Wywiady

Niektórzy ludzie z branży nienawidzą, zwalczają, kropią święconą wodą i mówią wszędzie, że to najgorsza książka w historii świata – wywiad z Pauliną Świst

Gwiaz­da Pau­li­ny Świst zaświe­ci­ła moc­no w maju tego roku, gdy na ryn­ku poja­wił się jej debiu­tanc­ka powieść – „Pro­ku­ra­tor”. Nowy gatu­nek w pol­skiej lite­ra­tu­rze, łączą­cy pory­wa­ją­cy kry­mi­nał z ero­ty­ką, stał się zna­kiem roz­po­znaw­czym tajem­ni­czej autor­ki, któ­ra ani myśli spo­cząć na lau­rach. Zale­d­wie pół roku po gło­śnym debiu­cie Pau­li­na Świst powra­ca z nową książ­ką. „Komi­sarz” w księ­gar­niach już od 22 listopada.

W inter­ne­cie krą­ży plot­ka, że jest pani alter ego pew­ne­go pisa­rza. Pro­szę zatem szcze­rze powie­dzieć – czy jest pani Remi­giu­szem Mrozem? 

Jesz­cze tro­chę i zacznę się nad tym poważ­nie zasta­na­wiać. 🙂 Ale póki co, to nie – nie jestem Remi­giu­szem Mrozem.

Mówi­ła pani, że „Pro­ku­ra­to­ra” napi­sa­ła dla zna­jo­mych, tak dla zaba­wy. A skoń­czy­ło się na tym, że pani książ­ką zaczy­ty­wa­ła się cała Pol­ska. Jak się pani czu­je po suk­ce­sie „Pro­ku­ra­to­ra”?

Jesz­cze to do mnie nie docie­ra. Mam wra­że­nie, że to tyl­ko taki pięk­ny sen. Wszy­scy zna­jo­mi musie­li mi solen­nie obie­cać, że gdy­by zaczę­ła mi odbi­jać sodów­ka, to wło­żą mi gło­wę do wia­dra z lodem. 🙂

Czy nie pla­nu­je pani publi­ka­cji swo­je­go wize­run­ku i na przy­kład stać się pisar­ką pokro­ju Bon­dy? Dla­cze­go tak pani stro­ni od popularności?

Lubię swój zawód. Jeśli kie­dyś nie będę mogła go wyko­ny­wać, to z pew­no­ścią się ujaw­nię. Uwa­żam jed­nak, że mie­sza­nie hob­by, jakim jest dla mnie pisa­nie, oraz pra­cy, jaką jest dla mnie adwo­ka­tu­ra, nie skoń­czy­ło­by się dobrze. Nie mam rów­nież par­cia na szkło. Mam taki cha­rak­ter, że lubię pozo­sta­wać ano­ni­mo­wa. Świst daje mi taką możliwość. 🙂

Czy sły­szy pani opi­nie o „Pro­ku­ra­to­rze” z ust współ­pra­cow­ni­ków? Wie pani, jak pol­ska pale­stra odbie­ra tę powieść?

Sły­szę, sły­szę. I to zarów­no od tych, któ­rzy wie­dzą, że ją napi­sa­łam, jak też od tych, któ­rzy nie mają o tym poję­cia, co budzi u mnie sal­wy śmie­chu. W zasa­dzie ludzie z bran­ży podzie­li­li się na dwa obo­zy: jeden nie­na­wi­dzi, zwal­cza, kro­pi świę­co­ną wodą i mówi wszę­dzie, że to naj­gor­sza książ­ka w histo­rii świa­ta, zaś dru­gi pod­cho­dzi do tego „na luzie”. Mówi, że się podo­ba­ło, że faj­ne tek­sty, że wia­do­mo iż to lek­ka lek­tu­ra, a nie żad­ne arcy­dzie­ło, ale że miło spę­dzi­li czas. I po to ją napi­sa­łam, aby umi­lić ludziom czas. 🙂

W „Pro­ku­ra­to­rze” przy­bli­ża pani pol­ski pół­świa­tek prze­stęp­czy, w „Komi­sa­rzu” roz­sze­rza pani per­spek­ty­wę rów­nież o Ukra­inę. Czy przy opi­sy­wa­niu tych orga­ni­za­cji czer­pie pani z wła­sne­go pro­fe­sjo­nal­ne­go doświadczenia?

Raczej oddzie­lam spra­wy, któ­re pro­wa­dzę, od tego o czym piszę. Oczy­wi­ście czer­pię ze swo­je­go doświad­cze­nia, ale wpro­wa­dzam zmia­ny tak dale­ko idą­ce, że nie­moż­li­wym jest roz­po­zna­nie kon­kret­nej sprawy.

W odróż­nie­niu od  pra­cy przy „Pro­ku­ra­to­rze”, pisa­nym dla bli­skich, przy „Komi­sa­rzu” dosta­wa­ła pani już zapew­ne wia­do­mo­ści z wydaw­nic­twa lub od czy­tel­ni­ków. Każ­dy miał swo­je suge­stie, pora­dy, ocze­ki­wa­nia. Czy pisa­nie „Komi­sa­rza” spra­wi­ło pani jesz­cze przyjemność?

Ogrom­ną, choć zupeł­nie inną niż przy „Pro­ku­ra­to­rze”. Czu­łam i nadal czu­ję ogrom­ną pre­sję. Przed publi­ka­cją „Pro­ku­ra­to­ra” myśla­łam sobie – spodo­ba się, to spodo­ba, nie spodo­ba się, to nie – wszyst­ko pój­dzie na Świ­sta, co mnie to obcho­dzi? Teraz wiem, że bar­dzo wie­lu oso­bom się „Pro­ku­ra­tor” spodo­bał i to ich nie chcia­ła­bym zawieść. 🙂 Jeśli cho­dzi o suge­stie i ocze­ki­wa­nia, to wie­le osób chcia­ło, by głów­ni boha­te­ro­wie pozo­sta­li ci sami. Ja jed­nak upar­łam się, że to nie wcho­dzi w grę. Chcia­łam przed­sta­wić ich tym razem w opcji boha­te­rów dru­go­pla­no­wych. Zwłasz­cza, że już pisząc „Pro­ku­ra­to­ra”, wie­dzia­łam, że dam szan­sę komi­sa­rzo­wi Wyrwie na jego pięć minut. 🙂

Jakie następ­ne plany?

Przy­znam, że pra­cu­ję nad czymś nowym. Nadal będzie się dzia­ło na Ślą­sku. 🙂 A potem może odwa­żę się napi­sać o moim uko­cha­nym Wrocławiu. 🙂

Reklama

Może też zainteresują cię te tematy