Aktualności Ciekawostki

Andrzej Sapkowski rozwiewa wątpliwości: Wiedźmin nie jest słowiański.

Infor­ma­cja pocho­dzi wprost od Andrze­ja Sap­kow­skie­go, któ­ry udzie­lił wywia­du wyda­wa­ne­mu przez “Gaze­tę Wybor­czą” pismu “Książ­ki. Maga­zyn do czytania”.

O sło­wiań­skość “Wiedź­mi­na” toczą się w inter­ne­cie nie­po­li­czal­ne boje. Wie­le osób skre­śla z powo­du bra­ku sło­wiań­sko­ści seria­lo­wą adap­ta­cję, inne co praw­da oglą­da­ją serial, ale narze­ka­ją na ten – istot­ny ponoć – brak. Wie­le osób kry­ty­ku­je, że w “sło­wiań­skim” seria­lu poja­wi­li się czar­ni akto­rzy. (O tym, że czar­ne posta­ci poja­wia­ją się w książ­kach, nie każ­dy pamię­ta, choć przy­po­mi­na­li­śmy, że to jak naj­bar­dziej kano­nicz­ne uję­cie tema­tu!)

Wywiad w “Książ­kach” prze­pro­wa­dzi­li Doro­ta Szym­bor­ska i Rado­sław Czyż. Zada­li Sap­kow­skie­mu wie­le inte­re­su­ją­cych pytań, w tym wła­śnie o rze­ko­mą sło­wiań­skość serii. Pyta­li, czy dzi­wi go przy­pi­sy­wa­nie boha­te­rom polskości.

- Dzi­wi, i to moc­no. Wiedź­min Geralt nosi wpraw­dzie cał­kiem „sło­wiań­skie” imię, pobrzmie­wa­ją „sło­wiań­skie” nuty w ono- i topo­no­ma­sty­ce. Jest leszy i kiki­mo­ra – ale jest też ander­se­now­ska syren­ka i Bestia wzię­ta od Jean­ne-Marie Leprin­ce de Beau­mont. Wypa­da raz jesz­cze powtó­rzyć: cykl o wiedź­mi­nie to fan­ta­sy kla­sycz­na i kano­nicz­na, sło­wiań­sko­ści w niej, jak rzekł Wokul­ski Star­skie­mu, tyle co tru­ci­zny w zapał­ce – infor­mo­wał pisarz.

Może­my podej­rze­wać, że Sap­kow­skie­mu przy­padł do gustu Hen­ry Cavill, któ­ry w seria­lu Net­flik­sa wcie­lił się w rolę Geral­ta z Rivii. Został powiem zapy­ta­ny, któ­ry z akto­rów wcie­la­ją­cych się w rolę wiedź­mi­na jako pierw­szy przy­cho­dzi mu do gło­wy, gdy pomy­śli o swo­im boha­te­rze. Ma z cze­go wybie­rać – jest Michał Żebrow­ski z pol­skie­go seria­lu, Jacek Roze­nek dub­bin­gu­ją­cy Geral­ta w grach i Krzysz­tof Bana­szyk, czy­li Geralt ze słuchowisk.

- Nigdy się nad tym nie zasta­na­wia­łem. Teraz myślę, że to był­by Hen­ry Cavill – przy­znał Andrzej Sapkowski.

Pozo­sta­jąc w tema­cie seria­lu, autor dodał też wię­cej na temat tego, gdzie widzi adap­ta­cje w porów­na­niu z oryginałem:

- Nie moż­na sta­wiać książ­ki i jej adap­ta­cji na tym samym pozio­mie, nie moż­na szu­kać mię­dzy nimi zależ­no­ści, bo tako­wych nie ma. Nie ma żad­nych punk­tów stycz­nych. Żeby było jasno: nie depre­cjo­nu­ję adap­ta­cji i innych mediów w czam­buł, zga­dzam się, że są wyzwa­niem – jeże­li nawet nie rów­nym napi­sa­niu książ­ki, to cał­kiem dużym i god­nym uzna­nia. Ale wciąż są czymś innym.

Dowie­dzie­li­śmy się, że pisarz obej­rzał serial na dłu­go przed ofi­cjal­ną pre­mie­rą 20 grud­nia, na któ­rej się nie poja­wił… bo zwy­czaj­nie nie chcia­ło mu się jechać do War­sza­wy. Sap­kow­ski poin­for­mo­wał też, że na pew­no nie zoba­czy­my go na ekranie.

Cały wywiad prze­czy­ta­cie w piśmie “Książ­ki. Maga­zyn do czytania”.

Reklama

Może też zainteresują cię te tematy