Aktualności

Harry Potter i Komnata Tajemnic In Concert – Prawdziwie magiczny koncert

Ponad 100 lat temu fil­mom kino­wym towa­rzy­szy­ła muzy­ka na żywo. Na prze­ło­mie XIX i XX wie­ku były one czar­no-bia­łe i nie­me, opie­ra­ły się wyra­zi­stej grze aktor­skiej, a jedy­ny dźwięk na sali kino­wej zapew­nia­li tape­rzy – arty­ści odwró­ce­ni tyłem do ekra­nu, gra­ją­cy na pia­ni­nie lub orga­nach teatral­nych, kie­ru­jąc się reak­cja­mi widzów. W dru­giej poło­wie XX wie­ku poje­dyn­cze­go graj­ka zaczę­ła zastę­po­wać mała orkie­stra. Póź­niej poja­wi­ły się gra­mo­fo­ny, aż w koń­cu dźwięk w fil­mie stał się codzien­no­ścią. I pew­nie nikt wte­dy nie przy­pusz­czał, że idea orkie­stry towa­rzy­szą­cej pro­jek­cji fil­mu powró­ci. I zosta­nie gorą­co przyjęta.

A bez wąt­pie­nia wła­śnie tak się sta­ło w wypad­ku serii „Har­ry Pot­ter In Con­cert”. To przed­się­wzię­cie, w cza­sie któ­re­go na 480-calo­wym ekra­nie w jako­ści HD wyświe­tla­ny jest film, któ­re­mu towa­rzy­szy orkie­stra sym­fo­nicz­na. Odpo­wia­da za nie fir­ma Cine­Con­certs zało­żo­na przez pro­du­cen­ta i dyry­gen­ta Justi­na Fre­era oraz pro­du­cen­ta i sce­na­rzy­stę Bra­dy Beau­bie­na. Nie tyl­ko „Har­ry Pot­ter” docze­kał się wer­sji kon­cer­to­wej. Na całym świe­cie moż­na było obej­rzeć kon­cer­to­we pro­jek­cje fil­mów takich jak „Gla­dia­tor”, „Ojciec Chrzest­ny”, „To wspa­nia­łe życie”, „Dre­am­Works Ani­ma­tion In Con­cert”, „Star Trek: The Ulti­ma­te Voy­age” czy „Śnia­da­nie u Tiffany’ego”. A dla­cze­go wła­śnie seria o nasto­let­nim czarodzieju?

Justin Fre­er kon­cer­tów wyja­śnia: „Cykl fil­mów Har­ry Pot­ter, jest jed­nym z tych zda­rza­ją­cych się raz w życiu zja­wisk kul­tu­ral­nych, któ­re nadal zachwy­ca­ją milio­ny fanów na całym świe­cie. Z wiel­ką przy­jem­no­ścią daje­my Wam oka­zję do usły­sze­nia po raz pierw­szy nagro­dzo­nej muzy­ki, gra­nej na żywo przez orkie­strę sym­fo­nicz­ną i jed­no­cze­sne­go oglą­da­nia na dużym ekra­nie uko­cha­ne­go fil­mu. Będzie to nie­za­po­mnia­ne prze­ży­cie”.

Cykl „Har­ry Pot­ter i Kamień Filo­zo­ficz­ny In Con­cert” wystar­to­wał na całym świe­cie w czerw­cu 2016 roku i dotarł tak­że do Pol­ski. Został przy­ję­ty tak entu­zja­stycz­nie, że wia­do­mo było, że dru­ga część tak­że zawi­ta do nasze­go kra­ju. Kon­cer­ty odby­ły się w Pozna­niu, Wro­cła­wiu, War­sza­wie i Krakowie.

19 paź­dzier­ni­ka wyda­rze­nie „Har­ry Pot­ter i Kom­na­ta Tajem­nic In Con­cert” zawi­ta­ło do poznań­skiej Are­ny i zgro­ma­dzi­ło ogrom­ną publi­kę. Występ został poprze­dzo­ny krót­kim nagra­niem pre­zen­tu­ją­cym, jak powsta­wa­ła muzy­ka do fil­mów o Har­rym Pot­te­rze oraz o samym pro­jek­cie „Har­ry Pot­ter In Con­cert”. W Pol­sce muzy­kę Joh­na Wil­liam­sa wyko­na­ła orkie­stra Sin­fo­niet­ta Cra­co­via pod batu­tą Bry­tyj­czy­ka Timothy’ego Henty’ego. Mimo nie­zna­jo­mo­ści pol­skie­go, przez chwi­lę kon­wer­so­wał z publi­ką w naszym języ­ku – a dokład­niej oznaj­mił „Dzień dobry, Poznań!” i pytał, czy na sali są Gry­fo­ni, Kru­ko­ni, Pucho­ni i Śli­zgo­ni. Wzbu­dzi­ło to entu­zja­stycz­ny aplauz.

Choć „Har­ry Pot­ter i Kom­na­ta Tajem­nic” to histo­ria dla nasto­lat­ków (J.K. Row­ling pisa­ła dla rówie­śni­ków Harry’ego, któ­ry w tym tomie miał dwa­na­ście lat), na widow­ni wca­le nie prze­wa­ża­ły dzie­ci – te przy­by­ły z rodzi­ca­mi, cza­sem z dziad­ka­mi. Domi­no­wa­li trzy­dzie­sto- i czter­dzie­sto­lat­ko­wie – ludzie, któ­rzy na książ­kach J.K. Row­ling się wycho­wa­li. Ja też zali­czam się do tego gro­na – i była to dla mnie nie­zwy­kła sen­ty­men­tal­na podróż.

A jed­no­cze­śnie – nie­zwy­kłe prze­ży­cie. Oglą­da­jąc film, nie zawsze sku­pia­my się na jego ścież­ce dźwię­ko­wej, nie zawsze doce­nia­my ją w peł­ni. Obec­ność orkie­stry nie­ja­ko wymu­sza poświę­ce­nie uwa­gi wła­śnie tej sfe­rze, pozwa­la doce­nić to, co czę­sto umy­ka uwa­dze, gdy podą­ża­my za fabu­łą. Do tego docho­dzi fakt obco­wa­nia z muzy­ka­mi na żywo – żad­na pły­ta i żad­ne nagra­nie się do tego nie umy­wa­ją. W dodat­ku moż­na zwró­cić uwa­gę na to, że w „Har­rym Pot­te­rze i Kom­na­cie Tajem­nic” prak­tycz­nie nie ma momen­tów ciszy. Chwi­la­mi zaan­ga­żo­wa­na była garst­ka muzy­ków, dba­ją­ca o deli­kat­ne dźwię­ki „z tła”, kie­dy indziej – orkie­stra gra­ła peł­ną mocą.

Muzy­ka Joh­na Wil­liam­sa ide­al­nie pasu­je do cyklu o Har­rym Pot­te­rze – napraw­dę czuć w niej magię. Nic dziw­ne­go, ten ame­ry­kań­ski twór­ca może pochwa­lić się pię­cio­ma Osca­ra­mi (za muzy­kę do fil­mów: Lista Schin­dle­ra, Szczę­ki, E.T., Gwiezd­ne woj­ny, część IV: Nowa nadzie­ja oraz adap­ta­cję musi­ca­lu Skrzy­pek na dachu) oraz czter­dzie­sto­ma dzie­wię­cio­ma nomi­na­cja­mi do tej nagro­dy. Do tego dodaj­my nagro­dę BAFTA, Satur­na czte­ry Zło­te Glo­by i dwa­dzie­ścia jeden sta­tu­etek Gram­my. Obco­wa­nie z jego twór­czo­ścią to czy­sta przy­jem­ność. Zwłasz­cza z „Hedwig’s The­me”, melo­dią, któ­rą roz­po­zna każ­dy potteromaniak.

Zdu­mie­wa, jak zna­ko­mi­cie zgra­na była orkie­stra, jak zsyn­chro­ni­zo­wa­na z obra­zem i ze sobą. Dla dyry­gen­ta i muzy­ków musia­ło być to cięż­kie zada­nie, ale podo­ła­li mu w stu procentach.
Powieść „Har­ry Pot­ter i Kom­na­ta Tajem­nic” uka­za­ła się w 1998 roku (w Pol­sce – w 2000), a film – w 2002 roku (w Pol­sce – 2003). Mimo to histo­ria się nie zesta­rza­ła. Owszem, efek­ty spe­cjal­ne nie dorów­nu­ją współ­cze­snym, ale też ich twór­cy nie mają powo­du do wsty­du. Zachwy­ca­ją za to deko­ra­cje i gra aktor­ska. Wszak w fil­mie wystą­pi­ła praw­dzi­wa czo­łów­ka gwiazd: Ken­neth Bra­nagh, Richard Har­ris, Mag­gie Smith, Alan Rick­man czy Jason Isa­acs. No i oczy­wi­ście trój­ka głów­nych boha­te­rów: Daniel Radc­lif­fe, Rupert Grint i Emma Wat­son. To dzie­cia­ki, któ­re dora­sta­ły na naszych oczach. Teraz, gdy zna­my losy ich karier, przy­jem­nie powró­cić do momen­tu, gdy te dopie­ro raczkowały.

Dodat­ko­wą grat­ką była moż­li­wość kup­na pamią­tek: sza­li­ków poszcze­gól­nych domów Hogwar­tu, koszu­lek, bluz, róż­dżek czy Faso­lek wszyst­kich sma­ków Ber­tie­go Bot­ta – przy­sma­ku rodem z cyklu J.K. Row­ling. Ceny nie nale­ża­ły do przy­stęp­nych, ale i tak zna­leź­li się ama­to­rzy pot­te­row­skich gadże­tów. Zresz­tą – tych rów­nież nie bra­ko­wa­ło na sali. Tia­ry, różdż­ki, koszul­ki i sza­li­ki – fani przy­szli dobrze wypo­sa­że­ni. Poka­za­li, że magia żyje. Magia Pot­te­ra, magia lite­ra­tu­ry, magia kina i magia muzy­ki. Wszyst­kie mają się dobrze.

Orga­ni­za­to­rem tra­sy “Har­ry Pot­ter i Kom­na­ta Tajem­nic in Con­cert” w Pol­sce była fir­ma JVSGroup.

Autor: Anna Tess Gołębiowska
Fot. Anna Tess Gołę­biow­ska i Adam Kmieciak

Reklama

Może też zainteresują cię te tematy