Zdecydowana większość aktów kradzieży książek popełniana jest dla zysku. Celem padają wtedy drogocenne publikacje, rzadkie białe kruki, pierwsze wydania, itp., które następnie lądują na aukcjach gdzieś po drugiej stronie globu. Czterdziestoośmioletni Włoch ukradł ponad tysiąc książek, nie żeby się wzbogacić, a by spełnić swoje marzenie o domowej biblioteczce.
Przed niemal dziesięcioma laty mieszkaniec weneckiej miejscowości Dolo znalazł w Padwie plecak, a w nim kilka tytułów z przybitymi pieczęciami bibliotecznymi. Kiedy postanowił książki oddać do biblioteki, od pracownika dowiedział się, że zostały one skradzione. Nieopacznie bibliotekarz podsunął wtedy bohaterowi niniejszego artykułu pomysł, opowiadając o tym, jak zabezpieczenia z książek zostały zdjęte.
Od tamtego czasu przy niemal każdych odwiedzinach bibliotek w Padwie, Wenecji, Vicenzie i Mogliano wynosił kilka publikacji, dbając wcześniej o usunięcie z nich zabezpieczeń. Celem mieszkańca Dolo, niedoszłego uniwersyteckiego chemika, którego pasją stała się literatura naukowa były przede wszystkim biblioteki uniwersyteckie.
Złodziej wpadł podczas „skoku” na wenecką bibliotekę publiczną w dzielnicy Mestre. Uważni bibliotekarze zawiadomili policję. Okazało się, że Włoch próbował w plecaku wynieść z placówki trzy książki. Po przeszukaniu jego mieszkania funkcjonariusze odnaleźli prawdziwy literacki skarbiec. Przez prawie dziesięć lat udało się złodziejowi zgromadzić ponad 1100 tytułów o szacowanej wartości około 80 tysięcy euro.
Jestem biedny, ale nie łajdak: nigdy bym ich nie sprzedał, bo bardzo kocham książki. Uwierz mi, po prostu chciałem się łudzić, że mogę zrealizować marzenie o posiadaniu własnej biblioteki, opowiadał dziennikarzom po aresztowaniu.
Według jego słów, zdawał sobie sprawę, że to, co robi jest złe, ale nie mógł się powstrzymać. Widział w swoim procederze jedyną szansę na stworzenie wymarzonej biblioteki, będącej przedłużeniem jego miłości do czytania.
źródło wp