W czasach, gdy ludzie wzniośli się pod niebiosa jedynie za pomocą słabo sterowalnych balonów, Verne opisywał lot na Księżyc. W czasach gdy łodzie podwodne były napędzane siłą ludzkich mięśni i starczały jedynie na kilkudziesięciominutową podróż, Verne opisywał losy napędzanej silnikiem wielkiej łodzi podwodnej, za pomocą której kapitan Nemo mógł studiować życie w podwodnych głębinach. Bez Juliusza Verne science fiction prawdopodobnie nigdy nie byłoby tak popularne.
Dziś mija dokładnie 190 rocznica śmierci tego wielkiego pisarza. Z tej okazji przygotowaliśmy dla Was 10 faktów, których najprawdopodobniej nie wiedzieliście o tym najpopularniejszym francuskim pisarzu.
W krajach francuskojęzycznych Verne uważany był (całkiem słusznie) za pisarza awangardowego i surrealistycznego, zaś w krajach anglosaskich za… pisarza lit. dziecięcej i młodzieżowej. Za rozbieżność w odbiorze wielkiego pisarza w dużej mierze odpowiadają tłumacze, którzy znacząco upraszczali zarówno język, jak i treść przekładanych powieści.
- Dzieła Juliusza Verne przełożono na co najmniej 94 języki obce, co czyni go drugim najczęściej tłumaczonym współczesnym pisarzem na świecie.
- Początkowo Verne miał być prawnikiem, tak jak jego ojciec. Wbrew nadziejom rodzica zupełnie nie czuł powołania do pracy w sądzie i kancelarii i porzucił ją na rzecz pracy twórczej. Niestety nie znalazło to zrozumienia u rodziciela autora, która obiecał synowi, że dopóki będzie podążał własną, „próżną”, ścieżką, nie otrzyma od niego ani grosza na utrzymanie. Obietnicy dotrzymał.
Jak to się stało, że niedoszły prawnik został powieściopisarzem? Oczywiście jego talent i pracowitość mają wielkie znaczenie, ale wielu uzdolnionych nie mogło liczyć na taki start jak Juliusz. Przyjaźnił się on z synem Alexadra Dumasa (wówczas najpoczytniejszego z francuskich pisarzy). To właśnie Dumas był pierwszym, który zapłacił Verne za tekst (a dokładniej za scenariusz sztuki historycznej pt. „Złamane słomki”). To także Dumas przedstawił Juliusza swojemu wydawcy.
- Nie wszystko jednak w życiu Verne układało się tak dobrze, jak jego kariera twórcza. W 1886 r. cudem przeżył zamach na swoje życie. W jego kierunku oddano dwa strzały, z czego jeden trafił go w nogę. Zamachowcem był sam Gaston Verne, siostrzeniec pisarza, który próbował zmusić stryja… do kandydowania na prezydenta Francji.
Jak sami pewnie zauważyliście, zazwyczaj dokonuje się zamachów z zupełnie odmiennych powodów, a mianowicie starając się zdjąć kogoś z urzędu, a nie by zachęcić do jego objęcia. Gaston mógł nie zauważyć braku konsekwencji swoich czynów, ponieważ już przed ich podjęciem stoczył się w otchłań obłędu. Nieszczęśliwie dla niego zauważono to zdecydowanie za późno. Został umieszczony w zakładzie dla psychicznie chorych, gdzie pozostał aż do końca swoich dni.
Verne był nie tylko pisarzem science-fiction, ale znanym twórcą literatury podróżniczej. Sam też wiele podróżował (m.in. przepłynął na parowcu cały Ocean Atlantycki).
Zamorskie wyprawy fascynowały go od dzieciństwa. Jako 11 latek zaokrętował się jako majtek na statku płynącym do Indii. Niestety ta podróż mu nie wyszła. Zanim zdążył odpłynąć, odnalazł go przerażony ojciec i kazał obiecać, że za każdym razem, gdy najdzie go ponownie chętka na podróż, to odbędzie ją tylko w swojej wyobraźni.
- To dwaj wielcy pisarze fantastyki naukowej, H.G. Wells i H. Gernsback, nadali Juliuszowi tytuł „Ojca Science-fiction”.
- Pierwszy film science-fiction nosił tytuł “Podróż na Księżyc” (reż. George Méliès, 1902 r.) i powstał na podstawie powieści Juliusza Verne „Z Ziemi na Księżyc”.
- Co więcej to właśnie Verne przewidział, że pionierami lotów na Księżyc będą Amerykanie. Choć w jego powieściach w skład załogi wchodził też Francuz, to na ilustracjach powieści widnieją jedynie amerykańskiego flagi nad pociskiem-statkiem kosmicznym.
Verne, jak na Francuza przystało, nienawidził tyranii, dlatego wyznający jego ideały kapitan Nemo (bohater „20 tysięcy mil podmorskiej żeglugi”) miał w swojej kabinie portrety wielkich bojowników o wolność, a wśród nich… podobiznę Tadeusza Kościuszki! Niestety w polskich tłumaczeniach często na próżno szukać wzmianki o naszym dowódcy. Wiążę się to z faktem, że Juliusza Verne po raz pierwszy tłumaczono na język polski w XIX wieku i najprawdopodobniej wydawcy, bojąc się podpaść rosyjskiemu zaborcy, pomijali wątek polski.
Juliusz Verne zmarł w wieku 77 lat, tuż przed swoją śmiercią kończąc powieść o tytule „Inwazja morza”. Był nie tylko wyśmienitym autorem, ale też wizjonerem, samorządowcem (członkiem Rady Miejskiej w Amiens) i podróżnikiem. Oby los zsyłał nam więcej tak genialnych twórców.
Mikołaj Kołyszko
CzytajPL.pl