Wywiady

Napisałam thriller psychologiczny przez przypadek – rozmawiamy z B.A. Paris, autorką powieści sprzedawanych w milionach egzemplarzy

Z B.A. Paris, nie­zwy­kle poczyt­ną autor­ką thril­le­rów psy­cho­lo­gicz­nych, spo­tka­li­śmy się na Mię­dzy­na­ro­do­wych Tar­gach Książ­ki w War­sza­wie. Dzień wcze­śniej odby­ło się spo­tka­nie z autor­ką, któ­re zakoń­czy­ło się dużym suk­ce­sem – w kolej­ce na pod­pi­sa­nie jej naj­now­szej powie­ści, „Uwię­zio­nej”, cze­ka­ło kil­ka­set osób. B.A. Paris ma w Pol­sce licz­ne gro­no odda­nych fanów, dla­te­go to wła­śnie od pyta­nia o pol­skich czy­tel­ni­ków zaczę­łam naszą rozmowę.

KAROLINA SENDAL: Sły­sza­łam, że fre­kwen­cja na two­im wczo­raj­szym spo­tka­niu z fana­mi była napraw­dę impo­nu­ją­ca. Masz tutaj wie­lu odda­nych czy­tel­ni­ków – czy jest coś, co chcia­ła­byś im przekazać?

B.A. PARIS: Chcia­ła­bym powie­dzieć, że bar­dzo dzię­ku­ję za ich wspar­cie. Zawsze, kie­dy przy­jeż­dżam do Pol­ski, mogę liczyć na ich obec­ność. Towa­rzy­szą mi od momen­tu, kie­dy wyda­łam swo­ją pierw­szą książ­kę – „Za zamknię­ty­mi drzwia­mi”. I za każ­dym razem, kie­dy na ryn­ku poja­wia się nowa pozy­cja, spo­ty­ka się z rów­nie dobrym przy­ję­ciem. Pol­scy fani mają spe­cjal­ne miej­sce w moim sercu.

K.S.: Wspa­nia­le to sły­szeć. Jak wie­le razy byłaś w Polsce?

B.A.P.: Wyda­je mi się, że to mój trze­ci raz. Ostat­nim razem byłam tutaj tuż przed lock­dow­nem w związ­ku z nagro­dą, któ­rej osta­tecz­nie nie otrzy­ma­łam, ale wzię­łam udział w cere­mo­nii wrę­cze­nia. Bar­dzo się cie­szę, że zno­wu mogę podró­żo­wać i mam nadzie­ję, że nie jest to moja ostat­nia wizy­ta w Polsce.

K.S.: Tym razem twój przy­jazd rów­nież wią­że się z nagro­dą, któ­ra zosta­nie ci wrę­czo­na we Wro­cła­wiu – jest to Hono­ro­wa Nagro­da Wiel­kie­go Kalibru.

B.A.P.: Tak, w przy­szły week­end będę odbie­rać tę nagro­dę – to napraw­dę niesamowite!

K.S.: Poroz­ma­wiaj­my o two­jej naj­now­szej powie­ści zaty­tu­ło­wa­nej „Uwię­zio­na”, w któ­rej opi­sa­łaś syn­drom sztok­holm­ski. Dla­cze­go zain­te­re­so­wał cię wła­śnie ten temat?

B.A.P.: Kie­dy byłam nasto­lat­ką, mia­ło miej­sce słyn­ne wyda­rze­nie – napad na bank w Sztok­hol­mie. Co cie­ka­we, kie­dy zakład­ni­cy zosta­li uwol­nie­ni, wzię­li stro­nę pory­wa­czy. Nie chcie­li ujaw­nić żad­nych infor­ma­cji, ponie­waż czu­li, że pomię­dzy nimi a opraw­ca­mi nawią­za­ła swe­go rodza­ju przy­jaźń.
Kil­ka lat póź­niej, musia­ły to być lata sie­dem­dzie­sią­te, doszło do porwa­nia Pat­ty Hearst, wnucz­ki milio­ne­ra. Tutaj rów­nież doszło do podob­ne­go zja­wi­ska – po porwa­niu kobie­ta dołą­czy­ła do gru­py prze­stęp­czej i razem doko­na­li napa­du na bank. Pyta­na o to, co nią kie­ro­wa­ło, twier­dzi­ła że zosta­ła zmu­szo­na. Jed­nak ist­nie­je szan­sa, że pomię­dzy nią a pory­wa­cza­mi rów­nież nawią­za­ła się więź będą­ca czymś na kształt przy­jaź­ni. Ten temat zawsze mnie fascy­no­wał. Zasta­na­wia­łam się, jak to moż­li­we, że ofia­ra może przy­wią­zać się do swo­je­go porywacza.

K.S.: Jak wyglą­dał pro­ces zbie­ra­nia mate­ria­łów do książ­ki? Czy zgłę­bi­łaś temat rów­nież od stro­ny psychologicznej?

B.A.P.: To nie­sa­mo­wi­te, że obec­nie za spra­wą inter­ne­tu prak­tycz­nie wszyst­kie infor­ma­cje znaj­du­ją się w zasię­gu ręki. Po prze­czy­ta­niu wie­lu arty­ku­łów na temat syn­dro­mu sztok­holm­skie­go, jed­na myśl nie dawa­ła mi spo­ko­ju – jak ja zacho­wa­ła­bym się w takiej sytu­acji? Wyda­je mi się to zro­zu­mia­łe, że pró­bu­jesz się zaprzy­jaź­nić ze swo­im opraw­cą – może być to spo­sób na to, by oswo­ić strach, zna­leźć jakąś płasz­czy­znę poro­zu­mie­nia. To samo robi boha­ter­ka mojej książ­ki, Ame­lie. Nie przy­no­si to jed­nak spo­dzie­wa­ne­go rezul­ta­tu, ponie­waż opraw­cy się do niej nie odzywają.

K.S.: W jed­nym ze swo­ich wywia­dów powie­dzia­łaś, że nigdy dokład­nie nie wiesz, co wyda­rzy się w histo­rii, któ­rą opi­su­jesz. Na począt­ku jest to, co zain­spi­ro­wa­ło cię do roz­wi­nię­cia danej opo­wie­ści, nie masz jed­nak goto­wej odpo­wie­dzi na to, jak będzie wyglą­da­ło zakoń­cze­nie. Czy pod­czas pisa­nia naj­now­szej powie­ści coś cię zasko­czy­ło, może histo­ria przy­bra­ła jakiś nie­ocze­ki­wa­ny obrót?

B.A.P.: Tak, począt­ko­wo ta powieść mia­ła skoń­czyć się ina­czej. Jed­nak w momen­cie, gdy napi­sa­łam zakoń­cze­nie, poczu­łam że nie jest ono wła­ści­we. Podo­ba mi się wer­sja, któ­rą wybra­łam, ponie­waż moim zda­niem lepiej współ­gra z oso­bo­wo­ścią Amelie.

K.S.: A jak opi­sa­ła­byś jej osobowość?

B.A.P.: Mimo że na począt­ku jest bar­dzo naiw­na, potem zaska­ku­je siłą swo­jej deter­mi­na­cji. Zde­cy­do­wa­nie nie mia­ła łatwe­go życia – jej rodzi­ce umar­li, gdy była bar­dzo mło­da. Prze­pro­wa­dza się do Lon­dy­nu, gdzie pozna­je Caro­lyn, któ­ra zaczy­na peł­nić w jej życiu rolę mat­ki. Zmie­nia się jej styl życia, jed­nak ona nadal jest bar­dzo naiw­na – ma zale­d­wie 21 lat. Nagle, za spra­wą tego, co ją spo­ty­ka, musi bar­dzo szyb­ko doro­snąć i zaczy­na rozu­mieć, że nie wszyst­ko jest takim, jakim się z począt­ku wyda­wa­ło. Pró­bu­je zro­zu­mieć, co się wyda­rzy­ło i dla­cze­go – nie usta­je w poszu­ki­wa­niach i podą­ża za pra­gnie­niem odkry­cia prawdy.

K.S.: Moim zda­niem Ame­lie ma w sobie dużo siły, odwa­gi i – tak jak powie­dzia­łaś – deter­mi­na­cji. Czy mimo wszyst­ko postrze­gasz ją, ale rów­nież poprzed­nie boha­ter­ki swo­ich ksią­żek, jako ofiary?

B.A.P.: Tak, ale każ­dy kto zna­la­zł­by się w takim poło­że­niu, bez wzglę­du na to, czy mówi­my o kobie­cie, czy męż­czyź­nie, był­by ofia­rą. Jeśli piszesz thril­ler psy­cho­lo­gicz­ny, musisz kogoś obsa­dzić w tej roli. Jeśli życie two­ich boha­te­rów było­by szczę­śli­we, nie był­by to thril­ler psy­cho­lo­gicz­ny. Muszą prze­zwy­cię­żać prze­szko­dy i sta­wać się dzię­ki temu lep­szy­mi – albo przy­naj­mniej mniej naiw­ny­mi – ludź­mi. Więc tak – moje boha­ter­ki na samym począt­ku są ofia­ra­mi, ale mam nadzie­ję, że zakoń­cze­nie powie­ści poka­zu­je ich przemianę.

K.S.: W two­ich książ­kach moż­na zna­leźć wie­le przy­kła­dów psy­cho­lo­gicz­nych mecha­ni­zmów czy też traum. Zasta­na­wia mnie, czy two­im zda­niem two­je powie­ści mogą przy­czy­nić się do zwięk­sze­nia świa­do­mo­ści co do wystę­po­wa­nia pew­nych dys­funk­cyj­nych zachowań?

B.A.P.: Myślę, że może tak się zda­rzyć. Gdy napi­sa­łam „Za zamknię­ty­mi drzwia­mi”, otrzy­ma­łam wie­le wia­do­mo­ści od kobiet, któ­re pisa­ły, że po prze­czy­ta­niu książ­ki zorien­to­wa­ły się, że same znaj­du­ją się w podob­nym poło­że­niu. Decy­do­wa­ły się nawet na odej­ście od swo­ich mężów czy part­ne­rów. Nie pró­bu­ję edu­ko­wać swo­ich czy­tel­ni­ków, ale to dobrze, jeśli wycią­gną z moich powie­ści jakąś cen­ną lekcję.

K.S.: Two­je książ­ki zosta­ły prze­tłu­ma­czo­ne na oko­ło 40 języ­ków i osią­gnę­ły zawrot­ny wynik sprze­da­ży – zda­je się, że oko­ło 3,5 milio­na egzemplarzy?

B.A.P.: Myślę, że teraz to już pra­wie 6 milio­nów! I od nie­daw­na – 41 języ­ków. To nie­sa­mo­wi­te, wciąż nie mogę w to uwierzyć.

K.S.: Czy tak wła­śnie wyglą­da speł­nie­nie marzeń?

B.A.P.: To, co się wyda­rzy­ło, prze­ro­sło moje naj­śmiel­sze ocze­ki­wa­nia. Gdy zaczy­na­łam pisać, nie myśla­łam nawet o publi­ka­cji. Potem uda­ło się wydać pierw­szą książ­kę, ale rów­nież wów­czas nie mia­łam żad­nych ocze­ki­wań, nie myśla­łam też o prze­kła­dach na inne języ­ki. Nie spo­dzie­wa­łam się, że sprze­da się cho­ciaż­by dzie­sięć tysię­cy egzem­pla­rzy, a co dopie­ro ponad 5 milio­nów! Marzy­łam o wyda­niu jed­nej książ­ki, a potem o tym, że być może ktoś ją kupi. Teraz mam na kon­cie sie­dem książek.

K.S.: Wra­ca­jąc jesz­cze na chwi­lę do marzeń. Czy zawsze wie­dzia­łaś, że chcesz zostać pisar­ką? Kie­dy po raz pierw­szy poja­wi­ła się ta myśl?

B.A.P.: Myślę, że to pra­gnie­nie zawsze było gdzieś we mnie. Kie­dy byłam mło­da, pisa­łam krót­kie opo­wia­da­nia, jed­nak zawsze myśla­łam, że będę pisać dla dzie­ci. Po czę­ści dla­te­go, że sama mam dzie­ci – pięć córek – i kie­dy były małe, wymy­śla­łam dla nich róż­ne histo­rie. Powta­rza­łam też swo­im cór­kom: kie­dyś będę pisać baj­ki dla dzie­ci. Pew­ne­go dnia jed­na z moich córek zapy­ta­ła mnie: „Mamu­siu, dla­cze­go nie napi­szesz powie­ści?”. Tak się skła­da, że został wte­dy ogło­szo­ny kon­kurs na naj­lep­szą powieść. „Dla­cze­go nie mia­ła­byś wziąć w nim udzia­łu?” – moja cór­ka nie odpusz­cza­ła. Odpo­wie­dzia­łam, że nie potra­fi­ła­bym napi­sać 80–90 tysię­cy słów. „Myślę, że powin­naś spró­bo­wać”, usły­sza­łam. I wła­śnie wte­dy pod­ję­łam decy­zję, że zacznę pisać powieść.

K.S.: Czy pla­nu­jesz kie­dyś wró­cić do pisa­nia bajek dla dzieci?

B.A.P.: Myślę, że bym chcia­ła, rów­nież dla­te­go, że mam rocz­ną wnucz­kę. Może wte­dy, gdy skoń­czą mi się pomy­sły na psy­cho­lo­gicz­ne thril­le­ry? To bar­dzo trud­ne wra­cać wciąż z nowy­mi pomy­sła­mi, a prze­cież nie chcesz napi­sać zno­wu tej samej książki.

K.S.: Wyobra­żam sobie, że gdy zaczę­łaś pisać, musia­łaś być bar­dzo zde­ter­mi­no­wa­na, ponie­waż począt­ko­wo two­je książ­ki były odrzu­ca­ne przez wydaw­nic­twa. Masz jakieś rady dla osób, któ­re są na począt­ku swo­jej drogi?

B.A.P.: Nigdy nie prze­sta­waj­cie pisać. Jeśli spo­tka­cie się z odrzu­ca­niem, spró­buj­cie się dowie­dzieć, dla­cze­go. Po tym, jak dosta­łam wie­le odpo­wie­dzi odmow­nych i zapy­ta­łam o powód, usły­sza­łam, że histo­ria jest dobra, ale nie odpo­wia­da na potrze­by ryn­ko­we. Oka­za­ło się, że ludzie chcą czy­tać thril­le­ry psy­cho­lo­gicz­ne. Myśla­łam wte­dy, że nigdy cze­goś takie­go nie napi­szę, bo po pro­stu nie wiem jak. Zaczę­łam pisać „Za zamknię­ty­mi drzwia­mi” – ale nawet wte­dy nie zda­wa­łam sobie spra­wy, że to wła­śnie jest thril­ler psy­cho­lo­gicz­ny. Dopie­ro mój wydaw­ca mnie w tym uświa­do­mił. „O, napi­sa­łam jakiś przez przy­pa­dek”, pomy­śla­łam. Potem oka­za­ło się, że jest zapo­trze­bo­wa­nie na wię­cej powie­ści w podob­nym sty­lu. Każ­de­mu, kto zaczy­na dora­dzi­ła­bym zatem, by spraw­dził, jakie­go typu książ­ki są obec­nie popularne.

K.S.: To wła­śnie jest naj­bar­dziej istotne?

B.A.P.: Tak myślę. Możesz napi­sać bar­dzo dobrą powieść, ale ludzie nie będą chcie­li jej czy­tać. Wciąż mam swo­je poprzed­nie powie­ści – być może pew­ne­go dnia będę mogła je wydać.

K.S.: Jaki to gatunek?

B.A.P.: Powie­ści oby­cza­jo­we – doty­czą­ce rela­cji rodzin­nych. Moż­na powie­dzieć, że wła­ści­wie opo­wia­da­ją o tym samym, co thril­le­ry psy­cho­lo­gicz­ne, ale bez ele­men­tów cha­rak­te­ry­stycz­nych dla thrillerów.

K.S.: Czy­li tym, co od zawsze cię inte­re­so­wa­ło, były relacje?

B.A.P.: Tak, uwiel­biam pisać o rela­cjach. Rela­cje mogą być bar­dzo uda­ne i – nagle, p.. z powo­du jakie­goś wyda­rze­nia – przy­brać nie do koń­ca dobry kie­ru­nek. Inte­re­su­je mnie, jak para lub rodzi­na, pora­dzą sobie z prze­szko­da­mi na swo­jej dro­dze. Czy uda im się odna­leźć szczęście?

K.S.: Myślę, że moż­na zary­zy­ko­wać stwier­dze­nie, że to też swe­go rodza­ju thril­ler, tyl­ko dnia codzien­ne­go (śmiech).

B.A.P.: O tak, zde­cy­do­wa­nie! Każ­de­go dnia mie­rzy­my się z pro­ble­ma­mi, nikt nie ma ide­al­ne­go życia, więc w zasa­dzie pisa­nie to wychwy­ce­nie tych pro­ble­mów i roz­wi­nię­cie ich w taki spo­sób, by prze­ro­dzi­ły się w thriller.

Roz­ma­wia­ła Karo­li­na Sendal

 

 

Reklama

Może też zainteresują cię te tematy