Hachette to jeden z największych graczy na międzynarodowym rynku książki. Grupa każdego roku wydaje ponad 17 tysięcy tytułów; zeszły rok zakończyła z wynikiem sprzedażowym na poziomie prawie 3 miliardów dolarów. Dlatego też z największym zainteresowaniem śledzi się wszelkie rewelacje z nią związane. W ostatnim czasie Arnaud Nourry, pełniący funkcję CEO grupy od 2003 roku, odwiedził Indie, by uświetnić obchody dekady działalności na indyjskim rynku. W wywiadzie udzielonym portalowi Scroll.in mówił między innymi o sytuacji książki w Indiach, o planach na przyszłość, poruszył kwestię możliwości wprowadzenia w kraju jednolitej ceny książki. Kontrowersje wzbudziły jednak wypowiedzi Arnauda Nourry’ego dotyczące e-booków.
Rozmowa o e-bookach rozpoczęła się od prośby o komentarz w sprawie batalii wydawców z Amazonem, dotyczącej ustalania ceny książki elektronicznej. Sprawa miała miejsce w 2014 roku. Zwycięstwo odnieśli wydawcy, wyraźnie sprzeciwiający się znaczącym obniżkom cen e-booków na platformie amerykańskiego giganta.
Jeśli pozwolisz, by cena e-booków na zachodnich rynkach spadła do powiedzmy dwóch czy trzech dolarów, doprowadzisz do uśmiercenia całej infrastruktury, zabijesz księgarzy, supermarkety i dochody autorów. Musisz bronić logiki rynku przed interesami wielkich firm technologicznych i ich biznesowymi modelami, powiedział Arnaud Nourry w wywiadzie.
Chwilę później sprostował, że oczywiście ani on, ani Hachette nie są przeciwni książkom elektronicznym, ale musi zostać zachowana równowaga. Zwolennicy e-booków płacą za książki średnio 40% mniej niż za wersje papierowe, i to według niego jest bardzo dobry poziom. Ceny nie powinny być niższe. Na obronę swoich słów jako przykład niestabilnej polityki cenowej wskazał na to, co się stało z rynkiem muzycznym, który w dziesięć lat stracił połowę swoich obrotów.
W dalszej części wywiadu starał się wytłumaczyć przyczynę stagnacji czy nawet spadku popularności e-booków. W Stanach Zjednoczonych i w Wielkiej Brytanii książka elektroniczna stanowi około 20% rynku, w pozostałych krajach jej udział waha się między 5 a 7%. Arnaud Nourry nie spodziewa się, żeby stan ten miał ulec zmianie, a już na pewno nie na korzyść e-booków, którym brakuje… atrakcyjności.
Powodem są ograniczenia e-bookowego formatu. E-book jest głupim produktem. To dokładnie taka sama książka, tylko że elektroniczna. Nie ma tu kreatywności, rozszerzenia, prawdziwego cyfrowego doświadczenia. Jako wydawcy nie wykonaliśmy dobrej roboty jeśli chodzi o cyfryzację. Próbowaliśmy. Staraliśmy się rozszerzyć czy wzbogacić e-booki, ale się nie udało. Próbowaliśmy aplikacji, stron internetowych z treścią – odnieśliśmy jeden, dwa sukcesy, ponosząc setki porażek. Mówię o całym przemyśle, wyjaśnił.
Zdaje się, że z wypowiedzi Arnauda Nourry’ego wyziera jakaś gorycz, wynikająca z niespełnionych marzeń. Raczej nie deprecjonuje roli książki elektronicznej, a stara się podkreślić, że cyfryzacja literatury mogła dać szansę na rozwój jeszcze bardziej atrakcyjnej formy rozrywki czy może stworzenie pełniejszego czytelniczego doświadczenia. Zamiast tego książka elektroniczna utknęła w punkcie, gdzie jest po prostu cyfrową kopią jej papierowej wersji. Takiej formule Arnaud Nourry nie wróży dalszych sukcesów.
W ciągu ostatnich dwóch lat pozyskaliśmy trzy firmy zajmujące się grami wideo, by ściągnąć talenty z różnych sektorów przemysłu i sprawdzić, jak możemy wspierać się nawzajem i jak możemy wyjść poza e-booki. Musimy zaoferować konsumentom zupełnie inne doświadczenia, mówił dalej.
Wszystko to jest bardzo światłe, bo cel uatrakcyjniania rozrywki, czyli w efekcie kultury i świata jako całości, jest jak najbardziej słuszny. Nie sposób jednak nie odnieść wrażenia, że CEO grupy Hachette zgubił gdzieś zrozumienie podstawowej funkcji, jaką odgrywają e-booki. Zauważył to na przykład Robert Drózd ze „Świata Czytników”:
Książki elektroniczne nie muszą być „kreatywne”. Jako czytelnicy nie szukamy „cyfrowego doświadczenia”. Źródłem sukcesu e-booków i czytników z e-papierem jest właśnie to, że czytanie na nich jest zbliżone do książek papierowych – a jednocześnie nosimy ze sobą całą biblioteczkę, możemy powiększyć tekst, skorzystać ze słownika, wyszukiwarki, Wikipedii – tego wszystkiego w papierze brakowało.
Źródło: światczytników/Scroll.in
Przygotował Oskar Grzelak