Zwykle znamienne znaleziska są zwieńczeniem długotrwałych badań i poszukiwań. Czasami zdarza się jednak tak, że to los rzuci w ręce nic nieprzeczuwającego człowieka istny skarb. Tak było z Maxem Brownem, który w 2014 roku znalazła w śmietniku zupełnie przypadkiem stertę starych książek. Okazało się, że to nie lada znalezisko.
Max Brown w ramach prac społecznych przeglądał śmietnik gdzieś w stanie Nevada. Jego uwagę przyciągnęło pudło pełne kaset z lat osiemdziesiątych. Natomiast pod nim dostrzegł bezładny stos książek w opłakanym stanie. I wtedy zaczęło padać. Impuls kazał mu zebrać tylko tomów ile zdołał i zawieźć je do swojego domu w Kalifornii. Tam przeleżały spokojnie pół roku zanim Max z kumplami postanowił je przejrzeć po raz pierwszy.
Jedna z książek – pochodzące z XVII wieku dzieło francuskiego teologa i filozofa Pierre’a Charrona – ozdobiona była odręcznym napisem głoszącym, że jest własnością biblioteczki Thomasa Jeffersona. Z początku Max Brown myślał, że to falsyfikat, ale wysłał egzemplarz do ekspertyzy. Okazało się, że choć podpis nie został złożony ręką samego prezydenta, to z całą pewnością rzeczywiście do niego kiedyś należał. Archiwalne zapiski wskazują, że Jefferson nabył ją w 1814 roku. Najciekawsze, że u dołu niektórych stron zapisane były inicjały prezydenta. Wysnuto teorię, że być może w ten sposób zaznaczał co ważniejsze fragmenty.
Innym ciekawym znaleziskiem była XIX-wieczna biblia należąca do szejkerskiej społeczności. Zawarto w niej informacje o urodzeniach, chrztach, ślubach i pogrzebach. Brown zdołał skontaktować się z potomkami rodziny, którzy nawet nie wiedzieli, że ich przodkowie należeli do tego dość specyficznego odłamu protestantów. Biblia jest aktualnie wystawiona w lokalnym muzeum.
Jak widać każdemu może trafić się niezwykłe znalezisko. Miejcie oczy szeroko otwarte, nigdy nie wiadomo, gdzie mogą się ukrywać prawdziwe skarby.
Przygotował Oskar Grzelak