Misją ustanowionej w 1997 Nagrody Literackiej Nike jest oczywiście promocja polskiej literatury współczesnej. Pierwotnie największy nacisk kładziony był na powieść i przeważnie rzeczywiście beletrystyka nagrodą była honorowana. Ostatnio jednak coraz częściej doceniane są inne formy literackie, w tym również reportaż. Laureatem bieżącej edycji został Zbigniew Rokita za Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku.
Wydana w 2020 książka Zbigniewa Rokity to niesamowita opowieść o Śląsku i śląskości. Jej wartość dostrzegła nie tylko kapituła Nagrody Literackiej Nike, ale również sami czytelnicy. Ich głosami Zbigniew Rokita wygrał także internetowy plebiscyt, zdobywając tym samym Nagrodę Nike Czytelników.
Finał tegorocznej Nagrody Literackiej Nike zdominowały reportaże. Wśród siedmiu nominowanych do nagrody pozycji aż cztery stanowiły właśnie reportaże. Poza tym w finale znalazła się jedna biografia, jeden zbiór poezji i tylko jedna powieść. Listę nominowanych przedstawiamy niżej:
• Kasper Bajon, Fuerte – reportaż
• Krzysztof Fedorowicz, Zaświaty – powieść
• Aleksandra Lipczak, Lajla znaczy noc – reportaż
• Grzegorz Piątek, Najlepsze miasto świata – reportaż
• Jacek Podsiadło, Podwójne wahadło – poezja
• Zbigniew Rokita, Kajś – reportaż
• Monika Śliwińska, Panny z Wesela. Siostry Mikołajczykówny i ich świat – biografia
Tegoroczna edycja Nagrody Literackiej Nike była jubileuszowa. Obchodziliśmy 25-lecie nagrody. Z tej okazji przyznane zostało jeszcze jedno wyróżnienie. Sędziami ponownie byli czytelnicy. Nagrodę 25-lecia otrzymał Mariusz Szczygieł za zbiór reportaży Nie ma.
Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku, Zbigniew Rokita
Przez większość życia uważałem Ślązaków za jaskiniowców z kilofem i roladą. Swoją śląskość wypierałem. W podstawówce pani Chmiel grała nam na akordeonie Rotę, a ja nie miałem pojęcia, że ów plujący w twarz Niemiec z pieśni był moim przodkiem.
O swoich korzeniach wiedziałem mało. Nie wierzyłem, że na Śląsku przed wojną odbyła się jakakolwiek historia. Moi antenaci byli jakby z innej planety, nosili jakieś niemożliwe imiona: Urban, Reinhold, Lieselotte.
Później była ta nazistowska burdelmama, major z Kaukazu, pradziadek na „delegacjach” w Polsce we wrześniu 1939, nagrobek z zeskrobanym nazwiskiem przy kompoście. Coś pękało. Pojąłem, że za płotem wydarzyła się alternatywna historia, dzieje odwrócone na lewą stronę. Postanowiłem pokręcić się po okolicy, spróbować złożyć to w całość. I czego tam nie znalazłem: blisko milion ludzi deklarujących „nieistniejącą” narodowość, katastrofę ekologiczną nieznanych rozmiarów, opowieści o polskiej kolonii, o separatyzmach i ludzi kibicujących nie tej reprezentacji co trzeba. Oto nasza silezjogonia.
źródło agora