Myślałam, że to nasza przyjaciółka. Myślałam, że chce pomóc… Już 15 lipca w księgarniach powieść “Zdrada doskonała”, a już dzisiaj u nas przedpremierowy fragment tej książki! Książka ukaże się nakładem wydawnictwa W.A.B., w tłumaczeniu Agnieszki Walulik.
Tess jest załamana po niespodziewanej śmierci męża. Pozostał jej już tylko syn Jamie – zrobiłaby wszystko, aby go chronić, ale w tej chwili nie bardzo radzi sobie z życiem. Wszystko się zmienia, kiedy do drzwi ich domu puka Shelley, która zajmuje się pomaganiem osobom zmagającym się z utratą kogoś bliskiego. Wyrozumiała i życzliwa kobieta obiecuje, że pomoże Tess przetrwać ten najtrudniejszy okres w życiu. Kiedy jednak dochodzi do serii niepokojących wydarzeń i pojawiają się różne pytania w związku ze śmiercią męża, Tess zaczyna podejrzewać, że Shelley może mieć ukryty motyw. Wie, że musi dołożyć wszelkich starań, aby zapewnić bezpieczeństwo Jamiemu – lecz nigdy jeszcze nie czuła się równie bezbronna. A na dodatek nikt nie chce jej słuchać…
Lauren North – autorka psychologicznych powieści z suspensem, w których pokazuje ciemne strony związków i relacji rodzinnych. Jest zagorzałą wielbicielką wszystkiego, co wiąże się z pisaniem, czytaniem i ogólnie z książkami. Jej zamiłowanie do thrillerów psychologicznych zrodziło się na skutek połączenia mrocznej wyobraźni z tendencją do skupiania się na najgorszych możliwych scenariuszach. Zdrada doskonała (2019) jest jej debiutancką powieścią.
North studiowała psychologię i przez wiele lat mieszkała i pracowała w Londynie. Obecnie wraz z rodziną mieszka na wsi w hrabstwie Suffolk.
Zdrada doskonała sprawiła, że w głowie zakręciło mi się o trzysta sześćdziesiąt stopni… Wspaniała.
Sandie Jones, autorka Rywalki
Nie mogłam się po tej książce pozbierać.
Lesley Kara, autorka Plotki
Urzekający, pełen napięcia thriller, od którego nie można się oderwać – puenta zapiera dech w piersiach.
T.M. Logan, autor Kłamstw
Lauren North błyskotliwie ukazuje lęki, panikę i poczucie zagubienia Tess – przez całą książkę kibicowałam jej bohaterce. Zakończenie jednocześnie wstrząsa i wzrusza.
Mary Torjussen, autorka Dziewczyny, która się boi
Rozdział 1
Poniedziałek, 9 kwietnia – dzień po urodzinach Jamiego
Strzęp czasu – o, jakże krótki – kiedy morfina w moim ciele zaczyna słabnąć, ale ból jeszcze się nie odezwał. Jest na tyle rozmyty, że nie zakłóca moich myśli, mogę więc mieć pewność co do czterech spraw:
PO PIERWSZE – znajduję się w szpitalu.
PO DRUGIE – dźgnięto mnie nożem.
PO TRZECIE – ty żyjesz.
PO CZWARTE – Jamie zaginął.
Pięć minut – zgaduję, że tyle to potrwa. Pięć minut, kiedy moje serce wali z siłą, od której całe ciało podskakuje. Pięć minut, kiedy wiem, że muszę coś zrobić. Nasz syn zaginął, a ja nie jestem pewna, czy ktokolwiek zdaje sobie z tego sprawę, czy ktokolwiek go szuka. Pięć minut, zanim znowu uwięzi mnie ból przerzynający się przez brzuch, jakby krojono mnie od środka, i będę musiała zaciskać usta, żeby nie krzyczeć z tęsknoty za tobą i za środkami przeciwbólowymi.
W trakcie tych pięciu minut uświadamiam sobie, że jest przy mnie Shelley. Jej palce na mojej skórze wydają się lepkie i zastanawiam się, ile czasu już tak siedzi na plastikowym krześle obok mojego łóżka. Cofam rękę, ale otwieram oczy i nasze spojrzenia się spotykają.
– Tess. Jak się czujesz? – Nachyla się do mnie na kilka centymetrów.
Wychwytuję zapach jej perfum Chanel. Przywołuje on we mnie wspomnienie ostatniego razu, kiedy ją widziałam: stała w naszej kuchni obok Iana, ściskała w dłoni nóż do krojenia tortu urodzinowego Jamiego. Jedynym dźwiękiem było kap, kap krwi ściekającej z ostrza na podłogę.
W ustach czuję coś puchatego. Moje policzki wypycha wata. Nie mogę wydobyć głosu.
– Chcesz wody? – pyta Shelley, jak zwykle czytając w moich myślach, tak samo jak ty.
Obok niej stoi dzbanek. Shelley nalewa wody do plastikowego kubeczka i przysuwa mi go do ust. Kręcę głową, a wtedy błękitne ściany szpitalnego oddziału wirują mi przed oczami.
– Gdzie Jamie? – Słowa drapią mnie w gardło jak odłamki szkła, ale zmuszam się, żeby je wypowiedzieć.
Shelley obraca się gwałtownie, rzuca ukradkowe spojrzenie na trzy pielęgniarki siedzące przy biurku po przeciwnej stronie sali.
– Przykro mi, Tess. Proszę cię, skup się na tym, żeby dojść do siebie. Tutaj nic ci nie grozi.
Nic mi nie grozi? A co niby miałoby mi grozić? Albo kto? Gdzie jest Jamie?
Na moim czole zbiera się kropelka potu. Ścieka w tył, pomiędzy moje kręcone włosy, łaskocze. W jamie brzusznej zaczyna się budzić ból. Mój oddech jest płytki – wdech, wydech, wdech, wydech. Przeszywające kłucie unosi się z brzucha do klatki piersiowej.
– Wy to zrobiliście – szepczę. – Ty i Ian.
Shelley kręci głową, jej gładkie jasne włosy kołyszą się z boku na bok.
– Ja tylko chciałam ci pomóc.
– Był tu Mark. On to załatwi.
– Mark? – Coś się zmienia w jej twarzy. Przez ułamek sekundy jej źrenice się rozszerzają, a potem znowu kurczą. Przestraszyłam ją.
– Mark nie żyje – mówi Shelley, wolno wypowiadając słowa. – Zginął w styczniu.
To nieprawda. Mark tu był. Siedział na twoim miejscu. Jego palce gładziły grzbiet mojej dłoni, jestem tego pewna.
Shelley nie odpowiada i dopiero po chwili uświadamiam sobie, że powiedziałam to wszystko tylko w myślach.
– Mark… on…
Ból rośnie we mnie jak dzika bestia i niespodziewanie nie mogę znaleźć w sobie ani słów, ani uprzedniej pewności. Mark, byłeś tutaj, prawda?
– Odpocznij trochę. – Shelley ściska moją dłoń. – Kiedy się zdrzemniesz i porozmawiasz z lekarzem, poczujesz się lepiej.
– Chcę zobaczyć Jamiego. – Usiłuję odsunąć rękę, ale nie jestem w stanie. – Proszę, przyprowadź go do mnie. – Mój głos brzmi błagalnie i desperacko, ale nie dbam o to.
– Nie mogę tego zrobić – odpowiada Shelley, znowu kołysząc włosami.
Uśmiecha się, ale widzę strach czający się w jej ładnych zielonych oczach. Czego ty się boisz?
– To mój syn. Nie możesz mi go odebrać.
Shelley po raz ostatni ściska moją dłoń, po czym odsuwa się od łóżka.
– To był kiepski pomysł. Nie powinnam była tu przychodzić. Przepraszam cię, Tess.
Patrzę, jak rozmawia na końcu oddziału z pielęgniarką o włosach ufarbowanych na wiśniową czerwień. Obie odwracają się, żeby na mnie spojrzeć, a potem Shelley znika. Nie dajcie jej odejść! – mam ochotę krzyknąć. Jamie wcale nie zaginął – to ona go ma. Sama nie wiem, która z tych możliwości jest gorsza.
Mark, gdzie ty się podziewasz? Jamie nas potrzebuje.
Pielęgniarka rusza energicznie w moją stronę. Ktoś woła ją z innego łóżka, lecz ona odpowiada: „Chwileczkę”, po czym podchodzi do mnie i bierze moją kartę szpitalną. Coś na niej zapisuje. Co takiego? Co jej powiedziała Shelley? Co ona pisze? Chcę zapytać, ale ból odbiera mi siły i czuję narastający w sobie krzyk.
Gdzieś piszczy jakieś urządzenie. Każdy świdrujący pisk jest niczym śrubokręt wwiercający się w moją czaszkę.
– Ma pani dobrą przyjaciółkę – mówi pielęgniarka z silnym dublińskim akcentem.
Ona wcale nie jest moją przyjaciółką. Nigdy nią nie była.
– Mój syn… – Nie mogę dokończyć zdania.
– Podam pani kolejną dawkę środków przeciwbólowych – dodaje pielęgniarka, odkładając kartę z powrotem na miejsce.
Rozpaczliwie pragnę ją jej wyrwać i przeczytać, co w niej zapisała, ale nie robię tego. Nie mogę. Wszystko mnie boli.
Dopiero kiedy wstrzykują mi kolejną dawkę i zaczynam zsuwać się w mętną otchłań nieprzytomności, wraca do mnie głos Shelley. „Tutaj nic ci nie grozi”.
Czy na pewno? I co właściwie miałoby mi grozić? Gdzie jest Jamie?
Moje myśli, podobnie jak ból, rozmywają się w niewyraźną plamę, czepiam się więc tego, co wiem na sto procent.
PO PIERWSZE – znajduję się w szpitalu.
Usiłuję przypomnieć sobie resztę, ale wszystko zniknęło.
Skąd ja się tutaj wzięłam?
Jak do tego doszło?
Rozdział 2
Zapis rozmowy pomiędzy ELLIOTEM SADLEREM (ES) A TERESĄ CLARKE (TC) (PACJENTKĄ SZPITALA OAKLANDS, ODDZIAŁU HARTFIELD), WTOREK, 10 KWIETNIA, 16.45. SESJA 1
ES: Dzień dobry, Tess. Jak się pani czuje?
TC: Ja? Nic mi nie jest, to o Jamiego powinniście się martwić. W kółko powtarzam, że on zaginął, ale nikt mnie nie słucha. Mówiłam już temu drugiemu – temu policjantowi, takiemu młodemu, z rudymi włosami, był tutaj dziś rano. Moim zdaniem to sprawka Shelley. Albo Iana. W każdym razie ona coś wie. Ale nikt nie traktuje mnie poważnie. Proszę pana, panie inspektorze, niech mi pan powie, czym wy się w ogóle zajmujecie? Muszę wiedzieć, co się stało z Jamiem.
ES: Policja robi wszystko, co w jej mocy.
TC: Wystarczyłoby, żeby znalazła Shelley. Chryste, przecież ona tu wczoraj była, tutaj, w tym szpitalu. Ona wie, gdzie jest Jamie. Sama bym jej poszukała, gdybym tylko mogła stąd wyjść.
ES: Jeśli chce pani pomóc, to proszę mi opowiedzieć, co się wydarzyło dwa dni temu wieczorem. W niedzielę. Była pani wtedy w domu.
TC: Niedziela była dwa dni temu? Więc Jamiego nie ma już od dwóch dni? O Boże…
ES: Co się wtedy wydarzyło?
TC: To były jego urodziny. Skończył osiem lat. Urządziliśmy przyjęcie.
ES: Kto jeszcze tam był? Kto panią dźgnął?
TC: Nie… (pauza) Nie pamiętam.
ES: A co pani pamięta?
TC: Pamiętam, że była tam Shelley. Myślałam, że to nasza przyjaciółka. Myślałam, że chce pomóc. Miała taki świetny kontakt z Jamiem. To wszystko moja wina. Jamie to cały mój świat. Jeśli cokolwiek mu się stało… (płacze).
ADNOTACJA: Sesja zawieszona ze względu na wzburzenie pacjentki.
Tłumaczenie Agnieszka Walulik