Piractwo to zjawisko, które spędza sen z powiek twórcom z niemal każdej branży artystycznej, zwłaszcza tych związanych z rozrywką. Nie dziwi więc, że co chwilę wytacza się ciężkie działa przeciwko piratom: szyfruje się pliki, zabezpiecza fizyczne nośniki, z serwisów podejrzanej proweniencji usuwa się nielegalne dane, policja organizuje naloty na serwerownie, w sądach wiszą tysiące spraw, które prawdopodobnie jednak nigdy nie doczekają się rozstrzygnięcia. Bo walka z piractwem to niestety walka z wiatrakami. W miejsce jednego usuniętego pliku, pojawiają się trzy kolejne. I tak w koło Macieju. Piractwa nie da się ukrócić inaczej jak budowaniem świadomości społecznej, wskazywaniu konsekwencji, systematycznemu nakłanianiu ludzi do uczciwego korzystania z dóbr kultury.
W tym trwającym już lata wyścigu zbrojeń duże emocje wzbudza każde nowe rozwiązanie czy kolejne przełomowe badanie. Dość ciekawe wydają się zwłaszcza te dotyczące faktycznej szkodliwości zjawiska piractwa.
Dr hab. Michał Krawczyk z Wydziału Nauk Ekonomicznych przy Uniwersytecie Warszawskim powołał zespół, którego zadaniem było zbadanie wpływu walki z piractwem na sprzedaż książek. Wniosek z przeprowadzonego eksperymentu był cokolwiek kontrowersyjny: walka z piractwem w żaden sposób nie wpływa na sprzedaż książek! Taki a nie inny werdykt zapadł, gdyż nie zauważono wzrostu sprzedaży, kiedy z sieci usuwano pirackie kopie. Brzmi to co najmniej kuriozalnie. Podobnie z resztą jak sama metodologia badań.
Dwieście czterdzieści tytułów z dziesięciu wydawnictw podzielono na pary według szacowanych podobieństw w potencjale sprzedażowym (w jaki sposób ten potencjał mierzono nie zostało już wyjaśnione). Jeden tytuł z każdej pary – wybrany w sposób losowy – poddawano ochronie antypirackiej. Wydawnictwa, które zgodziły się wziąć udział w eksperymencie nie mogły w żaden sposób ingerować w przebieg badania. Przez cały rok wybrana przez zespół doktora Krawczyka firma usuwała z sieci nielegalne kopie stu dwudziestu książek. Drugie tyle żyło własnym życiem.
Badania jednoznacznie pokazały, że mimo podjętych antypirackich działań sprzedaż w porównywanych parach była podobna. To, czy pirackie kopie książek były łatwo czy trudno dostępne, nie miało realnego przełożenia na sprzedaż książki, miał podsumować dr Krawczyk.
Szkoda, że nie została ujawniona lista tytułów, które zostały objęte badaniem oraz ich podział na pary. Wtedy każdy mógłby na własną rękę określić, czy przyjęta metoda była odpowiednia oraz czy sam eksperyment jest miarodajny. Pozostaje nam jedynie zawierzyć badaczom na słowo. Sami autorzy przyznają, że badanie nie zostało przeprowadzone na próbie reprezentatywnej dla całego polskiego rynku książki, bo z siedemdziesięciu zaproszonych wydawnictw jedynie dziesięć zgodziło się na badanie. Pytanie, dlaczego?
W każdym razie najważniejszy jest zaprezentowany wniosek badania, bo to właśnie on pozostanie w pamięci czytelników. Dr Krawczyk mówi, że walka z piractwem nie wpływa na sprzedaż książek. Dla mnie leży to zdecydowanie zbyt blisko stwierdzeniu, że z piractwem nie należy walczyć! Zastanawia również wypowiedź doktora Krawczyka, że wyniki badań mogą się przydać również sądom: na przykład przy decyzjach, czy przyznawać wydawnictwom odszkodowanie za to, że ktoś bez ich zgody korzysta z chronionych prawem autorskim.
Czyli jak dobrze rozumiem dr Krawczyk postuluje, że skoro piractwo na sprzedaż nie wpływa (przypominam: tak pokazuje badanie, którego autorzy przyznają, że mogło nie zostać przeprowadzone na grupie reprezentatywnej), można na to piractwo – będące jakby nie było formą złodziejstwa – pozwolić. Pozwólmy w takim razie ludziom kraść samochody, bo przecież jak kogoś nie stać, to i tak nie kupi, a może akurat któremuś z jego znajomych się spodoba i on już sobie sprawi egzemplarz legalnie. Tak, o taką przyszłość warto walczyć.
Pozostawiam do przemyślenia.
Autor: Oskar Grzelak
źródło naukawpap.pl