Aktualności

Amerykańskie biblioteki pomagają bezdomnym

Ame­ry­kań­skie biblio­te­ki publicz­ne otwar­te są nie­mal­że każ­de­go dnia; poza oczy­wi­stym dostę­pem do ksią­żek i miej­sca, gdzie moż­na je czy­tać, ofe­ru­ją moż­li­wość bez­płat­ne­go sko­rzy­sta­nia z kom­pu­te­ra połą­czo­ne­go z inter­ne­tem; są też sto­ją­ce otwo­rem ubi­ka­cje. Nie dzi­wi więc, że biblio­te­ki sta­ły się przy­byt­ka­mi tłum­nie odwie­dza­ny­mi przez bez­dom­nych. Dla przy­kła­du według ofi­cjal­nych danych do Biblio­te­ki Publicz­nej w San Fran­ci­sco każ­de­go dnia zaglą­da 5 tysię­cy ludzi, z cze­go 750, czy­li 15%, to wła­śnie oso­by pozba­wio­ne sta­łe­go miej­sca zamieszkania.

Wyobraź­nia popar­ta z jed­nej stro­ny wła­sny­mi obser­wa­cja­mi, z dru­giej ste­reo­ty­pa­mi pod­su­wa obra­zy ludzi w łach­ma­nach dru­giej bądź dal­szej świe­żo­ści, roz­ta­cza­ją­cych wokół sie­bie kwa­śną aurę, natar­czy­wych, szu­ka­ją­cych w biblio­te­ce zacisz­ne­go miej­sca do roz­pacz­li­we­go strza­łu w żyłę – obra­zy mają­ce z rze­czy­wi­sto­ścią nie­wie­le wspól­ne­go. Naj­czę­ściej bez­dom­ni chcą na chwi­lę gdzieś przy­cup­nąć, odpo­cząć z dala od miej­skie­go zgieł­ku, prze­cze­kać burzę, bez uza­leż­nia­nia swo­je­go losu od kar­to­no­we­go dachu. Nie­któ­rym ludziom w życiu się powio­dło, innym powi­nę­ła się noga i nie zdo­ła­li już wychy­nąć na powierzchnię.

Wła­śnie takim jed­nost­kom Biblio­te­ka Publicz­na w San Fran­ci­sco ofe­ru­je pomoc. W 2009 na sta­łe zatrud­nio­na zosta­ła Leah Esgu­er­ra, pra­cow­nik spo­łecz­ny w zakre­sie zdro­wia psy­chicz­ne­go, któ­rej zada­niem było dotar­cie do każ­de­go bez­dom­ne­go odwie­dza­ją­ce­go biblio­te­kę, roz­po­zna­nie źró­dła jego pro­ble­mu, i pró­ba zara­dze­niu mu we współ­pra­cy z miej­skim ośrod­kiem zaj­mu­ją­cym się bez­dom­ny­mi. Sta­ra­nia zespo­łu w cią­gu tych dzie­się­ciu lat skut­ko­wa­ły zna­le­zie­niem pra­cy, miej­sca zamiesz­ka­nia i ogól­nie popra­wy jako­ści życia set­kom ludzi, któ­rzy sami nie potra­fi­li sobie poradzić.

Wie­lu z jej pod­opiecz­nych pra­cu­je w biblio­te­ce, poma­ga­jąc ludziom znaj­du­ją­cym się w sytu­acji, w któ­rej sami byli kil­ka lat temu. Łączą­ce te oso­by wspól­ne doświad­cze­nia pozwa­la­ją łatwiej nawią­zy­wać nić poro­zu­mie­nia, przez co też sku­tecz­niej moż­na ziden­ty­fi­ko­wać potrze­by danej oso­by, a tym samym zapro­po­no­wać odpo­wied­nie roz­wią­za­nie problemów.

Biblio­te­ka Publicz­na w San Fran­ci­sco jako pierw­sza wycią­gnę­ła pomoc­ną dłoń do potrze­bu­ją­cych, zapo­cząt­ko­wa­na przez nią ini­cja­ty­wa zna­la­zła jed­nak szyb­ko pla­ców­ki chęt­ne ją powie­lać. Dziś w Sta­nach Zjed­no­czo­nych kil­ka­dzie­siąt biblio­tek w podob­ny spo­sób sta­ra się pomóc bezdomnym.

źró­dło: rd.com

Przy­go­to­wał Oskar Grzelak

Reklama

Może też zainteresują cię te tematy