Choć nostalgia sprzedaje się znakomicie i z przyjemnością wracamy do opowieści z naszego dzieciństwa, niektóre z nich trudniej przywrócić do życia niż inne, szczególnie jeśli mają pokochać je także nowe pokolenia. Seria o Panu Samochodziku Zbigniewa Nienackiego zdecydowanie może przysporzyć sporo problemów wszystkim potencjalnym twórcom i twórczyniom.
Zbigniew Nienacki rozpoczął prace nad cyklem w latach 60. i kierował swoje powieści do osób sobie współczesnych. Siłą rzeczy ich fabuła osadzona była w peerelowskiej rzeczywistości. Nie chodzi tylko o to, że główny bohater należał do ORMO, czyli Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej, ale o absolutną podstawę serii. Główny bohater jest wyjątkowy ze względu na swój samochód.
Dziś w Polsce zarejestrowanych jest ponad 26,5 miliona samochodów, co oznacza, że średnio niemal każda pełnoletnia osoba ma swoje auto. Pojazdy bywają oznaką prestiżu, ale przede wszystkim umożliwiają codzienny dojazd do pracy, zakupy, dotarcie do przychodni lekarskiej…
Poczciwy Fiat 126p, czyli po prostu maluch, fot. P‑szat, domena publiczna
W 1960 roku w Polsce było zaledwie 117,4 tys. samochodów osobowych, a w 1965 roku – 245 tys., nic więc dziwnego, że kiedy Zbigniew Nienacki pisał swoje powieści, auto wydawało się prawdziwym rarytasem. „Wyspa złoczyńców”, czyli pierwszy tom przygód Pana Samochodzika, ukazała się w roku 1964, a „Pan Samochodzik i templariusze”, czyli tom, który doczekał się zarówno adaptacji serialowej (1971), jak i filmowej (2023) – w 1966 roku.
Trudniej o dane, ile z tych aut pochodziło z zachodu, ale możemy przyjrzeć się informacjom z późniejszych lat. W 1980 roku w Polsce zarejestrowanych było nieco ponad 2,3 mln aut, z czego połowę stanowiły maluchy. Samochodów produkcji zachodniej było w tym roku w Polsce dokładnie 75 287.
W kontekście tego, że jak niewiele osób posiadało samochód w latach 60. i jaką rzadkością były auta zachodnie, łatwiej zrozumieć, dlaczego wehikuł-samoróbka wyposażony w silnik i podwozie Ferrari 410 Superamerica wydawał się czymś niesamowitym, niezwykłym autem w rękach Tomasza NN. Auto, choć brzydkie i wyszydzane, mogło rozwinąć prędkość nawet 250 km/h, co może imponować nawet dzisiaj, a co dopiero w czasach, kiedy na tysiąc osób przypadały 4 samochody.
Ferrari 410 Superamerica, fot. David Monniaux, CC BY-SA 3.0
Gdy Zbigniew Nienacki pisał swoje powieści, nie musiał nikomu wyjaśniać, że ferrari – nawet oszpecone paskudną karoserią ferrari – to prawdziwy skarb. Nikogo nie dziwiło też, że główny bohater nie miał wcześniej samochodu i że nie był w stanie pozwolić sobie na niego z urzędniczej pensji.
Problem pojawia się, gdy po powieści Zbigniewa Nienackiego lub ich adaptacje młodzi ludzie sięgają dzisiaj. Dla nich samochody to element otoczenia równie oczywisty jak blokowiska, szkoły, sklepy monopolowe czy wszechobecne reklamy. Osoby starsze wiedzę o PRL‑u mogą czerpać ze szkoły, z rodzinnych opowieści czy nawet z memów. Dzieci – niespecjalnie. Z tego powodu „Pan Samochodzik” rozgrywa się dla nich w rzeczywistości alternatywnej, obcej i niezrozumiałej. Bohater ma brzydkie auto? No to przecież może kupić sobie inne, wszędzie są komisy…
„Pan Samochodzik i niesamowity dwór” (1986)
Z tego powodu dobra adaptacja „Pana Samochodzika”, chcąc nie chcąc, powinna choć przez chwilę okazać się filmem historycznym. To może być detal – zasłyszana w radiu informacja o tym, że zarejestrowano właśnie dwustutysięczny samochód w Polsce podkreślony przebitkami na puste ulice. Owszem, w filmie „Pan Samochodzik i templariusze” widać było puste drogi z jednym mknącym autem, ale przecież nawet we współczesnych filmach zdarza się, że okiem kamery widzimy tylko auta głównych bohaterów. Sam obraz, bez żadnego podkreślenia, będzie smaczkiem dla starszych osób, pamiętających czasy PRL‑u z autopsji lub znających je z podręczników, ale raczej nie zwróci powszechnie uwagi dzieci.
Choć wyjątkowość wehikułu jest niezwykle istotna dla serii Zbigniewa Nienackiego, to przecież się na niej nie kończy. „Pan Samochodzik i templariusze” pokazuje dwójkę turystów z Danii. Przybyli do Polski na poszukiwanie skarbów. Ich tłumacz i przewodnik wielokrotnie podkreśla, że pomoc im to patriotyczny obowiązek, ponieważ płacą dolarami i zostawiają w Polsce dewizy. Co w tym wyjątkowego z perspektywy młodej osoby, która ze sporym prawdopodobieństwem była już na wycieczce zagranicznej i odwiedziła z rodzicami kantor, w którym mogła kupić dolary nawet w powiatowym miasteczku? Jak oddać urok zachodnich napojów, którymi częstowali w swoim domu na kółkach Petersenowie?
Pan Samochodzik wraz z harcerzami sypiał w namiotach, gotując kawę i smażąc jajecznicę na przenośnej maszynce lub na ognisku, zamiast kupować ją na stacjach benzynowych. Bohaterowie myli się w jeziorze, jeździli stopem – jeśli udało im się napotkać jakiekolwiek auto, komunikowali się listownie, a informacji poszukiwali w książkach lub na drukowanych mapach.
Ba, harcerze! W PRL‑u harcerstwo było popularną formą spędzania czasu, a obozy harcerskie – dość oczywistym wyborem na wakacje dla młodych ludzi. Nikogo nie dziwiło, że bohaterowie potrafią rozbić namiot czy rozpalić ognisko oraz że są przyzwyczajeni do długich pieszych wędrówek. Dziś opcji spędzania wolnego czasu jest o wiele więcej, można więc się zastanowić, dlaczego dzieci zdecydowały się na obóz, na którym muszą słuchać rozkazów opryskliwego drużynowego i kopać latryny.
„Samochodzik i templariusze” (1971)
Czy można te wszystkie elementy pomijać? Oczywiście! Problem polega na tym, że wtedy postaci będą stawać się coraz bardziej płaskie, ich zachowanie – niezrozumiałe, a kolejne wątki będą wymagały napisania od nowa. W dodatku im mniej realiów PRL‑u zostanie oddanych na ekranie, tym bardziej młodzi widzowie mogą zadawać sobie pytanie, dlaczego bohater po prostu nie wrzuci trasy w GPS czy nie wyśle smsa.
Oraz zawsze prędzej czy później dotrzemy do tego, że dzieci zaczną się zastanawiać, dlaczego właściwie miałyby się fascynować bohaterem, którego ważną cechą jest to, że ma samochód, więc skoro i tak musimy pokazać w jakichś sposób realia, to czemu nie zrobić tego bardziej kompleksowo?
Anna Tess Gołębiowska
Zdjęcie główne: „Latające machiny kontra Pan Samochodzik” (1991)