1 marca wydawnictwo Mag opublikowało „Mitologię nordycką”. To pierwsza książka Neila Gaimana ze słowem „mitologia” w tytule, ale na pewno nie pierwsza tego pisarza, która na mitach (nie tylko tych klasycznych) się opiera. Czytając jego powieści, opowiadania, komiksy oraz wiersze, można zobaczyć, że autor uwielbia wszelkiego rodzaju mitologie i stanowią one dla niego jedno z ważniejszych źródeł inspiracji. Właściwie większość jego utworów w jakiś sposób do nich nawiązuje – niektóre jednak są dużo mocniej w tej tematyce zanurzone.
Weźmy na początek najważniejsze dzieła Gaimana – „Amerykańskich bogów” i „Sandmana”. To właśnie w nich autor najmocniej odnosi się do mitów.
„Amerykańscy bogowie”. Sam tytuł powieści mówi o niej prawie wszystko – książka opowiada o bóstwach, które wraz z imigrantami przybyły do Stanów Zjednoczonych. Teraz, pozbawione większości dawnych mocy, żyją między ludźmi. Są to bogowie ze wszystkich stron świata – bogowie Wikingów, Egipcjan, Słowian; bóstwa przybyłe z Irlandii, Indii, ale też lokalne, będące na tych ziemiach od zawsze.
Głównym bohaterem jest mężczyzna o imieniu Cień. Fabuła zaczyna się, gdy wychodzi z więzienia i dowiaduje się, że jego żona zginęła w wypadku samochodowym. Niedługo potem spotyka człowieka, który przedstawia mu się jako Wednesday i pokazuje mu ukryty przed wzrokiem śmiertelników świat bóstw oraz istot z mitów. Cień podróżuje wraz z nowym znajomym, poznając kolejne persony, niegdyś prominentów w boskim biznesie, teraz – no cóż. Nie dla wszystkich bogów czas był łaskawy.
Starzy bogowie są zastępowani przez nowych, ci z kolei zostaną zastąpieni przez tych, którzy przyjdą po nich. Bo wciąż powstają coraz to nowi bogowie, odzwierciedlający współczesne pragnienia ludzi – bogowie technologii, mediów, finansjery, teorii spiskowych. Biorąc tematy mitologiczne i neomitologiczne, Gaiman pokazuje tutaj, jak zmieniały się wierzenia ludzi – od czasów najdawniejszych aż po współczesność. Mroczne bóstwa częściowo się cywilizowały, ewoluowały, ale pewne stare przyzwyczajenia pozostawały bez zmian. Tak samo człowiek – mimo wszystkich masek cywilizacyjnych, wciąż nosi w sobie niektóre atawizmy, które tylko czekają na dogodny moment, by wyjść na światło dzienne. To właśnie dzięki nim bogowie, odsunięci od władzy, wciąż zachowują pewien wpływ na rzeczywistość. Choć wiele starych bóstw zostaje zapominanych – niektóre z nich wciąż starają się utrzymać swój status i dawne funkcje, jednak w dynamicznie zmieniającym się świecie jest to z góry skazane na porażkę. Dlatego właśnie większość dostosowuje się. Znajdują sobie przytulne nisze, które dają im namiastki uwielbienia wyznawców.
Fabuła powieści utkana jest z odpowiednio przekształconych wątków mitologicznych – walki bogów, wędrówki szamańskie, ostateczna bitwa – to wszystko sprawia, że klimat starych opowieści jest tu naprawdę odczuwalny, mimo całej współczesnej otoczki.
Świat „Amerykańskich bogów” został rozbudowany w książce „Chłopaki Anansiego”, skupiającej się na postaci syna afrykańskiego boga-trickstera, i dwóch opowiadaniach o dalszych losach Cienia.
W serii komiksowej „Sandman” bogów jest jeszcze więcej. Bóstwa, te czczone w rzeczywistości, i te obecne tylko w fikcjach literackich, gdzieś tam są obecne. To multiwersum, gdzie wszystkie panteony współistnieją obok siebie i często spotykają się na terenach neutralnych – np. po to, by ustalić, komu przypadnie opuszczone przez Lucyfera piekło. Opowieść w dużej części składa się z mitów – pochodzących z różnych kultur – poprzekształcanych przez Gaimana i pozszywanych na kształt wielkiego patchworku.„Sandman” jest związany z uniwersum DC Comics, więc oprócz tradycyjnych bóstw, w rodzaju Odyna, czy Bastet pojawiają się również współcześni bogowie – superbohaterowie. Sam główny bohater właściwie nie jest bogiem – to istota od nich starsza, jeden z Nieskończonych, uosobienie Snu. Oczywiście pełni też okazjonalnie rolę bóstwa w różnych panteonach (jest m. in. Morfeuszem), a w każdym ma inne oblicze – odmiennie widzą go Rzymianie, angielscy okultyści, koty czy Marsjanie.
Postacie stworzone w tym cyklu stały się później częścią uniwersum DC i pojawiały się w wielu innych tytułach – m. in. w takich seriach jak „Lobo”, „Amerykańska Liga Sprawiedliwości” czy „Green Arrow”. Powstało też mnóstwo komiksów pobocznych, takich jak „Lucyfer”, „Furie”, „Śnienie” i wiele innych. Jak widać, Gaimanowskie podejście do mitologii spodobało się czytelnikom, co zaowocowało znacznym rozwinięciem tego świata.
W innych komiksach mitologią superbohaterską Gaiman również się zajmuje – nie raz zdarzyło mu się tworzyć scenariusze dla DC, Marvela, ale też wielu innych, mniejszych wydawnictw. Pisząc dla największych, brał na warsztat postaci współczesnych bogów – superbohaterów. To herosi obecni w powszechnej świadomości od dawna, więc pisarz poruszał się częściowo w ramach pewnego kanonu, ustalanego przez lata funkcjonowania tych uniwersów. Dodawał oczywiście dużo od siebie (często mocno ingerował w historie opisywanych herosów), ale wciąż były to te postacie znane od dawna. Z komiksów dla DC warto wymienić przede wszystkim Batmana. W historii „Co się stało z Zamaskowanym Krzyżowcem” pisarz pokazuje ponadczasowość Mrocznego Rycerza. W jego ujęciu jest on czymś w rodzaju opiekuńczego bóstwa lub herosa, który raz po raz odradza się, by chronić swoje miasto. Z kolei w „Czarnej Orchidei”, stworzonej wspólnie z niesamowitym Dave’em McKeanem, na nowo opowiada historię lekko zapomnianej heroiny z lat 70. – w fabułę o superbohaterce autor wplótł mnóstwo wątków obyczajowych i psychologicznych, sprawiając, że postać nabrała większej głębi.
Dla Marvela napisał m. in. ośmioczęściową miniserię „1602”, w której znane postacie z tego uniwersum osadził na początku XVII wieku. W tym cyklu pokazał, że ci bohaterowie są na tyle uniwersalni, że po naprawdę drobnych modyfikacjach mogą funkcjonować w jakimkolwiek okresie. Bardzo „mityczny” był też komiks „Przedwieczni” (żadnego związku z Lovecraftem) opowiadający o półboskich istotach, wymyślonych przez jednego z ojców Marvela, Jacka Kirby’ego. Tytułowi Przedwieczni stanowią swoisty fikcyjny panteon – bóstwa epoki science-fiction. To opowieść o poznawaniu przeznaczenia herosa i wypełnianiu go. O zapomnianych bogach, powracających do świata śmiertelników. Postacie te przez długi czas były słabo obecne w uniwersum Marvela, nic więc dziwnego, że kiedy wydawnictwo zdecydowało się je reaktywować, zadanie to powierzono właśnie Gaimanowi – specowi od spraw mitologii.
W wielu tekstach Gaimana można też zauważyć inspirację zapoczątkowaną przez Howarda Phillipsa Lovecrafta, tzw. mitologią Cthulhu. W większości są to opowiadania parodystyczne, bawiące się motywami wymyślonymi przez Samotnika z Providence. Weźmy taki „Kufelek Starego Shoggotha”, gdzie turysta ze Stanów spędza wieczór w angielskim miasteczku Innsmouth – spotyka tam dwóch kapłanów Wielkiego Cthulhu, narzekających na Lovecrafta, twierdząc, że ten nie umie pisać. Albo „Śledztwo w szmaragdzie” – tutaj Gaiman połączył świat autora „Grozy w Dunwich” z postacią Sherlocka Holmesa. A z kolei opowiadanie „Ja, Cthulhu” pisane jest z perspektywy Wielkiego Przedwiecznego. Pisarz świetnie zna twórczość Lovecrafta i doskonale potrafi wykorzystać zaczerpnięte od niego elementy, by stworzyć coś oryginalnego.
W „Dobrym Omenie”, napisanym wspólnie z Terrym Pratchettem, również obecna jest mitologia – chrześcijańska. Autorzy biorą tematykę apokaliptyczną i przerabiają ją po swojemu, pokazując je w bardzo krzywym zwierciadle. Nie ograniczają się do samej Biblii, ale śmiało czerpią z apokryfów oraz tradycji chrześcijańskiej. Czytelnik dostaje więc całkiem bogate bestiarium związane z tą religią: diabły, anioły, piekielnego ogara, jeźdźców apokalipsy, wiedźmy, łowców wiedźm, proroków, satanistyczne zakonnice – pojawia się nawet sam Metatron.
Także w krótszych formach Gaimana raz po raz pojawiają się wątki związane z mitami. Opowiadanie „Rycerskość” podejmuje zagadnienie mitów arturiańskich. W „Mikołaj był…” autor porównuje świętego od prezentów do takich postaci jak Syzyf czy Loki. „Złote rybki i inne historie” skupiają się na mitach Hollywood. „Jedno życie, urządzone w stylu wczesnego Moorcocka” podejmuje temat mitów i fantastyki oraz tego, w jaki sposób te rzeczy wpływają na człowieka w okresie dojrzewania. „Zamiatacz snów” to opis tytułowej istoty, która mogłaby stać się częścią współczesnej mitologii. „Morderstwa i tajemnice” nawiązują do mitów judeo-chrześcijańskich – przedstawiają opowieść, dziejącą się tuż przed upadkiem Lucyfera, w Srebrnym Mieście, gdzie żyją anioły. „Prawda to jaskinia w czarnych górach” oparta jest na legendzie z Hebrydów o pieczarze, w której można zdobyć bogactwa, jednak każda wizyta pożerała fragment duszy śmiałka. W „Śmierci i miodzie” Gaiman ponownie mierzy się z mitem Sherlocka Holmesa. „Powrót Chudego Białego Księcia” to zmitologizowana historia bardzo fantastycznych wersji Davida Bowiego i jego żony, Iman.
Nie zapominajmy, że Gaiman jest również poetą – i w jego wierszach nie raz mity się pojawiają. Na przykład w takim „Bay Wolfie”, będącym przewrotną wersją „Beowulfa”, dziejącą się w nieodległej przyszłości w Los Angeles. A w „Dniu, w którym przybyły spodki” pisarz łączy inwazję kosmitów z Ragnarokiem, epidemią zombie oraz nalotem dżinów i wróżek.
Czytając utwory Gaimana nieraz natknięcie się na odwołania do przeróżnych mitologii – tych funkcjonujących od wieków, ale też tych, które właśnie powstają. Zachęcam do uważnej lektury!
zdjęcie główne Ståle Grut nrkbeta wikipedia na licencji CC BY-SA 2.0