Ciekawostki

Mroczne rzeczywistości Stephena Kinga, czyli jak rozpocząć przygodę z twórczością króla grozy

Kto jest naj­po­pu­lar­niej­szym współ­cze­snym auto­rem hor­ro­rów? Odpo­wiedź może być tyl­ko jed­na – Ste­phen King. Autor, któ­re­go książ­ki od daw­na oku­pu­ją listy best­sel­le­rów, tłu­ma­czo­ne są na nie­mal wszyst­kie języ­ki, a licz­ny­mi ekra­ni­za­cja­mi (czę­sto bar­dzo uda­ny­mi) mógł­by obdzie­lić kil­ku­na­stu innych pisa­rzy. Lista jego publi­ka­cji – powie­ści, opo­wia­dań, sce­na­riu­szy – jest impo­nu­ją­ca, King to twór­ca, któ­ry poważ­nie trak­tu­je swo­ją robo­tę. Moż­na go oskar­żać, że pisze maso­wo – bo to praw­da, wypusz­cza przy­naj­mniej jed­ną książ­kę rocz­nie i sam przy­zna­je się, że jest rze­mieśl­ni­kiem – ale nie zmie­nia to fak­tu, że wie­le z jego utwo­rów war­to znać. Nie wszyst­kie, wie­le z nich to typo­we czy­ta­dła, jed­nak spo­rą część sta­no­wią pozy­cje uda­ne. Nie da się ukryć – pisarz potra­fi stra­szyć. Wywo­łu­je kosz­ma­ry, któ­re bły­ska­wicz­nie osa­dza­ją się mózgu czy­tel­ni­ka, zawsze jed­nak wraz z hor­ro­rem autor ser­wu­je wia­ry­god­nych boha­te­rów i solid­nie zary­so­wa­ne, reali­stycz­ne tło. To gro­za sil­nie osa­dzo­na w naszej codzien­no­ści i przez to wła­śnie taka prze­ko­nu­ją­ca. Jeśli ktoś wcze­śniej nie miał do czy­nie­nia z twór­czo­ścią Kin­ga, radzę ten fakt zmie­nić. Tyl­ko od cze­go zacząć? Któ­re książ­ki wziąć na począ­tek? Jest kil­ka ście­żek, któ­re moż­na wybrać.

Ścieżka 1
Klasyki


Spo­ro ksią­żek Kin­ga wpi­sa­ło się już do kano­nu lite­ra­tu­ry gro­zy – dla­cze­go by więc nie zacząć wła­śnie od tych naj­lep­szych i naj­słyn­niej­szych powie­ści? Zwłasz­cza, że to wła­śnie za te tytu­ły został poko­cha­ny przez czy­tel­ni­ków – jest więc spo­ra szan­sa, że nowe­go odbior­cę tak­że zachwy­cą. Nawet jeśli część z nich ma już swo­je lata.
„Car­rie” – pierw­sza książ­ka, któ­rą Kin­go­wi uda­ło się opu­bli­ko­wać. Tytu­ło­wa nasto­lat­ka nie ma łatwe­go życia. Nie­usta­nie prze­śla­do­wa­na jest przez sady­stycz­nych rówie­śni­ków, a apo­dyk­tycz­na mat­ka-fana­tycz­ka reli­gij­na trzy­ma ją pod klo­szem. W pew­nym momen­cie, po wyjąt­ko­wo okrut­nym żar­cie kole­gów z kla­sy, w dziew­czy­nie coś pęka i ujaw­nia­ją się jej moce tele­ki­ne­tycz­ne. Jak łatwo się domy­ślić, Car­rie wyko­rzy­sta je, by zemścić się a prze­śla­dow­cach. Będzie bru­tal­nie i krwa­wo. Pory­wa­ją­ca fabu­ła i prze­ko­nu­ją­co przed­sta­wio­ny bru­tal­ny świat nasto­lat­ków to nie jedy­ne, co wyróż­nia „Car­rie”. Rów­nież for­ma książ­ki zwra­ca uwa­gę – w dużej czę­ści skła­da się ona z donie­sień pra­so­wych, frag­men­tów arty­ku­łów oraz ksią­żek i listów. Książ­ka zosta­ła trzy razy zekra­ni­zo­wa­na, powstał jej fil­mo­wy sequ­el, wysta­wia­ny jest rów­nież musical.

Ludzie z wie­kiem nie sta­ją się lep­si, sta­ją się tyl­ko spryt­niej­si. Kie­dy jesteś star­szy i mądrzej­szy, to wca­le nie prze­sta­jesz obry­wać skrzy­de­łek muchom, po pro­stu potra­fisz wymy­ślić lep­sze powo­dy, żeby to usprawiedliwić.

„Mia­stecz­ko Salem”. Pisarz Ben Mears wra­ca do rodzin­ne­go mia­stecz­ka po latach nie­obec­no­ści. Oka­zu­je się, że mie­ści­na nie jest tak spo­koj­na, jak mogło­by się wyda­wać. Dzie­ją się tam teraz dziw­ne i strasz­ne rze­czy – giną ludzie i zwie­rzę­ta. W dodat­ku dom na wzgó­rzu, któ­ry od zawsze ucho­dził za nawie­dzo­ny, teraz został kupio­ny przez parę przy­jezd­nych. Przy­by­sze są wam­pi­ra­mi i mają bar­dzo nie­cne pla­ny wobec miesz­kań­ców mia­stecz­ka. King zachwy­ca­ją­co (a jed­no­cze­śnie odrzu­ca­ją­co) kre­śli obraz małej miej­sco­wo­ści. Opi­sy tego miej­sca są boga­te, a zależ­no­ści mię­dzy miesz­kań­ca­mi zło­żo­ne i nie­jed­no­znacz­ne. Z każ­dą stro­ną wycho­dzą na wierzch mrocz­ne sekre­ty, zadaw­nio­ne ura­zy i zwy­kła, ludz­ka nie­na­wiść. Rów­nie prze­ko­nu­ją­co przed­sta­wie­ni są krwio­pij­cy. Nie ma w nich nic roman­tycz­ne­go, to bez­względ­ne bestie, któ­re nie zawa­ha­ją się przed niczym, żeby osią­gnąć swo­je cele. King bar­dzo uda­nie łączy tutaj gro­zę dnia codzien­ne­go, z hor­ro­rem nad­na­tu­ral­nym. Wycho­dzi mu to świet­nie, czy­tel­nik bły­ska­wicz­nie się tutaj odnaj­du­je, a w miesz­kań­cach tytu­ło­we­go mia­stecz­ka zaczy­na widzieć ludzi ze swo­je­go otoczenia.

Sam. Tak to klu­czo­we sło­wo, naj­okrop­niej­sze w całym słow­ni­ku. „Zbrod­nia” brzmi w porów­na­niu z nim zupeł­nie nie­win­nie, a „pie­kło” sta­no­wi jedy­nie bar­dzo odle­głe, łagod­ne skojarzenie.

„Lśnie­nie”. Jako reko­men­da­cja powin­no wystar­czyć to, że za (pierw­szą) ekra­ni­za­cję wziął się  sam Stan­ley Kubrick, w któ­rej głów­ną rolę zagrał Jack Nichol­son. Słyn­ny aktor wcie­lił się w Jac­ka Torrance’a, pisa­rza i alko­ho­li­ka, któ­ry zgo­dził się zostać stró­żem hote­lu Pano­ra­ma w sezo­nie zimo­wym, kie­dy nie ma tam żad­nych gości. Razem z nim wpro­wa­dza­ją się też żona Wen­dy oraz synek Dan­ny. Oka­zu­je się, że miej­sce ich poby­tu ma mrocz­ną histo­rię i zamiesz­ka­ne jest przez licz­ne duchy. Szcze­gól­nie wyczu­lo­ny na kon­takt ze sfe­rą nad­przy­ro­dzo­ną jest Dan­ny, w któ­rym hote­lo­wy kucharz odkry­wa zdol­no­ści parap­sy­chicz­ne – tytu­ło­wy dar „lśnie­nia”. Chło­piec ma wizje wyda­rzeń z prze­szło­ści hote­lu, spo­ty­ka też duchy zamiesz­ku­ją­ce budy­nek. Wid­ma jed­nak bar­dzo szyb­ko zaczy­na­ją sku­piać się na ojcu Danny’ego i z cza­sem dopro­wa­dza­ją go do sza­leń­stwa. Zarów­no książ­ka, jak i film są świet­ny­mi kawał­ka­mi popkul­tu­ry, któ­re dobrze jest znać. Tutaj oczy­wi­ście pole­cam utwór lite­rac­ki – King napraw­dę potra­fi tutaj prze­ra­zić. Zna­ko­mi­cie budu­je atmos­fe­rę nad­na­tu­ral­nej gro­zy i osa­mot­nie­nia w wal­ce ze złem. Postę­pu­ją­ca prze­mia­na Jac­ka, nie­po­ko­ją­cy kli­mat odcię­te­go od świa­ta hote­lu, napraw­dę prze­ko­nu­ją­co przed­sta­wio­ne duchy – to wszyst­ko spra­wia, że  „Lśnie­nie” jest fascy­nu­ją­cą lekturą.
Wspo­mnę jesz­cze tyl­ko, że po ponad 30 latach King wydał kon­ty­nu­ację, zaty­tu­ło­wa­ną „Dok­tor Sen” i opo­wia­da­ją­cą o dal­szych losach Danny’ego.

Świat to trud­ne miej­sce. Jemu nie zale­ży. Choć nie żywi nie­na­wi­ści do cie­bie i do mnie, nie darzy nas też miło­ścią. Dzie­ją się na nim rze­czy strasz­ne, któ­rych nie moż­na wytłu­ma­czyć. Dobrzy ludzie umie­ra­ją w zły spo­sób i pozo­sta­wia­ją tych, co ich kocha­li cał­kiem samych. Cza­sem się wyda­je, że tyl­ko złym ludziom dopi­su­je zdro­wie i powodzenie.

Bastion”. Monu­men­tal­na powieść (dobrze ponad tysiąc stron) osa­dzo­na jest w posta­po­ka­lip­tycz­nej rze­czy­wi­sto­ści. Książ­ka wciąż pozo­sta­je jed­nym z waż­niej­szych dzieł tego pod­ga­tun­ku. Więk­szość ludz­ko­ści wygi­nę­ła za spra­wą mor­der­cze­go wiru­sa. Oca­la­ła garst­ka sta­ra się zbu­do­wać nowe spo­łecz­no­ści na gru­zach cywi­li­za­cji. „Bastion” nie jest jedy­nie histo­rią o ludziach sta­ra­ją­cych się prze­trwać, ale wiel­ką opo­wie­ścią o star­ciu Dobra ze Złem. Stro­na Świa­tła repre­zen­to­wa­na jest przez ponad stu­let­nią Mat­kę Aba­ga­il (sta­ra­ją­cą się przy­wró­cić demo­kra­tycz­ne stan­dar­dy), a Mrok uosa­bia demo­nicz­ny Ran­dall Flagg – dyk­ta­tor i tyran. Flagg jest zresz­tą  posta­cią, któ­ra prze­wi­ja się w wie­lu innych książ­kach Kin­ga. Zwy­kle wystę­pu­je pod inny­mi imio­na­mi, ale sam autor zapew­nia, że to ta sama postać, będą­cą w jego uni­wer­sum ucie­le­śnie­niem Zła. Podob­nie jak wcze­śniej wymie­nio­ne, „Bastion” uzna­wa­ny jest za jed­ną z waż­niej­szych ksią­żek tego twór­cy. Niech was nie znie­chę­ci jej obję­tość – King tak umie­jęt­nie posłu­gu­je się sło­wem, że pra­wie wca­le nie odczu­wa się roz­mia­ru tej powieści.

Chry­stus powi­nien ostrzec swo­ich uczniów, mówiąc: „Zapraw­dę, powia­dam wam, gdzie­kol­wiek zbie­rze się dwóch lub trzech, tam na pew­no zja­wi się następ­ny, by wszyst­ko zniszczyć”.

Zie­lo­na mila”. Kolej­na książ­ka Kin­ga, któ­ra docze­ka­ła się bar­dzo uda­nej ekra­ni­za­cji. Akcja dzie­je się w wię­zie­niu Cold Moun­ta­in, gdzie wyko­ny­wa­ne są wyro­ki śmier­ci. Przy­by­wa tam John Cof­fey, gigan­tycz­ny, czar­no­skó­ry męż­czy­zna, ska­za­ny za zgwał­ce­nie oraz zamor­do­wa­nie dwóch bia­łych dziew­czy­nek. Wię­zień jest łagod­ny i empa­tycz­ny, a w dodat­ku obda­rzo­ny nad­przy­ro­dzo­nym darem uzdra­wia­nia. Nar­ra­tor powie­ści, straż­nik wię­zien­ny Paul Edge­com­be szyb­ko zaczy­na podej­rze­wać, że John może być nie­win­ny. Opi­su­jąc bru­tal­ną rze­czy­wi­stość wię­zie­nia oraz okrut­ne śro­do­wi­sko mor­der­ców i zwy­rod­nial­ców, King potra­fił stwo­rzyć wzru­sza­ją­cą, poru­sza­ją­cą fabu­łę. Bar­dzo gorz­ką, ale jed­nak dają­cą nadzie­ję. To jed­na z tych ksią­żek, któ­re pod płasz­czy­kiem okru­cień­stwa prze­my­ca­ją odro­bi­nę głęb­sze i bar­dziej pozy­tyw­ne tre­ści. King bez­wstyd­nie gra na emo­cjach czy­tel­ni­ków, chwy­ta ich za ser­dusz­ka, każe im się wczu­wać się w te świet­nie skro­jo­ne posta­ci. A czy­tel­ni­cy mu to od razu wyba­cza­ją, bo robi to napraw­dę dobrze.

Jestem zmę­czo­ny, sze­fie. Zmę­czo­ny wędrów­ką, samot­nie jak jaskół­ka w desz­czu. Zmę­czo­ny tym, że nigdy nie mia­łem przy­ja­cie­la, żeby powie­dział mi skąd, gdzie i dla­cze­go idzie­my. Głów­nie zmę­czo­ny tym, jacy ludzie są dla sie­bie. Zmę­czo­ny jestem bólem na świe­cie, któ­ry czu­ję i sły­szę… Codzien­nie… Za dużo tego. To tak, jak­bym miał w gło­wie kawał­ki szkła. Przez cały czas.

Ścieżka 2
Nie-horrory


King ma tez na kon­cie też kil­ka tek­stów, któ­re nie zawie­ra­ją fan­ta­stycz­nych, nad­przy­ro­dzo­nych, ani hor­ro­ro­wa­tych. Jeśli nie jeste­ście miło­śni­ka­mi podob­nej tema­ty­ki, to może wła­śnie od tych ksią­żek powin­ni­ście zacząć? Zwłasz­cza, że część z tych pozy­cji to książ­ki napraw­dę god­ne pole­ce­nia. Jeśli spodo­ba się wam styl auto­ra, to z pew­no­ścią będzie­cie mie­li ocho­tę na więcej.
Na pew­no każ­dy z was sły­szał o „Mise­ry” – a przy­naj­mniej o ekra­ni­za­cji, dzię­ki któ­rej Cathy Bates dosta­ła Osca­ra. Się­gnij­cie po lite­rac­ki pier­wo­wzór, a zoba­czy­cie, że King potra­fi prze­ra­zić nawet wte­dy, gdy w roli „stra­sza­ka” wystę­pu­je kobie­ta w śred­nim wie­ku. Głów­nym boha­te­rem jest autor roman­sów, Paul Shel­don. Męż­czy­zna ule­ga wypad­ko­wi dro­go­we­mu i lądu­je w domu Annie Wil­kes, wiel­kiej fan­ki jego cyklu o Mise­ry Cha­sta­in. Kobie­ta opie­ku­je się potur­bo­wa­nym pisa­rzem, jed­nak bar­dzo szyb­ko z pie­lę­gniar­ki zmie­nia się w sady­stycz­ne­go prze­śla­dow­cę – gdy tyl­ko dowia­du­je się, że w ostat­niej książ­ce Shel­don uśmier­cił jej ulu­bio­ną boha­ter­kę. Teraz męż­czy­zna sta­je się jej więź­niem – tor­tu­ro­wa­ny i szpry­co­wa­ny prze­róż­ny­mi nar­ko­ty­ka­mi musi wskrze­sić Mise­ry i napi­sać o niej jesz­cze jed­ną powieść. Więk­szość akcji dzie­je się tutaj w jed­nym pomiesz­cze­niu, co spra­wia, że czy­tel­nik jesz­cze moc­niej wczu­wa się w sytu­ację przy­ku­te­go do łóż­ka boha­te­ra, a atmos­fe­ra osa­cze­nia sta­je się namacalna.

W książ­ce wszyst­ko poszło­by pew­nie zgod­nie z pla­nem… ale w życiu, cho­le­ra, zawsze pano­wał potwor­ny bałagan.

Film „Ska­za­ni na Shaw­shank” powstał na pod­sta­wie opo­wia­da­nia, zamiesz­czo­ne­go w zbio­rze „Czte­ry pory roku”. King przed­sta­wia tutaj histo­rię czło­wie­ka, któ­ry został nie­słusz­nie ska­za­ny na podwój­ne doży­wo­cie i odby­wa karę w tytu­ło­wym wię­zie­niu. Tutaj sady­stycz­ni straż­ni­cy sta­no­wią pra­wo, a despo­tycz­ny naczel­nik jest ich bogiem. Boha­ter wie, że tra­fił do pie­kła i tyl­ko on sam może się z nie­go wyzwo­lić. „Ska­za­ni na Shaw­shank” jest świet­ną, krwi­stą opo­wie­ścią o deter­mi­na­cji i potrze­bie wolności.

Zasta­na­wiam się, co powi­nie­nem zro­bić. Cho­ciaż to nie­zbyt skom­pli­ko­wa­ne. Rzecz spro­wa­dza się do dwóch moż­li­wo­ści. Zacząć żyć lub zacząć umierać.

Cie­ka­wost­kę sta­no­wi  fakt, że część z tych reali­stycz­nych utwo­rów („Ostat­ni bastion Bar­ta Dawe­sa”, „Rage”)  autor wydał pod pseu­do­ni­mem Richard Bach­man. Ta per­so­na funk­cjo­no­wa­ła przez dłuż­szy czas – pierw­sza książ­ka wyda­na pod tym nazwi­skiem zosta­ła opu­bli­ko­wa­na w 1977 roku, a zde­ma­sko­wa­no go dopie­ro w 1985. Wte­dy nastą­pi­ła sym­bo­licz­na śmierć Bach­ma­na, co nie prze­szko­dzi­ło w wypusz­cza­niu kolej­nych tytu­łów (ostat­ni – „Bla­ze” – uka­zał się w 2007 roku). Jeden z kry­ty­ków napi­sał o nim, że „Tak pisał­by Ste­phen King, gdy­by w ogó­le umiał pisać”.

Ścieżka 3
Mroczna wieża


Dla miło­śni­ków wie­lo­to­mo­wych sag fan­ta­sy dobrym począt­kiem będzie cykl „Mrocz­na wie­ża”. To potęż­ne dzie­ło – sie­dem gru­ba­śnych tomów, a fabu­ła z każ­dym roz­dzia­łem coraz bar­dziej wykra­cza poza ramy tego gatun­ku. Znaj­dzie­my tu wąt­ki wła­ści­we dla hor­ro­ru, scien­ce-fic­tion, posta­po, a tak­że spo­ro inspi­ra­cji wester­na­mi. Głów­nym boha­te­rem jest Roland Descha­in, ostat­ni z Rewol­we­row­ców, daw­ne­go brac­twa rycer­skie­go. Boha­ter poszu­ku­je tytu­ło­wej wie­ży, budow­li, któ­ra wedle legend znaj­du­je się w cen­trum wszyst­kich rze­czy­wi­sto­ści. Prze­szko­dzić mu tym sta­ra się Męż­czy­zna w Czer­ni, któ­ry sam pra­gnie posiąść moc, jaka drze­mie w Mrocz­nej Wie­ży. W cza­sie swo­jej podró­ży Roland zawsze sta­ra się postę­po­wać zgod­nie z kodek­sem rycer­skim i poma­gać słab­szym. Nie­bez­pie­czeństw na jego ścież­ce nie bra­ku­je – King stwo­rzył prze­bo­ga­ty świat, wypeł­nio­ny ory­gi­nal­ny­mi kosz­ma­ra­mi. Czy­tel­nik raz po raz natra­fia na kolej­ne napraw­dę eks­cy­tu­ją­ce i dzi­wacz­ne moty­wy. Sil­nie zaak­cen­to­wa­ny jest tu przy­go­do­wy cha­rak­ter serii, ale wąt­ków gro­zy też nie bra­ku­je, a im dalej w głąb akcji, tym jest ona bar­dziej pokrę­co­na. Roland prze­mie­rza róż­ne kra­iny i świa­ty, tra­fia też wie­lo­krot­nie do naszej rze­czy­wi­sto­ści. Dość powie­dzieć, że sam Ste­phen King wystę­pu­je jako jeden z boha­te­rów cyklu.

Mówią, że świat poszedł naprzód. No tak! Poszedł naprzód, poszedł naprzód, i to bar­dzo… zawę­dro­wał po dro­dze do piekła.

Seria jest dzie­łem monu­men­tal­nym, zachwy­ca­ją­cym roz­ma­chem. Głów­ny cykl autor pisał przez ponad dwa­dzie­ścia lat. Monu­men­tal­ność nie odno­si się wyłącz­nie do obję­to­ści – w „Mrocz­nej Wie­ży” moż­na odna­leźć mnó­stwo powią­zań z wcze­śniej­szy­mi książ­ka­mi Kin­ga. Z kolei póź­niej­sze czę­sto nawią­zu­ją do serii o Rolandzie.

Jako doda­tek do ksią­żek powsta­ła seria komik­sów. Za sce­na­riu­sze odpo­wia­da doświad­czo­ny autor Peter David, a rysu­ją tak zna­ni arty­ści jak m. in. Jae Lee, Sean Phil­lips, Micha­el Lark i Piotr Kowal­ski. Pod koniec lip­ca do kin wej­dzie film na pod­sta­wie „Mrocz­nej Wie­ży”. Rolan­da zagra Idris Elba, w rolę Czło­wie­ka w Czer­ni wcie­li się Mat­thew McConaughey.

Seria wcią­gnie was od pierw­szych roz­dzia­łów i nie wypu­ści aż do koń­ca. A po skoń­czo­nej lek­tu­rze moż­na się wziąć inne powie­ści Kin­ga i tro­pić w nich powią­za­nia z cyklem o Rolandzie.

Mam nadzie­ję, że to krót­kie wpro­wa­dze­nie zachę­ci­ło was do się­gnię­cia po książ­ki współ­cze­sne­go Kró­la Hor­ro­ru. Jak widzi­cie, jego twór­czość jest bar­dzo róż­no­rod­na i więk­szość czy­tel­ni­ków znaj­dzie tu tytu­ły, któ­re go zainteresują.


REKLAMA

Limitowany pakiet TO! Kup teraz!

Reklama

Może też zainteresują cię te tematy