Czy wyobrażanie sobie Severusa Snape’a jako białego jest rasizmem? Oczywiście, że nie. To kiedy właściwie krytyka castingu jest rasistowska?
Paapa Essiedu najprawdopodobniej zagra mistrza eliksirów w nowej ekranizacji książek o Harrym Potterze. Odkąd pojawiły się pierwsze plotki na ten temat, w sieci wrze. Przez wszystkie przypadki odmieniane są „woke”, „DEI”, „poprawność polityczna” czy „marksizm kulturowy”. Mówi się o „wciskaniu na siłę” czarnych aktorów do produkcji czy wręcz o „systemowym rasizmie wobec białych” – choć decyzje castingowe podejmuje… prywatna firma. Żeby mówić o systemowej decyzji, musielibyśmy spotkać się z sytuacją, gdzie rząd wydaje rozporządzenie o tym, że w każdej produkcji musi pojawić się minimum dziesięć czy dwadzieścia procent czarnych osób, ale to uwaga na marginesie. Zamiast wymyślać scenariusze, które nie mają szans na realizację, zwłaszcza w USA, gdzie obecnie systemowo znów faworyzuje się białych mężczyzn, skupmy się na tym, co jest merytoryczną krytyką a co hejtem i kiedy reakcje na czarnego aktora w obsadzie są podszyte rasizmem.
Bezpośrednią inspiracją do tego tekstu była dla mnie wypowiedź w jednej z licznych dyskusji, które pojawiły się po doniesieniach o potencjalnym castingu. „W moim przypadku nie tak go sobie wyobrażałam, bo nie tak został opisany. Dlaczego świat stwierdza, że negując ten wybór, jestem rasistką?” – zapytała jedna z internautek.
Podkreślmy – wyobrażenia nie są rasistowskie. Każda osoba w czasie lektury może wyobrażać sobie dowolną postać w dowolny sposób. I tak jak różne będą osoby czytające, tak różne będą wyobrażenia. W Polsce, która jest krajem homogenicznym, większość wyobrazi sobie postaci jako białe i nic w tym złego. Nie znaczy to jednak, że tak będzie na całym świecie. Fanarty z czarną Hermioną czy śniadym Harrym Potterem pojawiały się w sieci na długo przed powstaniem „Harry’ego Pottera i Przeklętego Dziecka” i ogłoszeniem, że w rolę Hermiony wcieli się Noma Dumezweni. Premiera sztuki Jacka Thorne’a w reżyserii Johna Tiffany’ego miała miejsce w 2016 roku.
Na oburzenie w sieci zareagowała wtedy J.K. Rowling, pisząc: „Brązowe oczy, kręcone włosy i niezwykła inteligencja. Biały kolor skóry nigdy nie został określony. Kocham czarną Hermionę”. Kolor skóry nie został też wskazany w przypadku Snape’a – ta była opisywana jako ziemista i blada, co jest określeniem kondycji zdrowotnej, a nie karnacji.
Już grecki filozof Ksenofanes z Kolofonu żyjący około lat 570–475 p.n.e. pisał: „Ludzie stworzyli bogów na swój własny obraz. Śmiertelnym się zdaje, że bogowie zostali zrodzeni jak oni, że noszą ich szaty, mają ich głos i postać. Etiopowie uważają, że ich bogowie mają spłaszczone nosy i są czarni, Trakowie zaś, że mają niebieskie oczy i rude włosy. Gdyby woły, konie i lwy miały ręce i mogły nimi malować, to konie malowałyby obrazy bogów podobne do koni, a woły podobne do wołów”. Cytat pozostaje aktualny do dziś, bo dlaczego czarna dziewczynka podziwiająca Hermionę nie mogłaby wyobrazić jej sobie na własne podobieństwo?

Noma Dumezweni jako Hermiona Granger, Paul Thornley jako Ron Weasley oraz Cherrelle Skeete jako Rose Granger-Weasley, materiały prasowe sztuki „Harry Potter i Przeklęte Dziecko”, fot. Charlie Gray
Czyjeś wyobrażenie nie jest więc żadnym argumentem w kwestii obsady – ponieważ nie ma szans, by te wyobrażenia były identyczne na całym świecie. Gdy pojawiły się pierwsze informacje o „Wiedźminie” Netfliksa, różne grupy fanowskie dopingowały albo Madsowi Mikkelsenowi, albo… Idrisowi Elbie, który wcześniej wcielił się w Heimdalla w MCU – co oczywiście też wywołało oburzenie jako casting „niezgodny z mitologią”. Nawet jeśli pominiemy, że Heimdall z MCU jest kosmitą, a sam „Thor” był adaptacją komiksu o superbohaterach, a nie sag nordyckich, to w Lady Sif wcieliła się w tej samej produkcji brunetka Jaimie Alexander. Nordycka bogini była natomiast znana ze swoich pięknych, długich i złocistych włosów. Piękne włosy Sif były tak ważne, że jedna z opowieści głosi, że Loki ogolił ją na łyso, czym rozwścieczył Thora. Jeśli więc źródłem krytyki miałaby być zgodność z mitologią, dlaczego na celowniku znalazła się postać Heimdalla, którego wygląd nie był istotny?
Koniec końców wizerunek Heimdalla przypadł do gustu tak wielu osobom, że Idris Elba stał się jednym z wymarzonych kandydatów na Białego Wilka. Czy taki casting byłby wierny opisowi w książce? Nie. A czy pozostałby wierny idei? Jak najbardziej: cechą charakterystyczną Geralta były włosy, które utraciły pigment w wyniku mutacji. Idris Elba mógłby założyć białą perukę tak samo jak Henry Cavill, który finalnie wcielił się w wiedźmina. A czy Cavill pasował do książkowego opisu? Też nie, Geralt był smukły, zaś aktor zasłynął rozbudowaną klatką piersiową, charakterystyczną dla mężczyzn ćwiczących na siłowni. To sylwetka idealna dla Supermana, ale nie dla Gwynbleidda. Mimo to wygląd nie zdyskwalifikował Cavilla, a jego kreacja została przyjęta bardzo ciepło.
Istnieją sytuacje, kiedy wygląd postaci ma dla fabuły istotne znaczenie, są też takie, kiedy absolutnie na nią nie wpływa. Ania Shirley musi być ruda i piegowata, ponieważ wygląd był dla niej źródłem ogromnych kompleksów i powodem kolejnych perypetii – jak przypadkowe przefarbowanie włosów na zielono. Ruda nie może być natomiast Diana Barry, bliska przyjaciółka Ani, która w jej wyobrażeniu była ideałem urody. Książkowa Diana opisana przez Lucy Maud Montgomery miała piękne czarne włosy i takie też widzimy w większości adaptacji – choć w serialu „Ania, nie Anna” aktorka Dalila Bela ma włosy brązowe, które w zależności od ujęcia wydają się niemal czarne lub też zdecydowanie jaśniejsze. Powiedzmy jednak szczerze: tak jak nie ma znaczenia, że zagrała ją szatynka, tak samo gdyby Dianę zagrała blondynka, nie miałoby to żadnego wpływu na fabułę. Ania mogłaby zazdrościć jej złocistych zamiast kruczoczarnych loków, dynamika relacji między dziewczętami zostałaby utrzymana. W przypadku „Ani z Zielonego Wzgórza” ważna jest zauważalna na pierwszy rzut oka różnica między bohaterkami.

Amybeth McNulty jako Ania Shirley i Dalila Bela jako Diana Barry, kadr z serialu „Ania, nie Anna”
W „Rodzie smoka”, w którym obserwujemy przede wszystkim rody Targaryenów oraz Velaryonów, twórcy zadecydowali, że Targaryenowie będą biali, a Velaryonowie – czarni, choć w książkach ich cechy charakterystyczne były takie same: jasna skóra, srebrzyste lub złociste włosy oraz fioletowe oczy. Taką decyzję artystyczną łatwo zrozumieć – przy wprowadzeniu mnogości postaci w srebrnych perukach łatwiej było zorientować się, kto jest kim; nie bez znaczenia pozostaje, że w pierwotnym szkicu George’a R.R. Martina ten konkretny ród był czarny. Jednocześnie zmiana względem książki mocno wpłynęła na jeden z wątków.
Rhaenyra (Emma D’Arcy), następczyni tronu, zostaje oskarżona o to, że jej dzieci są z nieprawego łoża, a ich prawdziwym ojcem jest nie jej mąż Laenor (John Macmillan), a Harwin Strong (Ryan Corr), jej zaprzysiężony obrońca. W książce „Ogień i krew” nie wiemy, czy oskarżenia są prawdziwe – pochodzą od wrogiego Rhaenyrze stronnictwa chcącego tronu dla jej młodszego brata, Aegona. Ich podstawą może być czysta mizoginia i przekonanie, że kobieta nie może zasiadać na tronie. W serialu widzimy, że czarnemu mężczyźnie o jasnych włosach rodzi się trójka białych synów o czarnych włosach. Nie tylko dowód zdrady małżeńskiej jest widoczny na pierwszy rzut oka, ale w miejsce kształconej przez całe życie do objęcia władzy Rhaenyry (przeciwstawianej swojemu bratu – skrajnie niekompetentnemu, ale będącemu mężczyzną) dostajemy postać, która jest tak głupia, że nie przychodzi jej do głowy, że prawość dzieci spłodzonych z białym kochankiem zostanie podważona.
Problemem „Rodu smoka” nie było to, że w roli Laenora obsadzono czarnego aktora. Komplikacje pojawiły się w momencie, gdy już po podjęciu tej decyzji uznano, że Harwin będzie biały. Nie ma znaczenia, czy aktorzy wcielający się w te role byliby biali, czarni czy może mieli pochodzenie azjatyckie – kluczowe dla fabuły było, by byli do siebie na tyle podobni, żeby oskarżenia o zdradę dało się odeprzeć. Owszem, pozostawał ciemny kolor włosów chłopców… tyle że ten w książce mogli odziedziczyć po swojej babci. W serialu Rhaenys Targaryen miała srebrne włosy – tak jak reszta jej rodu – w miejsce czarnych, będących dziedzictwem jej matki, Jocelyn Baratheon. Fakt, że aktorka Eve Best otrzymała w serialu srebrną perukę był pozornie zrozumiały – fabuła „Rodu smoka” rozgrywała się lata po śmierci nie tylko Jocelyn Baratheon, ale i całego jej pokolenia, więc uproszczenie tego kawałka genealogii pozwalało na jasny sygnał: Rhaenys należy do rodu królewskiego, co nie byłoby jednoznaczne w przypadku jedynej brunetki na dworze. Pozornie błaha decyzja odbiła się jednak czkawką w kontekście wątku dzieci Rhaenyry.
„Ród smoka” idealnie pokazuje, że zmiany wyglądu postaci nie stanowią problemu… tak długo, jak zostaną przemyślane i poprowadzone konsekwentnie. Podmiana tylko jednego kawałka układanki może wpłynąć na spójność całego utworu.

Emma D’Arcy jako Rhaenyra Targaryen i John Macmillan jako Laenor Velaryon, kadr z serialu „Ród Smoka”
A jak to jest ze Snape’em? Czy jego wygląd ma znaczenie dla fabuły? Poniekąd: mistrz eliksirów był postacią odrażającą, o haczykowatym nosie, żółtych zębach, ziemistej cerze i czarnych, tłustych włosach. Harry wzdrygnął się na sam jego widok i poczuł, że ten nauczyciel z jakiegoś powodu go nienawidzi. J.K. Rowling w kontekście opisów postaci nie była subtelna – przemocowa Dolores Umbridge wyglądała jak ropucha, ciotka Petunia jak koń, a Dudley i Vernon Dursleyowie byli grubi i pozbawieni szyi. Opis Severusa Snape’a też miał odrzucać od pierwszego wrażenia. W ekranizacjach natomiast w roli tej obsadzono przystojnego Alana Rickmana, a z opisu zostały czarne włosy. Jakby nie patrzeć – Paapa Essiedu też jest brunetem. Jest natomiast znacznie od Rickmana młodszy, co czyni go rówieśnikiem Snape’a. Zatrudnienie pięćdziesięciopięcioletniego aktora w trzydziestolatka miało wpływ na fabułę – Snape dołączył do Voldemorta jako nastolatek, przestawanie ze śmierciożercami było błędem młodości, którego szybko pożałował. Trudno jednak mówić o błędach młodości w wieku czterdziestu pięciu lat… Pod tym kątem nowy casting wręcz naprawia błędy filmowego.
A jak z dynamiką między bohaterami? Czy w Harrym Potterze musimy obawiać się powtórki z wątku Laenora i Rhaenyry? Kolor skóry ewentualnych dzieci nie jest problem, ponieważ tych Snape się nigdy nie doczekał, ale pozostaje spór z Huncwotami. Część osób krytykujących ten wybór castingowy zwraca uwagę, że otrzymamy konflikt białego Jamesa Pottera z czarnym Severusem Snape’em, co ukaże Pottera jako pospolitego rasistę, albo wskazuje na obraz czterech białych chłopców gnębiących jednego czarnego. To rzeczywiście byłby problem wpływający na fabułę… tyle że przecież nie wiemy, kto zagra Jamesa Pottera, Syriusza Blacka, Remusa Lupina i Petera Pettigrew. Jeśli część paczki będzie czarna, to w konflikcie nie pojawi się dynamika rasowa. Owszem, jeśli będzie to akurat Syriusz Black, to jego nazwisko okaże się zabawne… ale nadal nie byłoby to najdziwniejsze miano w serii, w której jedna z bohaterek nazywa się Cho Chang – gdy tak naprawdę są to dwa nazwiska, jedno koreańskie, a drugie chińskie. Równie dobrze J.K. Rowling mogłaby nazwać chłopca z Europy Środkowej mianem Novák Kowalski.
Chyba najbardziej intrygującą zmianą byłoby oczywiście obsadzenie czarnego aktora jako Jamesa Pottera – wówczas dwóch czarnych chłopców rywalizowałoby o (potencjalnie) białą Lily Evans, a tym samym Harry Potter zyskałby ciemniejszą skórę. Problemem byłyby oczywiście zielone oczy, które są ważną cechą bohatera, podkreślaną wyraźnie w książkach przy licznych okazjach, a które rzadko współwystępują z ciemną skórą (co nie znaczy, że nigdy). Zielone oczy, których… Daniel Radcliffe nie miał.

Robert Ri’chard, amerykański aktor i producent pochodzenia kreolskiego; ma ciemną skórę i jasnozielone oczy
Czy zielone oczy Harry’ego są tej postaci niezbędne? Nie są, jak widać, poprzedni aktor miał niebieskie oczy, a soczewek nie nosił, ponieważ wywoływały u niego silną reakcję alergiczną. Mimo to filmy nie okazały się klapą bojkotowaną przez fandom domagający się intensywnie zielonych oczu. Dlaczego jednak kolor oczu bohatera był ważny? Harry Potter wyglądał niemal jak młodsza kopia swojego ojca, z wyjątkiem oczu, które odziedziczył po matce. Zielone oczy Harry’ego przypominały Snape’owi o Lily, która wybrała jego szkolnego wroga i doczekała się z nim dziecka. Wreszcie w te same zielone oczy Snape patrzył, umierając. Po poświęceniu życia w wojnie, w której bronił syna Lily, odchodził, widząc jej zielone oczy.
I rzeczywiście: Geraldine Somerville, która wcieliła się w dorosłą Lily Potter, ma oczy niebieskie jak Daniel Radcliffe. Z kolei Ellie Darcey-Alden, która zagrała młodą Lily Evans… ma intensywnie brązowe oczy. Tym samym cały wątek, w tym scena śmierci Snape’a, zostały znacznie zmienione.
Kwestia koloru oczu Harry’ego Pottera ma więc dwa aspekty: by wiernie oddać każdy aspekt książek, powinny być intensywnie zielone, by jednak oddać fabułę, wystarczy, by były w tym samym kolorze co Lily i – najlepiej – w innym kolorze niż u Jamesa. Gdyby więc twórcy zdecydowali się na angaż Jamesa i Harry’ego o ciemnej skórze, ideałem byłoby znalezienie chłopca o jasnych oczach, co – choć zdarza się rzadko, jest możliwe, a jeśli obsadzony w roli Harry’ego chłopiec miałby ciemne oczy, to zatrudnienie w roli Lily aktorki o brązowych oczach, a w roli Jamesa – aktora o jasnych. Tak wygląda na przykład Issa Thompson, raper z Atlanty, obecnie liczący 31 lat, a więc starszy od dwudziestoletniego Jamesa, ale wciąż młodszy od Adriana Rawlinsa, który wcielił się w tę postać, mając 43 lata. Model Don Benjamin jest w wieku 34 lat, prezenter telewizyjny Errol Barnett ma 39 lat.
Oczywiście to wszystko tylko teoretyzowanie – możliwe przecież, że zarówno James, jak i Harry będą biali, może nawet tym razem uda się pokazać ikoniczne zielone oczy. Niemniej – nawet gdyby obaj aktorzy mieli ciemną skórę, wciąż możliwe będzie utrzymanie większej wierności książkom niż w przypadku filmowych adaptacji, o ile osoby odpowiadające za casting wykażą się żelazną konsekwencją w kwestii kolorów oczu obsady.
Czy są postaci, których wyglądu w serialu ruszyć nie można? Zapewne są to Weasleyowie – wszyscy rudzi, a więc podobni do siebie. Ze względu na rude włosy Ron czy Ginny spotykali się z przezwiskami, a więc konieczne jest utrzymanie cechy wyglądu, która może prowadzić do prześladowań. Gdyby Weasleyowie okazali się czarni, pojawiłoby się pytanie, dlaczego koledzy znęcają się tylko nad nimi, a nie nad Deanem Thomasem czy Blaise’em Zabinim. Okulary noszą też inne postaci, zbyt duże zęby to cecha charakterystyczna Hermiony… Blondynów, szatynów i brunetów w fabule jest mnóstwo. Podsumowując – Weasleyowie muszą pozostać rudzi. Inną kwestią jest budowa ciała, część bohaterów jest niskich i przysadzistych, inni są wysocy i chudzi, Ron dodatkowo ma pokaźny długi nos. Warto zauważyć, że Ron był tak wysoki, że znacząco przewyższał bliźniaków… w filmach było odwrotnie.

James i Oliver Phelps jako Fred i George Wesleyowie, Rupert Grint jako Ron Weasley oraz Bonnie Wright jako Ginny Weasley w filmie „Harry Potter i Zakon Feniksa”. Książkowy Ron był opisany jako znacznie wyższy od bliźniaków
A gdzie w tym wszystkim rasizm? „Takich jak jest wielu i zagłosujemy lub nie czasem spędzonym na oglądaniu dzieła”, kontynuowała internautka oburzona niezgodnością wyglądu Snape’a ze swoim wyobrażeniem (bo nawet nie z opisem z książki!), w żadnym momencie rozmowy nie zasugerowała jednak, by z tego samego powodu odrzuciła adaptacje filmowe.
Co ciekawe, zmieniano w nich nie tylko kolor włosów, oczu, wzrost, wagę oraz wiek bohaterów. Zmiana koloru skóry też miała miejsce! Początkowo w rolę Lavender Brown wcieliły się dwie czarne aktorki: Kathleen Cauley oraz Jennifer Smith, gdy jednak bohaterka stała się ważną częścią fabuły jako dziewczyna Rona, obsadzono białą Jessie Cave.
Powiedzmy sobie wprost: jeśli komuś nie przeszkadza zastąpienie czarnej aktorki białą w ramach tej samej adaptacji, ale oburza go zastąpienie białego aktora czarnym w zupełnie innym medium i to do takiego stopnia, że miałoby spowodować odrzucenie całego serialu, to mamy do czynienia z esencją rasizmu. Nie ma znaczenia, ilu wymówek się przy tym użyje.
Anna Tess Gołębiowska
Zdjęcie główne: Paapa Essiedu w czasie Berlinale 2024, fot. Martin Kraft/Wikimedia Commons, CC BY-SA 4.0, Alan Rickman jako Severus Snape, Emma Watson jako Hermiona Granger, Noma Dumezweni jako Hermiona Granger, Severus Snape na szkicu autorstwa J.K. Rowling
Czytaj też: Paapa Essiedu bliski sfinalizowania umowy z HBO, by zagrać Severusa Snape’a, donosi „Deadline”. Jakie są wady, a jakie zalety tego castingu?
Czytaj też: Zabił żonę Dextera, będzie dyrektorem Hogwartu. John Lithgow wcieli się w Albusa Dumbledore’a
Czytaj też: HBO poszukuje dzieci, które zagrają główne role w serialowym Harrym Potterze. Castingi wystartowały!
Czytaj też: „Harry Potter” powraca jako serial. Warner Bros. Discovery domyka umowę z J.K. Rowling
Czytaj też: Ta, Której Imienia Nie Wolno Wymawiać. Rekwizyty dotyczące J.K. Rowling usunięte z Muzeum Popkultury w Seattle
Czytaj też: Praca na planie „Potterów” była aż dusząca, ale jestem wdzięczny za tę szansę – opowiada filmowy Ron
Czytaj też: Obsada „Harry’ego Pottera” powraca w specjalnym materiale HBO. W projekcie zabraknie J.K. Rowling
Czytaj też: Od Dudleya Dursleya do Edgara Allana Poe. „Bielmo” ze znakomitym Harrym Mellingiem już w Polsce




