John Boyne to uznany irlandzki pisarz. Na swoim koncie ma kilkanaście powieści dla młodzieży i dorosłych, spośród których wiele dorobiło się tytułu bestsellerów. Najbardziej bodaj znaną jest oczywiście Chłopiec w pasiastej piżamie. Pod koniec lipca ukazała się jego nowa książka, A Traveller at the Gates of Wisdom. W powieści pojawia się opis, który mógłby wprawić niejednego fana gier wideo w stan zdumienia.
A Traveller at the Gates of Wisdom to propozycja dla dorosłego czytelnika, przez wydawcę określana ambitną, która opowiada o perypetiach dwóch braci i ich rodziny. Mimo dzielących ich różnic i powziętych wyborów, los będzie krzyżował ich drogi w różnych czasach i w różnych miejscach, a opowiadana historia rozgrywać się ma na przestrzeni dwóch tysięcy lat.
W książce jeden z bohaterów opowiada o tym, w jaki sposób farbował swoje odzienie. John Boyne ustami protagonisty wymienia składniki, których ten użył, by nadać materiałowi odpowiednią barwę. Wśród absolutnie normalnych ingrediencji pojawiają się jednak takie, które zdają się nie mieć żadnego sensu, jakby zostały zmyślone. I słusznie. Bowiem zostały one zaczerpnięte z popularnej gry wideo.
Ciekawostkę wyłapał użytkownik Reddita, który też od razu podzielił się zdjęciem strony z książki. Tam doskonale widać, że wśród składników widnieją: gałka oczna octoroka (Octorok eyeball), ogon czerwonego lizalfosa (the tail of the red lizalfos) i cztery hyliańskie grzyby (Hylian shrooms). Fani serii gier The Legend of Zelda od razu mogli wyłapać znajomo brzmiące nazwy.
OKAY. This is a thread, but it’s worth it I promise.
On Reddit today, user u/NoNoNo_OhOhOh posted a page from acclaimed Irish novelist John Boyne’s latest book, ‘The Traveller At the Gates of Wisdom.
Note the ingredients. pic.twitter.com/4RTgZxtUT7
— Dana Schwartz (@DanaSchwartzzz) August 3, 2020
Szybkie śledztwo popełnione przez pisarkę Danę Schwartz ujawniło, że nie był to wcale hołd oddany grze, jakby się można w pierwszej spodziewać, a dość kłopotliwy błąd popełniony na etapie zbierania informacji do książki. Amerykańska pisarka wysnuła przypuszczenie, że John Boyne musiał szukać informacji w Internecie i trafił na przepis na czerwony barwnik. Nieszczęśliwie się złożyło, że ten pochodził z wydanej w 2017 roku gry Breath of the Wild. Niczego nieświadomy Irlandczyk zawarł egzotycznie brzmiące składniki w swojej najnowszej powieści.
John Boyne przyznał, że nie do końca pamięta skąd wziął ten opis, ale rzeczywiście mógł go wyszukać w Google’u. Poinformował również, że nigdy w żadną grę z serii The Legend of Zelda nie grał. Postanowił jednak w przyszłych wydaniach i wznowieniach tej książki swojego błędu nie poprawiać, obiecał za to zawrzeć stosowną informację w sekcji z podziękowaniami.
źródło guardian
Przygotował Oskar Grzelak