Barack Obama, kończąc prezydenturę, udzielił dziennikarce i krytyczce literackiej Michiko Kakutani z “New York Timesa” wywiadu, w którym wyznał, co pozwoliło mu przetrwać ten stresujący okres. A były to książki. Amerykanie podkreślają, iż to pierwszy prezydent-bibliofil od czasów Abrahama Lincolna.
“Od dziecka kochałem czytać, może dlatego, że tak dużo podróżowałem. Byłem outsiderem. Kiedy moja rodzina przeprowadziła się do Indonezji, byłem wielkim, ciemnoskórym dzieciakiem, który nigdzie nie pasował. Potem wróciliśmy na Hawaje, a ja miałem przyzwyczajenia i zachowania typowe dla Indonezyjczyka. Ta myśl, że istnieją światy, które możesz ze sobą zabierać, które są twoje, była dla mnie bardzo pociągająca”, wyznał były prezydent. Romans z literaturą zakończył jako nastolatek i powrócił do niego na studiach. Żył biednie, ale pisał i szanował słowo pisane.
W czasie prezydentury Obama nie tylko polecał ukochane książki (co mocno wpływało na ich popularność) – “Bez skazy” Jonathana Franzena czy “Fatum i furię” Lauren Groff, ale też zachęcał do czytania młodzież i dzieci. Gdy jego osiemnastoletnia córka wyjeżdżała na studia, wręczył jej czytnik pełen ebooków. Na święta Barack i Michelle Obama wspólnie z córkami wybierali książki w małych, niesieciowych księgarniach.
Choć w czasie prezydentury Obama nie miał czasu na tworzenie (jak sam mówi – pisał głównie przemówienia), zamierza do niego powrócić. Pierwsza na liście jest książka ze wspomnieniami oparta na dziennikach. W Chicago chce promować bibliotekę i muzeum, których otwarcie zapowiedział na początku 2014 roku. Planuje docierać do kolejnych odbiorców oraz zacjęcać ich do dyskusji.
Jednym z pożegnalnych spotkań w Białym Domu było spotkanie z literatami. Na wspólny obiad Obama zaprosił Dave’a Eggersa, Colsona Whiteheada, Zadie Smith, Junota Díaza i Barbarę Kingsolver.
zdjęcie domena publiczna wikipedia