Ciekawostki

Wszechświat w twojej dłoni – Christophe Galfard

Wszech­świat w two­jej dło­ni” to książ­ka popu­lar­no­nau­ko­wa, na kar­tach któ­rej autor pró­bu­je w jak naj­prost­szy spo­sób prze­ka­zać trud­ną nauko­wą wie­dzę. Fizy­ka i astro­no­mia w wyda­niu Gal­far­da sta­ją się dostęp­ne dla każ­de­go, kto jest cie­ka­wy świa­ta (i wszech­świa­ta) oraz chce zro­zu­mieć wszyst­ko, co go na co dzień otacza.

Autor książ­ki jest absol­wen­tem uni­wer­sy­te­tu w Cam­brid­ge, gdzie zdo­był tytuł dok­to­ra fizy­ki teo­re­tycz­nej. Jako stu­dent uczył się od same­go Ste­phe­na Haw­kin­ga, z któ­rym przez oko­ło sześć lat pra­co­wał nad zagad­nie­nia­mi czar­nych dziur i począt­ków wszech­świa­ta. W swo­jej książ­ce nie przed­sta­wia całej wie­dzy, jaką ludz­kość kie­dy­kol­wiek posia­dła o poru­sza­nych przez nie­go tema­tach, ale pre­zen­tu­je czy­tel­ni­ko­wi taki obraz wszech­świa­ta, jaki naukow­cy mają obec­nie. Gal­fard naj­pierw w nie­zwy­kle pla­stycz­ny spo­sób uka­zu­je kosmos, a następ­nie nada­je sens temu, co przed chwi­lą nakre­ślił przed odbiorcą.

Wszech­świat w two­jej dło­ni” to ory­gi­nal­na pozy­cja na ryn­ku ksią­żek popu­lar­no­nau­ko­wych. Zawar­ta w niej wie­dza doty­czą­ca kosmo­su opar­ta jest na trud­nych i dla więk­szo­ści laików nie­zro­zu­mia­łych pra­wach fizy­ki. Auto­ro­wi uda­ło się jed­nak przed­sta­wić ten nie­zwy­kle skom­pli­ko­wa­ny temat w bar­dzo przy­stęp­nej i cie­ka­wej for­mie. Robi to w kla­row­ny i spój­ny spo­sób, opie­ra­jąc swój wywód na kon­kret­nych oraz zro­zu­mia­łych przy­kła­dach. Nar­ra­cja jest wzbo­ga­co­na żar­ta­mi i aneg­do­ta­mi. Fizy­ka i astro­fi­zy­ka jesz­cze nigdy nie wyda­wa­ły się tak przy­ja­zne i dostęp­ne dla zwy­kłe­go zja­da­cza chle­ba jak w wer­sji, któ­rą poka­zu­je nam Gal­fard. To gwa­ran­to­wa­na gim­na­sty­ka dla wszyst­kich obsza­rów umy­słu czy­tel­ni­ka, gdyż lek­tu­ra mimo przy­stęp­no­ści wyma­ga stu­pro­cen­to­we­go sku­pie­nia i zaan­ga­żo­wa­nia. Jeśli jeste­śmy goto­wi na poświę­ce­nie się w cało­ści tej fascy­nu­ją­cej lek­tu­rze, zoba­czy­my nie­zna­ne nam dotych­czas pięk­no wciąż nie­zwy­kle zagad­ko­we­go kosmosu.

Gal­fard zwra­ca się do czy­tel­ni­ka w spo­sób bar­dzo bez­po­śred­ni, a nar­ra­cję pro­wa­dzi spo­koj­nie, hip­no­ty­zu­ją­co. Osią­ga ten efekt już na samym począt­ku poprzez nakła­nia­nie do uży­wa­nia wyobraź­ni i wizu­ali­za­cji. Moż­na wręcz powie­dzieć, że książ­ka jest w znacz­nej czę­ści nie­zwy­kłym tre­nin­giem wyobraź­ni – to na niej bazu­je autor, kie­dy pro­si nas o roz­luź­nie­nie i wyobra­że­nie sobie odby­wa­nej przez całą książ­kę kosmicz­nej wypra­wy. Przez taki spo­sób nar­ra­cji Gal­far­do­wi uda­ło się stwo­rzyć z czy­tel­ni­kiem więź. W cza­sie podró­ży, jaką odby­wa­my po wszech­świe­cie razem z prze­wod­ni­kiem-auto­rem, pozna­je­my syl­wet­ki wybit­nych uczo­nych i geniu­szy, dzię­ki któ­rym ludz­kość była w sta­nie poznać tak dokład­nie cho­ciaż część ogrom­ne­go wszech­świa­ta. Na kar­tach książ­ki napo­tka­my takie nazwi­ska jak Ein­ste­in, Planck, Skło­dow­ska-Cuire czy Heisenberg.

Wszech­świat w two­jej dło­ni” to książ­ka peł­na i kom­plet­na. Autor pre­zen­tu­je Układ Sło­necz­ny, mię­dzy­ga­lak­tycz­ne prze­strze­nie i pola kwan­to­we. Szcze­gól­nie war­te uwa­gi są roz­wa­ża­nia doty­czą­ce świa­tów rów­no­le­głych i zwią­za­ne z tym teo­rie zakła­da­ją­ce, że za każ­dym razem, gdy sta­je­my przed naj­prost­szym nawet wybo­rem, to w rów­no­le­głych wszech­świa­tach roz­gry­wa­ją się wszyst­kie moż­li­we scenariusze.

Gal­fard sta­ra się wytłu­ma­czyć wszyst­kie opi­sy­wa­ne zja­wi­ska w spo­sób pro­sty i zro­zu­mia­ły – tak, aby prze­cięt­ny czy­tel­nik nie­za­zna­jo­mio­ny z fizy­ką był w sta­nie wynieść coś z napi­sa­nej przez nie­go książ­ki. Już na samym począt­ku zapo­wia­da, że w całej, prze­szło 400-stro­ni­co­wej roz­pra­wie poja­wi się tyl­ko jeden, zna­ny chy­ba wszyst­kim wzór – Ein­ste­inow­skie E=mc2. Więk­szość miej­sca zaj­mu­ją pięk­ne pla­stycz­ne opi­sy, a nie nauko­we wyja­śnie­nia opi­sy­wa­nych zja­wisk. Przez takie podej­ście do spra­wy czy­tel­nik napraw­dę wczu­wa się w opo­wieść i obcu­je z ato­ma­mi, gwiaz­da­mi, pla­ne­ta­mi, kome­ta­mi i czar­ny­mi dziurami.

Książ­ka nie jest tak trud­na w odbio­rze jak inne pozy­cje popu­lar­no­nau­ko­we, jed­nak trze­ba pamię­tać, że aby dobrze ją zro­zu­mieć, nale­ży pod­czas lek­tu­ry zacho­wać stu­pro­cen­to­we sku­pie­nie. Nawet chwi­lo­we roz­pro­sze­nie powo­du­je, że łatwo tra­ci­my wątek i gubi­my głów­ną myśl, któ­rą sta­ra się prze­ka­zać nam autor.

Spo­sób, w jaki autor prze­ka­zu­je swo­ją roz­le­głą wie­dzę, jest napraw­dę fan­ta­stycz­ny. Nauko­wiec uru­cha­mia naszą wyobraź­nię na każ­dym eta­pie poza­ziem­skiej podró­ży. „Wszech­świat w two­jej dło­ni” spraw­dza się świet­nie jako audio­bo­ok. Mało tego, ta pozy­cja jest wręcz stwo­rzo­na pod wer­sję audio. Nie wie­rzy­cie? Posłu­chaj­cie więc nauko­wej opo­wie­ści o gwiaz­dach, pla­ne­tach, galak­ty­kach, aste­ro­idach czy czar­nych dziu­rach z zamknię­ty­mi ocza­mi lub wpa­tru­jąc się noc­ną porą w gwiaź­dzi­ste nie­bo. Wra­że­nie cał­ko­wi­te­go zanu­rze­nia w słu­cha­ną książ­kę spo­tę­gu­ją jesz­cze pada­ją­ce czę­sto sło­wa auto­ra naka­zu­ją­ce odbior­cy wyobra­że­nie sobie same­go sie­bie na pla­ży czy w kosmo­sie, w momen­cie kie­dy dusza opu­ści­ła już cia­ło. Kli­ma­tu doda­je hip­no­ty­zu­ją­cy głos Woj­cie­cha Żołąd­ko­wi­cza, któ­ry czy­ta­jąc tę książ­kę, poma­ga w cało­ści sku­pić się odbior­cy na prze­ka­zy­wa­nych informacjach.

To ide­al­na pro­po­zy­cja dla wszyst­kich, któ­rzy swo­ją przy­go­dę z fizy­ką zakoń­czy­li na eta­pie szko­ły śred­niej, a mimo to od zawsze tęsk­nie spo­glą­da­ją na gwiaź­dzi­ste nie­bo i zasta­na­wia­ją się nad tym, co na nim widzą. „Wszech­świat w two­jej dło­ni” będzie świet­nym spo­so­bem na roz­po­czę­cie na nowo przy­go­dy z nauką. Książ­ka nie zawie­dzie rów­nież tych, dla któ­rych nie jest to pierw­sza popu­lar­no­nau­ko­wa pozy­cja wyja­śnia­ją­ca taj­ni­ki kosmo­su – dzie­ło Gal­far­da pomo­że upo­rząd­ko­wać wie­dzę, utrwa­li ją i da solid­ne pod­sta­wy do dal­szej nauko­wej podró­ży w głąb wszechświata.

Mar­ty­na Gancarczyk
Czy­tajPL

Reklama

Może też zainteresują cię te tematy