Z przygodami dzielnego dwunastoletniego rdzennego mieszkańca Grenlandii o imieniu Anaruk zaznajomionych systemowo zostało wielu Polaków. Wszak popularna książka Czesława Centkiewicza niegdyś była lekturą obowiązkową w szkołach podstawowych. Publikacja często traktowana była bardziej jako reportażowe spojrzenie na życie Inuitów oglądane oczami narratora zwyczajowo utożsamianego z jej autorem. Kim jednak naprawdę był Anaruk i na ile osobiste są wspomnienia Czesława Centkiewicza zawarte w lekturze?
Adam Jarniewski na Grenlandii mieszka już ponad dziesięć lat. W 2017 odwiedziła go siostra z córką. Drugoklasistka przywiozła ze sobą książeczkę Czesława Centkiewicza zatytułowaną Anaruk, chłopiec z Grenlandii. Właśnie to wydarzenie stało się początkiem śledztwa przeprowadzonego przez Adama Jarniewskiego i Agatę Lubowicką mającego na celu ustalenie tożsamości tytułowego Inuity.
Według opowieści Adama Jarniewskiego niezmierną radość wywołało imię bohatera książki Centkiewicza na jego żonie, pochodzącej z Grenlandii Birthe i ich córce. Szybko okazało się, że słowo Anaruk dosłownie można by przetłumaczyć jako „sraj to”. Tym samym niemożliwe jest, żeby jakikolwiek Inuita nosił takie miano.
O rozważaniach dotyczących imienia Anaruk podzielił się Adam Jarniewski w mediach społecznościowych. Wtedy tematem zainteresowała się Agata Lubowicka, skandynawistka, która już wcześniej w swoich pracach podważała realizm opisywanego przez Centkiewiczów życia na Grenlandii.
Chcąc rozwikłać zagadkę Anaruka, Agata Lubowicka przyjrzała się bliżej książce, a właściwie historii jej wydań. Ta pierwszy raz ukazała się w 1937 i na przestrzeni lat wielokrotnie była przeredagowywana. W końcu udało jej się dotrzeć do jednego z pierwszych wydań, w którym Czesław Centkiewicz zawarł przedmowę usuniętą w kolejnych latach. W krótkim komentarzu do książki autor wyjaśniał okoliczności powstania książki.
I dziś, gdy mroźne podmuchy wiatru przedostawały się poprzez ściany naszego domku, Fritz Oien, przysuwając się jak najbliżej do rozpalonego piecyka, opowiadać nam zaczął o surowym i trudnym życiu Eskimosów w krainie wiecznych śniegów.
Poznał ich i zaprzyjaźnił się z nimi w czasie swego paroletniego pobytu na Grenlandii. Najmilej wspominał młodego Eskimosa, Anaruka.
To, co zapamiętałem z jego opowiadań – powtarzam w tej książeczce.
Wynika z tego, że uważana za poniekąd reporterską książka w rzeczywistości jest zaledwie relacją z drugiej ręki i to też w dodatku wcale nie jest powiedziane, że opowieść wspomnianego Fritza Oiena, norweskiego radiotelegrafisty stacjonującego na Wyspie Niedźwiedziej, była prawdziwa.
Przy okazji na jaw wyszła sprawa z autentycznością zdjęć zawartych w książce, a właściwie jej braku. Otóż fotosy wykorzystane do wzbogacenia lektury były w rzeczywistości kadrami z różnych filmów, w tym z duńskiej produkcji etnograficznej polarnika Knuda Rasmussena pokazywanej w Polsce pod tytułem Navarana. W wyniku tego odkrycia Agata Lubowicka zaczęła zastanawiać się nad okładkową fotografią przedstawiającą domniemanego Anaruka. Kim tak naprawdę była osoba uwieczniona na zdjęciu?
Agata Lubowicka połączyła siły z Adamem Jarniewskim i po przeprowadzeniu dokładnego śledztwa ustalili w końcu, że nastolatkiem z okładki powieści Anaruk, chłopiec z Grenlandii był urodzony w 1923 w Pikiiddi Simeon Ferdinand Noa Umeerinneq Larsen, który przeżył zaledwie 24 lata, kończąc życie pod zwałami lawiny.
O całej sprawie, a w szczególności o imponującym śledztwie możecie przeczytać na portalu Poznaj Grenlandię, do czego bardzo serdecznie was zachęcamy:
http://www.poznajgrenlandie.pl/kim-byl-anaruk.html
Przygotował Oskar Grzelak