Aktualności

Czy George R.R. Martin cierpi na twórcze zatwardzenie? Termin oddania Wichrów zimy minął 11 lat temu

James Pat­ter­son stwier­dził, że Geo­r­ge R.R. Mar­tin jest jego cał­ko­wi­tym prze­ci­wień­stwem – pod­czas gdy on cier­pi na pisar­ską bie­gun­kę, auto­ro­wi „Gry o tron” doskwie­ra pisar­skie zatwar­dze­nie. Pisa­rze wystą­pi­li w saty­rycz­nym pro­gra­mie, w któ­rym roz­ma­wia­li o blo­ka­dzie twórczej.

Był czas, gdy Geo­r­ge R.R. Mar­tin poda­wał nowe ter­mi­ny, kie­dy „Wichry zimy” powin­ny zostać ukoń­czo­ne. Zre­zy­gno­wał, ale podzie­lił się infor­ma­cją, ile zosta­ło mu do napisania.

– Co dziw­ne, cho­ciaż nie­na­wi­dzę covi­du, to dwa lata przy­mu­so­wej izo­la­cji pozwo­li­ły mi napi­sać o wie­le wię­cej, ponie­waż dużo mniej podró­żo­wa­łem, wystę­po­wa­łem publicz­nie, prze­ma­wia­łem i tak dalej. Robię postę­py, ale stra­ci­łem nadzie­ję na prze­wi­dze­nie daty, kie­dy skoń­czę. Za każ­dym razem, gdy to robię, nie uda­je mi się i wszy­scy się na mnie wście­ka­ją, więc to nie ma sen­su. Będzie goto­we, kie­dy będzie goto­we. Mam nadzie­ję, że covid mnie nie zabi­je, więc nie będzie­my mieć tego pro­ble­mu. Uwa­żam, że to tro­chę maka­brycz­ne, że ludzie w sie­ci spe­ku­lu­ją na temat tego, co sta­nie się z resz­tą ksią­żek, kie­dy umrę. Nie lubię spe­ku­lo­wać na ten temat. Nie czu­ję się bli­ski śmier­ci – oświad­czył pisarz w sierp­niu tego roku, w wywia­dzie z oka­zji pre­mie­ry „Rodu smo­ka” udzie­lo­nym „Vani­ty Fair”.

Do tema­tu roz­wo­ju prac nad „Wichra­mi zimy” wró­cił w mniej poważ­nym tonie, w saty­rycz­nym pro­gra­mie Come­dy Cen­tral „Ste­phen Col­bert Pre­sents Tooning Out The News”, w któ­rym wywia­dy prze­pro­wa­dza ani­mo­wa­ny dzien­ni­karz-pisarz Dr. Ike Blo­om. Pro­gram roz­po­czął się przy­ty­kiem w stro­nę J.K. Row­ling: „Dziś w cza­sie roz­mo­wy z George’em R.R. Mar­ti­nem zapy­tam go, jak doko­nał cze­goś nie­moż­li­we­go: stał się zna­nym na świe­cie i zamoż­nym auto­rem fan­ta­sy, któ­ry nie jest trans­fo­bem” – oznaj­mił prowadzący.

– „Pieśń Lodu i Ognia” liczy 4300 stron. Czy kie­dy piszesz, zda­rza ci się wró­cić do stro­ny 3800 i zasta­na­wiać się, kim do cho­le­ry jest Gor­gon? – był cie­kaw Dr. Ike Bloom.

– Może to dziw­ne, ale nie – przy­znał Mar­tin. – Może jestem tro­chę obłą­ka­ny, ale ja pamię­tam tych wszyst­kich ludzi z Weste­ros i Essos razem z ich dziw­ny­mi imio­na­mi. Z dru­giej stro­ny cią­gle zapo­mi­nam o real­nych ludziach, choć pamię­tam nie­zna­czą­ce­go ryce­rza, któ­ry w trze­ciej książ­ce prze­by­wał w oto­cze­niu Jaime’ego Lan­ni­ste­ra. Nie wiem, co to o mnie mówi, ale praw­do­po­dob­nie nic dobrego.

Geo­r­ge R.R. Mar­tin w roz­mo­wie zdra­dził m.in., jaki roz­dział z całej „Pie­śni Lodu i Ognia” był dla nie­go naj­więk­szym wyzwaniem.

– Krwa­we Gody, w cza­sie któ­rych zmar­ło mnó­stwo osób, były praw­do­po­dob­nie naj­trud­niej­szą rze­czą, jaką kie­dy­kol­wiek napi­sa­łem. Pisa­łem o tych wszyst­kich posta­ciach przez deka­dę lub wię­cej – to była trze­cia książ­ka – i dla­te­go bar­dzo trud­no było mi napi­sać ten kon­kret­ny roz­dział – wyznał pisarz.

Autor „Gry o tron” podzie­lił się też tym, czym jest dla nie­go pisanie.

– Sądzę, że spi­sy­wał­bym histo­rie, nawet gdy­by nigdy nie zosta­ły opu­bli­ko­wa­ne, ponie­waż to po pro­stu coś co robię – od przed­szko­la, kie­dy nauczy­łem się pisać. Opo­wia­da­nie histo­rii, publi­ko­wa­nie ich, by ludzie mogli je prze­czy­tać i by im się spodo­ba­ły, to ogrom­na część mnie. Jestem jak aktor, któ­ry wycho­dzi na sce­nę i może obe­rwie zgni­łym owo­cem, a może usły­szy okla­ski. Chcesz publi­ki i chcesz, by ludzie lubi­li histo­rię, któ­rą opo­wia­dasz – to ogrom­na część moty­wa­cji! – opo­wia­dał Geo­r­ge R.R. Martin.

Być może wła­śnie dla­te­go, że pisar­stwo jest tak waż­ną czę­ścią życia George’a R.R. Mar­ti­na, Dr. Ike Blo­om posta­no­wił mu „pomóc”. Naj­pierw dostar­czył mu kom­pu­ter, by ten napi­sał kil­ka stron „Wichrów zimy” na wizji, ale szyb­ko uznał, że ta meto­da nie wypali.

– Czy znasz pisa­rza Jame­sa Pat­ter­so­na? W tym roku opu­bli­ko­wał 22 książ­ki i tak się skła­da, że jest moim dro­gim przy­ja­cie­lem… Zadzwoń­my do nie­go i zapy­taj­my, czy ma kil­ka wska­zó­wek, jak być odno­szą­cym suk­ce­su auto­rem! – oznaj­mił pro­wa­dzą­cy, a gdy James Pat­ter­son zna­lazł się na linii, kon­ty­nu­ował: – Jest tu ze mną pewien autor zma­ga­ją­cy się z deadline’ami, to napraw­dę żało­sne, ale czy masz może jakieś rady dla nie­go? – zagaił.

– Jak daw­no prze­kro­czył deadli­ne – zain­te­re­so­wał się Pat­ter­son, w teo­rii nie wie­dząc, o kim mowa.

– To było jede­na­ście lat temu – przy­znał Martin.

– Jede­na­ście? Wow! Ok, sły­sza­łem o blo­ka­dzie twór­czej, ale to brzmi bar­dziej jak twór­cze zatwar­dze­nie. Ja mam prze­ciw­ny pro­blem, cier­pię na twór­czą biegunkę.

– Nie ma potrze­by obra­żać bie­gun­ki – wtrą­cił prowadzący.

– Uży­wasz kom­pu­te­ra czy piszesz w inny spo­sób? Jak pra­cu­jesz? – inte­re­so­wał się dalej Patterson.

– Uży­wam moje­go wier­ne­go komputera!

– Ok, to spró­buj cze­goś inne­go, bo ten spo­sób nie dzia­ła! Ile stron napi­sa­łeś przez tych jede­na­ście lat?

– Oko­ło tysiąc sto – tysiąc dwie­ście… Coś koło tego. Bra­ku­je mi jesz­cze czte­ry­stu – pięciuset.

– Tysiąc sto? Ok, mam dla cie­bie roz­wią­za­nie! Dzie­lisz tych tysiąc sto stron na trzy książ­ki, wrę­czasz wydaw­cy, wyda­jesz książ­kę rocz­nie. Wydaw­ca będzie zado­wo­lo­ny, a ty przed terminem!

Co praw­da trud­no powie­dzieć, czy to roz­wią­za­nie satys­fak­cjo­no­wa­ło­by czy­tel­nicz­ki i czy­tel­ni­ków, ale przy­naj­mniej dowie­dzie­li­śmy się, że za auto­rem już ponad dwie trze­cie pracy.

Do tej pory w ramach cyklu „Pieśń Lodu i Ognia” uka­za­ło się pięć ksią­żek: „Gra o tron” (1996), „Star­cie kró­lów” (1999), „Nawał­ni­ca mie­czy” (2000), „Uczta dla wron” (2006) oraz „Taniec ze smo­ka­mi” (2011). W pol­skim wyda­niu trzy z nich uka­za­ły się w wyda­niach dwu­to­mo­wych. Przed George’em R.R. Mar­ti­nem jesz­cze dwa tomy: „Wichry zimy” oraz „Sen o wiośnie”.

Anna Tess Gołębiowska

Reklama

Może też zainteresują cię te tematy