Ciekawostki

Inne Polski Łukasza Orbitowskiego

Napi­sał kil­ka­na­ście ksią­żek oraz mnó­stwo opo­wia­dań. Za ostat­nią powieść – „Inną duszę” – otrzy­mał Pasz­port „Poli­ty­ki” i był nomi­no­wa­ny do nagro­dy Nike. Na ante­nie TVP Kul­tu­ra pro­wa­dzi pro­gram „Dezer­te­rzy”. Jest obec­nie naj­sze­rzej roz­po­zna­wal­nym pol­skim auto­rem hor­ro­rów, jego kolej­ne dzie­ła są nie­cier­pli­wie wycze­ki­wa­ne, a wcze­śniej­sze książ­ki cały czas wznawiane.

Jako pisarz zaczy­nał od hor­ro­ru – w tej kon­wen­cji jest też utrzy­ma­na więk­szość jego tek­stów – jed­nak zawsze bar­dzo sil­ne u Orbi­tow­skie­go były wąt­ki oby­cza­jo­we i spo­łecz­ne. Wła­śnie dzię­ki odpo­wied­nio zary­so­wa­ne­mu tłu stra­chy wywie­ra­ją takie wra­że­nie. Czy­tel­nik zanu­rza się w jego kosz­mar­nym świe­cie, gdzie prze­moc codzien­na i pospo­li­ta nie­na­wiść mie­sza­ją się gro­zą nad­przy­ro­dzo­ną – czę­sto bar­dzo dzi­wacz­ną. Pisarz zna­ko­mi­cie potra­fi wydo­być kosz­mar ze zwy­czaj­no­ści i przed­sta­wić prze­ra­ża­ją­ce histo­rie, roz­gry­wa­ją­ce się wśród blo­ko­wisk, pla­ców zabaw, osie­dlo­wych par­ków. W jego tek­stach te loka­cje nabie­ra­ją aury mrocz­nej nie­sa­mo­wi­to­ści i zaczy­na­ją wywo­ły­wać nowy rodzaj strachu.

Jak pisa­li­śmy wcze­śniej – Orbi­tow­ski tro­chę w swo­im życiu napi­sał. Po któ­re książ­ki szcze­gól­nie war­to się­gnąć? Doradzamy!

Szczę­śli­wa zie­mia”. Mia­stecz­ko Ryku­smy­ku. Pozor­nie – mie­ści­na jakich wie­le. Fak­tycz­nie – gród, któ­ry kry­je w sobie nie­jed­ną tajem­ni­cę. Gru­pa przy­ja­ciół wła­śnie wcho­dzi w doro­słość. Chcą wyje­chać, iść na stu­dia, zro­bić karie­rę. Pew­nej nocy upi­ja­ją się i idą do pod­zie­mi zam­ku. Następ­ne­go dnia ich dro­gi się roz­cho­dzą – każ­dy podą­ża za swo­imi marze­nia­mi, któ­re w róż­ny spo­sób zaczy­na­ją się speł­niać… Co wyda­rzy­ło się w pod­zie­miach? W jaki spo­sób wpły­nę­ło to na losy boha­te­rów? „Szczę­śli­wa zie­mia” sil­nie kon­cen­tru­je się na wąt­kach oby­cza­jo­wych, ele­men­ty gro­zy wła­ści­wie spi­na­ją je tyl­ko klam­rą – są jed­nak jak naj­bar­dziej potrzeb­ne, doda­ją całej fabu­le bogac­twa, nie­sa­mo­wi­tość spra­wia, że powieść pochła­nia jesz­cze bar­dziej. Tra­gicz­ne losy miesz­kań­ców mia­stecz­ka łączą się z mrocz­ny­mi legen­da­mi, kie­ru­jąc powieść w stro­nę bar­dzo ponu­re­go reali­zmu magicznego.

- Widzisz, myśla­łem kie­dyś, co zna­czy być dobrym czło­wie­kiem. Dobry czło­wiek to taki, któ­ry postę­pu­je dobrze, ale rów­nież wie, kie­dy może dobrze postą­pić, a kie­dy nie. Roz­po­zna­ję sytu­acje, któ­re go prze­ra­sta­ją. A jeśli nie roz­po­zna, skrzyw­dzi sie­bie i jesz­cze kogoś. Tak nie­ste­ty jest i nic z tym nie zrobimy. 

Wspo­mnia­na we wstę­pie „Inna dusza” jest jak na razie ostat­nią powie­ścią Orbi­tow­skie­go. Odbie­ga ona od jego wcze­śniej­szych utwo­rów – jest książ­ką reali­stycz­ną, inspi­ro­wa­ną auten­tycz­ny­mi zbrod­nia­mi, popeł­nio­ny­mi w latach ‘90 w Byd­gosz­czy. Choć trze­ba zazna­czyć, że wciąż utrzy­mu­je się tutaj mrocz­ny, dołu­ją­cy kli­mat. Jest on tutaj nawet jesz­cze bar­dziej odczu­wal­ny, a nar­ra­cja pro­wa­dzo­na z per­spek­ty­wy przy­ja­cie­la mor­der­cy jesz­cze ten efekt pogłę­bia. Fabu­ła jest przej­mu­ją­ca, to książ­ka któ­ra ude­rza cel­nie i mocno.

Ale chy­ba są inne duchy, wiesz, takie, co żyją w czło­wie­ku obok tych naszych dusz, zwy­czaj­nych. I cze­goś tam sobie chcą. Nie­któ­re są ciche, inne gło­śne. Wrzesz­czą, hała­su­ją. To jest nie do wytrzy­ma­nia. Zna­czy, tak mi się wyda­je, że z takim duchem w środ­ku strasz­nie cięż­ko żyć, zwłasz­cza jak on chce cze­goś, na co ty nie masz ochoty.

Świę­ty Wro­cław”. Miesz­kań­cy jed­ne­go z osie­dli odkry­wa­ją dziw­ną, czar­ną mate­rię, znaj­du­ją­cą się pod cien­ką war­stwą ścia­ny – wyda­je się, jak­by wewnątrz znaj­do­wa­ło się dru­gie osie­dle. Inne, obce – w jakiś spo­sób świę­te i oddzia­łu­ją­ce na ludzi. Wie­ści o odkry­ciu szyb­ko się roz­cho­dzą, co spra­wia, że do Wro­cła­wia zaczy­na­ją zjeż­dżać tłu­my. Nowe osie­dle przy­cią­ga i pochła­nia, ludzie zni­ka­ją, ale wciąż przy­by­wa­ją kolej­ni, ogar­nię­ci reli­gij­nym sza­łem. Czym jest tytu­ło­wy Świę­ty Wro­cław? Czy ma jakiś cel? Jak jego obec­ność wpły­nie na bohaterów?

Nie wyobra­żał sobie, co przy­nie­sie przy­szłość, chciał tyl­ko, by Mał­go­sia na nie­go cze­ka­ła, skąd­kol­wiek wró­ci – żeby jej dło­nie uga­si­ły mu gło­wę, żeby mógł opo­wie­dzieć, co śmiesz­ne­go go spo­tka­ło. Myślał też o miej­scach, w któ­rych miesz­kał, o dłu­giej sali sypial­nej w bidu­lu, o land­sza­fto­wym dom­ku w Niem­czech, pierw­szym wyna­ję­tym poko­ju, o miesz­ka­niu, któ­re dostał, i nade wszyst­ko rozu­miał, że nigdy wcze­śniej nie był u sie­bie; dom to nie książ­ki, nie ścia­ny, nie pły­ty osie­dla. Dom zawsze jest kobie­tą i ma cycki. 

Tra­cę cie­pło”. Jed­na z wcze­śniej­szych ksią­żek Orbi­tow­skie­go. Począ­tek może wyda­wać się sche­ma­tycz­ny – mamy tutaj nasto­lat­ka, któ­ry widzi duchy. Jed­nak wycho­dząc od tego tro­pu Orbi­tow­ski stwo­rzył napraw­dę ory­gi­nal­ną fabu­łę, z każ­dym kolej­nym roz­dzia­łem robią­cą się coraz dziw­niej­szą i dziw­niej­szą, wciąż zacho­wu­jąc przy tym logi­kę zda­rzeń. Autor poka­zu­je jak kolej­ne nad­przy­ro­dzo­ne zja­wi­ska wpły­wa­ją na psy­chi­kę boha­te­rów, jak ich kształ­tu­ją i zmie­nia­ją ich życie. Akcja dzie­je się na prze­strze­ni lat, chłop­cy zmie­nia­ją się w mło­dzień­ców, mło­dzień­cy w męż­czyzn – dora­sta­ją, nabie­ra­ją doświad­cze­nia, życie daje im w kość. Zbrod­nie z prze­szło­ści, duchy II woj­ny świa­to­wej, prze­ra­ża­ją­cy anioł – to wszyst­ko łączy się w histo­rię boga­tą i fascy­nu­ją­cą. Jed­no­cze­śnie autor prze­pięk­nie malu­je sce­ne­rie tej „gor­szej” Pol­ski, tro­chę zaco­fa­nej, prze­gra­nej, ale jak naj­bar­dziej autentycznej.

Posze­dłem i przed zakrę­tem zro­zu­mia­łem, że poczu­cie obco­ści świa­ta, strasz­li­we­go smut­ku i bez­względ­ne­go prze­je­ba­nia, o któ­rym pisa­li roman­ty­cy, to prawda. 

Orbi­tow­ski rów­nie dobrze radzi sobie w krót­kich for­mach. Szcze­gól­nie pole­ci­li­by­śmy zbiór pt. „Nad­cho­dzi”, zawie­ra­ją­cy opo­wia­da­nia dłuż­sze (ponad 400-stro­ni­co­wy tom mie­ści ich pięć). Czy­tel­nik natknie się tutaj na nawie­dzo­ne­go przy­wód­cę par­ty­zan­tów, mar­twe­go anio­ła, a tak­że wie­le innych, rów­nie ory­gi­nal­nych stra­chów. Ale to nie wszyst­ko. Nie­sa­mo­wi­tość, gro­za, kosz­ma­ry – to jak naj­bar­dziej tutaj jest, ale na pierw­szy plan wysu­wa­ją się zma­ga­nia boha­te­rów z wła­sną przeszłością.

Póki jest nadzie­ja, war­to żyć, ale jeśli wiesz, że życie pobie­gnie nie­odwo­łal­nie ku gor­sze­mu, ku cho­ro­bom, sta­ro­ści, śmier­ci, zapo­mnie­niu, trze­ba wziąć się w garść. Powziąć męską decy­zję, jedy­ną moż­li­wą, nie pła­kać nad sobą i nicze­go nie żałować.

Pole­ca­my prze­czy­tać choć­by jed­ną z ksią­żek Orbi­tow­skie­go. To autor, któ­ry dosko­na­le wie, jak wywo­łać nie­po­kój czy­tel­ni­ka – i jest to nie­po­kój, któ­ry szyb­ko prze­ra­dza się w strach, odra­zę i lęk. Pisarz doty­ka naj­mrocz­niej­szych, naj­brud­niej­szych zaka­mar­ków ludz­kiej duszy. A robi to w takim sty­lu, że trud­no się od jego pro­zy ode­rwać. Jeste­śmy pew­ni, że jesz­cze nie­raz nas czymś zaskoczy.

Reklama

Może też zainteresują cię te tematy