Wywiady

W polskim horrorze coś drgnęło – Wywiad z Markiem Zychlą, autorem Strychnicy

W pol­skim hor­ro­rze coś drgnę­ło” – mówi Marek Zychlą, autor „Strych­ni­cy”. Czy jeden z naj­bar­dziej niszo­wych gatun­ków na pol­skim ryn­ku wydaw­ni­czym ma szan­se na swój wiel­ki boom i wie­lo­ty­sięcz­ne nakłady? 

Roz­ma­wia­my z oka­zji pre­mie­ry Two­jej naj­now­szej powie­ści „Strych­ni­ca”. Hor­ror, fan­ta­sty­ka, baśń, w pew­nym sen­sie i auto­bio­gra­fia… Jak Ty byś okre­ślił „Strych­ni­cę”?

Wiesz, hor­ror z fan­ta­sty­ką idą w parze, pierw­sze wyro­sło z dru­gie­go. Baśń rów­nież za dale­ko od nich nie odbie­ga, czy­li chy­ba się nie pogry­zą.
„Strych­ni­ca” ma ele­men­ty hor­ro­ru, miej­sca­mi dosad­ne­go, ale nie jest hor­ro­rem eks­tre­mal­nym; nie słu­ży wyłącz­nie stra­sze­niu. Może zanie­po­ko­ić…
Powieść opo­wia­da o ludziach, o naszych moż­li­wo­ściach i o ogra­ni­cze­niach, któ­rym pod­le­ga­my. „Strych­ni­ca” to podróż, doj­rze­wa­nie, czy­li tran­zy­cja, ta z naj­trud­niej­szych, sko­ro mówi­my o wkra­cza­niu w doro­słość. Kto z nas się tego nie bał?
Gatun­ko­we szu­flad­ko­wa­nie moich powie­ści koń­czy się… mię­dzy­ga­tun­ko­wo­ścią jako naj­traf­niej­szą z łatek. Ja bym powie­dział: „Strych­ni­ca” to mię­dzy­ga­tun­ko­wa powieść o miło­ści i dora­sta­niu. Fan­ta­sty­ka, hor­ror, oby­cza­jów­ka w jednym.

Po jakie książ­ki zatem się­gasz? Czy­tasz hor­ro­ry i fan­ta­sty­kę? Jaka jest Two­ja ulu­bio­na powieść?

Czy­tam wszyst­ko i wszę­dzie. Sta­wiam na dobre książ­ki i nie­spe­cjal­nie polu­ję na nie poprzez mar­ke­tin­go­we ich szu­flad­ko­wa­nie w gatun­kach.
Ulu­bio­na powieść: „Gra w kla­sy” Cor­ta­za­ra. Bez­a­pe­la­cyj­nie i wra­cam do niej regu­lar­nie, za każ­dym razem rozu­mie­jąc może nie wię­cej, ale… ina­czej. Nie­sa­mo­wi­ta jest to powieść!
Z rodzi­mej gro­zy: „Ćma” Bie­law­skie­go zro­bi­ła na mnie ogrom­ne wra­że­nie. Nie­do­ce­nio­na książ­ka, jak zresz­tą więk­szość pol­skie­go hor­ro­ru. King, Gaiman, Prat­chett, Watts, Frank Her­bert i Sim­mons to moi zagra­nicz­ni mistrzo­wie. Kocham tak­że komik­sy oraz man­gę.
Co do rodzi­me­go podwór­ka, to spójrz, pro­szę, jak Tomek Sablik, Mariusz Woj­te­czek, Artur Urba­no­wicz, Kon­rad Moż­dżeń, Ania Musia­ło­wicz, Mar­cin Maj­chrzak, Anna Maria Wybra­niec, Aga Osi­ko­wicz-Chwa­ja czy Grze­siek Kopiec (ale i wie­lu innych, tyl­ko głu­pio mi tu tak wymie­niać i wymie­niać) od zawsze dają z sie­bie sto pro­cent! Nasza gro­za zachę­ca do myśle­nia i jestem z niej dumny.

A fil­my? Ulu­bio­ne horrory?

Aka­de­mia Pana Klek­sa”! Jak to mnie wraz z „The Neve­rEn­ding Sto­ry” za dzie­cia­ka prze­ora­ło… Bar­dzo lubię ekra­ni­za­cje Kin­ga. Tim Bar­ton z Guil­ler­mo del Toro nigdy mnie nie zawie­dli. Uni­kam fil­mów z potwo­ra­mi, bo mnie zwy­kle bawią, a nie zawsze chcę się pośmiać.
Z seria­li „Stran­ger Things” i „Dark”, z tych nowych, a „Twin Peaks” czy „Opo­wie­ści z kryp­ty” z kla­sy­ków. „Stre­fa mro­ku”, „Nie­sa­mo­wi­te histo­rie”, „Czar­ne lustro” i wie­le wie­le innych. Pozo­sta­jąc, oczy­wi­ście, przy stra­sze­niu.
Poza stra­sze­niem nie pogar­dzę enty­mi sean­sa­mi „Powro­tów do przy­szło­ści” czy „Tita­ni­ca”, ale o tym dru­gim niko­mu nie mów­my… Dobrze?

Czy zauwa­żasz więk­sze zain­te­re­so­wa­nie hor­ro­ra­mi? Jest lepiej? Łatwiej o wyda­nie powieści?

Nie­ko­niecz­nie. Wie­rzę, że po fali wzno­szą­cej sprzed pan­de­mii, tro­chę wszyst­ko przy­sia­dło, ale chy­ba ponow­nie się wzno­si. Wcze­śniej spo­ro dobre­go zro­bi­ło wydaw­nic­two Vesper, Dom Hor­ro­ru, IX czy Phan­tom Books. To pierw­sze pozwo­li­ło książ­kom Urba­no­wi­cza, Bie­law­skie­go czy Sabli­ka tra­fić do szer­sze­go gro­na odbior­ców. Wyda­ło i moją „Bez­mi­łość”, powieść kosmicz­nie trud­ną w odbio­rze! Zobacz, co takie­go wypra­wia Krzy­siek Biliń­ski z wydaw­nic­twem IX. Jak pięk­ną pre­zen­tu­je tam gro­zę! Tomek Siwiec z Tom­kiem Czar­nym znów wal­czą o hor­ror eks­tre­mal­ny. Wciąż wie­le się dzie­je.
Jesz­cze wię­cej jed­nak zale­ży od czę­sto skłó­co­ne­go śro­do­wi­ska. Część ludzi mogła­by wresz­cie zro­zu­mieć, że pod­ci­na­nie innym skrzy­deł odbi­je się i na sprze­da­ży ich powie­ści. Im wię­cej ludzi się­gnie po pol­ski hor­ror, tym lepiej dla każ­de­go z auto­rów. Dla­te­go cie­szy mnie coraz częst­sze wza­jem­ne wspar­cie wśród auto­rów i każ­da nowa powieść na naszym ryn­ku.
Na hejt i na zawiść reagu­ję aler­gicz­nie. Boli mnie tak po ludz­ku, że komuś się nawet chce w tych naszych krót­kich życiach mar­no­wać w ten spo­sób czas. Zno­wu ktoś mądry powie­dział mi ostat­nio, że ludzie tak robią, żeby popra­wić sobie humor, kie­dy tak napraw­dę tyl­ko psu­ją go wie­lu innym, nic przy tym nie osią­ga­jąc.
Jed­nak wszy­scy jeste­śmy wła­śnie tyl­ko ludź­mi. Oczy­ta­ny­mi lub nie. Cza­sem zło wyni­ka i z wraż­li­wo­ści…
W pol­skim hor­ro­rze jed­nak w tym roku coś drgnę­ło. Coraz wię­cej wydaw­nictw się­gnę­ło po gro­zę. Moje uko­cha­ne wydaw­nic­two Mię­ta, przy­kła­do­wo, zary­zy­ko­wa­ło ze „Strych­ni­cą” i mam nadzie­ję, że im się to opła­ci, dzię­ki cze­mu dla innych auto­rów pozo­sta­nie uchy­lo­na furt­ka. Czar­na Owca rów­nież wcho­dzi za moment do gry z Artu­rem Urba­no­wi­czem i Tom­kiem Sabli­kiem wła­śnie. Vesper też jed­nak się tak cał­kiem nie odciął.
Trzy­mam za nas wszyst­kich kciu­ki. Kibi­cu­ję każdemu!

Co czy­ta­ją Pola­cy w Irlan­dii? Jak ma się tam oczy­ta­na Polonia?

Imprez nam tro­chę bra­ku­je, żebym mógł wysnuć roz­sąd­ne wnio­ski. Pró­bo­wa­łem razem z Agniesz­ką Kuch­mi­ster, rów­nież emi­grant­ką i pisar­ką miesz­ka­ją­cą w Dubli­nie, coś podzia­łać, ale mało nas tu, Pola­ków; coraz mniej. Mamy wpraw­dzie dość pręż­nie dzia­ła­ją­cą biblio­te­kę w sto­li­cy, gdzie nawet ostat­nio gosz­czo­no Doro­tę Masłow­ską, są też róż­ne impre­zy w Lime­rick czy w Water­ford, ale to wszyst­ko raczej kame­ral­ne, czy­tel­ni­czo wręcz nie­istot­ne.
Prę­dzej spo­ty­ka­my się, żeby poroz­ma­wiać niż pro­mo­wać gro­zę.
I myślę, że tak jak wszę­dzie, roda­cy się­ga­ją po lżej­sze lek­tu­ry, po roz­ryw­kę raczej. Wolą coś obej­rzeć, a nie poczy­tać. Cza­sy ostat­nio wyka­zy­wa­ły się hor­ro­ro­wą kre­atyw­no­ścią: to pan­de­mia, to kry­zys eko­no­micz­ny, więc raczej romans czy kry­mi­nał zain­te­re­su­je czło­wie­ka, ale coraz czę­ściej i groza.

Czym „Strych­ni­ca” wyróż­nia się z tłu­mu, poza tytu­łem i nie­sa­mo­wi­tą okład­ką Dawi­da Boldysa?

Praw­do­po­dob­nie cho­dzi Ci o obsa­dze­nie w głów­nych rolach ludzi nie­peł­no­spraw­nych czy to fizycz­nie, czy inte­lek­tu­al­nie. W książ­ce nie znaj­dziesz pomni­ko­wych cha­rak­te­rów bez ska­zy, a oso­by peł­ne wad i zalet. Pomi­mo baśnio­wo­ści, „Strych­ni­ca” sta­ra się przed­sta­wić praw­dę o czło­wie­ku (albo przy­naj­mniej bole­śnie się o nią otrzeć).
Czy­tel­ni­cy, myślę że moc­no utoż­sa­mi­cie się z przy­naj­mniej jed­ną z posta­ci. Wie­rzę, że to jest naj­więk­szym atu­tem tej powieści.

Mar­ku, dzię­ku­ję za roz­mo­wę i gra­tu­lu­ję „Strych­ni­cy”, dzię­ki któ­rej poczu­łam się po pro­stu lepiej, cze­go nie spo­dzie­wa­ła­bym się po horrorze.

To ja dzię­ku­ję za dobre sło­wo i za spo­tka­nie tu i teraz oraz na kar­tach powie­ści. I cie­szę się, że Cię zain­te­re­so­wa­łem gro­zą, któ­ra może być lżej­sza lub moc­niej­sza; dla każ­de­go z pew­no­ścią znaj­dzie się coś cie­ka­we­go wśród peł­nych kosz­ma­rów książek.

Książ­kę znaj­dzie­cie na stro­nie wydaw­nic­twa Mięta

Roz­ma­wia­ła Mar­ta Kucharz

 

Reklama

Może też zainteresują cię te tematy