Wydawnictwo Poznańskie, Marginesy, Albatros, W.A.B. i Wilga to kilka z ponad trzystu reprezentowanych przez Virtualo wydawnictw, które zrywają współpracę z Legimi. To pokłosie ujawnienia, że platforma miała nie płacić wydawcom za część wypożyczeń.
Nasza Księgarnia całkowicie zerwała współpracę z Legimi, z kolei książki wydawnictw takich jak Czarna Owca, Wydawnictwo Literackie, Rebis, Media Rodzina, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wydawnictwo Czarne, Albatros i Świat Książki (Legimi nie podało pełnej listy) już od 22 października mają być dostępne za dopłatą 14,99 złotego za sztukę. To jednak nie koniec kłopotów platformy.
Współpracę z Legimi postanowiło zerwać Virtualo, które reprezentuje ponad trzysta wydawnictw, wśród których są m.in. Wydawnictwo Poznańskie, Marginesy, Albatros, W.A.B., Wilga i Buchmann.
„(…) Jako dystrybutor nie akceptujemy sytuacji, w której prawa wydawców i autorów mogą być naruszane. Dotyczy to zarówno podniesionej w przestrzeni publicznej niejasności rozliczeń, jak i braku transparentności w komunikacji związanej z faktycznym wykorzystaniem audiobooków i ebooków.
(…) Należy również podkreślić, że decyzja Legimi dotycząca wyłączenia książek dystrybuowanych przez Virtualo z bibliotecznej oferty została podjęta bez jakiejkolwiek komunikacji z nami, co potwierdza tym samym pojawiające się w mediach informacje o możliwych nieprawidłowościach w rozliczeniach z wydawcami” – czytamy w komunikacie Virtualo, który opublikował Robert Drózd ze „Świata Czytników”.
Oburzenie wywołały dwie praktyki Legimi.
Pierwszą było sprzedawanie pakietów bibliotecznych podmiotom komercyjnym. Za książki przeczytane w ramach pakietu bibliotecznego wydawnictwa otrzymywały niższe wynagrodzenia – był to efekt porozumienia mającego na celu promocję czytelnictwa. Okazało się jednak, że pakiety biblioteczne trafiają też do korporacji.
– Zgodziliśmy się na preferencyjne stawki, uwzględniając to, że biblioteki są w Polsce niedofinansowane, a także ze względu na czytelników, których nie stać na zakup książek. Ale nigdy nie zgodzimy się, by w podobny sposób traktować komercyjne wykorzystanie tych preferencyjnych warunków przez firmy, które stać na zapłacenie za książki tyle, ile one kosztują – oświadczył w rozmowie z Wojciechem Szotem z „Wyborczej” Maciej Makowski, członek rady nadzorczej Platformy Dystrybucji Wydawnictw.
Druga, być może jeszcze poważniejsza kwestia, to nieuwzględnianie przeczytanych książek w rozliczeniach z wydawcami.
„Wydawcy przeprowadzili również własne śledztwo. Dokonali kontrolowanego zakupu elektronicznych wersji starszych, rzadko kupowanych e‑booków. Legimi nie wykazało ich jednak w miesięcznych rozliczeniach” – relacjonuje Wojciech Szot. Wydawcy domagają się kompletnego raportu transakcji i spłaty należności, a w przypadku uchylania się od tego przez Legimi, zapowiadają pozew.
Głos w sprawie nieprawidłowości związanych z Legimi zajęło też stowarzyszenie zawodowe twórczyń i twórców literatury Unia Literacka.
„Ujawnione patologie Legimi w Polsce są częścią całości patologii rynku książki i wymagają silnej i szybkiej interwencji władz państwa, ponieważ prowadzą do destrukcji naszej literatury: od fatalnej sytuacji finansowej twórców, przez wydawców, po masowo upadające księgarnie. (…)
Kiedy e‑booki lub audiobooki zaczynają być udostępniane w usługach abonamentowych, rozliczenia stają się jeszcze bardziej nieprzejrzyste. Lub w ogóle ich nie ma. To kolejny argument, by stworzyć system raportowania i monitorowania sprzedaży książek – drukowanych i cyfrowych, kupowanych na własność bądź konsumowanych abonamentowo. Specjalne instytucje od lat monitorują sprzedaż i nakłady prasy, sprzedaż biletów w kinach czy sprzedaż płyt, a rynek książki pozostał gęstą dżunglą, w której najlepiej czują się drapieżniki.
Skandal wokół Legimi jest tylko jednym z wielu problemów związanych z cyfrowym obiegiem książki: począwszy od tego, że spiratowane kopie cyfrowe naszych książek swobodnie funkcjonują w obiegu i nic nie robi z tym ani państwo, ani wydawcy i ich organizacje. Kopie cyfrowe są nierzadko udostępniane w bibliotekach bez żadnej kontroli, nie podlegają też rozliczeniom w systemie rekompensat za wypożyczenia biblioteczne, ponieważ przestarzałe prawo dotyczy w tym zakresie tylko książek drukowanych.
Warto też zapytać dlaczego publiczne biblioteki, aby sprostać rosnącemu zainteresowaniu e‑bookami muszą się wyręczać komercyjnymi serwisami, takimi jak Legimi czy Empik Go? Czytelnicy chwalą sobie rozdawane przez biblioteki kody dostępu, ale taki kod jest tylko pozornie bezpłatny, ponieważ biblioteki płacą za niego ze swoich skromnych budżetów, czyli z naszych podatków. Dlaczego, choć e‑booki nie zostały wynalezione wczoraj, polskie biblioteki nie mają własnego, przejrzystego i sprawiedliwego dla twórców oraz wydawców systemu ich udostępniania? (…)”
Skutki afery Legimi odczuwa także na giełdzie. Legimi SA (LEG) w ciągu tygodnia zanotowało spadek wartości akcji o 35,61 proc. (stan na 20 października).
Anna Tess Gołębiowska