Rękopisy nie płoną.
Wszyscy szanujemy Puszkina, Tołstoja, Dostojewskiego i Czechowa. Jednak najchętniej czytaną rosyjską książką pozostaje „Mistrz i Małgorzata” Michaiła Bułhakowa (1891–1940). Powieść o diabelskiej świcie, szalejącej w komunistycznej Moskwie od lat figuruje na listach bestsellerów, a także pozostaje u większości uczniów najmilej wspominaną lekturą – nie tylko szkolną; dla wielu osób jest to po prostu książka ukochana, do której raz po raz wracają. Niejednokrotnie wymienia się ją także wśród najważniejszych powieści XX stulecia.
Tekst nie doczekał się publikacji za życia autora – przytrzymała go cenzura. Pierwsze wydanie, znacznie okrojone, ujrzało światło dzienne na przełomie 1966 i 1967 roku, w dwóch numerach czasopisma „Moskwa”. Dwa lata później książkę wydano w Polsce (w wersji ocenzurowanej) i w RFN (w wersji pełnej). I od momentu pierwszej publikacji, książka cieszy się w naszym kraju niesłabnącą popularnością. Trzeba przy okazji zaznaczyć, że Bułhakow nie był w Polsce autorem nieznanym: jeszcze przed wojną wydano jego „Białą gwardię”.
Po upadku komunizmu ukazywały się liczne kolejne edycje „Mistrza i Małgorzaty”, przełożone przez różnych tłumaczy. Niedawno wydawnictwo Bellona wypuściło powieść w przekładzie Jana Cichockiego. Ta wersja oparta jest na szóstej, ostatniej wersji tekstu Bułhakowa, stworzonej w latach 1938–1940 (autor dyktował poprawki jeszcze na łożu śmierci).
„Mistrz i Małgorzata” to powieść wielowątkowa i wielopłaszczyznowa. Przede wszystkim mamy Moskwę pod rządami komunistów, pełną absurdów oraz kuriozów właściwych dla systemów totalitarnych. To właśnie tam zjawia się Szatan pod postacią profesora Wolanda i wprowadza w uporządkowaną rzeczywistość Kraju Rad element chaosu. Wspiera go w tym jego wierna drużyna: kot Behemot, wychudzony Korowiow, obdarzony wystającym kłem i bielmem Assasello oraz uwodzicielska Hella. Cała gromada bezczelnie kpi sobie ze statecznych obywateli, jednak okrutne żarty to nie jedyne czym zajmują się diabły – pomagają też Mistrzowi (pisarzowi zniszczonemu przez cenzurę) i Małgorzacie osiągnąć szczęście.
Spora część książki poświęcona jest wydarzeniom, które działy się wiele wieków wcześniej w Jerozolimie, w czasie, gdy prefektem Judei był Poncjusz Piłat. Wszystkie te wątki przeplatają się, dając czytelnikom prawdziwą ucztę literacką.
– Kotom nie wolno! Z kotami nie wolno! Psik! Wyłaź, bo zawołam milicjanta!
Ani konduktorki, ani pasażerów nie zdziwiło to, co było najdziwniejsze – nie to więc, że kot pakuje się do tramwaju, to byłoby jeszcze pół biedy, ale to, że zamierza zapłacić za bilet!
„Mistrz i Małgorzata” to swoisty fenomen, książka kultowa (i w tym wypadku nie jest to określenie na wyrost), inspirująca kolejne pokolenia. Zręczne wymieszanie wątków realistycznych z nadnaturalnymi to tylko jeden z powodów, dla których powieść została tak dobrze przyjęta. Ludzie chcą fantazji, chcą bohatera, który zagra na nosie opresyjnemu systemowi – nawet jeśli tym bohaterem miałby być sam diabeł. Zresztą jaki tam z niego diabeł – zarówno Woland, jak i członkowie jego świty to raczej poczciwi tricksterzy, niż uosobienia zła i grzechu.
Nie wiadomo, dlaczego wszyscy mówią do kotów „ty”, choć jako żywo żaden kot nigdy z nikim nie pił bruderszaftu.
Warsztat literacki Bułhakow miał znakomity. Dowcipnie nakreślona rzeczywistość radziecka (nie pozbawiona jednak grozy totalitarnego systemu), wypełniona została całą galerią barwnych charakterów – nie tylko diabelskich. Wprawdzie drużyna Wolanda kradnie każdą scenę, w której się pojawia, ale nie można powiedzieć, by zwykli obywatele Moskwy byli zaniedbani. To pełnowymiarowe postacie, wybornie skonstruowane i przekonujące.
Bądź tak uprzejmy i spróbuj przemyśleć następujący problem – na co by się zdało twoje dobro, gdyby nie istniało zło, i jak by wyglądała ziemia, gdyby z niej zniknęły cienie? Przecież cienie rzucają przedmioty i ludzie. Oto cień mojej szpady. Ale są również cienie drzew i cienie istot żywych. A może chcesz złupić całą kulę ziemską, usuwając z jej powierzchni wszystkie drzewa i wszystko, co żyje, ponieważ masz taką fantazję, żeby się napawać niezmąconą światłością? Jesteś głupi.
To powieść, która skrzy się od wybornych cytatów i przezabawnych scen. Nie unika też jednak tematów trudnych, krytyka systemu jest tu wyraźna – podobnie jak dramaty poszczególnych bohaterów.
Kryje się coś niedobrego w mężczyznach, którzy unikają wina, gier, towarzystwa pięknych kobiet i ucztowania. Tacy ludzie albo są ciężko chorzy, albo w głębi duszy nienawidzą otoczenia.
Popularność „Mistrza i Małgorzaty” sprowokowała chęć odcinania kuponów od dzieła Bułhakowa. Powstała nawet kontynuacja powieści, zatytułowana „Powrót Wolanda albo nowa diaboliada”, w której tytułowy bohater i jego świta rozrabiają w czasach pieriestrojki. Autorem jest Witalij Ruczinski, pisarz raczej mierny. Jego powieści nie można określić inaczej, niż słowem „koszmarek”.
Książka Bułhakowa doczekała się także adaptacji komiksowej, narysowanej przez jednego z najbardziej znanych rosyjskich komiksiarzy – Askolda Akiszyna. Album został wydany w Polsce przez oficynę Timof i cisi wspólnicy. Niestety, nie można go nazwać w pełni udanym.
Dużo lepiej powieść radziła sobie na scenie i na ekranach – tylko w naszym kraju doczekała się licznych inscenizacji, a także czteroodcinkowego serialu telewizyjnego w reżyserii Macieja Wojtyszki (znanego w szerszych kręgach jako autor „Bromby”). Produkcja miała gwiazdorską obsadę, m.in.: Gustawa Holoubka, Annę Dymną, Zbigniewa Zamachowskiego, Zbigniewa Zapasiewicza, Janusza Gajosa. Warto wspomnieć też o sztuce „Bal u Wolanda”, gdzie w tytułową rolę wcielił się Maciej Maleńczuk.
Postacie diabelskie i demoniczne od zawsze były inspiracją dla pisarzy. Niejednokrotnie więc wyobrażano je w powieściach, wierszach i dramatach. Przyjrzyjmy się dziesięciu pozycjom, gdzie w różny sposób przedstawiono istoty z czeluści piekielnych.
„Matka Joanna od Aniołów” to tekst Jarosława Iwaszkiewicza, oparty na wydarzeniach, jakie rozegrały się we Francji w XVII stuleciu. Pisarz przeniósł akcję do Polski. Fabuła skupia się na temacie opętania, które dotknęło zakonnice w pewnej małej miejscowości – w tym tytułową przeoryszę. Do klasztoru przybywa jezuita Suryn, przekonany, że mniszki udają, jednak szybko przekonuje się, że w grę może wchodzić rzeczywiste działanie złych duchów.
Tak – przerwał na to swoją zadumę ojciec Suryn – tak, ale dusza ludzka nie ma kształtu szklanki. Podobna jest raczej do włoskiego orzecha, tyle tam kawałków, części, zakamarków, zagłębień. I jeżeli diabeł, uchodząc z duszy ludzkiej, zostawi w głębinie samej, w oddalonej jakiejś cząstce duszy choć kroplę swojego diabelstwa, to kropla ta zepsowa wlewającą się miłość bożą, jak kropla inkaustu psuje cały kielich wina.
„Faust” – chyba najbardziej znany utwór poświęcony sprawom diabelskim (w „Mistrzu i Małgorzacie” jest zresztą cytowany). Johann Wolfgang von Goethe przedstawia historię opartą na losach autentycznej postaci uczonego i alchemika, który jakoby miał zapisać swoją duszę diabłu. Tak jest i w przypadku Fausta Goethego – mędrzec dostaje się pod wpływ Mefistofelesa, który odmładza go, przekazuje mu prawdy o świecie, a także zapewnia mu wszelkie rozkosze, jakich tylko może zaznać śmiertelnik. W „Fauście”, oprócz motywu zaprzedania duszy diabłu, pojawia się także kwestia zakładu Boga z Szatanem o to, komu naprawdę wierny jest człowiek.
Znów, duchy zwiewne, przychodzicie do mnie,
zjawione smętnym oczom przed latami.
Do marzeń dawnych serce lgnie niezłomnie,
zatrzymać pragnie was i odejść z wami.
„Gwiazda Wenus, Gwiazda Lucyfer” jest cyklem Witolda Jabłońskiego. Głównym bohaterem jest Witelon, który podobnie jak protagonista „Fausta”, wzorowany jest na prawdziwej postaci – pochodzącym ze Śląska średniowiecznym naukowcu. Jabłoński bardzo ubarwia jednak jego biografię, przedłuża mu żywot i dodaje uczonemu demonicznego opiekuna, który wspomaga go w jego wysiłkach. Od samego początku Witelon deklaruje swoją niechęć do kościoła i wiary chrześcijańskiej. Siły demoniczne pomagają mu w jego ziemskiej wędrówce i licznych perypetiach oraz misjach (m.in. osadzeniu na tronie polskim właściwego władcy). Serię można nazwać pierwszą polską sagą fantasy satanistyczno-gejowską. I jest to saga niezwykle fascynująca, dowcipna i w przewrotny sposób ukazująca historię naszego kraju. Na cykl składają się cztery części: „Uczeń czarnoksiężnika”, „Metamorfozy”, „Ogród miłości” i „Trupi korowód”.
Lud chce być oszukiwany, więc należy go mamić. Ostatecznie chrześcijańscy kapłani czynią to z dużym powodzeniem od ponad tysiąca lat.
„Raj utracony” – poemat Johna Miltona opowiada o strąceniu Lucyfera do Piekieł oraz jego planach zemsty na Bogu. Pierwsza część utworu skupia się na działaniach diabła, druga kończy się wygnaniem Adama i Ewy z Raju. Tekst opiera się na przekazach biblijnych, ale autor dodał też wiele od siebie i stworzył jeden z najbardziej przekonujących obrazów Szatana w literaturze. Jego Lucyfer był wielką inspiracją dla romantyków, szczególnie wiele z jego cech można dostrzec wśród tzw. „bohaterów bajronicznych”.
Lepiej rządzić w Piekle niż służyć w Niebie.
„Pani Twardowska” Adama Mickiewicza to przykład lżejszego, bardziej dowcipnego potraktowania paktów z demonami. Wieszcz przedstawił legendę o słynnym czarnoksiężniku w formie wierszowanej, doprawiając ją sporą dawką humoru.
Z kielicha aż na podłogę
Pada, rośnie na dwa łokcie,
Nos jak haczyk, kurzą nogę
I krogulcze ma paznokcie.
„Listy starego diabła do młodego”. Autorem tej pozycji jest Clive Staples Lewis, znany głównie jako autor „Opowieści z Narnii”. „Listy…” są książką dla trochę starszego czytelnika. Jak łatwo się domyślić, narracja poprowadzona jest w formie epistolarnej: bardziej doświadczony kusiciel radzi nowicjuszowi, co zrobić, by jak najskuteczniej wodzić człowieka na pokuszenie. Lewis był katolikiem i właśnie z pozycji człowieka wierzącego pisana jest ta książka – co nie przeszkadza jej być wyśmienitą pozycją satyryczną.
Doprawdy, najpewniejszą drogą do Piekła jest droga stopniowa – łagodna, miękko usłana, bez nagłych zakrętów, bez kamieni milowych, bez drogowskazów.
„Listy z Ziemi” Marka Twaina mają zupełnie inny wydźwięk. W tej książce nadawcą listów jest strącony na naszą planetę Szatan, a adresatami – archaniołowie: Michał i Gabriel. Diabeł przedstawia w nich zupełnie inną wizję Stworzenia oraz jawnie szydzi z Biblii oraz całego chrześcijaństwa. I świetnie mu to wychodzi.
Jest to księga bardzo interesująca. Zawiera wiele szlachetnej poezji, trochę pomysłowych baśni, trochę ociekających krwią historii, trochę pożytecznych morałów, mnóstwo nieprzyzwoitości i ponad tysiąc kłamstw.
„Egzorcysta” zyskał sławę głównie dzięki znakomitej ekranizacji Williama Friedkina, jednak sama książka jest również warta polecenia. Powieść Williama Petera Blatty’ego opowiada o opętaniu pewnej amerykańskiej nastolatki. Walkę z demonem podejmuje dwóch księży: przechodzący kryzys wiary ojciec Damien Karras i doświadczony duchowny ojciec Lankester Merrin, który wcześniej miał do czynienia z prześladującą dziewczynę istotą.
Lodowate palce lekko musnęły kark księdza. Karras odwrócił się. Czego się boję? Lęk? Czy to był lęk?
– Nie, to nie strach – powiedział demon i uśmiechnął się. – To byłem ja.
„Harry Angel” Williama Hjortsberga jest kryminałem noir ze sporą domieszką wątków okultystycznych. Tytułowy bohater, prywatny detektyw, dostaje zlecenie odnalezienia piosenkarza, którego od dawna nikt nie widział. Śledztwo prowadzi go w mroczne zakątki miasta, wprost w środowisko ludzi poważnie zajmujących się czarną magią i voodoo. Książka nie jest zbyt dobra, jednak ekranizacja to naprawdę wspaniały film (notabene autorem scenariusza był sam Hjortsberg).
W szufladach nocnego stolika, obok małej, oprawnej w skórę Biblii, natrafiłem na rewolwer Webley Mark 5 kaliber .445. Była to regulaminowa broń krótka oficerów brytyjskich podczas pierwszej wojny światowej. Posiadanie Biblii nie było przymusowe.
„Boska komedia”, której autorem jest Dante Alighieri to powstały w XIV wieku poemat, gdzie narrator opisuje swoją podróż przez Piekło, Czyściec i Niebo. Pierwsze miejsce jest, rzecz jasna, najciekawsze – nie brakuje tu przedstawień przeróżnych tortur, jakim poddawane są dusze, ani opisów licznych diabłów. W tym samego Lucyfera.
Dziw! Głowa jego kształtu potwornego,
Na trzech obliczach razem osadzona:
Pierwsza twarz była jako żar czerwona,
Dwie zaś policzkiem do pierwszej przypadły;
Obie na środku dwóch ramion usiadły,
Schodząc się z sobą aż pod wierzchem głowy;
Oblicze prawe biało-żółtej barwy,
Jaką mieszkaniec dziwi nadnilowy.
Diabłów w literaturze nie brakuje, czają się na każdym kroku. Trudno wymienić wszystkie teksty, w których tkwią diabelskie postacie. A jakie Wy znacie szatańskie wersety?
Reklama
Kocie zakładki? Znajdziecie na Molom.pl