„Konkurenci się pani pozbyli” to kolejna z serii powieści o Zofii Wilkońskiej, o której można powiedzieć wszystko, tylko nie to, że jest uroczą staruszką. Tym razem bohaterka przezabawnego cyklu trafia do sejmu, gdzie jej pewność siebie i przebojowość wpisują się idealnie. Rozmawiamy z Jackiem Galińskim, jak to jest pisać o tym, co nas tak naprawdę wkurza, nie tracąc rezonu. Dziś trochę bardziej poważnie!
Zuzanna Pęksa: W notce od autora do swojej najnowszej książki „Konkurenci się pani pozbyli” napisał Pan, że jeśli powieść nie jest tak zabawna, jak poprzednie, to z powodu zaistniałej sytuacji na świecie i w polityce. Przygody Zofii Wilkońskiej nadal są bardzo śmieszne, ale chwilami słodko-gorzkie. Co w tej nowej rzeczywistości miało największy wpływ na Pana pisanie?
Jacek Galiński: Wydaje mi się, że wszystko co mnie otacza ma na mnie wpływ. Staram się w pewnym zakresie opisywać rzeczywistość i trudno pisać lekkie, łatwe i przyjemne książki w kraju, który stacza się coraz szybciej w mroki średniowiecza. Owszem starałem się opisać świat polityki w sposób zabawny, ale nie chciałbym żebyśmy czytając mieli wrażenie, że obecną sytuację można lekceważyć, bawić się nią i wyłącznie się śmiać. Obecną sytuację należy zmienić przy pierwszej nadchodzącej okazji i mam nadzieję, że tak się stanie.
Z.P.: Tym razem Zofia Wilkońska trafia do… sejmu! Jednym z jej najważniejszych postulatów jest oczywiście podwyższenie emerytur. A gdyby Pan mógł przygotować projekt ustawy, czego by ona dotyczyła?
J.G.: Myślę, że najważniejszą w tej chwili sprawą jest ochrona klimatu i naszego zdrowia. W Polsce zbyt dużo ludzi niepotrzebnie umiera na raka przez to, że oddychamy najgorszym powietrzem w Europie. Niewiele się o tym mówi i jeszcze mniej się robi, ponieważ nikt nie ma w tym interesu. Powinniśmy natychmiastowo i radykalnie odejść od paliw kopalnych. To jest możliwe. Rządzących powstrzymuje jedynie to, że nie chcą zrezygnować z intratnych stanowisk w spółkach węglowych dla swoich rodzin i znajomych. Wszyscy za to płacimy zdrowiem, życiem i sponsorujemy tę patologię z 8 miliardami zł z naszych podatków.
Z.P.: W „Konkurentach…” pokazuje Pan wiele bolączek, a czasami nawet dramatów, z którymi muszą borykać się Polacy. Mam jednak wrażenie, że poświęcił Pan więcej uwagi kobietom. Napisał Pan celne słowa, że dziecko jednej z bohaterek wychowywane jest przez parę jednopłciową – mamę i babcię, jak wiele dzieci w tym kraju. Czy dobrze wnioskuję, że problemy kobiet są Panu naprawdę bliskie?
J.G.: Problemy każdej dyskryminowanej grupy powinny być nam bliskie. Kobiety zdecydowanie są dyskryminowane i właśnie na naszych oczach pogłębia się i sankcjonuje się tę sytuację. Niedawno przyszedł mi do głowy pomysł na odniesienie się do tego w następnej książce o Zofii. Z początku wydawał mi się on nieco kontrowersyjny, ale skoro moja ostatnia książka nie wywołała żadnego oburzenia, to chyba wolno mi już pisać wszystko.
Z.P.: Opisując sejmowe realia, wiele rzeczy ujął Pan w szalenie zabawny sposób, mimo że na co dzień mogą się one wydawać jedynie irytujące. Nepotyzm, kolesiostwo, brak kompetencji – proszę, niech Pan zdradzi, jak można do takich tematów podejść na wesoło, by nas nie denerwowały?
J.G.: Jednym z moich sposobów jest przegięcie danego zjawiska do niemożliwych rozmiarów, tak żeby stało się komiczne, ale w przypadku polityki jest to niezwykle trudne, ponieważ aktualnie dzieją się takie rzeczy, w które samemu trudno mi uwierzyć. Innym zabiegiem jest to, że moja bohaterka zamiast potępiać to, co niedopuszczalne, zachwyca się tym tak jak poprzednio przemocą, czy wyzyskiem. Generalnie staram się zbudować lub zwiększyć do maksimum kontrast, co jest podstawą sytuacji komicznej, chociaż trudno to tak matematycznie opisać i mechanicznie zastosować. Ale faktycznie staram się taki przepis na humorystyczne sceny znaleźć i stosować, ponieważ stale mam wrażenie, że mam ich w książkach zbyt mało.
Z.P.: Zapowiedział Pan kolejne przygody Zofii, a nie ukrywam, bardzo już czekam, by poznać jej dalsze losy. Czy uchyli Pan rąbka tajemnicy i powie, gdzie tym razem los rzuci tę szaloną siedemdziesięciolatkę?
J.G.: Wolałbym tego nie robić choćby z tego powodu, że zazwyczaj kolejna część jest zapowiedziana w zakończeniu poprzedniej. Stąd nie chciałbym zdradzać czytelnikom zakończenia „Konkurentów”, żeby nie psuć im zabawy. Mogę jednak powiedzieć, że mam kilka dobrych pomysłów na następną książkę o Zofii Wilkońskiej i myślę, że będzie dosyć oryginalna i zabawna.
Z.P.: Bardzo dziękuję za rozmowę!