Wywiady

Czy to wciąż jest fantastyka? – rozmawiamy o cyberpunku (i nie tylko) z autorkami cyberpunkowych opowiadań.

Raczej nie chcia­ły­by żyć w cyber­pun­ko­wym świe­cie (o ile nie były­by bar­dzo boga­te), a jed­no­cze­śnie zasta­na­wia­ją się nad tym… czy już nie żyje­my w cyber­pun­ku. Sześć auto­rek i sie­dem róż­nych wizji tego, jak tech­no­lo­gia może zmie­nić nasze życia. Z autor­ka­mi opo­wia­dań z „Cyber­punk Girls” roz­ma­wia­ły­śmy nie tyl­ko o ich twór­czo­ści, ale też o aktu­al­nej sytu­acji poli­tycz­nej i protestach.

Cyber­punk Girls” to anto­lo­gia przy­go­to­wa­na przez wydaw­nic­two Uro­bo­ros, a dokład­niej przez Agniesz­kę Trzesz­kow­ską z Gru­py Wydaw­ni­czej Fok­sal. Opo­wia­da­nia napi­sa­ły Mar­ty­na Radu­chow­ska („Heart­by­te”, „Mind­blow”), Jagna Rol­ska („Span­dau”, „Amber”), Aga­ta Suchoc­ka („Nitro”), Mag­da­le­na Kucen­ty („Dziew­czy­na, któ­rej nie było”), Kry­sty­na Cho­do­row­ska i Gabrie­la Pani­ka („Dotknąć ciem­no­ści”). Wszyst­kie pisar­ki zna­la­zły czas, by z nami poroz­ma­wiać – jak przy­sta­ło na cyber­pun­ko­wą rze­czy­wi­stość, spo­tka­ły­śmy się w prze­strze­ni Googledocs.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Świa­ty, któ­re stwo­rzy­ły­ście w swo­ich opo­wia­da­niach, są nie­zwy­kle róż­ne, ale mam wra­że­nie, że z wszyst­kich pły­nie dość pesy­mi­stycz­ne przesłanie…

AGATA SUCHOCKA: To jest chy­ba pod­sta­wo­we zało­że­nie cyber­pun­ku, z któ­rym nie chcę pole­mi­zo­wać. Zagro­że­nie uzy­ska­nia nie­za­leż­no­ści przez sztucz­ną inte­li­gen­cję, nie­bez­pie­czeń­stwa zwią­za­ne z tech­nicz­ną mody­fi­ka­cją ludz­kie­go cia­ła, kla­sizm i prze­pa­ście pomię­dzy poszcze­gól­ny­mi gru­pa­mi spo­łecz­ny­mi, to są poję­cia, któ­re dwie czy trzy deka­dy temu były jesz­cze tyl­ko czy­stym teo­re­ty­zo­wa­niem, lecz już dziś widzi­my, że ten postęp tech­no­lo­gicz­ny, któ­re­go doświad­cza­my na co dzień, tak napraw­dę wca­le nie popra­wił jako­ści nasze­go życia. Sta­li­śmy się nie­wol­ni­ka­mi tele­fo­nów, żeby dale­ko nie szu­kać. Cięż­ko w tej sytu­acji silić się na udo­wad­nia­nie, że jesz­cze będzie przepięknie.

MARTYNA RADUCHOWSKA: Mot­to cyber­pun­ku to „high tech, low life”, czy­li „zaawan­so­wa­na tech­no­lo­gia, kiep­skie życie”. Żad­na nowin­ka tech­nicz­na nie roz­wią­że za nas praw­dzi­wych pro­ble­mów, z któ­ry­mi mie­rzy­my się jako jed­nost­ki i jako spo­łe­czeń­stwo – może zale­d­wie przy­pu­dro­wać je z wierz­chu, ale pod spodem pozo­sta­nie czar­na dziu­ra i z cza­sem będzie się pogłę­biać. W peł­ni zgo­dzę się tutaj z Aga­tą, bo sama od lat powta­rzam, że cyber­punk jest dziś i ani się obej­rzy­my, a będzie­my żyli w tech­no­dy­sto­pii. Ta pesy­mi­stycz­na wizja przy­szło­ści zda­je się, nie­ste­ty, speł­niać. Wystar­czy wspo­mnieć cho­ciaż­by o depre­sji zwią­za­nej bez­po­śred­nio z korzy­sta­niem z mediów spo­łecz­no­ścio­wych czy postę­pu­ją­cym zani­ku kla­sy śred­niej. To się dzie­je na naszych oczach, dla­te­go naj­wyż­szy czas zacząć trak­to­wać cyber­punk jako gatu­nek naj­zu­peł­niej poważnie.

JAGNA ROLSKA: Aga­ta i Mar­ty­na wła­ści­wie napi­sa­ły wszyst­ko, o czym i ja chcia­łam wspo­mnieć, więc dodam do tego tyl­ko jed­no spo­strze­że­nie. Tech­ni­ki ogra­ni­cza­nia wol­no­ści w tro­sce o bez­pie­czeń­stwo ist­nie­ją od począt­ków cywi­li­za­cji. Czym, przy takim podej­ściu do spra­wy, róż­ni się pali­sa­da wokół wio­ski od wszech­obec­nych kamer czy chi­pów loka­li­za­cyj­nych? Jedy­nie stop­niem zaawan­so­wa­nia tech­no­lo­gicz­ne­go. Stąd już tyl­ko krok do sfor­mu­ło­wa­nia tezy, że wol­no­ści nie było, nie ma i nie będzie. A tech­ni­ki kon­tro­li ludz­kość dosko­na­li z ogrom­nym zaan­ga­żo­wa­niem. Nie brzmi to zbyt optymistycznie.

MAGDALENA KUCENTY: Moje świa­ty zwy­kle są nie za weso­łe. Dla mnie uto­pia to czy­sta fan­ta­zja, któ­rej się jed­nak nie tykam.

Wasze opo­wia­da­nia z jed­nej stro­ny są osa­dzo­ne w przy­szło­ści i mamy w nich do czy­nie­nia z zaawan­so­wa­ną tech­no­lo­gią, z dru­giej – są w nich moty­wy moc­no nam zna­ne. Keira z „Heart­by­te” zma­ga się z powi­kła­nia­mi po prze­cho­ro­wa­niu Covi­du-19, w innych opo­wia­da­niach poja­wia­ją się w róż­nych kon­tek­stach e‑sportowcy („Span­dau” Jagny Rol­skiej i „Mind­blow” Mar­ty­ny Raduchowskiej).

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Czy sądzi­cie, że rze­czy­wi­ście tak będzie wyglą­da­ła nasza przy­szłość, czy dały­ście się cał­ko­wi­cie ponieść wyobraźni?

AGATA SUCHOCKA: Ja aku­rat nie sku­pi­łam się na poka­za­niu wizji przy­szło­ści, a na dyle­ma­tach moral­nych jednostki.

KRYSTYNA CHODOROWSKA: IoT (po pol­sku „inter­net przed­mio­tów”), czy­li sieć urzą­dzeń codzien­ne­go użyt­ku reje­stru­ją­cych aktyw­ność użyt­kow­ni­ka i prze­sy­ła­ją­cych dane mię­dzy sobą jest kon­cep­cją zna­ną już od daw­na, choć dopie­ro w ostat­nich latach nabra­ła roz­pę­du. Obec­nie roz­wi­ja się bły­ska­wicz­nie, ilość danych wypro­du­ko­wa­nych przez te sprzę­ty w cią­gu ostat­nie­go roku zwięk­szy­ła się ponad 400 razy, wyko­rzy­stu­je się je m.in. przy pro­jek­to­wa­niu inte­li­gent­nych domów wypo­sa­żo­nych w pół­au­to­no­micz­ne urzą­dze­nia. Myślę, że ludzie z przy­szło­ści byli­by bar­dzo zdzi­wie­ni widząc miesz­ka­nie, w któ­rym świa­tło nie zapa­la się auto­ma­tycz­nie, gdy tyl­ko otwo­rzą drzwi, zmy­war­ka nie uru­cha­mia się sama, lodów­ka nie przy­po­mi­na o zaku­pach, a samo­bież­ny odku­rzacz nie wyjeż­dża z sza­fy, żeby posprzą­tać aku­rat wte­dy, kie­dy gospo­da­rzy nie ma w domu.

GABRIELA PANIKA: To jest ta „prze­wi­dy­wal­na” część przy­szło­ści, ale zakła­da­my, że atak Obcych jed­nak nie nastą­pi 😉 Inną kwe­stią, któ­rą poru­sza­my w naszym opo­wia­da­niu, może mar­gi­nal­nie, ale jed­nak, są zmia­ny kli­ma­tycz­ne i zwią­za­ne z nimi kata­stro­fy natu­ral­ne. Oba­wiam się, że kolej­nym poko­le­niom przyj­dzie nie­ste­ty żyć w świe­cie, w któ­rym tor­na­da są na porząd­ku dzien­nym tak samo jak dla nas listo­pa­do­we deszcze.

JAGNA ROLSKA: Opo­wia­da­nie „Span­dau” doty­ka bez­po­śred­nio tema­ty­ki zacie­ra­nia się gra­nic mię­dzy życiem w realu i tym wir­tu­al­nym, a tak­że wyni­ka­ją­cych z tego nie­uchron­nych zmian per­cep­cji. To już się dzie­je i raczej będzie się pogłębiało.

MARTYNA RADUCHOWSKA: Wymy­śla­jąc „Mind­blow” wbrew pozo­rom nie połą­czy­łam fabu­lar­nie jakichś bar­dzo odle­głych od sie­bie kro­pek. E‑sport z roku na rok zysku­je na popu­lar­no­ści, od ład­nych paru lat przy­cią­ga całe rze­sze spon­so­rów i gra­cze z czo­łów­ki już jako nasto­lat­ko­wie potra­fią finan­so­wo zabez­pie­czyć przy­szłość nie tyl­ko dla sie­bie, ale rów­nież dla swo­ich przy­szłych dzie­ci. A jeśli jakaś dzie­dzi­na przy­no­si pie­nią­dze, to dal­szy jej roz­wój jest oczy­wi­sty. Z kolei w cza­sach pan­de­mii i ogól­no­świa­to­we­go lock­dow­nu prze­nie­śli­śmy mnó­stwo obsza­rów nasze­go życia do Inter­ne­tu. Spo­tka­nia autor­skie, tar­gi książ­ki, wywia­dy, kon­fe­ren­cje, wykła­dy – to wszyst­ko odby­wa się teraz wyłącz­nie w sie­ci. Ba, w tym roku mogli­śmy oglą­dać pierw­sze wir­tu­al­ne zawo­dy kolar­skie, zatem tra­dy­cyj­ny sport zro­bił wiel­ki krok w głąb VR i nie sądzę, żeby szyb­ko dane mu się było cał­kiem stam­tąd wyco­fać. No i już dziś ope­ra­to­rzy dro­nów woj­sko­wych sie­dzą sobie bez­piecz­nie i wygod­nie tysią­ce kilo­me­trów od celów swych misji z joy­stic­ka­mi w dło­niach, armia USA napraw­dę wer­bu­je rekru­tów spo­śród e‑sportowców, uza­leż­nie­nie od sie­ci sta­je się coraz poważ­niej­szym pro­ble­mem na całym świe­cie, a ame­ry­kań­skie agen­cje rzą­do­we mają na kon­cie nie­le­gal­ne eks­pe­ry­men­ty na wła­snych oby­wa­te­lach… Chwi­la­mi mam poważ­ne wąt­pli­wo­ści, czy to, co piszę, to aby wciąż fantastyka.

MAGDALENA KUCENTY: Akcja moje­go opo­wia­da­nia dzie­je w innym świe­cie, więc moż­na powie­dzieć, że ponio­sła mnie wyobraźnia.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA:  Aga­ta Suchoc­ka w „Nitro” pisze o wąt­ku nie­zwy­kle w Pol­sce aktu­al­nym – cią­ży, abor­cji, pod­mio­to­wo­ści pło­du. Rub­ble ma przed sobą cięż­ką decy­zję i choć podej­mu­je ją w nie­ty­po­wych oko­licz­no­ściach, pew­nie nie­jed­na z czy­tel­ni­czek mogła­by z nią empa­ty­zo­wać. Kie­dy powsta­wał ten tekst? Czy pra­cu­jąc nad nim, myśla­łaś o aktu­al­nym kon­tek­ście spo­łecz­nym, czy może leżał w szu­fla­dzie i cze­kał na oka­zję na wydanie?

AGATA SUCHOCKA: Tekst powstał kil­ka mie­się­cy temu, na dłu­go przed całym tym cyr­kiem z odbie­ra­niem pod­sta­wo­wych praw kobie­tom. Cie­szę się jed­nak nie­zmier­nie, że wpa­so­wał się w kon­tekst tego, co się obec­nie dzie­je. Poka­zu­je to jasno, że abor­cja i zwią­za­ne z nią dyle­ma­ty moral­ne przy­szłej bądź nie­do­szłej mat­ki nie są niczym nowym. W moim tek­ście cho­dzi o decy­zyj­ność wła­śnie, nawet wów­czas, gdy skut­ki decy­zji mogą być opła­ka­ne. Nie wol­no jed­nak odbie­rać świa­do­mej jed­no­st­ce pra­wa do samo­sta­no­wie­nia. Kon­cept wol­no­ści jest mi bar­dzo bli­ski i bar­dzo czę­sto podej­mu­ję go w swo­ich tek­stach. W tym przy­pad­ku cho­dzi o wol­ność wybo­ru decy­zji o życiu lub jego ter­mi­na­cji. Tak to już natu­ra wymy­śli­ła, że kobie­ta decy­du­je za sie­bie i za płód, któ­ry w sobie nosi. Żad­ne pra­wa, a już szcze­gól­nie te usta­la­ne przez ludzi bez macic, nie mają­cych poję­cia o tym, jak trud­ne to są decy­zje, nie mogą odbie­rać kobie­cie tego wyboru.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA:  W całej Pol­sce trwa­ją obec­nie pro­te­sty kobiet prze­ciw­ko zaostrze­niu zaka­zu abor­cji. Bie­rze­cie w nich udział? Soli­da­ry­zu­je­cie się z protestującymi?

AGATA SUCHOCKA: Oczy­wi­ście! Na stro­nie autor­skiej zamie­ści­łam nawet pro­test song.

KRYSTYNA CHODOROWSKA: Tak.

GABRIELA PANIKA: Oczywiście.

JAGNA ROLSKA: Soli­da­ry­zu­ję się, acz­kol­wiek moją naj­więk­szą tro­ską jest, czy to hanieb­ne orze­cze­nie pozo­sta­nie w ludz­kiej pamię­ci do kolej­nych wybo­rów parlamentarnych.

MARTYNA RADUCHOWSKA: Jedy­nie poczu­cie odpo­wie­dzial­no­ści za zdro­wie mojej 8‑miesięcznej cór­ki powstrzy­mu­je mnie przed udzia­łem w mar­szach, a z bra­ku innej opcji wyra­żam swój sprze­ciw i soli­da­ry­zu­ję się z pro­te­stu­ją­cy­mi w sieci.

MAGDALENA KUCENTY: Cóż, ostat­nio cho­dzę na mar­sze czę­ściej niż do Biedronki.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA:  Czy sądzi­cie, że ten zryw kobiet i ich sojusz­ni­ków wpły­nie na przy­szłość nasze­go kraju?

AGATA SUCHOCKA: Mam ogrom­ną nadzie­ję, że wpły­nie, bo jeśli taki zryw nie pomo­że w tym, by odbe­to­no­wać rząd, to nie pomo­że już chy­ba nic. Sta­nie­my się na powrót nie­wol­ni­ca­mi tak for­so­wa­ne­go teraz patriar­cha­tu. I speł­nią się kosz­mar­ne wizje jak z „Opo­wie­ści pod­ręcz­nej”. To potwor­ne, gdy dys­to­pij­ne hor­ro­ry sta­ją się rze­czy­wi­sto­ścią. Według mnie wizja z „Nakrę­ca­nej poma­rań­czy” już jest naszą codziennością.

GABRIELA PANIKA: Oby. OBY. To waha­dło musi się wresz­cie kie­dyś wychy­lić w dru­gą stronę.

MARTYNA RADUCHOWSKA: Mam prze­czu­cie, że tego zry­wu nie da się łatwo zatrzy­mać. I bar­dzo na to liczę.

MAGDALENA KUCENTY: Wie­rzę, że jeśli nie teraz, to przy­naj­mniej za trzy lata…

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA:  Cyber­punk ostrze­ga nas przed zgub­ny­mi wpły­wa­mi tech­no­lo­gii. Jak sądzi­cie, co sta­no­wi dla nas naj­więk­sze zagrożenie?

AGATA SUCHOCKA: Boję się tego, że sztucz­na inte­li­gen­cja zyska samo­świa­do­mość i przej­mie wła­dzę, boję się Sky­ne­tu 😉 W koń­cu nas, maszy­ny z kości i z mię­sa, też oży­wia­ją impul­sy elek­trycz­ne wysy­ła­ne z mózgu. Czym więc tak napraw­dę jest życie?

GABRIELA PANIKA: Myślę, że w naszym opo­wia­da­niu aku­rat wyraź­nie widać, że to nie tech­no­lo­gia jako taka sta­no­wi zagro­że­nie, ale ludzie, któ­rzy ją wyko­rzy­stu­ją. Sama tech­no­lo­gia jest „nie­win­na” (oczy­wi­ście nie każ­da, nie mówi­my tu o bro­ni itp.), nato­miast to czło­wiek uży­wa jej z dobry­mi lub zły­mi intencjami.

KRYSTYNA CHODOROWSKA: Sztucz­nej inte­li­gen­cji się nie boję, za dużo jej w życiu widzia­łam. Powiedz­my sobie szcze­rze: SI w takiej for­mie, jaką zna­my, a nie zano­si się na to, żeby­śmy pozna­li inną, jest dur­na, czy może raczej – jest bar­dzo spraw­na w spe­cy­ficz­nych, wąsko zde­fi­nio­wa­nych zakre­sach. Potra­fi liczyć jak sza­tan, nicze­go nie zapo­mi­na i nigdy się nie męczy, ale umie­jęt­ność osa­dze­nia ele­men­tów w szer­szym kon­tek­ście, któ­ra była­by nie­zbęd­na do zro­zu­mie­nia rze­czy­wi­sto­ści i samo­dziel­ne­go funk­cjo­no­wa­nia, jest dla niej kom­plet­nie nie­do­stęp­na. Żeby mogła się wyka­zać, trze­ba jej tę rze­czy­wi­stość przy­bli­żyć: podzie­lić na małe kawał­ki, upro­ścić do zro­zu­mia­łej for­my, prze­ro­bić na pap­kę i zaser­wo­wać łyżecz­ką. Sky­ne­tu w zna­nej nam posta­ci nie docze­ka­my się praw­do­po­dob­nie nigdy. Co nie zna­czy, że nie nale­ży moni­to­ro­wać dzia­ła­nia algo­ryt­mów na bie­żą­co, bo one bazu­ją na roz­po­zna­wa­niu wzor­ców i swo­im dzia­ła­niem przy­czy­nia­ją się do ich wzmac­nia­nia, a nie wszyst­kie wzor­ce nale­ży utrwa­lać. Np. jeśli urzęd­ni­cy ban­ko­wi chęt­niej przy­zna­ją kre­dy­ty oso­bom nazy­wa­ją­cym się „Jan Kowal­ski” niż „Sier­giej Kowa­len­ko” i nikt nie zadba o to, by wyłą­czyć takie dane jak imię i nazwi­sko z pro­ce­su ucze­nia maszy­no­we­go, algo­rytm może uznać je za istot­ną cechę i roz­pro­pa­go­wać w dzia­ła­niu. Nagle może się oka­zać, że we wszyst­kich dzie­dzi­nach życia korzy­sta­my z narzę­dzi, któ­re z upły­wem cza­su zaczę­ły reali­zo­wać inne cele, niż nam się z począt­ku wyda­wa­ło. Oczy­wi­ście, nadal „wie­rząc”, że tyl­ko wypeł­nia­ją nasze polecenia.

JAGNA ROLSKA: Roz­my­śla­jąc na ten temat, zawsze sta­ram się pamię­tać, że wła­ści­wie wszyst­kie dzie­jo­we wyna­laz­ki trak­to­wa­no z nie­uf­no­ścią, wiesz­cząc ich zgub­ny wpływ na deli­kat­ną tkan­kę spo­łe­czeń­stwa. Dobrym przy­kła­dem jest elek­trycz­ność. Lęk przed nią pogłę­bia­ły zwal­cza­ją­ce się frak­cje zwo­len­ni­ków prą­du sta­łe­go i prą­du zmien­ne­go. Zde­mo­ni­zo­wa­nie ujarz­mio­nej elek­trycz­no­ści przy­czy­nia­ło się do powsta­wa­nia zabo­bo­nów, ot choć­by takie­go, że jest ona łącz­ni­kiem ze świa­tem astral­nym. Dla­te­go, tak samo jak Gabrie­la, nie oba­wiam się tech­no­lo­gii, tyl­ko tech­no­lo­gii w rękach nie­wła­ści­wych ludzi.

MARTYNA RADUCHOWSKA: Ja o swo­ich lękach opo­wie­dzia­łam w „Heart­by­te”: prze­ra­ża mnie wizja życia na abo­na­ment i tak, uwa­żam ją za dość praw­do­po­dob­ną. Jeśli dzi­siaj haker może się wła­mać do auto­ma­tycz­ne­go odku­rza­cza i przez wbu­do­wa­ne weń kamer­ki zwie­dzać sobie cudze miesz­ka­nie i pod­glą­dać loka­to­rów; jeśli może prze­jąć kon­tro­lę nad auto­no­micz­nym samo­cho­dem takim jak Tesla albo zablo­ko­wać komuś kom­pu­ter za pomo­cą ransomware’u w celu wyłu­dze­nia pie­nię­dzy od wła­ści­cie­la w zamian za przy­wró­ce­nie mu dostę­pu do danych, to byli­by­śmy bar­dzo naiw­ni, gdy­by­śmy zało­ży­li, że to samo nie będzie kie­dyś moż­li­we w przy­pad­ku nie­za­bez­pie­czo­nych przed ata­ka­mi bio­nicz­nych narzą­dów. A ponie­waż mamy obec­nie na ryn­ku całe mnó­stwo napi­sa­nych na kola­nie, dziu­ra­wych apli­ka­cji, któ­re pro­szą o dostęp do podej­rza­nie wie­lu danych na tele­fo­nie i umoż­li­wia­ją inter­ne­to­wym craw­le­rom kra­dzież pouf­nych infor­ma­cji na nasz temat, to wyobra­żam sobie, że zała­twio­ne na lewo czę­ści zamien­ne z tanim opro­gra­mo­wa­niem na pokła­dzie mogą wią­zać się w przy­szło­ści z podob­nym ryzy­kiem. Sła­bo mi tro­chę, jak o tym pomyślę.

MAGDALENA KUCENTY: Zagro­żeń jest tyle, że trud­no było­by je tu wymie­nić, nie roz­pi­su­jąc się na kil­ka stron. Dla każ­de­go pew­nie też inne zagro­że­nie będzie tym „naj­więk­szym”. Dla mnie? Kra­dzież danych, szum dez­in­for­ma­cyj­ny, podział spo­łe­czeń­stwa, mno­żą­ce się cho­ro­by cywi­li­za­cyj­ne. W skró­cie to jak za pomo­cą tech­no­lo­gii moż­na kogoś skrzyw­dzić, namie­szać mu w gło­wie, znisz­czyć go jako osobę.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: A czy są jakieś ele­men­ty tech­no­lo­gii, bez któ­rych nie wyobra­ża­cie sobie życia i w któ­rych szan­se prze­wa­ża­ją nad zagrożeniami?

KRYSTYNA CHODOROWSKA: Nie żyła­bym, gdy­by nie osią­gnię­cia współ­cze­snej medy­cy­ny z dru­giej poło­wy XX wie­ku (maso­we zasto­so­wa­nie inku­ba­to­rów w położ­nic­twie), więc, tak, ist­nie­ją ele­men­ty tech­no­lo­gii, bez któ­rych dosłow­nie nie wyobra­żam sobie swo­je­go życia.

JAGNA ROLSKA: Nasz obec­ny świat skła­da się z tak wie­lu wza­jem­nie prze­ni­ka­ją­cych się dzie­dzin, że nie da się wyod­ręb­nić naj­waż­niej­sze­go ele­men­tu tech­no­lo­gicz­ne­go. Spo­łe­czeń­stwo pro­duk­cyj­ne i post­fa­brycz­ne ode­szło w nie­byt. Jeste­śmy dzieć­mi infor­ma­ty­ki, a naszą codzien­ną egzy­sten­cję defi­niu­je wysła­nie do mediów spo­łecz­no­ścio­wych memów okre­śla­ją­cych naszą przy­na­leż­ność geo­gra­ficz­no-kul­tu­ro­wą z natych­mia­sto­wym zastrze­że­niem, że jeste­śmy otwar­ci na dys­ku­sję o miej­scach, w któ­rych nigdy nie byli­śmy i pew­nie nigdy nie odwie­dzi­my. Tkwiąc we wła­snych bań­kach infor­ma­cyj­nych uda­ło nam się osią­gnąć tyle, że jeste­śmy oby­wa­te­la­mi świa­ta wir­tu­al­ne­go, któ­rzy nigdzie nie byli i nicze­go widzie­li. A jed­nak wyda­je nam się, że wie­my wszyst­ko. Jed­nak mimo to będę się upie­rać, że naj­waż­niej­szym wyna­laz­kiem obec­nej rze­czy­wi­sto­ści jest hiper­tekst opra­co­wa­ny przez Tima Bernersa-Lee.

MARTYNA RADUCHOWSKA: Ja podob­nie jak Kry­sia w pierw­szej kolej­no­ści myślę o tech­no­lo­gii wyko­rzy­sty­wa­nej w medy­cy­nie. Z jed­nej stro­ny moc­no trzy­mam kciu­ki za roz­wój tej dzie­dzi­ny. Z dru­giej jed­nak przy­glą­dam się sytu­acji z ukłu­ciem nie­po­ko­ju, bo medy­cy­na z ega­li­tar­nej sta­je się coraz bar­dziej eli­tar­na, a taki stan rze­czy tyl­ko pogłę­bi nie­rów­no­ści spo­łecz­ne. Do tej pory śmierć przy­cho­dzi­ła po wszyst­kich bez wyjąt­ku i była to dla nie­któ­rych jedy­na spra­wie­dli­wość na tym nie­spra­wie­dli­wym świe­cie, ale to się wkrót­ce może zmie­nić – przy­naj­mniej dla tych, któ­rych będzie stać na prze­dłu­ża­nie sobie życia.

MAGDALENA KUCENTY: Wyobra­żam sobie życie bez tech­no­lo­gii, nazy­wam to posta­po. Jestem w peł­ni świa­do­ma, że uza­leż­ni­łam się od kom­pu­te­ra, tele­fo­nu, całej tej cyber­gra­ciar­ni. I z wła­snej woli się od niej nie oderwę.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: W „Dziew­czy­nie, któ­rej nie było” Mag­da­le­na Kucen­ty poru­sza wątek wyklu­cze­nia cyfro­we­go. To też nie­zwy­kle aktu­al­na kwe­stia – z jed­nej stro­ny mamy uczen­ni­ce i uczniów, któ­rzy nie mogą brać udzia­łu w e‑lekcjach, ponie­waż nie mają kom­pu­te­rów, z dru­giej poja­wia się ruch osób, któ­re chcą, by ich dzie­ci żyły „poza sys­te­mem”, czy­li nawet bez nume­ru PESEL. Ście­ra­ją się rze­czy­wi­sto­ści, w któ­rej dla jed­nych wyklu­cze­nie cyfro­we jest dra­ma­tem, a dla innych – marzeniem.

AGATA SUCHOCKA: Ja czę­sto marzę o uciecz­ce w głu­szę i życiu w zgod­no­ści z pora­mi roku. Cał­ko­wi­cie tech­no­lo­gii bym się nie wyrze­kła, bo wów­czas musia­ła­bym wysy­łać ręko­pi­sy pocz­tą do wydaw­ców 😉 Dzie­ci bar­dzo szyb­ko się adap­tu­ją. Doro­śli jed­nak tak napraw­dę nie mają pomy­słu, jak mło­dzież sen­sow­nie socja­li­zo­wać. Przy­mus bycia cią­gle w tej samej kla­sie, szko­le, wca­le nie poma­ga w nauce budo­wa­nie spo­łecz­nych rela­cji. Izo­la­cja jest dru­gą skraj­no­ścią i nie wiem, co jest gorsze…

KRYSTYNA CHODOROWSKA: Koja­rzę wyłącz­nie histo­rie odwrot­ne, czy­li o dzie­ciach, któ­re mia­ły kło­pot z uzy­ska­niem nume­ru PESEL – i we wszyst­kich przy­pad­kach rodzi­ce sta­wa­li na gło­wie, żeby go jed­nak dosta­ły. Bez zare­je­stro­wa­nia dziec­ka rodzi­na nie ma pra­wa do zasił­ku rodzin­ne­go i żad­nych zwią­za­nych z dziec­kiem urlo­pów, a jeśli ktoś chciał­by w ten spo­sób „chro­nić” swo­je dzie­ci przed sys­te­mem, to nie tyl­ko wyłą­cza je z obo­wiąz­ku edu­ka­cji, ale też z pod­sta­wo­wej opie­ki zdro­wot­nej, ze wszyst­ki­mi szcze­pie­nia­mi – nie może po pro­stu nigdy zapro­wa­dzić dziec­ka do leka­rza, bo nawet w pry­wat­nej porad­ni też zapy­ta­ją go o PESEL. Chy­ba że cho­dzi tu o jakiś ruch, któ­ry w ogó­le postu­lu­je znie­sie­nie cen­tral­nej ewi­den­cji lud­no­ści; w takim przy­pad­ku poka­za­ła­bym np. na Sta­ny Zjed­no­czo­ne i zapy­ta­ła, czy rze­czy­wi­ście wyglą­da to jak wzór do naśla­do­wa­nia. Natu­ra nie zno­si pust­ki – przy bra­ku sys­te­mu cen­tral­ne­go powsta­ją tysią­ce małych bazek: każ­dy ubez­pie­czy­ciel, każ­da insty­tu­cja finan­so­wa, każ­de wła­dze lokal­ne two­rzą sobie wła­sną, do tego nie­ure­gu­lo­wa­ną żad­ny­mi prze­pi­sa­mi, co potra­fi być jesz­cze więk­szym zagro­że­niem dla pry­wat­no­ści. Sim­son Gar­fin­kel w „Data­ba­se Nation” opi­su­je, jakim kosz­ma­rem jest nawi­ga­cja w takim sys­te­mie, na przy­kład w sytu­acji, gdy jakiś oszust pod­szył się pod nas i poza­cią­gał pożycz­ki na nasze nazwisko.

JAGNA ROLSKA: Oso­bi­ście myślę, że uciecz­ka poza sys­tem to mrzon­ka. Moż­na od bie­dy poku­sić się o teo­rię spi­sko­wą, że gdzieś tam na samym szczy­cie są ludzie bez nada­nych nume­rów, ale nam, zwy­kłym sza­ra­kom raczej się to nie uda i praw­do­po­dob­nie minu­sów uciecz­ki było­by wię­cej niż plu­sów. Natu­ral­nie mówi­my o kra­jach wyso­ko rozwiniętych.

MARTYNA RADUCHOWSKA: O pew­nym rodza­ju wyklu­cze­nia cyfro­we­go piszę w cyklu „Czar­ne Świa­tła” oraz w opo­wia­da­niu „Heart­by­te”. Świat, w któ­rym pro­wa­dzi się ran­kin­gi oby­wa­te­li, to strasz­ne miej­sce. Nie cho­dzi wyłącz­nie o inwi­gi­la­cję – rating spo­łecz­ny otwie­ra­ją­cy i zamy­ka­ją­cy ludziom dro­gi roz­wo­ju, sta­no­wi potęż­ne narzę­dzie opre­sji. Ci z niż­szych pozy­cji nie mają prak­tycz­nie żad­nych szans na awans. A nawet jeśli zaj­mu­jesz wyso­kie miej­sce w staw­ce, to wystar­czy, że pod­pad­niesz nie­wła­ści­wej oso­bie, że ktoś u wła­dzy uzna cię za nie­wy­god­ną jed­nost­kę i momen­tal­nie tra­cisz wszyst­ko. Wystar­czy pod­mie­nić parę cyfe­rek na rzą­do­wym ser­we­rze. W Chi­nach już od paru lat funk­cjo­nu­je Sys­tem Zaufa­nia Spo­łecz­ne­go, któ­ry m.in. blo­ku­je nisko oce­nia­nym oby­wa­te­lom moż­li­wość podró­ży samo­lo­tem, zaku­pu miesz­ka­nia czy naukę na dobrej uczel­ni. Powtó­rzę zatem: przy­szłość jest teraz. A nawet: dys­to­pia jest teraz.

MAGDALENA KUCENTY: Z jed­nej stro­ny brak kom­pu­te­ra wyklu­cza teraz dziec­ko, bo prze­cież każ­dy ma kom­pu­ter, ale kie­dyś… Odno­szę wra­że­nie, że gdy tech­no­lo­gia nie była jesz­cze wszech­obec­na, ludzie nie czu­li się aż tak osa­mot­nie­ni, jak teraz. Z cza­sem roz­mo­wa na cza­cie wypar­ła roz­mo­wy przez tele­fon, roz­mo­wy przez tele­fon wypar­ły spo­tka­nia na żywo, gry na kom­pie wypar­ły zaba­wy na podwór­ku, itd. Zamiast w twarz dru­gie­go czło­wie­ka wpa­tru­je­my się w ekran smart­fo­na. Dla mnie to w jakiś nie­wy­sło­wio­ny spo­sób bar­dzo smut­ne, ale też nie­unik­nio­ne. Izo­la­cja jed­no­stek nic tutaj nie zmie­ni, a raczej tyl­ko uprzy­krzy im życie.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: W więk­szo­ści opo­wia­dań poru­sza­cie wąt­ki spo­łecz­ne – oso­by ze spo­łecz­ne­go dołu mają zupeł­nie inne moż­li­wo­ści i szan­se, moż­na wręcz powie­dzieć, że żyją w innej rze­czy­wi­sto­ści niż boga­cze. Sądzi­cie, że w naszym świe­cie te róż­ni­ce też będą się pogłę­biać… a może już są tak samo radykalne?

AGATA SUCHOCKA: A co ja, malucz­ka, mogę wie­dzieć o tym, jak żyje się w świe­cie bogaczy…?

GABRIELA PANIKA: Nie­ste­ty, w naszym świe­cie to roz­war­stwie­nie postę­pu­je; może jest mniej widzial­ne w takim kra­ju jak Pol­ska, ale bio­rąc pod uwa­gę świat jako całość… poziom życia szwacz­ki z Ban­gla­de­szu jest nie­po­rów­ny­wal­ny z pozio­mem życia choć­by przed­sta­wi­cie­la kla­sy śred­niej z Euro­py bądź Ame­ry­ki, nie wspo­mi­na­jąc już o szy­chach typu Bill Gates. I nie­ste­ty, to „samo się” nie napra­wi; bez świa­do­mych i kon­se­kwent­nych dzia­łań na rzecz więk­szej spra­wie­dli­wo­ści spo­łecz­nej będzie­my dążyć raczej w stro­nę zwięk­sza­nia róż­nic niż ich niwelowania.

JAGNA ROLSKA: Mię­dzy boga­ty­mi a bied­ny­mi zawsze ist­nia­ły kolo­sal­ne róż­ni­ce. Oczy­wi­ście na ska­lę epoki.

KRYSTYNA CHODOROWSKA: Ja mogę sobie uwa­żać cokol­wiek, ale na to są bada­nia. 1 pro­cent naj­bo­gat­szych ludzi ma na wła­sność pra­wie poło­wę świa­to­we­go mająt­ku, dzie­się­ciu naj­bo­gat­szych miliar­de­rów ma w sumie wię­cej pie­nię­dzy niż Ara­bia Sau­dyj­ska. Poczy­na­jąc od lat 70., róż­ni­ce mię­dzy bied­ny­mi a boga­ty­mi albo moc­no rosną (Sta­ny, Rosja, Chi­ny), albo pozo­sta­ją na wyso­kim pozio­mie (Bli­ski Wschód, Afry­ka). Sir Angus Deaton, zdo­byw­ca Nobla w dzie­dzi­nie eko­no­mii, ujął to bar­dzo deli­kat­nie, kie­dy powie­dział: „Wyda­je się, że współ­cze­sny kapi­ta­lizm nie dzia­ła korzyst­nie dla wszystkich”.

MARTYNA RADUCHOWSKA: Ja nie mam żad­nych wąt­pli­wo­ści, że róż­ni­ce będą się pogłę­biać, dałam już zresz­tą wyżej parę przy­kła­dów. A oto jesz­cze inny: postę­pu­ją­ca auto­ma­ty­za­cja na ryn­ku pra­cy pozba­wi źró­dła zarob­ku milio­ny nie­wy­kwa­li­fi­ko­wa­nych ludzi, zatrud­nio­nych na sta­no­wi­skach, gdzie wyko­nu­je się powta­rzal­ne i prze­wi­dy­wal­ne zada­nia, któ­re prę­dzej czy póź­niej przej­mie sztucz­na inte­li­gen­cja, bo tak jest pro­ściej, taniej, wygod­niej. Jeśli boję się AI, to głów­nie z tego wła­śnie powodu.

MAGDALENA KUCENTY: Prze­paść spo­łecz­na ma się dobrze. To zna­czy, jest i jest ogrom­na. A z cza­sem raczej tyl­ko się pogłębi.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Tytuł anto­lo­gii to „Cyber­punk Girls”. Oczy­wi­ście dziew­czy­na­mi jeste­ście Wy, ale też Wasze opo­wia­da­nia sku­pia­ją się na boha­ter­kach. Czy od począt­ku zało­że­nie było wła­śnie takie, czy był to zbieg okoliczności?

AGATA SUCHOCKA: Dla mnie było oczy­wi­ste, że boha­ter­ką będzie dziew­czy­na, nie pamię­tam jed­nak, czy to było narzucone…?

MARTYNA RADUCHOWSKA: Z tego, co pamię­tam, od począt­ku plan był taki, że w rolach głów­nych naszych opo­wie­ści wystą­pią posta­ci kobie­ce, więc tytuł anto­lo­gii odno­si się nie tyle do zapro­szo­nych do niej pisa­rek, ile do naszych bohaterek.

KRYSTYNA CHODOROWSKA: Taka była kon­cep­cja wydawcy.

JAGNA ROLSKA: Zbieg oko­licz­no­ści. Boha­te­rem „Span­dau” jest męż­czy­zna. Z nikim tego nie kon­sul­to­wa­łam i nikt nie narzu­cał mi linii fabu­lar­nej. Świat nie jest jed­no­wy­mia­ro­wy. W swo­im dru­gim opo­wia­da­niu, „Amber” sku­pi­łam się na kobietach.

MAGDALENA KUCENTY: Takie zało­że­nie, owszem.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Więk­szość z Was ma już na kon­cie publi­ka­cje i wyróż­nie­nia, ale jeśli dobrze zauwa­ży­łam, dla Gabrie­li Pani­ki będzie to papie­ro­wy debiut. Jak tra­fi­łaś do tego pro­jek­tu i jak się w nim odnalazłaś?

GABRIELA PANIKA: Tra­fi­łam do nie­go przez Kry­sty­nę, któ­rej spodo­bał się jeden z luź­nych pomy­słów, jakie rzu­ci­łam kie­dyś na Face­bo­oku; praw­dę mówiąc, był to frag­ment snu 😉 Zapro­po­no­wa­ła mi współ­pra­cę i roz­wi­nię­cie tego pomy­słu… i tak jakoś poszło.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Kry­sty­na Cho­do­row­ska i Gabrie­la Pani­ka napi­sa­ły opo­wia­da­nie wspól­nie. Jak ukła­da­ła się Wam współ­pra­ca? Wasz tekst ma wie­le wąt­ków i wie­lu boha­te­rów. Nie mia­ły­ście pro­ble­mu z zapa­no­wa­niem nad cało­ścią, dodat­ko­wo jesz­cze dzie­ląc się pracą?

KRYSTYNA CHODOROWSKA: Nie. Google­docs naszym przyjacielem.

GABRIELA PANIKA: Tak, jak już omó­wi­ły­śmy kon­cep­cję i to, co koniecz­nie chce­my tam zawrzeć, podzie­li­ły­śmy się sce­na­mi do napi­sa­nia i po pro­stu wypeł­nia­ły­śmy plan.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Tyl­ko w „Dotknąć ciem­no­ści” mamy do czy­nie­nia z zagro­że­niem poza­ziem­skim, w pozo­sta­łych opo­wia­da­niach źró­dłem zła są inni ludzie.

KRYSTYNA CHODOROWSKA: Opi­sa­ły­śmy pomysł, któ­ry nam się spodo­bał. To nie było tak, że spo­tka­ły­śmy się wcze­śniej w sześć i usta­li­ły­śmy obo­wią­zu­ją­cy spo­sób podej­ścia do tema­tu i potem tyl­ko my dwie posta­no­wi­ły­śmy nie usłuchać.

GABRIELA PANIKA: nale­ży zauwa­żyć, że zagro­że­nie poza­ziem­skie w naszym świe­cie jest w zasa­dzie histo­rią, czymś, co już w dużej mie­rze prze­szło do popkul­tu­ry, jak dla współ­cze­snych ludzi II woj­na świa­to­wa. A w głów­nym wąt­ku opo­wia­da­nia… cóż, zagro­że­niem są wła­śnie inni ludzie.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: W „Cyber­punk Girls” uka­za­ły się po dwa opo­wia­da­nia Mar­ty­ny Radu­chow­skiej i Jagny Rol­skiej. Jed­no­cze­śnie w two­rze­niu anto­lo­gii wzię­ło udział tyl­ko sześć auto­rek, choć cza­sem moż­na spo­tkać i kil­ka­na­ście. Jak to wyglą­da­ło? Nie było wię­cej kobiet chęt­nych, by pisać o cyber­pun­ku, czy pomy­sły buzo­wa­ły w Was tak, że zabra­kło miej­sca dla innych?

AGATA SUCHOCKA: To jest pyta­nie do wydaw­cy, a nie do nas.

MARTYNA RADUCHOWSKA: Yup, nie­zba­da­ne są wyro­ki redak­to­rów ini­cju­ją­cych. My jeste­śmy tu od pisa­nia, resz­ta to nie nasza działka.

JAGNA ROLSKA: Wywo­ła­na do tabli­cy od razu popie­ram zda­nie przed­mów­czyń i wyja­śniam, że za cało­kształt przed­się­wzię­cia odpo­wia­da Agniesz­ka Trzesz­kow­ska z Gru­py Wydaw­ni­czej Fok­sal, któ­ra spię­ła nasze opo­wia­da­nia w całość.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Choć cyber­punk wywo­dzi się z lite­ra­tu­ry, moc­no koja­rzy się z utwo­ra­mi wizu­al­ny­mi: fil­ma­mi, ani­me czy gra­mi kom­pu­te­ro­wy­mi. Wie­le osób ocze­ku­je obec­nie na grę „Cyber­punk 2077” stu­dia CD Pro­jekt Red, z któ­rym zwią­za­na jest Mag­da­le­na Kucen­ty, a w prze­szło­ści pra­co­wa­ła tak­że Mar­ty­na Radu­chow­ska. Uchy­li­cie rąb­ka tajem­ni­cy, jak wyglą­da pra­ca nad pro­jek­ta­mi o takim roz­ma­chu? Czym róż­ni się pra­ca sce­na­rzyst­ki gier kom­pu­te­ro­wych od pra­cy pisarki?

MARTYNA RADUCHOWSKA: Pisa­nie ksią­żek a pisa­nie sce­na­riu­szy gier to dwie zupeł­nie róż­ne baj­ki, nawet jeśli porów­na­my pra­cę nad wiel­kim pro­jek­tem AAA do pra­cy nad całym cyklem powie­ścio­wym. Po pierw­sze, powieść ma fabu­łę linio­wą, nato­miast w grze RPG histo­rię kształ­tu­ją wybo­ry gra­cza. Każ­dy wybór dzie­li opo­wieść na co naj­mniej dwie para­lel­ne ścież­ki, co z oczy­wi­stych wzglę­dów moc­no kom­pli­ku­je pra­cę sce­na­rzy­stów. Nie dość, że fabu­ła gry, któ­ra musi wziąć pod uwa­gę decy­zje gra­cza, roz­ra­sta się do ogrom­nych roz­mia­rów i ogar­nię­cie wszyst­kich moż­li­wo­ści potra­fi przy­pra­wić o zawrót gło­wy, to jesz­cze na doda­tek nie wystar­czy, jak w przy­pad­ku książ­ki, zna­leźć jed­ne­go faj­ne­go prze­bie­gu wypad­ków, jed­ne­go dobre­go fabu­lar­ne­go roz­wią­za­nia, jed­ne­go nie­prze­wi­dy­wal­ne­go zwro­tu akcji –– trze­ba zadbać o to, aby wszyst­kie rów­no­le­głe wyda­rze­nia były satys­fak­cjo­nu­ją­ce dla gra­cza, któ­ry za pierw­szym razem doświad­czy tyl­ko jed­nej z wie­lu moż­li­wo­ści. I to moim zda­niem jest naj­więk­szym wyzwa­niem, jakie stoi przed scenarzystami.

Po dru­gie, w prze­ci­wień­stwie do auto­rów ksią­żek, sce­na­rzy­ści gier nie mają ostat­nie­go sło­wa co do osta­tecz­ne­go kształ­tu opo­wia­da­nej przez nich histo­rii. Muszą brać pod uwa­gę ogra­ni­cze­nia tech­no­lo­gicz­ne, bo papier, owszem, przyj­mie wszyst­ko, ale potem nie wszyst­ko da się zaim­ple­men­to­wać. No i ich pra­ca to nie tyl­ko pra­ca zespo­ło­wa, znacz­nie bar­dziej niż w duecie pisarz-redak­tor, ale tak­że mię­dzy­ze­spo­ło­wa: mnó­stwo rze­czy trze­ba usta­lać z questow­ca­mi, ludź­mi od ani­ma­cji czy arty­sta­mi, żeby wymie­nić tyl­ko te trzy dzia­ły. I wresz­cie osta­tecz­ną decy­zję podej­mu­je reży­ser. Lepiej więc nie przy­wią­zy­wać się za bar­dzo do swo­ich pomy­słów, mieć ela­stycz­ne podej­ście do pro­ce­su twór­cze­go i przy­go­to­wać się na wie­le, wie­eeeele ite­ra­cji fabu­ły, dia­lo­gów, scen.

Po trze­cie, autor ksią­żek czę­sto otrzy­mu­je pierw­szy feed­back dopie­ro od swo­je­go redak­to­ra, już po posta­wie­niu ostat­niej krop­ki. Nie­któ­rzy pisa­rze, jak na przy­kład ja, na bie­żą­co pod­sy­ła­ją kolej­ne frag­men­ty powie­ści zaufa­nym alfa-czy­tel­ni­kom, inni mają rów­nież swo­je bety, któ­re czy­ta­ją całość, zanim tekst tra­fi do wydaw­cy. Ale i tak mówi­my tu o zale­d­wie kil­ku oso­bach, któ­re mogą zoba­czyć powieść w tej suro­wej, jesz­cze nie­oszli­fo­wa­nej for­mie i podzie­lić się swo­ją opi­nią z auto­rem. Nato­miast przy pra­cy nad sce­na­riu­sza­mi gier, feed­back otrzy­mu­je się prak­tycz­nie na każ­dym eta­pie two­rze­nia i to od całej rze­szy ludzi. Z jed­nej stro­ny jest to nie­zwy­kle pomoc­ne, bo wszel­kie babo­le są wyła­py­wa­ne w locie. Ale z dru­giej moż­na odnieść wra­że­nie, że ktoś nie­ustan­nie zaglą­da ci przez ramię i bywa to dość depry­mu­ją­ce, zwłasz­cza na począt­ku. Bez dystan­su ani rusz.

MAGDALENA KUCENTY: Mar­ty­na wła­ści­wie wyczer­pa­ła pyta­nie. Mogę tyl­ko potwier­dzić, że pisa­nie do gry jest spe­cy­ficz­ne, cho­ciaż­by dla­te­go, że trze­ba się dosto­so­wać do narzu­co­ne­go z góry świa­ta i for­ma­tu. Ale przez to jest dla mnie w jakiś pokręt­ny spo­sób łatwiej­sze. Kie­dy piszę coś „swo­je­go”, godzi­na­mi myślę o świe­cie, posta­ciach, całej tej otocz­ce, w któ­rą trze­ba ubrać opo­wieść. Tutaj mogę się sku­pić na gołej tre­ści, ozdob­ni­ki mam już goto­we. Tyl­ko że pra­ca nie koń­czy się po napi­sa­niu tek­stu, bo znów – tak jak napi­sa­ła Mar­ty­na – pra­cu­ję z rze­szą ludzi. Nauczy­łam się więc zupeł­nie inne­go myśle­nia jako pisar­ka – bo two­rzę coś w gru­pie. Już nie tyl­ko sama, w zaci­szu wła­snej głowy.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Czy same chęt­nie się­ga­cie po sty­li­sty­kę cyber­pun­ku w roz­ma­itych dzie­łach kul­tu­ry? Jakie są Wasze ulu­bio­ne? Któ­re uwa­ża­cie za abso­lut­ną klasykę?

AGATA SUCHOCKA: Gdy­bym zaczę­ła wymie­niać, nie star­czy­ło­by miej­sca dla innych! Zaczę­łam oglą­dać fil­my sci-fi jesz­cze w latach osiem­dzie­sią­tych. Wyra­zem fascy­na­cji kul­to­wy­mi dzie­ła­mi z ostat­nich czter­dzie­stu lat jest moja powieść „DICE”.

KRYSTYNA CHODOROWSKA: Powie­ści Wil­lia­ma Gib­so­na (wszyst­kie) i Neala Ste­phen­so­na („Dia­men­to­wy wiek” i „Zamieć”, naj­now­sze moż­na sobie daro­wać). Z fil­mów „Matrix” i „Incep­cja”.

MARTYNA RADUCHOWSKA: Wymie­nić wszyst­kich nie spo­sób, wspo­mnę więc tyl­ko parę kla­sy­ków: Gib­son (duh!), „Metro­po­lis” z 1927 roku, „Robo­Cop”, „Pamięć abso­lut­na”, „Dziw­ne dni”, „Bla­de Run­ner”, „John­ny Mne­mo­nic”, „Matrix” (szko­da, że nie ma kon­ty­nu­acji…*), „Ghost in the Shell”, „Aki­ra”, „Mody­fi­ko­wa­ny węgiel”… „Incep­cję” też uwiel­biam, ale ten tytuł odbie­ga jed­nak od zało­żeń kla­sycz­ne­go cyber­pun­ku, choć z pew­no­ścią speł­nia przy tym wie­le zało­żeń gatunku.

MAGDALENA KUCENTY: Tona cyber­pun­ko­we­go ani­me (w tym nie­wy­mie­nio­ny wyżej „Psy­cho Pass”, któ­re­go uwiel­biam nie­mal tak samo jak GitS‑a). Z auto­rów książ­ko­wych dodam jesz­cze od sie­bie Pat Cadi­gan i jej „Wgrzesz­ni­ków”. Z gier – serię Shadowrun.

JAGNA ROLSKA: Nie spo­sób wymie­nić wszyst­kie­go, co zapa­dło mi w pamięć, więc ogra­ni­czę się do tych, któ­re w swo­im cza­sie zro­bi­ły na mnie naj­więk­sze wra­że­nie. Z fil­mów z pew­no­ścią był to „Ter­mi­na­tor” i oczy­wi­ście „Matrix”. Pamię­tam, że daw­no, daw­no temu, po skoń­czo­nym sean­sie, tak mnie wgnio­tło w fotel, że nie mogłam wyjść z kina 🙂 Z lite­ra­tu­ry kla­sy­kiem z pew­no­ścią jest „Neu­ro­man­cer” Wil­lia­ma Gibsona.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Mam wra­że­nie, że obec­nie cyber­punk prze­ży­wa rene­sans. Zapo­wie­dzia­ny został wspo­mnia­ny już prze­ze mnie „Cyber­punk 2077”, powsta­ła kon­ty­nu­acja kul­to­we­go „Bla­de Run­ne­ra”, gło­śne są seria­le „Westworld” i „Wycho­wa­ne przez wil­ki”… ba, w Pol­sce Adam Nowak zapo­cząt­ko­wał autor­skie uni­wer­sum, w któ­rym powsta­ły już dwie offo­we pro­duk­cje: „Angel.A” oraz „(Nie)Sprawna”. Jak sądzi­cie, co spra­wi­ło, że nurt popu­lar­ny w latach 80. i 90. jest zno­wu na topie?

AGATA SUCHOCKA: To zapew­ne podyk­to­wa­ne jest fak­tem, że spo­ro z tych wizji się speł­ni­ło i tym, że rów­nie wie­le się nie speł­ni­ło. Akcja „Bla­de Run­ne­ra” dzie­je się już w prze­szło­ści. To chy­ba ozna­cza, że trze­ba wykre­ować nowe wizje, na któ­re mogli­by­śmy cze­kać. Bar­dzo się cie­szę z tego rene­san­su i z roz­rzew­nie­niem spo­glą­dam na dzie­ła cyber­pun­ko­we sprzed dwóch czy trzech dekad.

MARTYNA RADUCHOWSKA: Popu­lar­ność poszcze­gól­nych gatun­ków wzra­sta i opa­da dość regu­lar­ną sinu­so­idą, więc naj­wy­raź­niej przy­szedł wła­śnie moment odro­dze­nia. I zga­dzam się z Aga­tą, że dogo­ni­li­śmy kla­sycz­ne cyber­pun­ko­we histo­rie sprzed lat, któ­re to wła­śnie nasze obec­ne cza­sy opi­sy­wa­ły jako te prze­ło­mo­we pod wzglę­dem tech­no­lo­gicz­nym. Teraz przy­szła nasza kolej na two­rze­nie nowych wizji przy­szło­ści. A ota­cza­ją­ca nas rze­czy­wi­stość bar­dzo sprzy­ja futu­ro­lo­gicz­nym rozważaniom.

MAGDALENA KUCENTY: Już sama zapo­wiedź „CP2077” moc­no oży­wi­ła tę modę, a i cza­sy, w któ­rych żyje­my, aż się pro­szą o dys­to­pij­ne wizje przyszłości.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Wspo­mnia­łam o latach 80. i 90. Tak się skła­da… że więk­szość z Was wła­śnie wte­dy przy­szła na świat, a co za tym idzie, kie­dy rodził się cyber­punk, nie mogły­ście śle­dzić tego na żywo. Nie mogły­ście oglą­dać kul­to­wych dziś pro­duk­cji w kinach. Kie­dy się z nimi zapo­zna­ły­ście, te mia­ły już sta­tus kul­to­wych wła­śnie. Sądzi­cie, że wpły­nę­ło to na Wasz odbiór gatunku?

AGATA SUCHOCKA: Pamię­tam pognie­cio­ne, śnie­żą­ce taśmy video, z któ­rych fil­my pusz­czał mi tata. Faj­nie było wró­cić do nich po latach, oglą­dać na DVD, dostrze­gać dru­gie, trze­cie dno. Cyber­punk to całe moje życie, jak­by na to nie patrzeć.

KRYSTYNA CHODOROWSKA: Ależ mogły­śmy – widzia­łam w kinie choć­by kul­to­wą pro­duk­cję „John­ny Mne­mo­nic” ze słyn­ną sce­ną, w któ­rej boha­ter bar­dzo dra­ma­tycz­nie doma­ga się obsłu­gi hote­lo­wej. Powie­ści Gib­so­na czy­ta­łam prak­tycz­nie na bie­żą­co, bo mimo że pierw­szą try­lo­gię wyda­no w latach 80., w Pol­sce musie­li­śmy na nią tro­chę pocze­kać („Neu­ro­man­cer” uka­zał się u nas osiem lat po pre­mie­rze, „Graf Zero” pocze­kał sobie aż jede­na­ście). Nie wie­dzia­łam też wte­dy, że są to powie­ści „kul­to­we”, na okład­ce sta­ło cza­sem coś o nagro­dzie Hugo czy Nebu­la, ale dla mnie liczy­ło się przede wszyst­kim to, że opis świa­ta zapo­wia­dał się cie­ka­wie (kom­pu­te­ry! wir­tu­al­na rze­czy­wi­stość!) i frag­men­ty, któ­re na szyb­ko przej­rza­łam, wyglą­da­ły obie­cu­ją­co. Przez to, że wte­dy wszyst­ko docie­ra­ło do nas z opóź­nie­niem, moda na cyber­punk wybu­chła na dobre chy­ba dopie­ro w latach 90. W poło­wie deka­dy, trzy lata po wyda­niu „Neu­ro­man­ce­ra”, jeden z ówcze­snych pol­skich pisa­rzy SF napi­sał książ­kę moc­no na nim wzo­ro­wa­ną, któ­ra nie była wybit­na, ale i tak wszy­scy się nią zaczy­ty­wa­li­śmy, a pisma kom­pu­te­ro­we mia­ły nawet cyber­pun­ko­we kąciki.
MAGDALENA KUCENTY: Do Pol­ski wszyst­ko docie­ra­ło z opóź­nie­niem, więc chy­ba jed­nak mogły­śmy i było się na czym wycho­wy­wać. Żeby dale­ko nie szu­kać, pierw­sza baj­ka z dzie­ciń­stwa, któ­ra zapa­dła mi w pamięć, to „Moto­my­szy z Mar­sa”, gdzie boha­te­ro­wie mie­li np. bio­nicz­ne ramię albo implanty.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Czy­ta­ły­ście pew­nie opo­wia­da­nia swo­ich kole­ża­nek. Gdy­by­ście mia­ły wybrać świat jed­ne­go z nich, w któ­rym musia­ły­by­ście żyć w przy­szło­ści, na któ­ry byście się zdecydowały?

AGATA SUCHOCKA: Jesz­cze nie zdą­ży­łam prze­czy­tać wszyst­kich, ale chy­ba nie zde­cy­do­wa­ła­bym się na żaden. Strasz­nie się bałam kil­ka mie­się­cy temu, że zabrak­nie maka­ro­nu i trze­ba będzie wyjść na polo­wa­nie… Dys­to­pij­na przy­szłość to nie dla mnie, wola­ła­bym raczej prze­nieść się pół­to­ra wie­ku wstecz.

KRYSTYNA CHODOROWSKA: Teraz? W świe­cie z „Dotknąć ciem­no­ści”; rząd ame­ry­kań­ski przy wszyst­kich swo­ich wadach, przy­naj­mniej dowiódł tam, że potra­fi sku­tecz­nie dzia­łać w sytu­acjach kryzysowych.

GABRIELA PANIKA: Powiem cynicz­nie, że każ­dy świat był­by dobry pod warun­kiem uro­dze­nia się gdzieś w wyż­szych war­stwach spo­łecz­nych i posia­da­nia dosta­tecz­nej ilo­ści pie­nię­dzy, czy innych pożą­da­nych zaso­bów, żeby się tam wygod­nie urzą­dzić. I każ­dy był­by rów­nie paskud­ny w przy­pad­ku ich nieposiadania.

MARTYNA RADUCHOWSKA: Pod­pi­su­ję się pod tym, o czym wspo­mnia­ła Gabrie­la. Daj­cie mi pie­nią­dze, a żad­na dys­to­pia mi nie­strasz­na. A bez nich? Prze­rą­ba­ne po całości.

MAGDALENA KUCENTY: Mogę być tech­no­bo­giem ze swo­je­go świa­ta, luzik. Ale na nizi­ny spo­łecz­ne się nie piszę.

JAGNA ROLSKA: Czy­ta­łam i choć bar­dzo podo­ba­ją mi się opo­wia­da­nia wszyst­kich dziew­czyn, nie piszę się na żaden z tych świa­tów. Na swo­je tak­że nie. Wybie­ram dział­kę w lesie. Tam pisa­nie opo­wia­dań cyber­pun­ko­wych nie wyda­je się takie straszne 😉

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Mam zatem nadzie­ję, że jeśli kie­dy­kol­wiek tra­fi­cie do jed­ne­go z tych świa­tów, to jako ten naj­bo­gat­szy 1 pro­cent! Ale jesz­cze bar­dziej życzę Wam, żeby­śmy wywal­czy­ły dobry świat – tu i teraz. Dzię­ku­ję za rozmowę!

Roz­ma­wia­ła Anna Tess Gołębiowska

*przy­pis redak­to­ra naczel­ne­go: Matrix, oczy­wi­ście, miał dwie ofi­cjal­ne kon­ty­nu­acje, nie są one jed­nak “uzna­wa­ne” przez wie­lu fanów filmu.

Reklama

Może też zainteresują cię te tematy