„Ostrze zdrajcy” to pierwsza część wysoko ocenianej tetralogii „Wielkich Płaszczy” kanadyjskiego pisarza Sebastiena de Castella, która ukazała się na naszym rynku za sprawą wydawnictwa Insignis. Dla wielbicieli wartkich przygód i pełnych charyzmy bohaterów w pomysłowo nakreślonym świece fantasy, będzie to jedna z ciekawszych pozycji ostatnimi czasy.
W celu opisywania stylów konkretnych autorów, krytycy lub fani prześcigają się w tworzeniu nowych terminów. Podobny los spotkał gatunek fantasy. Gdy autorzy zaczęli zanurzać się w mrocznym klimacie i lubować się w opisach tortur, ukuto dla nich termin grimdark. Jednak fani literatury fantastycznej, którzy nieszczególnie są zainteresowani wkraczaniem w tego typu opowieści, „Ostrze zdrajcy” Sebastiena de Castella z 2014 roku, może okazać się odpowiednim lekarstwem na rosnącą falę grimdarku. W przeciwieństwie do posępnego i krwawego świata cyklu „Pieśń lodu i ognia” George’a R.R. Martina czy trylogii „Pierwsze prawo” Joego Abercrombiego, książka Castella napisana jest w tradycji żwawej powieści przygodowej Aleksandra Dumasa, „Trzej muszkieterowie”. Czyli odnajdziemy tu wiele zwrotów akcji i całą masę niezwykłych przygód na tle politycznych intryg, ale w trochę lżejszym tonie, iskrzącym się od humoru. Już sam początek może na to wskazywać, gdy główny bohater Falcio val Mond, roztaczający przed czytelnikiem wspaniałą wizję bycia Wielkim Płaszczem, zostaje wyrwany ze swojego transu przez kompana Brastiego słowami: „Znów się pieprzą”.
Kim jest Wielki Płaszcz? To uzbrojony w rapiery sędzia przynoszący sprawiedliwość w każdym miejscu, w którym się zjawia. Troje głównych bohaterów, czyli Falcio, Brasti oraz Kest, jak przystało na dzierżących miecze magistratów są szarmanccy, pełni charyzmy i niezaprzeczalnego uroku. Nader wszystko uwielbiają się miedzy sobą przekomarzać. Jednak po śmierci króla, Wielkie Płaszcze zostały rozwiązane i muszą się imać różnych mniej spektakularnych zajęć, aby jakoś przeżyć. Ten stan rzeczy za długo nie trwa, bowiem dość szybko zostają ponownie wciągnięci w niebezpieczną intrygę.
„Ostrze zdrajcy” dzieli charakterystyczną cechę z innymi książkami spod znaku fantasy. Mianowicie jej wydarzenia umiejscowione są w fikcyjnym świecie. W tym wypadku mamy coś na wzór Europy, ale omijającej mroki średniowiecza na rzecz bardziej wyrafinowanej krzyżówki Włoch oraz Francji z okresu renesansu. W książce odnajdziemy także inne tropy związane z gatunkiem. Pojawia się magia. Nawet sceptycznie nastawiony Falcio ostatecznie musi pogodzić się z myślą, że nie wszystko co widzi, można zrzucić na szarlatańskie sztuczki. Szczególnie ciekawie wypada ten element przy pojawieniu się pewnego wieszczego konia. Jednak ingerencja czarów wydaje się subtelniejsza niż w innych powieściach z tego rejonu.
Choć miłość Castella do najsłynniejszej powieści Dumasa jest niepodważalna i napędza ton jego własnej, to jednak nie omija mocniejszych opisów, co powinno zachęcić także fanów mroczniejszego fantasy. Zważywszy, że jest to dopiero początek cyklu „Wielkich Płaszczy”, bo przed nami są jeszcze trzy tomy, to prawdopodobnie możemy spodziewać się wielu innych zaskakujących rozwiązań.
Literatura fantasy słynie z ogromnych cykli powieściowych, w ciekawy sposób rozbudowujących swoje światy. Powieść Kanadyjczyka porównywano do książki „Fałszywy książę” Jennifer A. Nielsen z 2012 roku, która sama w sobie jest początkiem popularnej trylogii. Odnajdziemy w niej zdrową dawkę oszustw, niebezpieczeństw i ukrytych tożsamości, które sprawią, że czytelnik bez tchu będzie zmierzał do ekscytującego zakończenia. Fabuła przedstawia się następująco: Arystokrata Conner chcąc zapobiec wojnie domowej, obmyśla plan osadzenia na tronie mistyfikatora, udającego zaginionego przed laty księcia. O tron walczy czterech chłopców z sierocińca. Sage, najzaradniejszy z nich, wyczuwa podstęp i sam zaczyna zdobywać sprzymierzeńców. Wszystko ostatecznie zmierza do odkrycia prawdy, która zagrozi wszystkim.
Kolejną serią, na którą warto zwrócić uwagę jest Cykl demoniczny Petera V. Bretta, zaczynający się od „Malowanego człowieka”. Spotykamy w nim trójkę bohaterów, którym przyszło żyć w świecie, gdzie strach jest jedynym odczuwalnym uczuciem. Gdy zapada zmrok, na wierzch wychodzą demony mordujące każdego, kto wyjdzie poza bezpieczny krąg runiczny. Ich ataki skutecznie zredukowały ludzkość. Tylko Arlen, Leesha oraz Rojer są w stanie odmienić los świata.
Spodobać się mogą też „Kłamstwa Locke’a Lamory” Scotta Lyncha z 2006 roku, należące do cyklu Niecni Dżentelmeni. Jeden z recenzentów określił powieść jako „jednocześnie zabawną, wulgarną, pełną suspensu, ironiczną, przerażającą, gwałtowną, łagodną, wypakowaną po brzegi akcją, kontemplacyjną, piękną i tragiczną”. Gdyby komuś było mało, na końcu dorzucił jeszcze Charlesa Dickensa. Cykl opowiada o poczynaniach władającego rapierem Locke’a Lamory i jego nielicznego gangu złodziei, zwanych Niecnymi Dżentelmenami. Jednak w mieście, w którym do tej pory w miarę nieźle sobie radzili z okradania bogatych, wszystko zmierza do wybuchu wojny gangów. Muszą się podjąć śmiertelnego wyzwania, aby wyjść cało z niebezpiecznej sytuacji.
Cykl „Kronika Nieciosanego Tronu” Briana Staveleya dostarcza podobnych, przyśpieszających serce wrażeń w stylu, który będzie odpowiadał także fanom George’a R.R. Martina. Pierwszy tom „Miecze cesarza”, wydany w 2014 roku, przykuwa uwagę swoim złożonym i bogato opisanym światem, w którym starożytna magia, intrygi i wielkie bitwy są codziennością. Gdy cesarz Annuru zostaje zamordowany, jego dzieci walczą o przetrwanie, próbując dociec, kim byli zdrajcy. Każde z nich podąża własną ścieżką, która wypełniona jest działaniami wrogów i kapryśnymi zrządzeniami bogów.
Wszystkie powyższe powieści łączą te same atuty: przenikanie się elementów nadprzyrodzonych z rzeczywistymi, porywająco oddana akcja, niezliczona ilość zaskakujących twistów, bohaterzy walczący z wielkimi przeciwnościami losu, fascynująco i pieczołowicie zbudowany świat. W każdym z przypadków autorzy pozwalają nam na dłuższe zamieszkanie w ich wyobraźni, a właśnie oto chodzi w dobrej literaturze fantastycznej.
Kamil Dachnij – wielbiciel kina, muzyki i literatury wszelkiej maści. Publikował teksty w „Stopklatce”, „naEKRANIE” i dwumiesięczniku „Coś na Progu”.
Od końca 2009 roku prowadzi blog filmowo-muzyczny Dyletanci.