Raczej ciężko trafić na osobę, która kotów by nie lubiła. Ale mimo że są to zwierzęta hipnotyzujące swoim urokiem, to potrafią też napsuć mocno krwi. Powie wam to każdy, kto posiada swojego własnego kota. Ot, klepiecie sobie spokojnie newsa i przychodzi taki sierściuch, i właśnie ten moment wybiera, żeby wskoczyć na klawiaturę i się wygodnie na niej umościć. Dobrze wiecie, jak jest. A czy wiedzieliście, że tak bywało już w średniowieczu?
Spójrzmy na ten średniowieczny manuskrypt. Myślę, że komentarza dodatkowego nie trzeba. Wystarczy wspomnieć, że znajoma sytuacja 🙂
Ale to jeszcze nic, bo kot ma przecież cały zestaw innych narzędzi, którymi może zapaskudzić świeżo ukończoną księgę. Tworzący w piętnastym wieku skryba z Deventer pewnie zaraz po pierwszej porannej modlitwie natknął się na niemiłą niespodziankę. Otóż okazało się, że jego manuskrypt został przez kota… osikany. Biedak (skryba, nie kot) musiał zostawić resztę strony pustą. Narysował tam tylko obrazek czworonoga i przeklął zwierzę tymi słowy:
Hic non defectus est, sed cattus minxit desuper nocte quadam. Confundatur pessimus cattus qui minxit super librum istum in nocte Daventrie, et consimiliter omnes alii propter illum. Et cavendum valde ne permittantur libri aperti per noctem ubi cattie venire possunt.
[W tym miejscu niczego nie brakuje, ale kot oddał tu mocz zeszłej nocy. Przeklęty niech będzie irytujący kot, który sikał na tę księgę nocą w Deventer, a tym samym również pozostałe koty. I pamiętajcie by nie zostawiać otwartych ksiąg na noc tam, gdzie kot może się dostać]
Niestety nie wystarczyło pozbyć się sikających po manuskryptach lub dumnie po nich kroczących zwierzaków. Ich rola w średniowiecznych bibliotekach była bardzo ważna. To właśnie one chroniły bezcenne księgi przed wszystkożernymi myszami i szczurami. Co prawda nie zawsze im się to udawało. Niech zaświadczy o tym na przykład ta osiemnastowieczna kopia O pocieszeniu, jakie daje filozofia Beocjusza. Została okropnie zmasakrowana przez gryzonie, każda strona nosi ślady ich zębów.
Bóg jeden wie, czy jakakolwiek księga dotrwałaby naszych czasów, gdyby nie koty. Przymknijmy więc oczy na ich irytujące zwyczaje i pozwólmy chronić nasze księgozbiory. Nigdy nie wiadomo, czy i w naszym domu nie zjawi się jakaś mysz chętna podgryźć pachnącą farbą drukarską nowość wydawniczą.
Autor: Oskar Grzelak
źródło: medievalfragments.wordpress.com