W 2015 roku wydana została przez Krytykę polityczną książka dla dzieci opowiadająca o ślimaku, który ma problemy w szkole, bo nie wie, czy jest chłopcem, czy dziewczynką. Pomocy udziela mu pedagog, wysyłając zagubionego ucznia do lasu, gdzie poznaje inne niezwykłe zwierzęta. Okazuje się jednak, że polskie szkolnictwo nie jest gotowe na tak kontrowersyjne treści. Nie pomaga nawet fakt, że wszystkie opisane w książeczce przypadki występują w naturze i nie powinny nikogo dziwić.
O sprawie na swoim Facebooku napisała kilka dni temu Aleksandra Pezda, dziennikarka Agory, która specjalizuje się w problematyce współczesnej edukacji. Bibliotece jednej ze szkół w Olsztynie podarowana została przez rodziców książka Kim jest ślimak Sam. Ta jednak nie spodobała się co najmniej jednemu nauczycielowi, który o sytuacji doniósł do Kuratorium Oświaty. Decyzja? Natychmiastowe wycofanie książki z biblioteki. Sprawa miała swój początek rok temu. Do teraz jednak szkoła znajduje się na cenzurowanym, bibliotekarka i dyrektor poddawani są ciągłej kontroli.
Kim jest ślimak Sam to pięknie wydana książka dla najmłodszych ze ślicznymi ilustracjami, która została wyróżniona w VIII Konkursie Literatury Dziecięcej im. Haliny Skrobiszewskiej, a dodatkowo znalazła się na Liście Skarbów Muzeum Książki Dziecięcej. Główny bohater, ślimak Sam, nie potrafi sobie poradzić ze swoim obojnactwem. Zostaje wysłany na niesamowitą wyprawę do lasu, gdzie poznaje między innymi małżeństwo panów łabędzi czy dwie panie wiewiórki wychowujące wspólnie dziecko. Książka według zamysłu autorów ma uczyć, że w naturze nie ma jednego prawidłowego sposobu życia czy tworzenia rodziny. Oczywiście wszystkie opisane w tomiku przypadki mają odzwierciedlenie w przyrodzie.
W tej książeczce chcieliśmy pokazać naszym młodszym i starszym czytelnikom i czytelniczkom, że modele rodziny, związków i tożsamości płciowej są w świecie przyrody niezwykle zróżnicowane. Wszystkie nasze historyjki o zwierzątkach mają swoje źródło w badaniach naukowych. (…) Im szybciej jako społeczeństwo przyzwyczaimy się, że cudza seksualność i płciowość nie jest przedmiotem oceny, tym szybciej nam wszystkim będzie lepiej się żyło, napisali w posłowiu autorzy książki, Maria M. Pawłowska i Jakub Szamałek.
Przykro czyta się takie rewelacje. Chciałoby się wierzyć, że Polska w końcu dorosła do tego, żeby otworzyć się na świat i zaakceptować, jak bardzo jest on zróżnicowany. Sprawy takie jak ta pokazują tylko, że jeszcze daleka droga przed nami.
Na nic tłumaczenia autorów książeczki, że tak jest w naturze – ślimaki są hermafrodytyczne, czarne łabędzie łączą się w homoseksualne pary, a wiewiórki pomagają koleżankom wychowywać potomstwo. My dzieciom w głowach mącić nie będziemy. Ma być mamusia i tatuś, dziewczynka na różowo a chłopczyk na niebiesko oraz 500+, komentowała z wyraźnie wyczuwalną i jak najbardziej zrozumiałą złością Aleksandra Pezda.
Przygotował Oskar Grzelak