Ekranizacje Felieton

Shaerrawedd i neutralność. Puste dekoracje zamiast historii, czyli czego twórcy Wiedźmina nie zrozumieli z książek Andrzeja Sapkowskiego

O wadach seria­lo­we­go „Wiedź­mi­na” moż­na by pisać dłu­go – poło­ży­ły go odcho­dzą­ce od ksią­żek pomy­sły sce­na­rzy­stek i sce­na­rzy­stów, bynaj­mniej nie dla­te­go, że adap­ta­cja musi być nie­wol­ni­czo przy­wią­za­na do pier­wo­wzo­ru. Pro­ble­mem było, że nowe wąt­ki były po pro­stu cha­otycz­ne i nie­spój­ne. Jesz­cze bar­dziej przy­kre było jed­nak, gdy eki­pa Net­flik­sa się­ga­ła po książ­ko­we sce­ny, by oddać je pozor­nie dość wier­nie, a jed­nak w wypa­czo­ny sposób.

Trud­no o lep­szy przy­kład wypa­cze­nia prze­sła­nia ksią­żek niż sce­na z pierw­sze­go odcin­ka trze­cie­go sezo­nu „Wiedź­mi­na”. W odcin­ku „Sha­er­ra­wedd” (sce­na­riusz: Mike Ostrow­ski, reży­se­ria: Ste­phen Sur­jik) Geralt, Ciri i Yen­ne­fer odwie­dza­ją ruiny daw­ne­go elfie­go pała­cu, zbu­rzo­ne­go dwie­ście lat wcze­śniej. Znaj­du­je się tam posąg Aeli­renn – przy­wód­czy­ni powsta­nia prze­ciw­ko ludziom. Zosta­ło ono krwa­wo stłu­mio­ne, a ruiny pozo­sta­ły dla elfów miej­scem wspo­mnień. Reflek­sje na temat tej sce­ny poja­wia­ją się w dys­ku­sjach fanek i fanów, a tak­że w recen­zjach (np. Rado­sła­wa Czy­ża dla por­ta­lu Wyborcza.pl), ale chcia­ła­bym przyj­rzeć się jej dłużej.

Uwa­ga! Tekst zawie­ra spo­ile­ry doty­czą­ce tego frag­men­tu książ­ki i serialu.

To nie­zwy­kle przy­gnę­bia­ją­ca histo­ria, a fakt, że Andrzej Sap­kow­ski poświę­cił jej wie­le miej­sca, spra­wił, że czy­tel­nicz­ki i czy­tel­ni­cy bar­dziej mogli odczuć jej tra­gizm. Na peł­ną opo­wieść skła­dał się cały czwar­ty roz­dział (w ebo­oku to 75 z 458 stron, ponad 16 pro­cent powie­ści). Geralt podró­żo­wał w nim z Ciri oraz Triss, ale cza­ro­dziej­ka cięż­ko się roz­cho­ro­wa­ła. Po tym, jak poste­ru­nek ludzi ode­słał ich dalej, w oba­wie przed epi­de­mią, pomo­cy udzie­li­ła im kom­pa­nia kra­sno­lu­dów pod wodzą Yar­pe­na Zigri­na, sta­no­wią­ca ochro­nę kon­wo­ju wysła­ne­go przez kró­la Hen­sel­ta. To wła­śnie w cza­sie tej wypra­wy Geralt i Ciri dowie­dzie­li się o gra­su­ją­cych po lasach koman­dach Scoia’tael, czy­li Wie­wió­rek – zbun­to­wa­nych elfów wal­czą­cych o wolność.

Triss zdro­wia­ła, kara­wa­na powo­li posu­wa­ła się naprzód, a w roz­mo­wach powra­cał wątek neu­tral­no­ści – Ciri pró­bo­wa­ła zro­zu­mieć, kto ma rację: Sco­ia­’ta­el wal­czą­ce o wol­ność, ludzie oba­wia­ją­cy się wszyst­kich nie­lu­dzi, ponie­waż nie są w sta­nie oce­nić, kto zapew­nia Wie­wiór­kom apro­wi­za­cję, kra­sno­lu­dy zacho­wu­ją­ce wier­ność swo­je­mu kró­lo­wi czy Geralt sto­ją­cy z boku. Wiedź­min zaj­mo­wał się cho­rą cza­ro­dziej­ką, Ciri spę­dza­ła więc czas na roz­mo­wach z Yarpenem.


– Co to zna­czy „zacho­wać neutralność”?

– Być obo­jęt­nym – mruk­nął nie­chęt­nie. (…) – Gdy­by Scoia’tael napa­dli nas, twój Geralt zamie­rza stać i spo­koj­nie przy­glą­dać się, jak pod­rzy­na­ją nam gar­dła. Ty praw­do­po­dob­nie będziesz stać obok nie­go, bo będzie to lek­cja poglą­do­wa. Temat zajęć: zacho­wa­nie się wiedź­mi­na wobec kon­flik­tu rozum­nych ras.

– Nie rozumiem.

– Temu aku­rat nie dzi­wię się ani trochę.

(…) – Wyda­je ci się, że wiesz wszyst­ko? To dla­te­go, że jesteś smar­ka­ta. Nie rób głu­pich min. Miny nie przy­da­dzą ci doro­sło­ści, a spra­wia­ją, że robisz się jesz­cze brzyd­sza niż nor­mal­nie. Zręcz­nie, przy­zna­ję, poję­łaś Scoia’tael, spodo­ba­ły ci się ich haseł­ka. Wiesz, dla­cze­go ich tak dobrze rozu­miesz? Bo Scoia’tael to też jest smar­ka­te­ria. To gów­nia­rze, któ­rzy nie rozu­mie­ją, że ich pod­pusz­czo­no, że ktoś wyko­rzy­stu­je ich szcze­niac­ką głu­po­tę, kar­miąc slo­ga­na­mi o wolności.

(…) – Hmm… Ale teraz… Ludzi jest prze­cież dużo wię­cej niż… Niż was.

– Bo mno­ży­cie się jak kró­li­ki – zgrzyt­nął zęba­mi kra­sno­lud. – nic, tyl­ko byście się chę­do­ży­li, w kół­ko, bez wybo­ru, z kim popa­dło i gdzie popa­dło. A waszym kobie­tom wystar­czy byle siąść na męskich por­t­kach, by im brzuch urósł… Cze­goś tak pokra­śnia­ła, myślał­by kto: maczek polny? Chcia­łaś rozu­mieć, tak czy nie? To i masz szcze­rą praw­dę i wier­ną histo­rię świa­ta, któ­rym wła­da ten, kto spraw­niej roz­łu­pu­je innym czasz­ki i w szyb­szym tem­pie nadmu­chu­je baby. A z wami, ludź­mi, trud­no kon­ku­ro­wać, zarów­no w mor­do­wa­niu, jak i w chędożeniu.

– Kto ma słusz­ność? Wie­wiór­ki czy wy? Geralt chce być… neu­tral­ny. Ty słu­żysz kró­lo­wi Hen­sel­to­wi, choć jesteś kra­sno­lu­dem. A rycerz w straż­ni­cy krzy­czał, że wszy­scy są naszy­mi wro­ga­mi i że wszyst­kich trze­ba… Wszyst­kich. Nawet dzie­ci. Dla­cze­go, Yar­pen? Kto ma słuszność?

– Nie wiem – powie­dział kra­sno­lud z wysił­kiem. – Nie pozja­da­łem wszyst­kich rozu­mów. Robię to, co uwa­żam za dobre. Wie­wiór­ki zła­pa­ły za broń, poszły do lasu. (…) Eli­re­na… – mruk­nął nagle. – Jeśli Eli­re­na była boha­ter­ką, jeśli to, co zro­bi­ła, nazy­wa się boha­ter­stwem, to trud­no, niech mnie nazy­wa­ją zdraj­cą i tchó­rzem. Bo ja, Yar­pen Zigrin, tchórz, zdraj­ca i rene­gat, twier­dzę, że nie powin­ni­śmy się nawza­jem zabi­jać. Twier­dzę, że musi­my żyć. Żyć tak, by póź­niej nie musieć niko­go pro­sić o wyba­cze­nie. Boha­ter­ska Eli­re­na… Ona musia­ła. Wybacz­cie mi, bła­ga­ła, wybacz­cie.(…) Musi­my żyć obok sie­bie (…). My i wy, ludzie. Bo po pro­stu nie mamy inne­go wyj­ścia. Od dwu­stu lat o tym wie­my, a od ponad stu pra­cu­je­my na to. (…) Do stu dia­błów, trwa­ło to sto lat, ale uda­ło nam się jakoś uło­żyć to wspól­ne życie, życie obok sie­bie, razem, uda­ło nam się po czę­ści prze­ko­nać ludzi, że róż­ni­my się od sie­bie bar­dzo mało…

– My się w ogó­le nie róż­ni­my, Yar­pen. (…) Prze­cież ty myślisz i czu­jesz tak jak Geralt. I jak… jak ja. Jemu to samo, z jed­ne­go kocioł­ka. Poma­gasz Triss i ja też. Ty mia­łeś bab­kę i ja mia­łam bab­kę. Moją bab­kę zabi­li Nil­fga­ard­czy­cy. W Cintrze.

– A moją ludzie – powie­dział z wysił­kiem kra­sno­lud. – W Brug­ge. W cza­sie pogromu.

Andrzej Sap­kow­ski: „Krew elfów” (frag­men­ty)


To roz­mo­wy z Yar­pe­nem poło­ży­ły fun­da­ment pod lek­cję w Sha­er­ra­wedd. Geralt i Ciri tra­fi­li tam we dwo­je, ale nim to się sta­ło, dziew­czy­na była wście­kła na Geral­ta. „Wiedź­min ma bro­nić i rato­wać. (…) Mnie uczą wal­ki. Bym mogła bro­nić bez­bron­nych. I będę to robić. Zawsze. Nigdy nie będę neu­tral­na. Nigdy nie będę obo­jęt­na. Nigdy!”.


– Tu był… zamek?

– Pałac. Elfy nie budo­wa­ły zamków. (…)

– Kto znisz­czył to wszyst­ko? Ludzie?

– Nie. Oni. Zanim ode­szli. (…) Wie­dzie­li, że już tu nie wró­cą. To było po dru­gim star­ciu mię­dzy nimi a ludź­mi, ponad dwie­ście lat temu. Przed­tem, wyco­fu­jąc się, zosta­wi­li mia­sta nie­tknię­te. Ludzie budo­wa­li na elfich fun­da­men­tach. Tak powsta­ły Novi­grad, Oxen­furt, Wyzi­ma, Tre­to­gor, Maribor,Cidaris. I Cintra.

– Cin­tra też? (…) Ode­szli stąd – szep­nę­ła Ciri – ale teraz wra­ca­ją. Dlaczego?

– Żeby popatrzeć.

– Na co?

– Aeli­renn (…). Przez kra­sno­lu­dów i ludzi nazy­wa­na Eli­re­ną. Popro­wa­dzi­ła ich do wal­ki dwie­ście lat temu. Star­szy­zna elfów była temu prze­ciw­na. Wie­dzie­li, że nie mają szans. Że moją nie pod­nieść się już po klę­sce. Chcie­li rato­wać swój lud, chcie­li prze­trwać. Posta­no­wi­li znisz­czyć mia­sta, wyco­fać się w nie­do­stęp­ne dzi­kie góry… i cze­kać. Elfy są dłu­go­wiecz­ne, Ciri. Według naszej mia­ry cza­su, pra­wie nie­śmier­tel­ne. Ludzie wyda­wa­li się im czymś, co prze­mi­nie jak susza, jak dro­ga zima, jak pla­ga sza­rań­czy, po któ­rych przy­cho­dzi deszcz, wio­sna, nowy uro­dzaj. Chcie­li prze­cze­kać. Prze­trwać. Posta­no­wi­li znisz­czyć mia­sta i pała­ce. W tym i ich dumę – pięk­ne Sha­er­ra­wedd. Chcie­li prze­trwać, ale Eli­re­na… Eli­re­na pode­rwa­ła mło­dzież. Porwa­li za broń i poszli za nią na ostat­ni roz­pacz­li­wy bój. I zma­sa­kro­wa­no ich. Bez­li­to­śnie zma­sa­kro­wa­no.
Ciri mil­cza­ła, wpa­trzo­na w pięk­ne i mar­mu­ro­we oblicze.

– Ginę­li z jej imie­niem na ustach. (…) Powta­rza­jąc jej wezwa­nie, jej okrzyk, ginę­li za Sha­er­ra­wedd. Bo Sha­er­ra­wedd było sym­bo­lem. Ginę­li za kamień i mar­mur… i za Aeli­renn. Tak jak im obie­ca­ła, ginę­li god­nie, boha­ter­sko, z hono­rem. Oca­li­li honor, ale zgu­bi­li, ska­za­li na zagła­dę wła­sną rasę. Wła­sny lud. Pamię­tasz, co mówił ci Yar­pen? Kto panu­je nad świa­tem, a kto wymie­ra? Wyja­śnił ci to gru­biań­sko, ale praw­dzi­wie. Elfy są dłu­go­wiecz­ne, ale wyłącz­nie ich mło­dzież jest płod­na, tyl­ko mło­dzież może mieć potom­stwo. A pra­wie cała elfia mło­dzież poszła wów­czas za Eli­re­ną. Za Aeli­renn, za Bia­łą Różą z Sha­er­ra­wedd. Sto­imy wśród ruin jej pała­cu, przy fon­tan­nie, któ­rej plu­sku słu­cha­ła wie­czo­ra­mi. A to… to były jej kwia­ty.
Ciri mil­cza­ła. Geralt przy­cią­gnął ją do sie­bie, objął.

– Czy teraz wiesz dla­cze­go Scoia’tael byli tu, czy wiesz, na co chcie­li popa­trzeć? I czy rozu­miesz, że nie moż­na dopu­ścić, by elfia i kra­sno­ludz­ka mło­dzież ponow­nie dała się zma­sa­kro­wać? Czy rozu­miesz, że ani mnie, ani tobie nie wol­no przy­ło­żyć ręki do tej masa­kry? Te róże kwit­ną cały rok. Powin­ny zdzi­czeć, a są pięk­niej­sze niż róże z pie­lę­gno­wa­nych ogro­dów. Do Sha­er­ra­wa­edd, Ciri, wciąż przy­cho­dzą elfy. Róż­ne elfy. Te zapal­czy­we i głu­pie, dla któ­rych sym­bo­lem jest spę­ka­ny kamień. I te rozum­ne, dla któ­rych sym­bo­lem są te nie­śmier­tel­ne, wiecz­nie odra­dza­ją­ce się kwia­ty. Elfy, któ­re rozu­mie­ją, że jeśli wyrwie się ten krzak i wypa­li zie­mię, róże z Sha­er­ra­wa­edd nie roz­kwit­ną już nigdy. Czy rozu­miesz to?
Kiw­nę­ła głową.

– Czy rozu­miesz teraz, czym jest neu­tral­ność, któ­ra cię tak poru­sza? Być neu­tral­nym to nie zna­czy być obo­jęt­nym i nie­czu­łym. Nie trze­ba zabi­jać w sobie uczuć. Wystar­czy zabić w sobie nienawiść.

Andrzej Sap­kow­ski: „Krew elfów” (frag­men­ty)


Gdy Ciri, poru­szo­na, posta­no­wi­ła zerwać jed­ną z róż na pamiąt­kę, ska­le­czy­ła się. Krew – pamię­ta­ją­ca wciąż jej elfich przod­ków – spły­nę­ła po ręce dziew­czy­ny, któ­ra wpa­dła w trans. Zda­ła sobie spra­wę, że ich towa­rzy­sze umie­ra­ją. Zagro­żo­ny był nie tyl­ko Yar­pen Zigrin, jego kra­sno­lu­dy i resz­ta kró­lew­skiej kara­wa­ny. Na wozie pozo­sta­ła prze­cież Triss.

Geralt i Ciri rusza­ją z odsie­czą – wiedź­min porzu­ca swo­ją neu­tral­ność, co zro­bi prze­cież jesz­cze nie raz – i dołą­cza­ją do bra­to­bój­czej wal­ki. Dosłow­nie bra­to­bój­czej, ponie­waż do koman­da Scoia’tael dołą­czy­ły też kra­sno­lu­dy. Pau­lie Dahl­berg, jeden z kom­pa­nów Yar­pe­na, widząc inne­go kra­sno­lu­da w czap­ce ozdo­bio­nej wie­wiór­czym ogo­nem, zawa­hał się. Przy­pła­cił to życiem. Życie stra­ci­ła też elf­ka, któ­ra zawa­ha­ła się, widząc bia­łą różę przy­pię­tą do ubra­nia Ciri. Wykrzyk­nę­ła imię „Aeli­renn”, a Geralt ciął ją mie­czem przez pierś.

Śmierć elfów, kra­sno­lu­dów i ludzi dopeł­ni­ła opo­wie­ści o Sha­er­ra­wedd. O mor­du­ją­cych się mło­dych, któ­rzy mogli­by żyć obok sie­bie. A naj­bar­dziej gorz­kie oka­za­ło się odkry­cie, że umie­ra­li za nic. Gdy Regan Dahl­berg roz­pa­czał nad cia­łem bra­ta, oka­za­ło się, że strze­żo­nym ładun­kiem kara­wa­ny były nie kosz­tow­no­ści nie­zbęd­ne do wygra­nia woj­ny, a kamie­nie. Cała sytu­acja zosta­ła zaaran­żo­wa­na tyl­ko po to, by spraw­dzić lojal­ność Yar­pe­na i jego ludzi, prze­ko­nać się, czy nie przej­dą na stro­nę Scoia’tael. Gdy elfy i kra­sno­lu­dy kie­ro­wa­ły się ide­ami, za te idee zabi­ja­li i umie­ra­li, ludzie potrak­to­wa­li ich jak pion­ki na szachownicy.

Jak ta sytu­acja zosta­ła odda­na w seria­lu? Przede wszyst­kim cał­ko­wi­cie uległ zmia­nie kon­tekst. Nie było Triss, Geralt spę­dzał czas z Ciri i Yen­ne­fer, ukry­wa­jąc się przed Rience’em, Yar­pen zaś udzie­lił im schro­nie­nia w swo­im domu, poja­wił się też z apro­wi­za­cją – wspo­mi­na­jąc, że Wie­wiór­ki napa­dły na kon­wój Hen­sel­ta, ale nie waży­ły­by się napaść na nie­go, bo zatarg mają z kró­la­mi, nie z kra­sno­lu­da­mi. Krót­ko potem na Ciri napa­da potwór nasła­ny przez Rience’a – stwór zwę­szył ją dzię­ki ukra­dzio­nej z Kaer Mor­hen prób­ce krwi. Ze świa­do­mo­ścią, że teraz może odna­leźć ich już wszę­dzie, Geralt, Ciri i Yen­ne­fer posta­na­wia­ją odna­leźć go pierw­si, uży­wa­jąc Ciri jako przy­nę­ty. Dziew­czy­na dołą­cza do kara­wa­ny Yar­pe­na, któ­ry gło­śno roz­sie­wa plot­ki o jej obec­no­ści, spro­wa­dza też Jaskra, któ­ry ma towa­rzy­szyć Ciri, choć nie­spe­cjal­nie wia­do­mo, dla­cze­go wła­ści­wie Geralt chciał go ściągnąć.

Gdy kara­wa­na roz­bi­ja obóz, Ciri, Yen­ne­fer i Geralt wybie­ra­ją się do znaj­du­ją­cych się nie­opo­dal ruin – do Shaerrawedd.


Ciri: Co to za miejsce?

Geralt: To Shaerrawedd.

Yen­ne­fer: Stą­paj ostroż­nie. Ta kra­ina jest peł­na historii.

Ciri: Nigdy nie widzia­łam tylu róż w jed­nym miej­scu. Są piękne.

Geralt: W prze­ci­wień­stwie do ich histo­rii. Aeli­renn. Śmia­ła i inspi­ru­ją­ca elfia wojow­nicz­ka. Sądzi­ła, że poko­na ludzi. Myli­ła się.

Yen­ne­fer: To moc­no skró­co­na wersja.

Ciri: A jaka jest twoja?

Yen­ne­fer: Po Koniunk­cji poja­wi­li się ludzie. Elfy trak­to­wa­ły ich jak zwy­kłą nie­do­god­ność. Jak pla­gę sza­rań­czy albo suszę. Coś co wymrze w mgnie­niu elfie­go oka. Ale ludzie wciąż się roz­mna­ża­li. I zabi­ja­li. Aeli­renn wie­dzia­ła, że zagro­że­nie nie znik­nie. Zwo­ła­ła wszyst­kie mło­de elfy do wal­ki w Shaerrawedd.

Ciri: Widzę, że wal­czy­ła o to, w co wie­rzy­ła. Chro­ni­ła swój lud.

Geralt: To praw­da, wal­czy­ła o to, w co wie­rzy­ła. Popro­wa­dzi­ła mło­de i poryw­cze elfy na woj­nę. Ota­cza­no to miej­sce czcią. Tu sto­czy­li wal­kę. Wal­czy­li dla niej. Ginę­li z jej imie­niem na ustach, z hono­rem i wier­ni swo­im war­to­ściom, a tym samym ska­za­li swój gatu­nek na zagła­dę. Popro­wa­dzi­ła ich na śmierć. Za neu­tral­ność nie sta­wia się pomni­ków, ale to ona pozwo­li zacho­wać życie.

Wiedź­min”, sezon 3., odci­nek 1. – „Sha­er­ra­wedd” (frag­ment)


Prze­sła­nie Geral­ta o wyzby­ciu się nie­na­wi­ści zosta­je cał­ko­wi­cie wypa­czo­ne. Zamiast potę­pie­nia bra­to­bój­czej wal­ki, Ciri otrzy­mu­je lek­cję o tym, że neu­tral­ność pozwo­li jej prze­trwać, gdy inni będą się wybi­ja­li. To wizja neu­tral­no­ści jako obo­jęt­no­ści, taka, jaką przed­sta­wił Yar­pen. Zamiast trud­ne­go wybo­ru w imię więk­sze­go dobra – ego­izm.
W nocy Ciri wymy­ka się z powro­tem do ruin. Tam zasta­ją ją Geralt i Yennefer.


Ciri: Mia­łam kolej­ny sen.

Geralt: Kosz­mar?

Ciri: Nie, nie bałam się. Nie mogłam spać, bo myśla­łam o Aeli­renn. I mojej bab­ce. Dzie­li­ły je całe wie­ki, ale łączy­ła je ta sama misja: by wyple­nić inne rasy z Kon­ty­nen­tu. Gdy w koń­cu zasnę­łam, zro­zu­mia­łam coś. Mogę zaofe­ro­wać coś inne­go. Dro­gę, któ­ra nie będzie dzie­lić, tyl­ko jed­no­czyć. Jestem po czę­ści elfem i czło­wie­kiem, rozu­miem obie stro­ny, bo obie we mnie żyją, i to moja siła.

Geralt: Rozu­miem, o co ci cho­dzi. Histo­ria lubi się powta­rzać. Nawet dla idealistów.

Ciri: Mówisz, że ide­alizm Aeli­renn dopro­wa­dził do masa­kry mło­dych elfów, ale może gdy­by star­si ją wspie­ra­li, zamiast porzu­cać, wygra­li­by. Yen, pod­słu­cha­łaś coś w nie­wo­li u elfów. To ich powie­dze­nie.
Yen­ne­fer: To, co było, nie musi trwać. Fran­ce­sca, kró­lo­wa elfów, wie­rzy­ła, że może dać swo­je­mu ludo­wi coś więcej.

Ciri: To tak jak ja. Geralt, nauczy­łeś mnie wal­czyć. Tak jak Calan­the. Yen, uczysz mnie jak korzy­stać z mocy. Tak jak Myszo­wór. A jeśli to wła­śnie po to połą­czy­ło nas prze­zna­cze­nie? Nen­ne­ke powie­dzia­ła, że mogę prze­rwać cykl nie­na­wi­ści i chcę tego. Będę zło­tym środ­kiem mię­dzy kró­la­mi i maga­mi i zjed­no­czę Kon­ty­nent, zamiast napusz­czać na sie­bie jego miesz­kań­ców, bo mam abso­lut­nie dosyć znisz­czeń i śmierci.

Geralt: Nie wąt­pię w cie­bie, Ciri. Ale wąt­pię w świat.

Wiedź­min”, sezon 3., odci­nek 1. – „Sha­er­ra­wedd” (frag­ment)


Trze­ba przy­znać, że lek­cja ego­izmu oka­za­ła się uda­na – roz­my­wa się uni­wer­sal­ne prze­sła­nie histo­rii, Ciri stwier­dza, że wszyst­ko krę­ci się wokół niej, a ona zjed­no­czy świat. Jak mia­ła­by to zro­bić, sko­ro for­mal­nie jest dzie­dzicz­ką tro­nu Cin­try, a nie całe­go Kon­ty­nen­tu, nie mówiąc już o świe­cie? Ile krwi musia­ło­by popły­nąć, by pod­po­rząd­ko­wa­ła sobie wszyst­kie kró­le­stwa i rasy?

Nie dowie­my się tego, ponie­waż ktoś zbli­ża się do Sha­er­ra­wed. Yen­ne­fer i Geralt ukry­wa­ją się, a Ciri zosta­je sama w roli przy­nę­ty. Rien­ce z obsta­wą zja­wia się nie­mal natych­miast i zaczy­na się wal­ka. Krót­ko potem poja­wia­ją się Scoia’tael pod dowódz­twem samej Fran­ce­ski. Elfy były prze­ko­na­ne, że napa­da­ją na kara­wa­nę, ale dla Fran­ce­ski zna­cze­nie ma tyl­ko Ciri. Z odsie­czą przy­by­wa­ją Yar­pen z kra­sno­lu­da­mi i Jaskrem – i jak w książ­ce, elfy i kra­sno­lu­dy umie­ra­ją, ale nie odczu­wa­my cię­ża­ru tej wal­ki. Przede wszyst­kim w koman­dzie Scoia’tael czar­no­bro­de­go kra­sno­lu­da, w dodat­ku kom­pa­nów Yar­pe­na widzie­li­śmy tyl­ko w kil­ku­se­kun­do­wej sce­nie roz­bi­ja­nia obo­zu, nie mamy więc poczu­cia, że umie­ra ktoś dobrze nam zna­ny. Umie­ra­ją bez­i­mien­ni sta­ty­ści. Bitwa nie jest też prze­dłu­że­niem opo­wie­ści o Aeli­renn, ponie­waż tej nie było dane wybrzmieć.

Owszem, przez chwi­lę widzi­my roz­pacz – ale jest to roz­pacz Fran­ce­ski, ponie­waż w seria­lu to jej brat zgi­nął w bitwie. To Wie­wiór­ki czu­ją się oszu­ka­ne, bo były pew­ne, że napa­da­ją na kara­wa­nę, by zdo­być jedze­nie, a nie bio­rą udział w poszu­ki­wa­niu Ciri.

Ciri, Geralt i Yen­ne­fer nie pochy­la­ją się nad cia­ła­mi pole­głych i nie pro­szą ich o wyba­cze­nie. Zamiast tego dys­ku­tu­ją o dal­szych poszu­ki­wa­niach Rience’a.

Choć w seria­lu zoba­czy­li­śmy ruiny pała­cu w Sha­er­ra­wed, posąg przy­wód­czy­ni oraz bia­łe róże, któ­re wzro­sły z krwi elfów, to wszyst­ko były tyl­ko deko­ra­cje. Nie było tam ducha Aeli­renn, nie było ducha powie­ści Andrze­ja Sapkowskiego.

Szcze­rze uwiel­biam histo­rię Geral­ta z Rivii i Ciril­li z Cin­try, marzy­ła mi się wier­na ekra­ni­za­cja opo­wia­dań i powie­ści. Gdy jed­nak widzę sce­ny takie jak opo­wie­ści i bitwę w Sha­er­ra­wedd, wolę już, by eki­pa odpo­wie­dzial­na za serial wymy­śla­ła wła­sne wąt­ki. Te wciąż roz­cza­ro­wu­ją, ale przy­naj­mniej ani przez chwi­lę nie dawa­ły nadziei, że może być dobrze.

Anna Tess Gołębiowska

***

Krew elfów” (1994)
Autor: Andrzej Sap­kow­ski
Wydaw­nic­two: superNOWA


Wiedź­min” (2019-)
Show­run­ner­ka: Lau­ren Schmidt His­srich
Sce­na­riusz odcin­ka „Sha­er­ra­wedd”: Mike Ostrow­ski
Reży­se­ria odcin­ka „Sha­er­ra­wedd”: Ste­phen Sur­jik
Pro­duk­cja: Net­flix
Wystę­pu­ją: Hen­ry Cavill (Geralt), Freya Allan (Ciri), Anya Cha­lo­tra (Yen­ne­fer), Joey Batey (Jaskier), Jere­my Craw­ford (Yar­pen Zigrin), Wil­son Mbo­mio (Dara), Mecia Sim­son (Fran­ce­sca), Tom Can­ton (Fila­van­drel), Rob­bie Amell (Gal­la­tin), Sam Woolf (Rien­ce), Kaine Zajaz (Gage)

Zdję­cia: mate­ria­ły pra­so­we Netflix

Reklama

Może też zainteresują cię te tematy