Wywiady

Moi bohaterowie mnie wybierają – wywiad z Magdą Stachulą, autorką thrillera Pisarka

Gdy wysła­ła wydaw­cy swo­ją debiu­tanc­ką powieść, otrzy­ma­ła odpo­wiedź już następ­ne­go dnia. „Ide­al­na” oka­za­ła się pierw­szą pol­ską przed­sta­wi­ciel­ką dome­stic noir. W czerw­cu nakła­dem Wydaw­nic­twa Luna uka­za­ła się dwu­na­sta powieść Mag­dy Sta­chu­li – „Pisar­ka”. W roz­mo­wie z nami autor­ka zdra­dzi­ła m.in., któ­re moty­wy tego thril­le­ra są z życia wzięte.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Pozwo­lę sobie zacząć bar­dzo nie­ty­po­wo. Nie boi się Pani, że sama pad­nie ofia­rą wła­snej wyobraź­ni, a wymy­ślo­ne przez Panią histo­rie zisz­czą się w rzeczywistości?

MAGDA STACHULA: A ja odpo­wiem jak boha­ter­ka moje­go naj­now­sze­go thril­le­ra, pisar­ka Lau­ra Ruta: Nie, abso­lut­nie o tym nie myślę. Moi czy­tel­ni­cy cze­ka­ją, a przede wszyst­kim zasłu­gu­ją na kawa­łek dobrej lite­ra­tu­ry, a ja wła­śnie to im dostarczam.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Oso­bom, któ­re nie czy­ta­ły „Pisar­ki”, wyja­śniam, że był to cytat – pyta­nie, któ­re Miro­sław Zna­niec­ki zadał Lau­rze w cza­sie spo­tka­nia autor­skie­go. Ten pro­mo­tor lite­ra­tu­ry poja­wia się potem jesz­cze nie raz na kar­tach książ­ki i za każ­dym razem jest – ujmu­jąc to eufe­mi­stycz­nie – umiar­ko­wa­nie sym­pa­tycz­ny. Czy na swo­jej dro­dze twór­czej spo­tka­ła Pani takich Znanieckich?

MAGDA STACHULA: Na szczę­ście nie, choć sły­sza­łam, że tacy w naszej bran­ży lite­rac­kiej ist­nie­ją. Mam szczę­ście do wspa­nia­łych osób i wła­śnie na takie tra­fia­łam pod­czas moich spo­tkań autorskich.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Choć „Pisar­ka” jest thril­le­rem i potra­fi prze­ra­zić, to jed­no­cze­śnie zdra­dza kuli­sy lite­rac­kie­go świa­ta. Zasta­na­wiam się, ile w tym wszyst­kim praw­dy, a ile fikcji.

MAGDA STACHULA: Zaczy­na­jąc pra­cę na fabu­łą „Pisar­ki”, posta­wi­łam sobie pyta­nie czy bar­dziej życie prze­ni­ka do fik­cji, czy jed­nak fik­cja do życia? Wyobra­zi­łam sobie pisar­kę thril­le­rów, kobie­tę zdol­ną i speł­nio­ną, ale zagu­bio­ną w życiu. Two­rząc histo­rie tak bar­dzo wcho­dzi w skó­rę swo­ich boha­te­rów, że zacie­ra się nie­wi­dzial­na gra­ni­ca mię­dzy tym, co praw­dzi­we a tym, co nie­rze­czy­wi­ste. Tą książ­ką uchy­lam drzwi do sekret­ne­go życia pisa­rzy i pisa­rek, chcąc poka­zać jaka cza­sem może być cena bycia demiur­giem.

Pro­ces two­rze­nia thril­le­ra jest bar­dzo wyczer­pu­ją­cy emo­cjo­nal­nie, mnie tak jak Lau­rze Rucie rów­nież udzie­la się nie­po­kój towa­rzy­szą­cy moim boha­te­rom i nie koń­czy się, gdy zamy­kam lap­to­pa. Wła­ści­wie, kie­dy piszę książ­kę, sta­le myślę o poszcze­gól­nych wąt­kach, zasta­na­wiam się czy mój boha­ter doko­nał dobrej decy­zji, zda­rza się, że prze­ry­wam wyko­ny­wa­ną domo­wą czyn­ność, pędzę do lap­to­pa, by dodać jakąś sce­nę, któ­ra aku­rat wpa­dła mi do gło­wy, bo wiem, że jest na tyle istot­na, że nie mogę jej teraz nie napisać.

To, co zaczerp­nę­łam z rze­czy­wi­sto­ści do świa­ta fik­cji, to prze­sył­ki od czy­tel­ni­ków. Kil­ka razy zda­rzy­ło mi się, że przy­cho­dzi­ły do mnie listy na adres wydaw­nic­twa. Wydaw­ca prze­sy­łał mi raz na jakiś czas całą kore­spon­den­cję; to zain­spi­ro­wa­ło mnie do prze­nie­sie­nia tych doświad­czeń na kar­ty „Pisar­ki”. Oczy­wi­ście u Lau­ry Ruty nie było tak słod­ko jak u mnie: ja oprócz listów dosta­wa­łam róż­ne słod­ko­ści, na szczę­ście nie zio­ła czy groź­by jak moja bohaterka.

Z Lau­rą Rutą łączy mnie też to, że pomy­sły spły­wa­ją na mnie nagle, nie wiem skąd się bio­rą, po pro­stu nie­spo­dzie­wa­nie poja­wia się jakiś obraz, wizja, sło­wa i podą­żam za tą histo­rią. Bywa też, że moi boha­te­ro­wie odwie­dza­ją mnie w snach; tak było w przy­pad­ku mojej trze­ciej książ­ki. Przy­śni­ła mi się pierw­sza sce­na, gdy się obu­dzi­łam wie­dzia­łam, że to jest począ­tek nowej histo­rii, mia­łam pro­log, mia­łam moją boha­ter­kę i podą­ża­łam za nią przez całą akcję „W pułap­ce”. Mogę powtó­rzyć za Lau­rą Rutą, że moi boha­te­ro­wie mnie wybierają.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Zdra­dzi Pani, jaki naj­bar­dziej uro­czy lub wzru­sza­ją­cy pre­zent dosta­ła Pani od osób czy­ta­ją­cych Pani książki?

MAGDA STACHULA: Fil­co­wą zakład­kę do książ­ki z moty­wem okład­ki moje­go thril­le­ra „W pułapce”.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Waż­nym boha­te­rem jest Artur Konar­ski, agent Lau­ry. W Pol­sce nie­wie­le osób zaj­mu­ją­cych się pisa­niem korzy­sta z usług agen­tów. Jak jest w Pani przy­pad­ku? Zatrud­nia Pani „swo­je­go Artu­ra”, czy aku­rat ta postać to czy­sta fikcja?

MAGDA STACHULA: Na zacho­dzie Euro­py czy w Sta­nach zazwy­czaj auto­ra repre­zen­tu­je agent, ponie­waż zagra­nicz­ni wydaw­cy wolą taki model współ­pra­cy. W Pol­sce nie jest to popu­lar­ne i więk­szość pisa­rzy nie tyl­ko zaj­mu­je się samym pisa­niem, ale tak­że zarzą­dza swo­ją mar­ką oso­bi­stą, nego­cju­je umo­wy z wydaw­ca­mi. To luk­sus móc pozwo­lić sobie tyl­ko two­rzyć, wie­dząc, że zaufa­na oso­ba zaj­mie się całą resz­tą. Jed­nak to się już zmie­nia, sama znam kil­ka pol­skich auto­rek, któ­re na sta­łe tak pra­cu­ją. Ja z agent­ką lite­rac­ką współ­pra­co­wa­łam tyl­ko raz, przy pro­jek­cie stwo­rze­nia serii kry­mi­na­łów inspi­ro­wa­nych praw­dzi­wy­mi wyda­rze­nia­mi. W dużej mie­rze chęć prze­te­sto­wa­nia tego spo­so­bu współ­pra­cy prze­wa­ży­ła o mojej decy­zji, a dzię­ki doświad­cze­niu mogłam potem ten motyw poru­szyć w „Pisar­ce”, a Artur Konar­ski to w stu pro­cen­tach wymysł mojej wyobraźni.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: W „Pisar­ce” opi­sa­ła Pani też wątek przy­jaź­ni mię­dzy dwie­ma twór­czy­nia­mi – z jed­nej stro­ny bli­skiej, z dru­giej – moc­no pod­szy­tej zazdro­ścią i rywa­li­za­cją. Moje obser­wa­cje ze śro­do­wi­ska fan­ta­sty­ki poka­zu­ją, że pisar­ki raczej wza­jem­nie się wspie­ra­ją i moty­wu­ją, widać praw­dzi­we­go ducha sio­strzeń­stwa. Czy Pani uda­ło się zaprzy­jaź­nić z jakąś kole­żan­ką po piórze?

MAGDA STACHULA: My, kry­mi­na­li­ści, tak­że trzy­ma­my się razem. Wśród kole­ża­nek i kole­gów po pió­rze mam kil­ka bli­skich osób, do któ­rych mogę zadzwo­nić, dora­dzić się, poroz­ma­wiać, wyjść na kawę. Pole­ca­my wza­jem­nie swo­je książ­ki, przy­cho­dzi­my na spo­tka­nia autor­skie, czuć wza­jem­ne wspar­cie, a nie rywalizację.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Czy to dzię­ki temu wspar­ciu mogła Pani wspól­nie z Ali­cją Sinic­ką i Klau­dią Muniak napi­sać thril­ler „Estro­gen”? Czym róż­ni się pisa­nie solo od pra­cy w zespole?

MAGDA STACHULA: Na pomysł napi­sa­nia książ­ki w trio wpa­dłam pew­ne­go wie­czo­ru, potrze­bo­wa­łam tyl­ko part­ne­rek w tej zbrod­ni. Napi­sa­łam do dziew­czyn, entu­zja­stycz­nie zare­ago­wa­ły na mój pomysł i zaczę­ły­śmy wspól­nie obmy­ślać fabu­łę „Estro­ge­nu”. Pisa­ło się nam bar­dzo dobrze, nar­ra­cja jest trzy­oso­bo­wa i każ­da z nas kre­owa­ła swo­ją postać, bar­dzo cie­ka­we i roz­wi­ja­ją­ce doświadczenie.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Wspo­mnia­ła Pani, że pra­ca nad thril­le­rem jest wyczer­pu­ją­ca emo­cjo­nal­nie – czy nie łatwiej było­by w takim razie wybrać inny gatu­nek, lżej­szy dla psy­chi­ki? Co takie­go jest w thril­le­rach i dome­stic noir, że to wyczer­pa­nie jest tego warte?

MAGDA STACHULA: To trud­ne pyta­nie. Pró­bo­wa­łam pisać kry­mi­na­ły, książ­kę dla dzie­ci, opo­wia­da­nia, ale mimo wszyst­ko naj­le­piej czu­ję się w dome­stic noir. Zawsze inte­re­so­wa­ła mnie ludz­ka psy­chi­ka, wza­jem­ne rela­cje, pró­ba odpo­wie­dze­nia na pyta­nie, co takie­go musi się stać, że bli­skie oso­by wyrzą­dza­ją sobie tyle zła. W dome­stic noir naj­waż­niej­sza jest odpo­wiedź na pyta­nie nie kto, ale dla­cze­go tak postą­pił. Te histo­rie mogą wyda­rzyć się każ­de­mu z nas, mogą roz­gry­wać się za drzwia­mi obok, i to jest w tym wszyst­kim naj­bar­dziej przerażające.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: „Eki­pę na tro­pie. Tajem­ni­cę sta­rej mapy” zade­dy­ko­wa­ła Pani swo­im dzie­ciom. Czy już po nią sięgnęły?

MAGDA STACHULA: Tak, moi syno­wie byli pierw­szy­mi recen­zen­ta­mi, jesz­cze zanim wysła­łam książ­kę do wydaw­nic­twa. Dzię­ki ich uwa­gom i suge­stiom nanio­słam nawet drob­ne poprawki.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Czym pisa­nie dla dzie­ci róż­ni się od pisa­nia dla doro­słych? I czy „Eki­pa…” docze­ka się kontynuacji?

MAGDA STACHULA: Kie­dy piszę książ­kę dla dzie­ci, odpo­czy­wam. Jest to powieść detek­ty­wi­stycz­no-przy­go­do­wa, nie brak więc zwro­tów akcji i emo­cji, ale histo­rie są dale­kie od cięż­kich i trud­nych tema­tów, któ­re poru­szam w moich thril­le­rach. Wła­śnie obec­nie pra­cu­ję nad kolej­nym tomem „Eki­py na tro­pie”, któ­re­go pre­mie­ra prze­wi­dzia­na jest na jesień tego roku.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Książ­ki czy fran­czy­zy dla dzie­ci i mło­dzie­ży przy­cią­ga­ją rze­sze fanek i fanów, żeby wspo­mnieć choć­by „Harry’ego Pot­te­ra”, „Igrzy­ska Śmier­ci”, „Opo­wie­ści z Narnii”, „Małe­go Księ­cia” czy „Hob­bi­ta”, a z pol­skie­go polet­ka – serię „Felix, Net i Nika”. Sko­ro two­rze­nie ksią­żek dla dzie­ci to dla Pani odpo­czy­nek, a poten­cjal­nych czy­tel­ni­czek i czy­tel­ni­ków są milio­ny, to czy miło­śnicz­ki i miło­śni­cy Pani „doro­słej” twór­czo­ści nie powin­ni się oba­wiać, że porzu­ci Pani dome­stic noir?

MAGDA STACHULA: Na pew­no nie. Obec­nie pra­cu­ję nad książ­ką dla dzie­ci, ale już w mojej wyobraź­ni poja­wi­ła się nowa fabu­ła thril­le­ra i mogę spo­koj­nie za Lau­rą Rutą, tytu­ło­wą posta­cią „Pisar­ki” powtó­rzyć, że boha­te­ro­wie mnie już wybra­li, teraz tyl­ko cze­ka­ją aż opi­szę ich histo­rię, któ­ra potem tra­fi w ręce moich czytelników.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Co jest naj­przy­jem­niej­sze w pro­ce­sie two­rze­nia książki?

MAGDA STACHULA: Chy­ba sam pro­ces snu­cia fabu­ły. Lubię pisać, kre­ować świat moich boha­te­rów, podą­żać za nimi. Nigdy nie znam zakoń­cze­nia, zaczy­na­jąc pisać znam boha­te­rów i zarys histo­rii, pozwa­lam się boha­te­rom pro­wa­dzić przez kolej­ne stro­ny powie­ści. Dzię­ki temu każ­dy dzień, gdy otwie­ram lap­to­pa i piszę jest bar­dzo twór­czy, a gdy autor nie zna zakoń­cze­nia, to bar­dzo trud­no, żeby czy­tel­nik za szyb­ko się domy­ślił i odgadł zagad­kę, a to wła­śnie zaska­ku­ją­ce zakoń­cze­nie w thril­le­rze jest bar­dzo istotne.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Nie boi się Pani, że nie zna­jąc zakoń­cze­nia, pogu­bi się Pani w wątkach?

MAGDA STACHULA: Jest takie ryzy­ko, ale na szczę­ście do tej pory nigdy mi się to nie zda­rzy­ło. Są dwie szko­ły pisa­nia, z kon­spek­tem i bez; ja nale­żę do tej dru­giej. Podob­nie jest prze­cież w życiu, nie zna­my swo­jej przy­szło­ści, nie wie­my, co wyda­rzy się jutro, po pro­stu podą­ża­my naszą ścież­ką i tak samo jest w przy­pad­ku kre­owa­nych prze­ze mnie histo­rii. Daję się im porwać, pozwa­lam się pro­wa­dzić przez moich boha­te­rów i – jak do tej pory – uda­je nam się dobrnąć za każ­dym razem do końca.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: W takim razie gra­tu­lu­ję i przy­znam, że bar­dzo mnie Pani zasko­czy­ła – „Pisar­ka” wyda­wa­ła się skru­pu­lat­nie zapla­no­wa­na, niczym mister­na ukła­dan­ka z wie­lu ele­men­tów. Napraw­dę trud­no uwie­rzyć, że nie wie­dzia­ła Pani, jak poto­czy się ta historia…

MAGDA STACHULA: Zaczy­na­jąc pisać wie­dzia­łam, że Lau­ra znik­nie, wie­dzia­łam kto będzie za tym stał, ale nic ponad­to. Podą­ża­łam za moją boha­ter­ką, byłam razem z nią w momen­cie, gdy zda­ła sobie spra­wę, co się sta­ło, obser­wo­wa­łam i opi­sy­wa­łam prze­bieg zda­rzeń i zakoń­cze­nie samo do mnie przy­szło.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: A sko­ro o zasko­cze­niach mowa, zasko­czy­ło mnie coś jesz­cze. Czy­ta­łam, że po wysła­niu debiu­tanc­kiej powie­ści otrzy­ma­ła Pani odpo­wiedź już następ­ne­go dnia. To brzmi nie­re­al­nie, zwy­kle na odpo­wie­dzi wydaw­ni­cze cze­ka się po kil­ka mie­się­cy… Co Pani poczu­ła, widząc odpo­wiedź tak szybko?

MAGDA STACHULA: Tak, to było nie­sa­mo­wi­te. Następ­ne­go dnia dosta­łam proś­bę o przy­sła­nie cało­ści mojej pro­po­zy­cji lite­rac­kiej. Na stro­nie wydaw­nic­twa, w zakład­ce dla przy­szłych auto­rów była proś­ba o prze­sła­nie pierw­szych trzy­dzie­stu stron, tak też zro­bi­łam, gdy popro­szo­no mnie o całą moją książ­kę, wie­dzia­łam, że to dobry znak. Ktoś odczy­tał maila, nad któ­rym pra­co­wa­łam od kil­ku dni i dodat­ko­wo otwo­rzył załącz­nik z moim debiu­tanc­kim thril­le­rem. Wysła­łam peł­ny tekst i po kil­ku dniach otrzy­ma­łam tele­fon z infor­ma­cją, że są zachwy­ce­ni i chcą wydać „Ide­al­ną”. To było jak speł­nie­nie marzeń, a wła­ści­we to było speł­nie­niem moich marzeń. Mam wra­że­nie, że cze­ka­łam na ten tele­fon od zawsze.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Jeste­śmy sie­dem lat po Pani debiu­cie i Pani doro­bek jest napraw­dę spo­ry (jeśli dobrze liczę, dwa­na­ście powie­ści dla doro­słych: „Ide­al­na”, „Trze­cia”, „W pułap­ce”, „Oszu­ka­na”, „Strach, któ­ry powra­ca”, „Odna­le­zio­na”, „Oskar­żo­na”, „Roz­gryw­ka”, „Gdzie jest Emma”, „Stal­ker”, „Nie­obli­czal­na” i „Pisar­ka”), do tego książ­ka dla dzie­ci, „Estro­gen” oraz opo­wia­da­nia i nowe­le w anto­lo­giach – nawet Wiki­pe­dia za Panią nie nadą­ża. Jak daje Pani radę utrzy­mać takie tem­po pra­cy? Zwłasz­cza, że prze­cież zaczę­ła Pani pisać w cza­sie urlo­pu macie­rzyń­skie­go, więc musia­ła Pani godzić pisa­nie z opie­ką nad dzieć­mi, w tym jed­nym maleńkim…

MAGDA STACHULA: Od dziec­ka marzy­łam, by zostać pisar­ką. Gdy zaczę­łam pisać moją debiu­tanc­ką książ­kę, byłam na urlo­pie macie­rzyń­skim i powie­dzia­łam sobie wte­dy: teraz albo nigdy. Z dwój­ką dzie­ci i pra­cą na eta­cie będzie mi trud­no speł­nić to pra­gnie­nie. Kie­dy byłam z syna­mi w domu, poma­ga­ła mi moja mama – dzię­ki temu uda­wa­ło mi się kil­ka godzin dzien­nie prze­zna­czyć na pra­cę nad thril­le­rem. W week­en­dy dzieć­mi zaj­mo­wał się mój mąż, a ja wte­dy pisa­łam książ­kę. I uda­ło się, kil­ka mie­się­cy póź­niej zna­la­złam wydaw­cę, i tak sta­łam się pisar­ką thril­le­rów psy­cho­lo­gicz­nych, a „Ide­al­na” zosta­ła okrzyk­nię­ta pierw­szym pol­skim dome­stic noir.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Jakie to uczu­cie: być pre­kur­sor­ką gatunku?

MAGDA STACHULA: Świet­ne. Oczy­wi­ście wcze­śniej powsta­wa­ły w Pol­sce i na świe­cie książ­ki w tym nur­cie, ale nikt go tak nie nazy­wał. Wła­ści­wie mówi się, że od sta­ro­żyt­no­ści wszyst­ko już było, mamy wie­le dzieł mówią­cych o zdra­dzie, zemście, zazdro­ści i zbrod­ni, a więc kla­sy­fi­ku­ją­cych się jako dome­stic noir, ale to dopie­ro w 2013 roku padła pierw­szy raz nazwa tego gatun­ku. Jesz­cze przed debiu­tem zaczy­ty­wa­łam się w świa­to­wych hitach dome­stic noir jak „Zagi­nio­na dziew­czy­na” czy „Dziew­czy­na z pocią­gu” i wte­dy pomy­śla­łam, że chcę napi­sać histo­rię, któ­ra będzie roz­gry­wać się na rodzi­mym podwór­ku, a więc nie Lon­dyn czy Nowy Jork, ale Kra­ków. I tak wła­śnie powsta­ła „Ide­al­na” – opo­wieść, w któ­rej tak zwa­ne prze­ze mnie 4 Z, czy­li zazdrość, zdra­da, zemsta i zbrod­nia, odmie­nia­ne są przez wszyst­kie przypadki.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Czy dome­stic noir to Pani ulu­bio­ny gatu­nek rów­nież jako czytelniczki?

MAGDA STACHULA: Bez wąt­pie­nia. Od cza­su „Ide­al­nej” powsta­ło wie­le nowych ksią­żek w tym nur­cie, co cie­ka­we w tym samym roku, co ja, w Wiel­kiej Bry­ta­nii zade­biu­to­wa­ła B.A. Paris swo­im moc­nym thril­le­rem „Za zamknię­ty­mi drzwia­mi”; to był czas dome­stic noir, sądzę, że nadal jest i jesz­cze dłu­go nie prze­mi­nie. Te histo­rie są tak bar­dzo poru­sza­ją­ce, bo mogły­by przy­da­rzyć się każ­de­mu z nas. Zło jest bli­sko głów­nych boha­te­rów, zagro­że­nie pocho­dzi ze stro­ny osób, któ­rym ufa­ją, a zde­cy­do­wa­nie nie powin­ny, i to jest w tym wszyst­kim naj­bar­dziej przerażające.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Ma Pani spe­cy­ficz­ny styl: zamiast wszech­wie­dzą­ce­go nar­ra­to­ra, poka­zu­je Pani świat oczy­ma kil­kor­ga posta­ci. Skąd ta decyzja?

MAGDA STACHULA: Nar­ra­cja pierw­szo­oso­bo­wa i czas teraź­niej­szy, to spe­cy­ficz­ny styl dome­stic noir. W moich książ­kach posta­no­wi­łam dodat­ko­wo poka­zać świat zda­rzeń z per­spek­ty­wy kil­ku boha­te­rów, aby w ten spo­sób pod­kre­ślić, jak bar­dzo subiek­tyw­na jest rze­czy­wi­stość. To samo wyda­rze­nie odbie­ra­ne jest cza­sem zupeł­nie odmien­nie przez róż­ne oso­by, to może budzić nie tyl­ko zdzi­wie­nie, ale też wpro­wa­dzać napię­cie i kon­flik­ty w rela­cjach, z dru­giej stro­ny czy­tel­nik zdo­by­wa szer­sze spoj­rze­nie na pro­blem boha­te­rów, lepiej rozu­mie pobud­ki i decy­zje każ­de­go z nich, według mnie to bar­dziej wią­że czy­tel­ni­ka z boha­te­rem, a dla mnie, autor­ki, to jest sza­le­nie istotne.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Docze­ka­ła się już Pani prze­kła­dów na język cze­ski i wło­ski, trwa tłu­ma­cze­nie na język ukra­iń­ski – czy współ­pra­ca z zagra­nicz­ny­mi wydaw­ca­mi róż­ni się od tego, jak rynek książ­ki wyglą­da w Polsce?

MAGDA STACHULA: Pre­mie­ra ukra­iń­skie­go wyda­nia mia­ła miej­sce kil­ka dni temu, co przy obec­nej sytu­acji poli­tycz­nej uwa­żam za ogrom­ny suk­ces i bar­dzo mnie cie­szy, że „Ide­al­ną” będą mogły czy­tać Ukra­in­ki. Co wię­cej – w tym tygo­dniu pod­pi­sa­łam umo­wę z agen­tem, któ­ry będzie repre­zen­to­wał mnie na ryn­ku nie­miec­ko­ję­zycz­nym, więc wie­rzę, że nie­ba­wem moje książ­ki zosta­ną prze­tłu­ma­czo­ne tak­że na nie­miec­ki. Poza wydaw­cą z Ukra­iny, z któ­rym wymie­niam maile odno­śnie pre­mie­ry czy wyglą­du okład­ki, nie mam kon­tak­tu z pozo­sta­ły­mi zagra­nicz­ny­mi wydaw­ca­mi, wszyst­ko odby­wa się przez moje­go pol­skie­go wydaw­cę, któ­ry pod­pi­sał umo­wy w moim imieniu.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Czy ma Pani kon­takt z oso­ba­mi tłu­ma­czą­cy­mi Pani książ­ki, zda­rza­ją się konsultacje?

MAGDA STACHULA: Mia­łam kon­takt jedy­nie z tłu­ma­czem na język wło­ski, któ­ry kon­sul­to­wał ze mną nie­któ­re frag­men­ty, a po pre­mie­rze książ­ki prze­słał mi zdję­cia wło­skie­go wyda­nia „Ide­al­nej” – „La don­na per­fet­ta” uchwy­co­ne na wysta­wach w księ­gar­niach w róż­nych mia­stach we Wło­szech, to było bar­dzo miłe.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Ma Pani może kon­takt z czy­tel­nicz­ka­mi i czy­tel­ni­ka­mi z tam­tych krajów?

MAGDA STACHULA: Zda­rzy­ło się, że zagra­nicz­ni book­sta­gra­me­rzy wrzu­ci­li recen­zje „Ide­al­nej” na swo­ich pro­fi­lach czy dzie­li­li się w wia­do­mo­ściach na priv swo­im odbio­rem książ­ki. Odpi­su­ję, komen­tu­ję, zawsze dzię­ku­ję za zaan­ga­żo­wa­nie i poświę­co­ny na lek­tu­rę czas. Nie­zmier­nie się cie­szę, że histo­ria z Kra­ko­wem w tle docie­ra do czy­tel­ni­ków w innych krajach.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: A jak wyglą­da­ją Pani kon­tak­ty z pol­ski­mi czy­tel­nicz­ka­mi i czy­tel­ni­ka­mi – oprócz tego, że cza­sem wysy­ła­ją pre­zen­ty na adres wydaw­nic­twa? Inne for­my kon­tak­tu są rów­nie miłe?

MAGDA STACHULA: Oczy­wi­ście, mamy kon­takt na moich social mediach, a tak­że oso­bi­sty w cza­sie tar­gów i spo­tkań autorskich.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Chcia­ła­bym jesz­cze raz nawią­zać do Pani spo­re­go dorob­ku – „Ide­al­na” spo­tka­ła się z gorą­cym przy­ję­ciem. Czy czu­je Pani teraz więk­szą pre­sję, by speł­nić ocze­ki­wa­nia? Czy coś się zmie­ni­ło w Pani pra­cy od cza­sów debiutu?

MAGDA STACHULA: Za każ­dym razem sta­ram się speł­nić ocze­ki­wa­nia moich czy­tel­ni­ków i oddać w ich ręce cie­ka­wą, nie­prze­wi­dy­wal­ną, zło­żo­ną histo­rię. Nie czu­ję pre­sji, mam wra­że­nie, że z każ­dą książ­ką pisze mi się lepiej. Jak się mówi: tre­ning czy­ni mistrza i to tak­że ma prze­ło­że­nie na pisanie.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: „Ide­al­na” i „Oszu­ka­na” docze­ka­ły się kon­ty­nu­acji, a czy czy­tel­nicz­ki i czy­tel­ni­cy mogą liczyć na powrót do świa­ta „Pisar­ki”, czy to zakoń­czo­na historia?

MAGDA STACHULA: Za każ­dym razem pisząc thril­ler myśla­łam, że będzie to stand-alo­ne, ale wła­śnie pod wpły­wem pytań i ocze­ki­wań czy­tel­ni­ków zde­cy­do­wa­łam się na kon­ty­nu­ację. W moich thril­le­rach sto­su­ję otwar­te zakoń­cze­nia, wszyst­kie wąt­ki oczy­wi­ście są roz­wią­za­nie, ale zosta­wiam sobie furt­kę na ewen­tu­al­ność napi­sa­nia dal­szych losów boha­te­rów. Jak będzie tym razem? Na ten moment nie pla­nu­ję dru­giej czę­ści, ale kto wie, może kie­dyś powstanie.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: W „Pisar­ce” wspo­mi­na Pani o powie­ściach ist­nie­ją­cych w tam­tym uni­wer­sum – Lau­ra Ruta napi­sa­ła m.in. „Inspi­ra­cję” i „Win­dę”, Joan­na Ser­nec­ka – „Mani­pu­la­tor­kę”. Czy roz­wa­ża Pani może… zosta­nie wła­sną gho­stw­ri­ter­ką? Mamy na ryn­ku książ­ki takie jak „Bóg nas nie­na­wi­dzi” Han­ka Moody’ego, cykle o Der­ric­ku Stor­mie i Nik­ki Heat Richar­da Castle’a, „Kodeks Bra­cho­li” i „Play­bo­ok” Bar­neya Stin­so­na… Fik­cyj­ne utwo­ry żyją w naszym świe­cie wła­snym życiem i zasta­na­wia mnie, czy do Moody’ego, Castle’a i Stin­so­na dołą­czą Ruta i Sernecka.

MAGDA STACHULA: Nie myśla­łam o tym, ale pod­su­nę­ła mi Pani świet­ny pomysł, dziękuję!

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Czy może Pani zdra­dzić, nad czym teraz pracuje?

MAGDA STACHULA: Obec­nie w mojej gło­wie zako­twi­czy­ła już nowa fabu­ła, teraz powo­li pozna­ję boha­te­rów i zaczy­nam podą­żać ich śla­dem. Mogę zdra­dzić, że oczy­wi­ście będzie to thril­ler psy­cho­lo­gicz­ny w nur­cie dome­stic noir, a jego akcja będzie mia­ła miej­sce w Gdańsku.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Na zakoń­cze­nie chcia­łam zapy­tać, cze­go mogę Pani życzyć na dal­szej twór­czej drodze.

MAGDA STACHULA: Przede wszyst­kim miło­ści, zdro­wia i szczę­ścia, bo to naj­waż­niej­sze, ale tak­że z przy­jem­no­ścią przyj­mę życze­nia napi­sa­nia wie­lu best­sel­le­rów i ich ekranizacji!

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Życzę więc tego wszyst­kie­go oraz oczy­wi­ście samych dal­szych suk­ce­sów! Dzię­ku­ję ser­decz­nie za roz­mo­wę i poświę­co­ny czas.

Roz­ma­wia­ła Anna Tess Gołębiowska

***

Jeśli po lek­tu­rze tego tek­stu wciąż czu­je­cie nie­do­syt, przy­po­mi­na­my, że Karo­li­na Sen­dal roz­ma­wia­ła z Mag­dą Sta­chu­lą o „Estro­ge­nie”, a Zuzan­na Pęk­sa – o „Oszu­ka­nej”.

 

Reklama

Może też zainteresują cię te tematy