Wywiady

Mamy w życiu to, na co się odważymy – wywiad z Navalem

Nie­któ­re książ­ki są poru­sza­ją­ce nie tyl­ko ze wzglę­du na treść, ale i na auten­tyzm. Bez wąt­pie­nia nale­ży do nich Ostat­nich gry­zą psyPrze­trwać Beli­ze autor­stwa Nava­la – żoł­nie­rza GROM‑u. Zapra­szam do lek­tu­ry roz­mo­wy z nim.

Co spra­wi­ło, że zde­cy­do­wał się Pan napi­sać książ­ki o swo­ich przeżyciach?

Gdy byłem na pierw­szej misji na wodach Zato­ki Per­skiej, świat inter­ne­tu dopie­ro racz­ko­wał i książ­ka była odskocz­nią od cięż­kiej robo­ty. Ser­giusz Pia­sec­ki stał się moim ulu­bio­nym auto­rem. Po latach, jadąc na szko­le­nie do Beli­ze, pomy­śla­łem, że jeśli Ser­giusz, żoł­nierz, szpieg i awan­tur­nik, mógł zła­pać za pió­ro, to cze­mu i ja nie mogę podob­nie. Tym bar­dziej, że prze­ży­wam napraw­dę cie­ka­we histo­rie, a szko­le­nie na Beli­ze wyda­wa­ło się kolej­ną – więc dzień po dniu spi­sy­wa­łem mój marsz przez dżunglę.

Któ­re ele­men­ty tre­nin­gu na Beli­ze naj­bar­dziej się Panu przy­da­ły w póź­niej­szej pracy? 

To nie jest tak, że jakiś ele­ment jest tym jedy­nym i wybie­ra się go, a resz­ta pozo­sta­je mniej potrzeb­na. Żoł­nierz nabie­ra doświad­cze­nia i czer­pie z nie­go cało­ścio­wo. Beli­ze po pro­stu jako cało­kształt było kolej­nym doświad­cze­niem w żoł­nier­skim rzemiośle.

Jaka była pań­ska naj­trud­niej­sza misja (przy­naj­mniej z tych, o któ­rych może Pan mówić)?

Afga­ni­stan jest bar­dzo wyma­ga­ją­cym kra­jem i to nie tyl­ko pod wzglę­dem bojo­wym, ale i geo­gra­ficz­no-kli­ma­tycz­nym. Tam bywa­ło napraw­dę trud­no. No a sama wal­ka z par­ty­zan­ta­mi nie nale­ża­ła do naj­ła­twiej­szych… Bo jak tu odróż­nić par­ty­zan­ta od zwy­czaj­ne­go wieśniaka?

Jakie są róż­ni­ce w szko­le­niu pol­skich koman­do­sów i zagranicznych?

Nie widzę róż­nic w szko­le­niu, taka sama robo­ta, taki sam tre­ning. Jedy­ne róż­ni­ce podyk­to­wa­ne są sprzę­tem i tech­no­lo­gią. Tu się nie da oszu­kać, mając na przy­kład słab­sze śmigłowce…

Jak zmie­ni­ło się Woj­sko Pol­skie od cza­sów, gdy pan zaczynał?

Ogrom­na prze­paść, w 1993 nie było tele­fo­nów komór­ko­wych, inter­ne­tu, celow­ni­ków koli­ma­to­ro­wych, GPS‑u ani całej masy dziś uwa­ża­ne­go za stan­dar­do­wy sprzę­tu, z któ­re­go korzy­sta woj­sko. Nowin­ki tech­nicz­ne mają ogrom­ny wpływ na taktykę!

Pro­szę opo­wie­dzieć o gene­ra­le Pete­lic­kim. Dobrze go Pan poznał? Jakim był człowiekiem?

Wspa­nia­ły, wiel­ki czło­wiek, bez któ­re­go nie było by nie tyl­ko GROM‑u, ale i całej zmia­ny men­tal­nej, któ­ra poprzez żoł­nie­rzy mojej jed­nost­ki roz­le­wa się wresz­cie na całe Woj­sko Pol­skie – mam nadzie­ję, że teraz już nic tego nie zatrzy­ma. Pan Gene­rał to postać, któ­ra potra­fi­ła spoj­rzeć traf­nie w przy­szłość, dzię­ki nie­mu ist­nie­je ktoś taki jak ja. Nie boję się tego gło­śno powie­dzieć, bo bez GROM‑u był­bym w Legii Cudzo­ziem­skiej albo pra­co­wał­bym jako robot­nik na zachodzie.

14 lat był Pan człon­kiem GRO­Mu. Dla­cze­go zde­cy­do­wał się Pan odejść?

Będąc ope­ra­to­rem GROM‑u jest się jak spor­to­wiec, któ­ry musi być non stop w naj­wyż­szej for­mie. Takie samo pyta­nie moż­na zadać Ada­mo­wi Mały­szo­wi – dla­cze­go odszedł? Czas i zdro­wie mija nieubłaganie.

Jak wyglą­da­ła pań­ska pra­ca przy grze „Medal of Honor: Warfighter”?

Pra­ca nad grą „Medal of Honor: War­fi­gh­ter”? Była miłym akcen­tem, mogą­cym poka­zać pol­skich żoł­nie­rzy na are­nie mię­dzy­na­ro­do­wej. Z przy­jem­no­ścią prze­my­ci­li­śmy też do gry znak Pol­skie­go Pań­stwa Pod­ziem­ne­go, któ­ry w tak pro­sty spo­sób uka­zu­je naszą krwa­wą histo­rię. A ja, hmm… nic wiel­kie­go, sfo­to­gra­fo­wa­no mnie i obro­bio­no gra­ficz­nie, inny kole­ga poje­chał do USA i pil­no­wał byśmy w grze byli jak naj­rze­tel­niej odzwier­cie­dle­ni. Gra się bowiem nie mną, a żoł­nie­rzem GROM‑u – to on powi­nien być boha­te­rem dla gracza.

W przy­go­to­wa­niu jest pań­ska kolej­na książ­ka – „Zato­ka”. Może Pan zdra­dzić, o czym będzie?

O tym, jak w 2002 roku zosta­łem wraz z wod­nym oddzia­łem GROM‑u wysła­ny na wody Zato­ki Per­skiej. Co mogę jesz­cze napi­sać? No, dzia­ło się… A pre­mie­ra książ­ki będzie w poło­wie września.

Czy ma Pan jakieś rady dla osób, któ­re myślą o dołą­cze­niu do GROMu?

Pew­nie że mam: niech dadzą sobie spo­kój, po co się męczyć i mieć życio­we wyrze­cze­nia, lepiej sie­dzieć na kana­pie w domu. Do GROM‑u dosta­ją się tyl­ko ci, któ­rzy tego napraw­dę chcą – mamy w życiu to, na co się odważymy.

Reklama

Może też zainteresują cię te tematy