Zapisując się do biblioteki, a później pożyczając w niej książkę, godzimy się z regulaminem instytucji. Tam zwykle w jasny sposób określone są wszystkie zasady, w szczególności zaś okres, w jakim książkę należy zwrócić i kary, które zostaną nałożone, kiedy tego zobowiązania się nie dopełni. Mimo to są ludzie, którzy z różnych powodów pożyczone tytuły przetrzymują. Wracają one do placówki po kilku miesiącach, czasami latach, a nawet dekadach.
Biblioteka Publiczna w San Francisco doniosła, że została zwrócona książka wypożyczona czterdzieści siedem lat temu. Pamiętnik Eldridge’a Cleavera Soul on Ice opuścił gmach biblioteki 9 grudnia 1970 roku. Wrócił w maju. Pracownicy biblioteki pochwalili się wiadomością na Twitterze. W poście napisali, że książka została oddana 17317 dni po terminie, to jest 47 lat, 4 miesiące i 29 dni! Mimo, że wróciła w stanie mocno sfatygowanym, to radość bibliotekarzy była wielka. Postanowili złagodzić karę za przetrzymanie. Delikwent bądź delikwentka zapłacił jedynie 10 dolarów, podczas gdy powinien zostać obciążony sumą 1731 dolarów.
Nie jest to wcale rekordowe przetrzymanie książki. W zeszłym roku do tej samej biblioteki została zwrócona kopia książki Forty Minutes Late Francisa Hopkinsona Smitha po ponad stu latach. W 1917 roku wypożyczyła ją prababka mężczyzny nazwiskiem Webb Johnson. Książkę odnalazł w 1996 roku, ale uznał, że już właściwie należy do jego rodziny. Dwadzieścia jeden lat później postanowił ją jednak zwrócić. Biblioteka tym razem nie naliczyła kary.
Sto lat was nie szokuje? A co powiecie na 221? George Washington podczas pierwszych miesięcy swojej prezydentury pożyczył z New York Society Library dokument prawny, który od tego czasu pozostawał w jego domu w Virginii. Dopiero w 2010 roku zarządcy posiadłości zwrócili bibliotece dokument. Kara za tak długie przetrzymanie to około 300 tysięcy dolarów. Obyło się jednak bez płatności.
Oczywiście nie tylko w Stanach Zjednoczonych dochodzi do długoterminowych wypożyczeń. W zeszłym roku do Biblioteki Publicznej we Wrocławiu zostały zwrócone książki, które ktoś pożyczył w 1980, 1983 i 1985 roku. Książki pochodzą z trzech różnych bibliotek dzielnicowych, które już nie istnieją, bo zostały połączone w jedną Miejską Bibliotekę Publiczną. Tym samym niemożliwe jest dodarcie do osoby, która te książki zwróciła anonimowo poprzez wrzucenie ich do całodobowej skrzynki.
Nie znamy danych czytelnika, który wypożyczył te książki. Nie mamy już tych rejestrów. Pozostanie to tajemnicą, powiedziała Emilia Kubacka z Mediateki.
I tym razem kara nie zostałaby naliczona, nawet jeśli osoba odpowiedzialna przyznałaby się do winy. Sprawa dawno temu się przedawniła, a książki zostały usunięte z bibliotecznego księgozbioru.
Przy okazji artykułu apelujemy do was: oddawajcie książki do bibliotek na czas.
źródło: usatoday, tvn24, mentalfloss
Przygotował Oskar Grzelak