Szukasz na wiosnę lekkiej, zabawnej książki z wyraźnym wątkiem kryminalnym? W sukurs przychodzi Jacek Galiński ze swoją świetną powieścią „Kółko się pani urwało”. Możemy Wam obiecać, że będzie zabawnie, realistycznie, ale niestety kryminał „pożera się” szybciutko!
Jacek Galiński powołał do życia bohaterkę, którą ciężko jest jednoznacznie ocenić. Zofia Wilkońska z jednej strony ma umysł jak brzytwa i zanim inni pomyślą, co zrobić, ona już jest w akcji. Z drugiej strony, to złośliwiec jakich mało. Wszystkie komentarze i oceny wygłasza prosto z mostu. Nieszczęsne kobiety informuje bez ogródek, że są zdradzane (nawet jeśli tak nie jest), mężczyznom wytyka braki w dobrym wychowaniu i wyglądzie. Obie płcie obraża w zakresie ich niedomagań intelektualnych. Wszystko to robi jednak w taki sposób, że czytelnik zamiast się zirytować, będzie się śmiał od pierwszej do ostatniej strony.
Czemu właściwie Pani Zofia musi ruszyć w miasto, zamiast spokojnie utyskiwać w domowym zaciszu, że nie udało jej się kupić kurczaka w promocji? Wszystko dlatego, że do jej domu ktoś wszedł razem z drzwiami, zabierając ze sobą oszczędności emerytki, ważne dokumenty i mundur jej męża. To dla dziarskiej kobiety za wiele i postanawia ona wziąć sprawy w swoje ręce. Jak się okazuje, włamanie ma drugie, znacznie poważniejsze dno. Kamienica, w której mieszkają Pani Zofia i jej sąsiedzi (w tym wścibski Pan Golum) znalazła swego „prawdziwego” właściciela.
Czy reprywatyzacja sprawi, że ci biedni (dosłownie i w przenośni) ludzie wylądują na bruku? Jedno jest pewne: nasza bohaterka z pewnością nie zostawi sprawy nieudolnej policji. Rozpocznie działania operacyjne, przerywane co jakiś czas spadkiem cukru z powodu zbyt długich przerw w posiłkach. Będzie uciekać, dostawać się w miejsca, w których zdecydowanie być nie powinna, smażyć omlet dla gangstera i gubić tytułowe kółka od swojego wózeczka na zakupy. Pomoże jej w tym wszystkim spora jak na tak wiekową postać krzepa, która nie wzięła się znikąd. Opowiada o niej sama bohaterka:
(…) mam bardzo silny chwyt, więc jak się złapałam tych drzwi do karetki, to już ich nie puściłam. Siła to wynik wieloletniego treningu, jakim było podróżowanie komunikacją miejską. Jeżeli ktoś nie jest w stanie utrzymać się poręczy podczas wszystkich nagłych zakrętów i hamowań, to prędzej czy później rozbije sobie głowę.
Nie bójcie się, że książka będzie jedynie pełna żartów, a nie znajdzie się w niej nic „na serio”. Pani Zofia być może jest zabawna, ale żyje jej się ciężko tak, jak większości polskich emerytów. Cieszy ją znaleziony bilet, który jest ważny jeszcze przez kilka chwil, brak oczekiwanego drobiu w promocji staje się dla niej małym dramatem. W kolejce na operację czeka już od kilku lat, a zakup pomarańczy za osiem złotych wprawia ją w wyrzuty sumienia. Nie jest jednak zbyt ckliwie, bo potem pomarańcze te sama zjada, zamiast dać je bezdomnemu, którego omal nie zabiła… podpalając śmietnik. Czy staruszka-piromanka ma już początki ostrej demencji, skoro zdecydowała się na taki gest? Przekonajcie się sami!