Ciekawostki

Zwalcz literackiego Małego Głoda opowiadaniem z automatu

Jeste­śmy przy­zwy­cza­je­ni do tego, że wszyst­ko mamy wła­ści­wie dostęp­ne w jed­nej chwi­li, na wycią­gnię­cie ręki – poja­wia się zachcian­ka i zaraz zosta­je ona speł­nio­na. Abs­tra­hu­jąc od inter­ne­tu, któ­ry dostar­cza nam infor­ma­cji na żąda­nie, na uczel­niach, w insty­tu­cjach kul­tu­ro­wych, popu­lar­nych miej­scach spo­tkań sto­ją auto­ma­ty z napo­ja­mi i prze­ką­ska­mi. A co jeśli chcie­li­by­śmy rzu­cić na ząb jakieś dzie­ło pro­za­tor­skie, a aku­rat zapo­mnie­li­śmy wziąć ze sobą książ­kę czy czyt­nik? Z pomo­cą mogą przyjść lite­rac­kie automaty.

Te oczy­wi­ście już ist­nie­ją. W 2016 roku powstał pierw­szy auto­mat i został usta­wio­ny w Gre­no­ble. Za pomysł odpo­wia­da sto­wa­rzy­sze­nie fran­cu­skich wydaw­ców Short Edi­tion. Dzia­ła­nie auto­ma­tu jest banal­nie pro­ste. Na obu­do­wie cylin­drycz­nej maszy­ny znaj­du­ją się trzy przy­ci­ski. Każ­dy z nich odpo­wia­da ilo­ści cza­su potrzeb­ne­go na ukoń­cze­nie dane­go opo­wia­da­nia: jed­na, trzy lub pięć minut. Po wybra­niu pożą­da­nej opcji urzą­dze­nie łączy się z ser­we­rem, na któ­rym zgro­ma­dzo­nych jest ponad sto tysię­cy tek­stów, następ­nie losu­je jeden z nich i dru­ku­je go na papie­ro­wym wycią­gu podob­nym do skle­po­we­go para­go­nu. Aha, cała pro­ce­du­ra czy­tel­ni­ka nic nie kosztuje.

Cała idea opie­ra się na budo­wa­niu spo­łecz­no­ści nie tyl­ko czy­tel­ni­ków, ale rów­nież auto­rów. Każ­dy bowiem może napi­sać opo­wia­da­nie z myślą o doda­niu go do sys­te­mu. To oczy­wi­ście zanim w ogó­le tra­fi do bazy i zosta­nie kie­dy­kol­wiek wydru­ko­wa­ne w auto­ma­cie, musi wpierw zostać zatwier­dzo­ne przez eks­per­tów z Short Edi­tion. Czy­tel­ni­cy mają więc pew­ność, że na trol­la nie tra­fią, ale jed­no­cze­śnie mogą zostać zasko­cze­ni, bo na przy­kład spo­tka­ją się z tek­stem napi­sa­nym przez sąsiada.

W pierw­szym rzu­cie powsta­ło sto pięć­dzie­siąt auto­ma­tów, któ­re powę­dro­wa­ły na cały świat. W Sta­nach Zjed­no­czo­nych pierw­szą maszy­nę kupił Fran­cis Ford Cop­po­la, któ­re­mu pomysł tak bar­dzo się spodo­bał, że od razu chciał mieć jed­no urzą­dze­nie w swo­jej kawiar­ni Cafe Zoetro­pe w San Fran­ci­sco. Nie tyl­ko pry­wat­ne oso­by kupu­ją auto­ma­ty. Po roz­wią­za­nie się­ga­ją rów­nież insty­tu­cje publicz­ne. W ostat­nim mie­sią­cu biblio­te­ki czte­rech ame­ry­kań­skich miast posta­no­wi­ły rów­nież posta­wić urzą­dze­nie na swo­im terenie.

Auto­mat nie jest tanią inwe­sty­cją, bo koszt same­go urzą­dze­nia to tro­chę ponad 9 tysię­cy dola­rów, a do tego co mie­siąc nale­ży uisz­czać opła­tę ser­wi­so­wą w wyso­ko­ści 190 dola­rów. Może jed­nak któ­raś z pol­skich insty­tu­cji rów­nież tema­tem by się zain­te­re­so­wa­ła. Co praw­da opo­wia­da­nia są po angiel­sku, ale to też może być świet­ny pomysł na ćwi­cze­nie języ­ka obcego.

źró­dło: www.independent.co.uk/ Short Edition

Autor Oskar Grzelak

Reklama

Może też zainteresują cię te tematy