Felieton

Wspominając wielkich: Terry Pratchett i wszystkie jego światy

Ter­ry Prat­chett zmarł 12 mar­ca 2015 roku. Milio­ny czy­tel­ni­ków na świe­cie przy­ję­ły tę infor­ma­cję z ogrom­nym żalem. Odszedł pisarz, któ­ry w swo­ich powie­ściach prze­ka­zy­wał nam w cha­rak­te­ry­stycz­nie żar­to­bli­wy spo­sób bru­tal­ną praw­dę o absur­dach toczą­ce­go się obok nas życia. Pisał z bły­sko­tli­wym humo­rem, edu­ko­wał i bawił. Mimo cięż­kiej cho­ro­by, któ­ra roz­ta­cza­ła nad nim wid­mo poni­ża­ją­cej śmier­ci, pozo­sta­wał opty­mi­stą, wal­czył do same­go koń­ca nie tyl­ko o wła­sne zdro­wie, ale rów­nież o wol­ność czło­wie­ka do decy­do­wa­nia o wła­snym losie.

Ogrom­ny mię­dzy­na­ro­do­wy suk­ces zawdzię­czał sile cha­rak­te­ru i upo­ro­wi. Jego dro­ga nigdy nie była usła­na róża­mi, cały czas musiał udo­wad­niać swo­ją pozy­cję i umie­jęt­no­ści. Napi­sał ponad pięć­dzie­siąt powie­ści (z cze­go czter­dzie­ści jeden wcho­dzi w skład jego sztan­da­ro­we­go cyklu Świat Dys­ku) oraz nie­zli­czo­ne opo­wia­da­nia. Książ­ki Ter­ry­’e­go Prat­chet­ta glo­bal­nie sprze­da­ły się w ponad 85 milio­nach egzem­pla­rzy; zosta­ły prze­tłu­ma­czo­ne na 37 języków.

Za swo­ją pra­cę twór­czą otrzy­mał licz­ne nagro­dy i wyróż­nie­nia, został odzna­czo­ny Orde­rem Impe­rium Bry­tyj­skie­go, zyskał rów­nież lor­dow­ski tytuł honorowy.

Marze­nia o gwiazdach

Mło­dy Ter­ry Prat­chett, chło­piec uro­dzo­ny w 1948 w nie­du­żym mie­ście Beacons­field, poło­żo­nym 40 kilo­me­trów na pół­noc­ny zachód od Lon­dy­nu, zanim jesz­cze zaczął myśleć o karie­rze pisa­rza, miał zgo­ła inny pomysł na to, kim chciał­by w życiu być. Jego wiel­ką pasją były bowiem pla­ne­ty, gwiaz­dy i inne cia­ła nie­bie­skie. Zbie­rał kar­ty o kosmo­sie, czę­sto oglą­dał noc­ne nie­bo przez ama­tor­ski tele­skop. Zain­te­re­so­wa­nie astro­no­mią szyb­ko prze­ro­dzi­ło się w marze­nie o karie­rze nauko­wej w tym wła­śnie obszarze.

Nie­ste­ty na dro­dze do gwiazd mło­de­mu Terry’emu sta­nę­ła mate­ma­ty­ka. Brak odpo­wied­nich kwa­li­fi­ka­cji pozba­wił go szan­sy na zosta­nie astro­no­mem. Zamiast tego swo­ją uwa­gę skie­ro­wał ku lite­ra­tu­rze scien­ce fic­tion. Zaczy­ty­wał się w fan­ta­sty­ce nauko­wej, bywał gościem na zjaz­dach i kon­wen­tach. Wszyst­ko to już wkrót­ce mia­ło sta­no­wić moc­ny fun­da­ment dla jego pisar­skiej kariery.

O astro­no­mii nigdy nie zapo­mniał. Spo­glą­da­nie w gwiaz­dy sta­ło się jego hob­by. We wła­snym ogro­dzie zbu­do­wał nawet póź­niej ama­tor­skie obserwatorium.

Żegnaj, szko­ło

Ze szko­łą jakoś nigdy Ter­ry Prat­chett nie miał po dro­dze. Przez zabu­rze­nia mowy był obiek­tem żar­tów i kpin ze stro­ny rówie­śni­ków już pod­czas naucza­nia począt­ko­we­go w Holt­spur Scho­ol. Co wię­cej, jako sze­ścio­la­tek nadal miał pro­ble­my z czy­ta­niem i pisa­niem. Nauczy­cie­le nie wró­ży­li mu świe­tla­nej przyszłości.

We wszyst­kim trze­ba jed­nak doszu­ki­wać się pozy­ty­wów. Ter­ry Prat­chett, ucie­ka­jąc przed kpi­na­mi rówie­śni­ków, sta­rał się każ­dą wol­ną chwi­lę spę­dzać w szkol­nej biblio­te­ce, gdzie jego ulu­bio­nym zaję­ciem było czy­ta­nie… słow­ni­ków. Dzię­ki temu mło­dy Prat­chett bar­dzo szyb­ko zbu­do­wał w swo­jej gło­wie ogrom­ny zasób słow­nic­twa, z któ­re­go już wkrót­ce miał skrzęt­nie zacząć korzystać.

Nie­ja­ko na prze­kór bel­fer­skim pro­gno­zom Ter­ry Prat­chett opu­bli­ko­wał swo­je pierw­sze opo­wia­da­nie w wie­ku trzy­na­stu lat. Tekst nosił tytuł Busi­ness Rivals i opo­wia­dał o męż­czyź­nie, któ­ry w swo­im miesz­ka­niu spo­ty­ka dia­bła. Opo­wia­da­nie uka­za­ło się w szkol­nej gazet­ce, a rok póź­niej zosta­ło opu­bli­ko­wa­ne pod tytu­łem The Hades Busi­ness w lokal­nej gaze­cie. Nasto­let­ni Ter­ry otrzy­mał za to wyna­gro­dze­nie w wyso­ko­ści 14 fun­tów, któ­re zaraz prze­zna­czył na swo­ją pierw­szą maszy­nę do pisa­nia. Zachę­co­ny tym suk­ce­sem, publi­ko­wał oczy­wi­ście kolej­ne tek­sty, cały czas roz­bu­do­wu­jąc swój warsztat.

W szko­le śred­niej Ter­ry Prat­chett spe­cja­li­zo­wał się w dzie­dzi­nach takich, jak sztu­ka, język angiel­ski i histo­ria, for­mal­nej edu­ka­cji jed­nak nigdy nie dokoń­czył. W 1965, kie­dy miał sie­dem­na­ście lat, posta­no­wił rzu­cić szko­łę, by zostać pro­fe­sjo­nal­nym dzien­ni­ka­rzem. Prak­ty­kę roz­po­czął w tygo­dni­ku „Bucks Free Press”, gdzie pod pseu­do­ni­mem Wujek Jim (ang. Unc­le Jim) two­rzył histo­ryj­ki dla młod­szych czy­tel­ni­ków, a korzy­sta­jąc z dni wol­nych od pra­cy, dokoń­czył kurs języ­ka angielskiego.

Zrzą­dze­niem losu dzien­ni­kar­ska karie­ra otwo­rzy­ła Terry’emu Prat­chet­to­wi drzwi do wydaw­ni­cze­go świa­ta. Na zle­ce­nie gaze­ty „Bucks Free Press” Prat­chett prze­pro­wa­dzał wywiad z lokal­nym wydaw­cą Pete­rem Ban­de­rem van Dure­nem. Pod­czas roz­mo­wy wspo­mniał o książ­ce, nad któ­rą aku­rat pra­co­wał. Powieść zain­te­re­so­wa­ła van Dure­na na tyle, że prze­ka­zał ją swo­je­mu wspól­ni­ko­wi, Coli­no­wi Smythe’owi.

Rze­czo­ną książ­ką był Dywan, któ­ry uka­zał się trzy lata póź­niej nakła­dem wydaw­nic­twa Colin Smy­the Ltd. Co wię­cej, całe to wyda­rze­nie było począt­kiem wie­lo­let­niej przy­jaź­ni mię­dzy Ter­rym Prat­chet­tem a panem Smy­them, któ­ry wyda­wał tak­że jego póź­niej­sze książ­ki, a następ­nie stał się jego agentem.

Nukle­ar­na zagłada

Dywan zebrał pozy­tyw­ne recen­zje, lecz o dużym komer­cyj­nym suk­ce­sie nie moż­na było mówić. Na praw­dzi­wą popu­lar­ność musiał Ter­ry Prat­chett pocze­kać jesz­cze ponad dzie­sięć lat.

Tym­cza­sem, zachę­co­ny cie­płym przy­ję­ciem debiu­tu, Prat­chett wydał dwie powie­ści scien­ce fic­tion: Ciem­na stro­na Słoń­caWar­stwy wszech­świa­ta (0becnie zna­ne jako Dysk). Te ponow­nie spo­tka­ły się z pozy­tyw­nym odbio­rem, ale nie zdo­ła­ły się prze­bić do szer­sze­go gro­na czy­tel­ni­ków. Co cie­ka­we, już w tych pierw­szych książ­kach prze­bi­ja­ły tro­py, któ­re póź­niej sta­ną się zna­kiem roz­po­znaw­czym jego twór­czo­ści. Zarów­no Dywan jak i War­stwy wszech­świa­ta sku­pia­ły się wszak na p

łaskich świa­tach.

W 1979 Ter­ry Prat­chett porzu­cił karie­rę dzien­ni­kar­ską i został rzecz­ni­kiem pra­so­wym w Cen­tral Elec­tri­ci­ty Gene­ra­ting Board. Moment wybrał sobie nie­ste­ty nie­szcze­gól­nie dobry, bio­rąc pod uwa­gę, że kil­ka mie­się­cy wcze­śniej doszło do gło­śne­go wypad­ku w elek­trow­ni jądro­wej Three Mile Island, uzna­wa­ne­go do dziś za naj­po­waż­niej­szy wypa­dek w Sta­nach Zjed­no­czo­nych w histo­rii komer­cyj­nych reak­to­rów jądrowych.

Może­my sobie wyobra­zić, z jaki­mi pro­ble­ma­mi w nowej pra­cy musiał sobie radzić, kie­dy spo­łe­czeń­stwo coraz mniej­szym zaufa­niem darzy­ło ener­gię jądro­wą. Póź­niej zwykł żar­to­wać, że mógł­by napi­sać świet­ną książ­kę w opar­ciu o doświad­cze­nia z tej pra­cy, nikt by jed­nak nie uwie­rzył w ani jed­no jego słowo.

Zamiast tego Ter­ry Prat­chett wziął się za spi­sy­wa­nie nie­co innych pomy­słów. Oto z jego wyobraź­ni wyło­nił się pła­ski świat dźwi­ga­ny na grzbie­tach czte­rech sło­ni, sto­ją­cych z kolei na sko­ru­pie prze­mie­rza­ją­ce­go kosmos gigan­tycz­ne­go żółwia.

W 1983 w wydaw­nic­twie Coli­na Smy­the­’a zosta­ła opu­bli­ko­wa­na pierw­sza powieść ze Świa­ta Dys­ku, zaty­tu­ło­wa­na Kolor magii. Uka­za­ła się w nie­znacz­nym nakła­dzie nie­co ponad 500 egzem­pla­rzy. Dziś te pierw­sze wyda­nia są poszu­ki­wa­ne przez kolek­cjo­ne­rów, a ich ceny osią­ga­ją pułap kil­ku tysię­cy dolarów.

Kie­dy BBC Radio 4 zre­ali­zo­wa­ło sze­ścio­od­cin­ko­wy audio-serial na pod­sta­wie tej powie­ści, Ter­ry Prat­chett w koń­cu zaczął zyski­wać roz­głos. Suk­ces przy­pie­czę­to­wa­ła bez­po­śred­nia kon­ty­nu­acja Kolo­ru magii – Blask fan­ta­stycz­ny z 1986.

Komer­cyj­ny suk­ces ksią­żek ze Świa­ta Dys­ku mogło zapew­nić Terry’emu Prat­chet­to­wi wcho­dzą­ce w skład gru­py Pen­gu­in Ran­dom House wydaw­nic­two Trans­world, któ­re pozy­ska­ło pra­wa do publi­ko­wa­nia jego powie­ści w mięk­kiej opra­wie. Prat­chet­tem zain­te­re­so­wał się rów­nież sam Vic­tor Gol­lancz, czo­ło­wy bry­tyj­ski wydaw­ca, któ­ry prze­jął od Coli­na Smy­the­’a pra­wa do wyda­wa­nia Świa­ta Dys­ku w twar­dej opra­wie w 1987.

Kro­ni­karz Świa­ta Dysku

Szyb­ko rosną­ca popu­lar­ność i mno­gość zwa­rio­wa­nych pomy­słów skło­ni­ły Ter­ry­’e­go Prat­chet­ta do decy­zji o rezy­gna­cji ze sta­no­wi­ska w Cen­tral Elec­tri­ci­ty Gene­ra­ting Board i roz­po­czę­cia karie­ry kro­ni­ka­rza Świa­ta Dys­ku na pełen etat. Sta­ło się to w 1987, tuż po wyda­niu czwar­tej powie­ści z serii, zaty­tu­ło­wa­nej Mort.

W tym momen­cie Ter­ry Prat­chett zaczął też odcho­dzić od wcze­śniej­szych tro­pów moc­no zwią­za­nych z fan­ta­sy. Zamiast tego w swo­ich książ­kach zaczął budo­wać sub­tel­niej­sze rela­cje mię­dzy czy­tel­ni­kiem a opo­wia­da­ną histo­rią. O ile począt­ko­we powie­ści ze Świa­ta Dys­ku opie­ra­ły się na paro­dio­wa­niu kla­sycz­nych moty­wów z ksią­żek fan­ta­stycz­nych, tak póź­niej domi­no­wać zaczę­ła saty­ra na to, co nas na co dzień otacza.

Od tego cza­su Ter­ry Prat­chett wyda­wał rocz­nie jed­ną, dwie powie­ści ze Świa­ta Dys­ku. Każ­da kolej­na lądo­wa­ła coraz wyżej na listach best­sel­le­rów i coraz dłu­żej się na nich utrzy­my­wa­ła. W 1996 „The Times” okre­ślił go naj­le­piej sprze­da­ją­cym się pisa­rzem z Wiel­kiej Brytanii.

Kró­lew­skie przywileje

Dwa lata póź­niej Ter­ry Prat­chett za zasłu­gi dla lite­ra­tu­ry odzna­czo­ny został Orde­rem Impe­rium Bry­tyj­skie­go czwar­tej – ofi­cer­skiej – klasy.

Z tym rów­nież wią­że się zabaw­na aneg­do­ta. Mało bra­ko­wa­ło, a Ter­ry Prat­chett zigno­ro­wał­by zapro­sze­nie i nie przy­jął odzna­cze­nia z rąk kró­lo­wej. Kie­dy dowie­dział się, że ma mu zostać przy­zna­ne to pre­sti­żo­we wyróż­nie­nie, był prze­świad­czo­ny, że to po pro­stu żart. Na szczę­ście jed­nak poja­wił się na cere­mo­nii, czym unik­nął obra­zy maje­sta­tu bry­tyj­skiej kró­lo­wej. A dzie­sięć lat po tym wyda­rze­niu otrzy­mał jesz­cze tytuł hono­ro­wy – sir.

Nigdy jed­nak woda sodo­wa nie ude­rzy­ła mu do gło­wy. Nie lubił nawet, kie­dy zwra­ca­no się do nie­go „sir Ter­ry”. Zawsze uwa­żał się po pro­stu za pisa­rza fan­ta­sy, któ­ry z uwiel­bie­niem nosi skó­rza­ne kurt­ki i czar­ne kape­lu­sze. Zda­rza­ło mu się rów­nież żar­to­wać, że jego naj­więk­szą zasłu­gą dla lite­ra­tu­ry jest to, że uni­kał jej pisania.

Mimo całej tej skrom­no­ści i w zgo­dzie z wła­snym poczu­ciem humo­ru, Ter­ry Prat­chett posta­no­wił odpo­wied­nio odna­leźć się w szla­chec­kiej roli. Nie do pomy­śle­nia prze­cież jest, żeby rycerz nie miał swo­je­go mie­cza. Tak więc pisarz zamó­wił wyku­cie sto­sow­ne­go ostrza z kawał­ka mete­ory­tu. Tym samym stał się wła­ści­cie­lem praw­dzi­wie kosmicz­ne­go oręża.

Poza rycer­ski­mi wyróż­nie­nia­mi Ter­ry Prat­chett czę­sto był nagra­dza­ny za swo­ją twór­czość. Uzy­skał rów­nież mię­dzy inny­mi hono­ro­wy tytuł nauko­wy Uni­wer­sy­te­tu w Warwick.

Ze wszyst­kich tych zaszczy­tów naj­więk­sze zna­cze­nie mia­ło jed­nak dla nie­go zdo­by­cie Car­ne­gie Medal, angiel­skiej nagro­dy przy­zna­wa­nej za naj­lep­szą książ­kę dla dzie­ci i mło­dzie­ży. Tę dostał za powieść Zadzi­wia­ją­cy Mau­ry­cy i jego edu­ko­wa­ne gry­zo­nie.

W cie­niu Alzheimera

Latem 2007 Ter­ry Prat­chett zauwa­żył, że pod­czas swo­jej pra­cy robi coraz wię­cej błę­dów: mie­sza­ły mu się lite­ry, orto­gra­fia i gra­ma­ty­ka jak­by się zacie­ra­ły. Kil­ka mie­się­cy póź­niej zdia­gno­zo­wa­no u nie­go zanik koro­wy tyl­ny, rzad­ki wariant cho­ro­by Alzhe­ime­ra, ata­ku­ją­cy przede wszyst­kim wzrok, bar­dzo szyb­ko pro­wa­dzą­cy do utra­ty samodzielności.

Ter­ry Prat­chett nie był­by Ter­rym Prat­chet­tem, gdy­by się pod­dał. Nie porzu­cił karie­ry pisar­skiej – dopó­ki był w sta­nie, sam spi­sy­wał swo­je myśli, póź­niej korzy­stał z pomo­cy asy­sten­ta i pro­gra­mów roz­po­zna­ją­cych mowę.

Od wykry­cia cho­ro­by napi­sał jesz­cze pięć powie­ści ze Świa­ta Dys­ku i wie­le innych, nie­po­wią­za­nych z tym uni­wer­sum. War­to wspo­mnieć tu choć­by o cyklu scien­ce fic­tion, zaty­tu­ło­wa­nym Dłu­ga Zie­mia, pisa­nym we współ­pra­cy ze Ste­phe­nem Baxterem.

Poza kon­ty­nu­owa­niem karie­ry pisar­skiej Ter­ry Prat­chett bar­dzo moc­no udzie­lał się w róż­ne­go rodza­ju kam­pa­niach na rzecz zwięk­sza­nia świa­do­mo­ści o Alzhe­ime­rze. Dzię­ki jego sta­ra­niom cho­ro­by neu­ro­de­ge­ne­ra­cyj­ne prze­sta­ły być tema­tem tabu. W 2008 prze­ka­zał milion dola­rów na bada­nia nad Alzheimerem.

Ter­ry Prat­chett, zda­jąc sobie spra­wę, że zapadł na nie­go wyrok i nie­uchron­nie zbli­ża się przed­wcze­sny kres życia, chciał spo­tkać się ze śmier­cią na wła­snych warun­kach. Wal­czył o pra­wo do decy­do­wa­nia o wła­snym losie, o pra­wo do odej­ścia ze świa­ta przy zacho­wa­niu godności.

W 2011 sta­cja BBC zre­ali­zo­wa­ła poru­sza­ją­cy doku­ment Ter­ry Prat­chett: Cho­osing to Die o cho­rym na stward­nie­nie zani­ko­we bocz­ne Pete­rze Sme­dleyu, któ­ry poje­chał do szwaj­car­skiej kli­ni­ki popeł­nić wspo­ma­ga­ne samo­bój­stwo. Współ­twór­cą fil­mu był Ter­ry Prat­chett. Pisarz towa­rzy­szył Pete­ro­wi Sme­dley­owi w jego ostat­niej podró­ży i w ostat­nich chwi­lach, peł­niąc jed­no­cze­śnie rolę narratora.

Ter­ry Prat­chett, bojąc się naj­bar­dziej utra­ty wła­snej oso­bo­wo­ści, marzył o śmier­ci w fote­lu w swo­im ogro­dzie, ze szklan­ką bran­dy w dło­ni, przy akom­pa­nia­men­cie muzy­ki Tho­ma­sa Tallisa.

Spo­tka­nie ze śmiercią

Z cho­ro­bą wal­czył do same­go końca.

5 grud­nia 2014 był ostat­nim dniem w jego twór­czej karie­rze. Rob Wil­kins wspo­mi­nał, że tego dnia pra­co­wa­li z Ter­rym Prat­chet­tem nad bio­gra­fią. Trzy dni póź­niej stan zdro­wia pisa­rza uległ nagłe­mu pogor­sze­niu i nic już nie było jak wcześniej.

Ter­ry Prat­chett zmarł w swo­im domu w Wilt­shi­re, oto­czo­ny rodzi­ną, 12 mar­ca 2015. Miał 67 lat.

Przed śmier­cią uda­ło mu się skoń­czyć jesz­cze jed­ną, czter­dzie­stą pierw­szą, powieść ze Świa­ta Dys­ku. Była to wyda­na już pośmiert­nie Paster­ska koro­na.

Na wię­cej ksią­żek Ter­ry­’e­go Prat­chet­ta nie może­my liczyć. Mimo że miał kil­ka roz­grze­ba­nych pro­jek­tów, nie życzył sobie, żeby kto­kol­wiek, nawet jego cór­ka, Rhian­na, kon­ty­nu­ował jego pra­cę. Zgod­nie z ostat­nią wolą dysk z roz­po­czę­ty­mi powie­ścia­mi został znisz­czo­ny w 2017 przez walec dro­go­wy.

W ten spo­sób skoń­czy­ła się pew­na era. Ter­ry Prat­chett na dłu­go jed­nak pozo­sta­nie w naszych myślach, a jego książ­ki jesz­cze przez dzie­się­cio­le­cia będą fascy­no­wa­ły kolej­ne poko­le­nia traf­no­ścią iro­nicz­nych spo­strze­żeń na temat ota­cza­ją­cej nas rze­czy­wi­sto­ści, jedy­nym w swo­im rodza­ju humo­rem i barw­ną magią Świa­ta Dys­ku. Chce­cie roz­po­cząć przy­go­dę z książ­ka­mi Terry‘ego Prat­chet­ta? Zaj­rzyj­cie tutaj, mamy goto­wy arty­kuł jak zacząć 🙂

Przy­go­to­wał Oskar Grzelak

Reklama

Może też zainteresują cię te tematy