Ponad miesiąc temu nieznani po dziś dzień sprawcy spalili mu żuka, niesprawny samochód pełniący rolę kramu na tczewskim targowisku. Pan Włodek prowadził z niego sprzedaż książek. To było jego jedyne źródło utrzymania. Razem z żukiem spłonęło około 1,5 tysiąca książek. W kilka dni po tragedii ruszyła zbiórka pieniędzy dla poszkodowanego. Efekt przerósł najśmielsze oczekiwania organizatorów. Pan Włodek może już się cieszyć nowym kramem.
Dowiedziawszy się o nieszczęściu handlarza, inicjatywę wykazała Katarzyna Gapska. To ona za pośrednictwem Facebooka nagłośniła sprawę, zorganizowała również zbiórkę pieniędzy. A jeśli ktoś chciał pomóc, a akurat nie miał na zbyciu wolnej złotówki, mógł wysłać Katarzynie Gapskiej książkę, która później zasiliłaby magazyn Pana Włodka. Akcja szybko nabrała rozpędu, zainteresowały się nią ogólnopolskie media, pomoc zaczęła płynąć z całego kraju. Cel zbiórki został ustawiony na 3 tysiące złotych. W miesiąc udało się zebrać ponad 80 tysięcy!
Pan Włodek ma już nowe stoisko, z którego może znowu prowadzić sprzedaż. Zebrane pieniądze wystarczyłyby na bajkowy kram rodem z Baśni tysiąca i jednej nocy. Pan Włodek nie chciał jednak słyszeć o niczym innym, jak o nowym żuku. Jego życzenie się spełniło.
Pomogli ludzie z całej Polski. Żuka wyszukano aż w Szczecinku. Stamtąd trafił do grupy działającej charytatywnie w Wielkopolsce, gdzie pojazd odnowiono i nadano mu “włodkowy” charakter. W piątek, 12 października auto na lawecie dotarło do Tczewa i stanęło na “manhattanie”, podał „Dziennik Bałtycki”.
Pieniądze ze zbiórki posłużyły również na opłacenie wszelkich zobowiązań związanych z prowadzeniem sprzedaży na tczewskim targowisku. Reszta ma zostać przeznaczona na zakup kolejnych książek zasilających magazyn Pana Włodka.
źródło dziennik bałtycki/polsat