Piotr Milewski to autor, który przez lata mieszkał i pracował w stolicy Japonii. W swojej najnowszej książce („Tokio. Opowieści z Dolnego Miasta”) snuje wyjątkowo ciekawą opowieść dostarczając czytelnikom nietypowy przewodnik po mieście. To obowiązkowa pozycja dla wielbicieli Azji, ale też po prostu tych, dla których cenne są pogłębione spostrzeżenia historyczne, socjologiczne i kulturoznawcze.
ZUZANNA PĘKSA: Opisując dawne tokijskie Dolne Miasto, dużo czasu poświęca Pan zarówno miejscom, jak i związanych z nimi ludziom. Które magiczne miejsce w Tokio najbardziej zapadło Panu w pamięć i z jakiego powodu?
PIOTR MILEWSKI: Takich miejsc jest oczywiście bardzo wiele. Uwielbiam wąskie uliczki kwartałów między Ueno a Asakusą. Mnóstwo tam buddyjskich świątyń, chramów shinto i… sklepów z dewocjonaliami. No i można tu spotkać kobietę-lisa albo wróżbitę Eijuna, których opisałem w książce.
Z.P.: Tokio to nie tylko miejsca i ludzie, ale też wyjątkowe wydarzenia i tradycje, które opisuje Pan w bardzo barwny sposób. Czy słusznie odebrałam na podstawie Pana opisów, że największy sentyment ma Pan do festiwalu fajerwerków?
P.M.: Pokazy fajerwerków to nie tylko okazja do zabawy i spotkań towarzyskich, ale też pokaz niezwykłego rzemiosła. To także tokijski i japoński symbol lata. Uwielbiam je! Ale lubię też festiwale, jak choćby opisany w książce Festiwal Sanja w tokijskiej Asakusie. To olbrzymie, pełne energii i pasji wydarzenie, które obserwują miliony osób.
Z.P.: Wracając do ludzi – Japończycy słyną ze swojego etosu pracy. Mógł Pan to obserwować, pracując w tamtejszej korporacji, ale też poznając na co dzień ludzi, którzy tworzą rodzinne firmy, są doskonałymi rzemieślnikami, a wiedzę przekazują sobie często z pokolenia na pokolenie. Jak Pan myśli, z czego wynika aż tak duże zaangażowanie w pracę, ten wyróżnik Japończyków na tle innych narodów?
P.M.: Praca jest w Japonii ważną częścią życia. Zapewnia nie tylko dochody, ale jest również wyznacznikiem statusu społecznego. Osoby ciężko pracujące obdarzane są w Japonii szacunkiem. Każdego roku 23 listopada Japończycy obchodzą Kinrō Kansha no Hi, czyli Dzień Dziękczynienia za Pracę. To święto państwowe i dzień wolny, gdy mieszkańcy Wysp wyrażają wdzięczność za wysiłek, który obywatele na co dzień wkładają w pracę. Spróbowałem opisać to w książce „Planeta K. Pięć lat w japońskiej korporacji”.
Z.P.: Miasto wielokrotnie ulegało zniszczeniu i podnosiło się z gruzów. Było to spowodowane przez pożary i trzęsienia ziemi, ale też amerykańskie naloty. Na ile Japończycy są przywiązani do historii i upamiętniają takie wydarzenia oraz wracają do nich w rozmowach?
P.M.: Na co dzień toczy się tutaj normalne życie, ale pamięć o tych straszliwych wydarzeniach jest wciąż żywa. W tym roku, w 100. rocznicę wielkiego trzęsienia ziemi i pożaru w Tokio (w 1923 roku) obyły się oficjalne uroczystości, a media przypominały tamte wydarzenia. W rozmowach ten temat często wracał. Mieszkańcy japońskiej stolicy żyją tak jak my, ale wiedzą, że w każdej chwili może zatrząść się ziemia i ich życie może wywrócić się do góry nogami.
Z.P.: Czy myśli Pan, że Pana książka może być swojego rodzaju nieoczywistym przewodnikiem dla tych, którzy wybierają się do stolicy Japonii? Czytając ją, miałam wrażenie, że bardzo mi pomogła zrozumieć różnice kulturowe, ale też wskazała mi, które miejsca są najbardziej warte zobaczenia.
P.M.: Tak, oczywiście! Pisałem książkę, z myślą, że zabieram Czytelnika w podróż po tokijskim Dolnym Mieście. Chciałem, by poczuł to, co ja, gdy tam mieszkałem. Jeśli to się udało, jestem szczęśliwy.
Z.P.: Gdyby mógł Pan udać się do dawnego Dolnego Miasta na cały dzień, jakby go Pan spędził?
P.M. Wałęsając się wąskimi uliczkami, zaglądając do warsztatów rzemieślniczych i niewielkich restauracji, no i, przede wszystkim, rozmawiając z ludźmi, bo to oni tworzyli Dolne Miasto. Zajrzałbym do Yoshiwary, bo była to nie tylko dzielnica czerwonych latarni, ale również miejsce, gdzie krzewiło się sztukę i kulturę. I odwiedziłbym wielki kompleks świątyń buddyjskich Kanei-ji, który już nie istnieje. W jego miejscu stoi dziś park Ueno.
Z.P.: Bardzo dziękuję za rozmowę!
Rozmawiała Zuzanna Pęksa