Niestatystyczni na kolejne książki potrafią wydać swoje ostatnie oszczędności. Wszyscy wiemy, że kultura wcale do tanich nie należy. Jeśli jednak portfel świeci pustkami, a głód czytelniczy pozostaje niezaspokojony, zawsze można sięgnąć po darmową lekturę, oczywiście bez łamania prawa. Na pomoc przychodzą teksty, które trafiły już do domeny publicznej. Nowości co prawda tam nie uświadczymy, ale i tak jest w czym przebierać.
Domeną publiczną określa się cały zbiór twórczości, którego każda składowa nie jest już, albo nigdy nie była, objęta autorskimi prawami majątkowymi. Znaczy to tyle, że można z tych tekstów kultury, bo zaliczają się do tej puli powieści, wiersze, fotografie, obrazy, piosenki, audycje radiowe, gry komputerowe, strony internetowe, filmy, programy telewizyjne, itd., korzystać bez żadnych ograniczeń, zupełnie za darmo.
CNN podało informację, że z dniem 1 stycznia w domenie publicznej znalazła się zawrotna liczba ponad 50 tysięcy tekstów kultury pochodzących z 1923 roku. To oznacza, że do bezpłatnego użytku publicznego trafiły tysiące książek, wśród których można wymienić chociażby te napisane przez Edgara Rice’a Burroughsa, Agathę Christie, Virginię Woolf, H.G. Wellsa, H.P. Lovecrafta czy George’a Bernarda Shawa.
Ostatnie „uwolnienie” tekstów kultury miało miejsce dwadzieścia lat temu. W 1998 roku Kongres Stanów Zjednoczonych ustanowił wydłużenie okresu, po jakim twórczość może przejść do domeny publicznej z 75 do 90 lat. Tym samym na dwie dekady zostały zamrożone wszelkie transfery do domeny publicznej.
Teraz musimy chwilę poczekać, aż wszystkie te teksty w jakiś sposób zostaną upublicznione. Jeśli chodzi o książki, to na przykład na Google Books będzie można wkrótce zapoznać się z nimi wszystkimi. Również amerykańskie biblioteki zaczynają udostępniać wersje cyfrowe tych tytułów.
Tu znajdziecie katalog publikacji, które właśnie przeszły do domeny publicznej: KLIK.
Przygotował Oskar Grzelak