także nominowany do Nagrody Wielkiego Kalibru 2019.
fot. Adam Pluciński/ Move Picture
Rozmawiała Zuzanna Pęksa