Jakoś tak to się układa, że literaccy detektywi nie mają czasu na rodzinę. Albo kiedyś ją mieli i się rozpadła, albo nigdy jej nie założyli. Mają za to wiele godzin na długie, żmudne śledztwa i niemal równie długie wieczory ze szklanką whisky w ręku. Przyjrzyjmy się najciekawszym śledczym z popularnych kryminałów.
Philip Marlowe
Marlowe to archetyp współczesnego literackiego detektywa stworzony przez Raymonda Chandlera. Pisarz mówił, że swojego bohatera nazwał tak na cześć Marlowe House, domu dla studentów, w którym mieszkał podczas nauki w Dulwich College. Ten z kolei został tak nazwany na część elżbietańskiego, zaprzyjaźnionego z flaszką, pisarza – Christophera Marlowe’a. Słynny detektyw w kąciku ust ma nieodłącznego papierosa (zwykle Camela) i także nie wylewa za kołnierz. Pije nie tylko dla własnego rozluźnienia, ale też by wyciągnąć zeznania od podejrzanych. To mężczyzna pełen sprzeczności. Z jednej strony silny, zdecydowany i twardy, z drugiej – wielbiciel poezji i szachów, często popadający w zadumę. Ma silny kręgosłup moralny i zasady, którym jest wierny. Wiemy, że ma około 187 cm wzrostu, waży około 86 kilo, chadza w eleganckim garniturze i koszuli. Jego wizerunek, którego dopełniają prochowiec i kapelusz, najwyraźniej podoba się kobietom, ale ten wieczny kawaler żeni się dopiero w ósmej opowieści na swój temat!
Sartadź Singh
Polski czytelnik poznał Singha w opowiadaniu „Kama” Vikrama Chandra, które stanowiło część zbioru „Miłość i tęsknota w Bombaju” tegoż autora. Za czym tęsknił ten samotny inspektor policji? Oczywiście za żoną, która odeszła. Jego dalsze losy poznajemy w kryminale „Święte gry”, który ukazał się właśnie nakładem Wydawnictwa Marginesy. W pełnowymiarowej (ponad 900-stronnicowej!) powieści, Sartadź Singh tęskni nadal. Niby ma pracę, mieszkanie i samochód, który łaskawie zostawiła mu jego eks, ale we wszystkim tym jest pustka. Wieczorem wraca do pustego domu, nalewa sobie szklaneczkę czegoś mocniejszego i czeka na kolejny dzień. Jeśli smutno mu samemu, jedzie do zatłoczonego baru, gdzie raczej patrzy na ludzi, niż wchodzi z nimi w jakąkolwiek interakcję. Z marazmu (także zawodowego) wyrywa go śmierć Gaitonde – gangstera, który zostawia po sobie mnóstwo brudnych pieniędzy, ale też kryminalnych zagadek do rozwikłania.
Harry Hole
Hole do bohater powołany do życia przez Jo Nesbø. Od 1997 roku pojawia się regularnie w serii kryminalnej tego autora. Harry to najsłynniejszy detektyw w Oslo, który nie uznaje kompromisów. Z jednej strony jest niepokorny, a autorytety dla niego nie istnieją, z drugiej – to naprawdę świetny policjant, który jest gotów ryzykować życiem dla sprawy. Dodatkowo przechodzi roczne szkolenie zorganizowane przez FBI, które przygotowuje go do tropienia seryjnych zabójców. Chociaż w pracy uważany jest za geniusza (ale raczej takiego, który średnio zwraca uwagę na opinię innych), w życiu prywatnym radzi sobie znacznie gorzej. Stresy i smutki topi, jakżeby inaczej, w alkoholu. I nie jest to bynajmniej jeden drink raz na jakiś czas – Harry Hole jest uzależniony od napojów wyskokowych. Ten wysoki mężczyzna o smutnej twarzy, który od garniturów woli koszulki z ulubionymi zespołami, a zamiast eleganckich butów nosi martensy, jest człowiekiem z krwi i kości. Czyli rano nie wstaje radosny jak skowronek, a w swoim nałogu, jak to zwykle bywa, zatraca się. Czemu taki jest? Wygląda na to, że ma bliznę nie tylko na lewym policzku, ale też na duszy!
Kurt Wallander
Wallander to prowincjonalny śledczy z Ystad stworzony przez Henninga Mankella. To detektyw, któremu naprawdę daleko do superbohatera. Jeśli nie zabije go ścigany przestępca, jest duża szansa, że zrobi to jedzenie, które w siebie wrzuca. Bo smutny, często zrezygnowany Kurt Wallander odżywia się byle czym. Nie żałuje sobie śmieciowego jedzenia, kofeiny i piwa, przez co zaczyna chorować na cukrzycę. Jak wielu literackich detektywów jest rozwiedziony, jego życie osobiste to raczej pasmo klęsk niż sukcesów, szczególnie jeśli chodzi o związki. Co ciekawe także w swojej pracy nasz bohater często błądzi, nie jest tak, że rozwiązuje zagadki w chwilę, a intuicja nigdy go nie zawodzi. Poświęca się jednak w całości zadaniu i sprawie, którą akurat się zajmuje, aż w końcu udaje mu się rozwikłać wszystkie kryminalne zawiłości. Mimo swej nieudolności i raczej smutnego życia, Wallander zdobył swych miłośników na całym świecie. Stało się tak pewnie dlatego, że nie jest idealny, a po prostu bardzo ludzki. Nieobce są mu depresja czy kryzys wieku średniego, nie ma wielu przyjaciół, popełnia błędy, a jednocześnie ciągle się zmienia, co z perspektywy czytelnika jest bardzo ciekawe. Nie ma bowiem nic gorszego niż postać, która przez wielotomowy cykl jest cały czas taka sama.