Ciekawostki

Przypadkiem wylicytował arcydzieło, które sprzedał za niemal 3 miliony dolarów

Miło­śnik bia­łych kru­ków chciał wyli­cy­to­wać kopię „De Huma­ni Cor­po­ris Fabri­ca”, czy­li atla­su ana­to­micz­ne­go z 1555 roku. Przy­pad­kiem wszedł w posia­da­nie ory­gi­na­łu z odręcz­ny­mi notat­ka­mi auto­ra. Sprze­dał go z ogrom­nym zyskiem.

Chy­ba nie ma na świe­cie oso­by, któ­ra nie chcia­ła­by popeł­nić takiej pomył­ki jak dr Ger­ry Vogrin­cic, kolek­cjo­ner sta­ro­dru­ków o tema­ty­ce medycznej.

De Huma­ni Cor­po­ris Fabri­ca” (Trak­tat o budo­wie cia­ła ludz­kie­go) Andre­asa Vesa­liu­sa to dzie­ło uzna­wa­ne za naj­więk­szy atlas ana­to­micz­ny rene­san­su i arcy­dzie­ło nauk medycz­nych, peda­go­gi­ki oraz typo­gra­fii. Ver­sa­lius to pocho­dzą­cy z Bruk­se­li dok­tor medy­cy­ny, absol­went Uni­wer­sy­te­tu w Leu­ven, nadwor­ny lekarz kró­la Karo­la V.

De Huma­ni Cor­po­ris Fabri­ca” zre­wo­lu­cjo­ni­zo­wa­ło medy­cy­nę, ponie­waż Vesa­lius jako pierw­szy odwa­żył się na pod­wa­że­nie auto­ry­te­tów wywo­dzą­cych się ze sta­ro­żyt­nej Gre­cji – Hipo­kra­te­sa i Gale­na. Ich tezy wcze­śniej nie kwe­stio­no­wa­no. Ver­sa­lius oparł się na wła­snych ana­li­zach i odkrył błę­dy w twór­czo­ści Gale­na. Co wię­cej, drze­wo­ry­ty z atla­su oka­za­ły się tak zna­ko­mi­te, że korzy­sta­no z nich przez stu­le­cia. Zapew­nia­ły tak dokład­ny wgląd w ludz­kie cia­ło, że mia­ły posłu­żyć nawet oso­bom, któ­re nigdy nie uczest­ni­czy­ły w sek­cji zwłok. Ich autor pozo­sta­je nie­zna­ny, ale ist­nie­je podej­rze­nie, że ich auto­rem jest Tycjan, któ­ry prze­by­wał wte­dy w Wenecji.

Ger­ry Vogrin­cic miał nadzie­ję, że kopia tej książ­ki wej­dzie w skład jego kolek­cji. Spró­bo­wał zali­cy­to­wać ją za oko­ło 9 tysię­cy euro w domu aukcyj­nym Christie’s.

Jakiś tydzień póź­niej otrzy­ma­łem wia­do­mość z domu aukcyj­ne­go, że moja ofer­ta jest naj­bliż­sza cenie mini­mal­nej i jeśli zapła­cę 11 tysię­cy euro, książ­ka będzie moja. Zgo­dzi­łem się. Z uwzględ­nie­niem pro­wi­zji zapła­ci­łem w sumie oko­ło 13 tysię­cy euro, co w tam­tym cza­sie było rów­no­war­to­ścią 18 czy 19 tysię­cy dola­rów kana­dyj­skich – opo­wia­dał Ger­ry Vogrin­cic w roz­mo­wie z Joh­nem Mac­kie z „Van­co­uver Sun”. 

Na prze­sył­kę cze­kał aż pięć tygo­dni, ponie­waż przez pomył­kę w nie­miec­kim for­mu­la­rzu zazna­czył dosta­wę zwy­kłą pocz­tą, a nie kurie­rem. Gdy roz­pa­ko­wał pacz­kę, wie­dział, że ma do czy­nie­nia z czymś wyjątkowym.

Ogrom­na książ­ka liczą­ca 850 stron była wypeł­nio­na pięk­ny­mi drze­wo­ryt­ny­mi ilu­stra­cja­mi i dia­gra­ma­mi, ale nie tyl­ko. W całej książ­ce znaj­do­wa­ły się adnotacje.

Inną rze­czą, któ­ra mnie ude­rzy­ła, był cha­rak­ter tych adno­ta­cji. Prze­kre­ślo­no ogrom­ną licz­bę zdań – wspo­mi­nał kolek­cjo­ner. – Było jasne, że nie był to tyl­ko czy­tel­nik pod­kre­śla­ją­cy frag­men­ty i robią­cy notat­ki, ale ktoś, kto prze­kre­ślał i prze­pi­sy­wał tekst. Przy­szło mi do gło­wy… że może to być autor, któ­ry popra­wiał wła­sną książkę!

Aby upew­nić się, czy napraw­dę tak było, Ger­ry Vogrin­cic musiał porów­nać notat­ki z prób­ka­mi pisma Vesa­liu­sa, ale nie było to łatwe, zacho­wa­ło się tyl­ko oko­ło 10 listów auto­ra. Ze wzglę­du na to, że w momen­cie wyda­nia książ­ka oka­za­ła się rewo­lu­cyj­na, spo­tka­ła się z burzą kry­ty­ki. Z wście­kło­ści Vesa­lius spa­lił swo­je książ­ki i rękopisy.

Ponie­waż inna książ­ka z adno­ta­cja­mi Vesa­liu­sa zosta­ła sprze­da­na w Christie’s w 1998 roku, Gerry’emu Vogrin­ci­co­wi uda­ło się dotrzeć do kata­lo­gu i porów­nać notat­ki. Autor w nie­ty­po­wy spo­sób zapi­sy­wał wsta­wia­nie pomi­nię­te­go frag­men­tu tek­stu: uży­wał odwró­co­ne­go V oraz krop­ki. Ta sama meto­da była wyko­rzy­sty­wa­na w „De Huma­ni Cor­po­ris Fabri­ca”! Z kolei Uni­wer­sy­tet w Uppsa­li w Szwe­cji wyko­nał dla kolek­cjo­ne­ra kse­ro­ko­pie dwóch listów twór­cy. Skła­da­ły się one z oko­ło 1200 słów, a aż sto oka­za­ło się podob­nych do nota­tek ze starodruku.

Moż­na było je sfo­to­gra­fo­wać obok sie­bie i nało­żyć na sie­bie, były tak iden­tycz­ne – emo­cjo­no­wał się kolek­cjo­ner-detek­tyw. Ponie­waż jed­nak nie wła­dał on łaci­ną, popro­sił o eks­per­ty­zę specjalistkę.

Eks­pert­ka ds. Vesa­liu­sa z Lon­dy­nu, prof. Vivian Nut­ton, po kil­ku mie­sią­cach potwier­dzi­ła – adno­ta­cje były auten­tycz­ne i pocho­dzi­ły od auto­ra „De Huma­ni Cor­po­ris Fabri­ca”. Książ­ka była bez­cen­na.

Sta­ła się pra­wie zbyt waż­na i zbyt cen­na, aby znaj­do­wać się w kolek­cji takiej jak moja – rela­cjo­no­wał Ger­ry Vogrin­cic. – Musia­łem więc zna­leźć miej­sce, w któ­rym mógł­bym ją zabez­pie­czyć. Wie­dzia­łem, że to waż­na książ­ka i inni ludzie będą chcie­li ją zoba­czyć, chcia­łem ją zarów­no udo­stęp­nić innym, jak i chronić.

Z począt­ku wypo­ży­czył wolu­min biblio­te­ce Tho­mas Fisher Rare Book Libra­ry Uni­wer­sy­te­tu w Toron­tu, a póź­niej wysta­wił na aukcję Christie’s. Książ­kę kupił za nie­mal 3 milio­ny dola­rów Uni­wer­sy­tet w Louva­in w Bel­gii. Dokład­na kwo­ta wynio­sła 2 997 350 dolarów.

To jest miej­sce, w któ­rym ta książ­ka napraw­dę powin­na się zna­leźć. Nie powin­na znaj­do­wać się w Kana­dzie ani w pry­wat­nej kolek­cji. Nale­ży do Bruk­se­li, ponie­waż jej autor jest nie­zwy­kle waż­ną posta­cią histo­rycz­ną posta­cią stam­tąd – komen­to­wał były już wła­ści­ciel unikatu.

Ger­ry Vogrin­cic jest eme­ry­to­wa­nym pato­lo­giem, w prze­szło­ści pra­co­wał w szpi­ta­lu Lions Gate Hospi­tal w North Van­co­uver. Sprze­daż książ­ki zapew­ni­ła mu ogrom­ną podusz­kę finan­so­wą, pozwo­li­ła też na dal­sze reali­zo­wa­nie pasji. Oczy­wi­ście wciąż marzy o swo­im egzem­pla­rzu „De Huma­ni Cor­po­ris Fabri­ca”. Na akcjach ta książ­ka poja­wia się raz na kil­ka lat.

Uka­za­ły się dwa wyda­nia „De Huma­ni Cor­po­ris Fabri­ca” nad­zo­ro­wa­ne przez Vesa­liu­sa – pocho­dzą z 1543 i 1555 roku, naj­praw­do­po­dob­niej uka­za­ło się po 750 egzem­pla­rzy każ­de­go z nich. Ger­ry Vogrin­cic sza­cu­je, że oko­ło 300 prze­trwa­ło do dziś. Uni­kat, któ­ry tra­fił w jego ręce, mógł zawie­rać popraw­ki robio­ne z myślą o trze­cim wyda­niu, któ­re nigdy nie docze­ka­ło się druku.

Anna Tess Gołę­biow­ska
Źró­dło: Van­co­uver­Sun 

Zdję­cie głów­ne unsplash.com

Reklama

Może też zainteresują cię te tematy