Gdy wysłała wydawcy swoją debiutancką powieść, otrzymała odpowiedź już następnego dnia. „Idealna” okazała się pierwszą polską przedstawicielką domestic noir. W czerwcu nakładem Wydawnictwa Luna ukazała się dwunasta powieść Magdy Stachuli – „Pisarka”. W rozmowie z nami autorka zdradziła m.in., które motywy tego thrillera są z życia wzięte.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Pozwolę sobie zacząć bardzo nietypowo. Nie boi się Pani, że sama padnie ofiarą własnej wyobraźni, a wymyślone przez Panią historie ziszczą się w rzeczywistości?
MAGDA STACHULA: A ja odpowiem jak bohaterka mojego najnowszego thrillera, pisarka Laura Ruta: Nie, absolutnie o tym nie myślę. Moi czytelnicy czekają, a przede wszystkim zasługują na kawałek dobrej literatury, a ja właśnie to im dostarczam.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Osobom, które nie czytały „Pisarki”, wyjaśniam, że był to cytat – pytanie, które Mirosław Znaniecki zadał Laurze w czasie spotkania autorskiego. Ten promotor literatury pojawia się potem jeszcze nie raz na kartach książki i za każdym razem jest – ujmując to eufemistycznie – umiarkowanie sympatyczny. Czy na swojej drodze twórczej spotkała Pani takich Znanieckich?
MAGDA STACHULA: Na szczęście nie, choć słyszałam, że tacy w naszej branży literackiej istnieją. Mam szczęście do wspaniałych osób i właśnie na takie trafiałam podczas moich spotkań autorskich.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Choć „Pisarka” jest thrillerem i potrafi przerazić, to jednocześnie zdradza kulisy literackiego świata. Zastanawiam się, ile w tym wszystkim prawdy, a ile fikcji.
MAGDA STACHULA: Zaczynając pracę na fabułą „Pisarki”, postawiłam sobie pytanie czy bardziej życie przenika do fikcji, czy jednak fikcja do życia? Wyobraziłam sobie pisarkę thrillerów, kobietę zdolną i spełnioną, ale zagubioną w życiu. Tworząc historie tak bardzo wchodzi w skórę swoich bohaterów, że zaciera się niewidzialna granica między tym, co prawdziwe a tym, co nierzeczywiste. Tą książką uchylam drzwi do sekretnego życia pisarzy i pisarek, chcąc pokazać jaka czasem może być cena bycia demiurgiem.
Proces tworzenia thrillera jest bardzo wyczerpujący emocjonalnie, mnie tak jak Laurze Rucie również udziela się niepokój towarzyszący moim bohaterom i nie kończy się, gdy zamykam laptopa. Właściwie, kiedy piszę książkę, stale myślę o poszczególnych wątkach, zastanawiam się czy mój bohater dokonał dobrej decyzji, zdarza się, że przerywam wykonywaną domową czynność, pędzę do laptopa, by dodać jakąś scenę, która akurat wpadła mi do głowy, bo wiem, że jest na tyle istotna, że nie mogę jej teraz nie napisać.
To, co zaczerpnęłam z rzeczywistości do świata fikcji, to przesyłki od czytelników. Kilka razy zdarzyło mi się, że przychodziły do mnie listy na adres wydawnictwa. Wydawca przesyłał mi raz na jakiś czas całą korespondencję; to zainspirowało mnie do przeniesienia tych doświadczeń na karty „Pisarki”. Oczywiście u Laury Ruty nie było tak słodko jak u mnie: ja oprócz listów dostawałam różne słodkości, na szczęście nie zioła czy groźby jak moja bohaterka.
Z Laurą Rutą łączy mnie też to, że pomysły spływają na mnie nagle, nie wiem skąd się biorą, po prostu niespodziewanie pojawia się jakiś obraz, wizja, słowa i podążam za tą historią. Bywa też, że moi bohaterowie odwiedzają mnie w snach; tak było w przypadku mojej trzeciej książki. Przyśniła mi się pierwsza scena, gdy się obudziłam wiedziałam, że to jest początek nowej historii, miałam prolog, miałam moją bohaterkę i podążałam za nią przez całą akcję „W pułapce”. Mogę powtórzyć za Laurą Rutą, że moi bohaterowie mnie wybierają.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Zdradzi Pani, jaki najbardziej uroczy lub wzruszający prezent dostała Pani od osób czytających Pani książki?
MAGDA STACHULA: Filcową zakładkę do książki z motywem okładki mojego thrillera „W pułapce”.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Ważnym bohaterem jest Artur Konarski, agent Laury. W Polsce niewiele osób zajmujących się pisaniem korzysta z usług agentów. Jak jest w Pani przypadku? Zatrudnia Pani „swojego Artura”, czy akurat ta postać to czysta fikcja?
MAGDA STACHULA: Na zachodzie Europy czy w Stanach zazwyczaj autora reprezentuje agent, ponieważ zagraniczni wydawcy wolą taki model współpracy. W Polsce nie jest to popularne i większość pisarzy nie tylko zajmuje się samym pisaniem, ale także zarządza swoją marką osobistą, negocjuje umowy z wydawcami. To luksus móc pozwolić sobie tylko tworzyć, wiedząc, że zaufana osoba zajmie się całą resztą. Jednak to się już zmienia, sama znam kilka polskich autorek, które na stałe tak pracują. Ja z agentką literacką współpracowałam tylko raz, przy projekcie stworzenia serii kryminałów inspirowanych prawdziwymi wydarzeniami. W dużej mierze chęć przetestowania tego sposobu współpracy przeważyła o mojej decyzji, a dzięki doświadczeniu mogłam potem ten motyw poruszyć w „Pisarce”, a Artur Konarski to w stu procentach wymysł mojej wyobraźni.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: W „Pisarce” opisała Pani też wątek przyjaźni między dwiema twórczyniami – z jednej strony bliskiej, z drugiej – mocno podszytej zazdrością i rywalizacją. Moje obserwacje ze środowiska fantastyki pokazują, że pisarki raczej wzajemnie się wspierają i motywują, widać prawdziwego ducha siostrzeństwa. Czy Pani udało się zaprzyjaźnić z jakąś koleżanką po piórze?
MAGDA STACHULA: My, kryminaliści, także trzymamy się razem. Wśród koleżanek i kolegów po piórze mam kilka bliskich osób, do których mogę zadzwonić, doradzić się, porozmawiać, wyjść na kawę. Polecamy wzajemnie swoje książki, przychodzimy na spotkania autorskie, czuć wzajemne wsparcie, a nie rywalizację.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Czy to dzięki temu wsparciu mogła Pani wspólnie z Alicją Sinicką i Klaudią Muniak napisać thriller „Estrogen”? Czym różni się pisanie solo od pracy w zespole?
MAGDA STACHULA: Na pomysł napisania książki w trio wpadłam pewnego wieczoru, potrzebowałam tylko partnerek w tej zbrodni. Napisałam do dziewczyn, entuzjastycznie zareagowały na mój pomysł i zaczęłyśmy wspólnie obmyślać fabułę „Estrogenu”. Pisało się nam bardzo dobrze, narracja jest trzyosobowa i każda z nas kreowała swoją postać, bardzo ciekawe i rozwijające doświadczenie.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Wspomniała Pani, że praca nad thrillerem jest wyczerpująca emocjonalnie – czy nie łatwiej byłoby w takim razie wybrać inny gatunek, lżejszy dla psychiki? Co takiego jest w thrillerach i domestic noir, że to wyczerpanie jest tego warte?
MAGDA STACHULA: To trudne pytanie. Próbowałam pisać kryminały, książkę dla dzieci, opowiadania, ale mimo wszystko najlepiej czuję się w domestic noir. Zawsze interesowała mnie ludzka psychika, wzajemne relacje, próba odpowiedzenia na pytanie, co takiego musi się stać, że bliskie osoby wyrządzają sobie tyle zła. W domestic noir najważniejsza jest odpowiedź na pytanie nie kto, ale dlaczego tak postąpił. Te historie mogą wydarzyć się każdemu z nas, mogą rozgrywać się za drzwiami obok, i to jest w tym wszystkim najbardziej przerażające.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: „Ekipę na tropie. Tajemnicę starej mapy” zadedykowała Pani swoim dzieciom. Czy już po nią sięgnęły?
MAGDA STACHULA: Tak, moi synowie byli pierwszymi recenzentami, jeszcze zanim wysłałam książkę do wydawnictwa. Dzięki ich uwagom i sugestiom naniosłam nawet drobne poprawki.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Czym pisanie dla dzieci różni się od pisania dla dorosłych? I czy „Ekipa…” doczeka się kontynuacji?
MAGDA STACHULA: Kiedy piszę książkę dla dzieci, odpoczywam. Jest to powieść detektywistyczno-przygodowa, nie brak więc zwrotów akcji i emocji, ale historie są dalekie od ciężkich i trudnych tematów, które poruszam w moich thrillerach. Właśnie obecnie pracuję nad kolejnym tomem „Ekipy na tropie”, którego premiera przewidziana jest na jesień tego roku.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Książki czy franczyzy dla dzieci i młodzieży przyciągają rzesze fanek i fanów, żeby wspomnieć choćby „Harry’ego Pottera”, „Igrzyska Śmierci”, „Opowieści z Narnii”, „Małego Księcia” czy „Hobbita”, a z polskiego poletka – serię „Felix, Net i Nika”. Skoro tworzenie książek dla dzieci to dla Pani odpoczynek, a potencjalnych czytelniczek i czytelników są miliony, to czy miłośniczki i miłośnicy Pani „dorosłej” twórczości nie powinni się obawiać, że porzuci Pani domestic noir?
MAGDA STACHULA: Na pewno nie. Obecnie pracuję nad książką dla dzieci, ale już w mojej wyobraźni pojawiła się nowa fabuła thrillera i mogę spokojnie za Laurą Rutą, tytułową postacią „Pisarki” powtórzyć, że bohaterowie mnie już wybrali, teraz tylko czekają aż opiszę ich historię, która potem trafi w ręce moich czytelników.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Co jest najprzyjemniejsze w procesie tworzenia książki?
MAGDA STACHULA: Chyba sam proces snucia fabuły. Lubię pisać, kreować świat moich bohaterów, podążać za nimi. Nigdy nie znam zakończenia, zaczynając pisać znam bohaterów i zarys historii, pozwalam się bohaterom prowadzić przez kolejne strony powieści. Dzięki temu każdy dzień, gdy otwieram laptopa i piszę jest bardzo twórczy, a gdy autor nie zna zakończenia, to bardzo trudno, żeby czytelnik za szybko się domyślił i odgadł zagadkę, a to właśnie zaskakujące zakończenie w thrillerze jest bardzo istotne.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Nie boi się Pani, że nie znając zakończenia, pogubi się Pani w wątkach?
MAGDA STACHULA: Jest takie ryzyko, ale na szczęście do tej pory nigdy mi się to nie zdarzyło. Są dwie szkoły pisania, z konspektem i bez; ja należę do tej drugiej. Podobnie jest przecież w życiu, nie znamy swojej przyszłości, nie wiemy, co wydarzy się jutro, po prostu podążamy naszą ścieżką i tak samo jest w przypadku kreowanych przeze mnie historii. Daję się im porwać, pozwalam się prowadzić przez moich bohaterów i – jak do tej pory – udaje nam się dobrnąć za każdym razem do końca.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: W takim razie gratuluję i przyznam, że bardzo mnie Pani zaskoczyła – „Pisarka” wydawała się skrupulatnie zaplanowana, niczym misterna układanka z wielu elementów. Naprawdę trudno uwierzyć, że nie wiedziała Pani, jak potoczy się ta historia…
MAGDA STACHULA: Zaczynając pisać wiedziałam, że Laura zniknie, wiedziałam kto będzie za tym stał, ale nic ponadto. Podążałam za moją bohaterką, byłam razem z nią w momencie, gdy zdała sobie sprawę, co się stało, obserwowałam i opisywałam przebieg zdarzeń i zakończenie samo do mnie przyszło.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: A skoro o zaskoczeniach mowa, zaskoczyło mnie coś jeszcze. Czytałam, że po wysłaniu debiutanckiej powieści otrzymała Pani odpowiedź już następnego dnia. To brzmi nierealnie, zwykle na odpowiedzi wydawnicze czeka się po kilka miesięcy… Co Pani poczuła, widząc odpowiedź tak szybko?
MAGDA STACHULA: Tak, to było niesamowite. Następnego dnia dostałam prośbę o przysłanie całości mojej propozycji literackiej. Na stronie wydawnictwa, w zakładce dla przyszłych autorów była prośba o przesłanie pierwszych trzydziestu stron, tak też zrobiłam, gdy poproszono mnie o całą moją książkę, wiedziałam, że to dobry znak. Ktoś odczytał maila, nad którym pracowałam od kilku dni i dodatkowo otworzył załącznik z moim debiutanckim thrillerem. Wysłałam pełny tekst i po kilku dniach otrzymałam telefon z informacją, że są zachwyceni i chcą wydać „Idealną”. To było jak spełnienie marzeń, a właściwe to było spełnieniem moich marzeń. Mam wrażenie, że czekałam na ten telefon od zawsze.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Jesteśmy siedem lat po Pani debiucie i Pani dorobek jest naprawdę spory (jeśli dobrze liczę, dwanaście powieści dla dorosłych: „Idealna”, „Trzecia”, „W pułapce”, „Oszukana”, „Strach, który powraca”, „Odnaleziona”, „Oskarżona”, „Rozgrywka”, „Gdzie jest Emma”, „Stalker”, „Nieobliczalna” i „Pisarka”), do tego książka dla dzieci, „Estrogen” oraz opowiadania i nowele w antologiach – nawet Wikipedia za Panią nie nadąża. Jak daje Pani radę utrzymać takie tempo pracy? Zwłaszcza, że przecież zaczęła Pani pisać w czasie urlopu macierzyńskiego, więc musiała Pani godzić pisanie z opieką nad dziećmi, w tym jednym maleńkim…
MAGDA STACHULA: Od dziecka marzyłam, by zostać pisarką. Gdy zaczęłam pisać moją debiutancką książkę, byłam na urlopie macierzyńskim i powiedziałam sobie wtedy: teraz albo nigdy. Z dwójką dzieci i pracą na etacie będzie mi trudno spełnić to pragnienie. Kiedy byłam z synami w domu, pomagała mi moja mama – dzięki temu udawało mi się kilka godzin dziennie przeznaczyć na pracę nad thrillerem. W weekendy dziećmi zajmował się mój mąż, a ja wtedy pisałam książkę. I udało się, kilka miesięcy później znalazłam wydawcę, i tak stałam się pisarką thrillerów psychologicznych, a „Idealna” została okrzyknięta pierwszym polskim domestic noir.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Jakie to uczucie: być prekursorką gatunku?
MAGDA STACHULA: Świetne. Oczywiście wcześniej powstawały w Polsce i na świecie książki w tym nurcie, ale nikt go tak nie nazywał. Właściwie mówi się, że od starożytności wszystko już było, mamy wiele dzieł mówiących o zdradzie, zemście, zazdrości i zbrodni, a więc klasyfikujących się jako domestic noir, ale to dopiero w 2013 roku padła pierwszy raz nazwa tego gatunku. Jeszcze przed debiutem zaczytywałam się w światowych hitach domestic noir jak „Zaginiona dziewczyna” czy „Dziewczyna z pociągu” i wtedy pomyślałam, że chcę napisać historię, która będzie rozgrywać się na rodzimym podwórku, a więc nie Londyn czy Nowy Jork, ale Kraków. I tak właśnie powstała „Idealna” – opowieść, w której tak zwane przeze mnie 4 Z, czyli zazdrość, zdrada, zemsta i zbrodnia, odmieniane są przez wszystkie przypadki.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Czy domestic noir to Pani ulubiony gatunek również jako czytelniczki?
MAGDA STACHULA: Bez wątpienia. Od czasu „Idealnej” powstało wiele nowych książek w tym nurcie, co ciekawe w tym samym roku, co ja, w Wielkiej Brytanii zadebiutowała B.A. Paris swoim mocnym thrillerem „Za zamkniętymi drzwiami”; to był czas domestic noir, sądzę, że nadal jest i jeszcze długo nie przeminie. Te historie są tak bardzo poruszające, bo mogłyby przydarzyć się każdemu z nas. Zło jest blisko głównych bohaterów, zagrożenie pochodzi ze strony osób, którym ufają, a zdecydowanie nie powinny, i to jest w tym wszystkim najbardziej przerażające.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Ma Pani specyficzny styl: zamiast wszechwiedzącego narratora, pokazuje Pani świat oczyma kilkorga postaci. Skąd ta decyzja?
MAGDA STACHULA: Narracja pierwszoosobowa i czas teraźniejszy, to specyficzny styl domestic noir. W moich książkach postanowiłam dodatkowo pokazać świat zdarzeń z perspektywy kilku bohaterów, aby w ten sposób podkreślić, jak bardzo subiektywna jest rzeczywistość. To samo wydarzenie odbierane jest czasem zupełnie odmiennie przez różne osoby, to może budzić nie tylko zdziwienie, ale też wprowadzać napięcie i konflikty w relacjach, z drugiej strony czytelnik zdobywa szersze spojrzenie na problem bohaterów, lepiej rozumie pobudki i decyzje każdego z nich, według mnie to bardziej wiąże czytelnika z bohaterem, a dla mnie, autorki, to jest szalenie istotne.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Doczekała się już Pani przekładów na język czeski i włoski, trwa tłumaczenie na język ukraiński – czy współpraca z zagranicznymi wydawcami różni się od tego, jak rynek książki wygląda w Polsce?
MAGDA STACHULA: Premiera ukraińskiego wydania miała miejsce kilka dni temu, co przy obecnej sytuacji politycznej uważam za ogromny sukces i bardzo mnie cieszy, że „Idealną” będą mogły czytać Ukrainki. Co więcej – w tym tygodniu podpisałam umowę z agentem, który będzie reprezentował mnie na rynku niemieckojęzycznym, więc wierzę, że niebawem moje książki zostaną przetłumaczone także na niemiecki. Poza wydawcą z Ukrainy, z którym wymieniam maile odnośnie premiery czy wyglądu okładki, nie mam kontaktu z pozostałymi zagranicznymi wydawcami, wszystko odbywa się przez mojego polskiego wydawcę, który podpisał umowy w moim imieniu.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Czy ma Pani kontakt z osobami tłumaczącymi Pani książki, zdarzają się konsultacje?
MAGDA STACHULA: Miałam kontakt jedynie z tłumaczem na język włoski, który konsultował ze mną niektóre fragmenty, a po premierze książki przesłał mi zdjęcia włoskiego wydania „Idealnej” – „La donna perfetta” uchwycone na wystawach w księgarniach w różnych miastach we Włoszech, to było bardzo miłe.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Ma Pani może kontakt z czytelniczkami i czytelnikami z tamtych krajów?
MAGDA STACHULA: Zdarzyło się, że zagraniczni bookstagramerzy wrzucili recenzje „Idealnej” na swoich profilach czy dzielili się w wiadomościach na priv swoim odbiorem książki. Odpisuję, komentuję, zawsze dziękuję za zaangażowanie i poświęcony na lekturę czas. Niezmiernie się cieszę, że historia z Krakowem w tle dociera do czytelników w innych krajach.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: A jak wyglądają Pani kontakty z polskimi czytelniczkami i czytelnikami – oprócz tego, że czasem wysyłają prezenty na adres wydawnictwa? Inne formy kontaktu są równie miłe?
MAGDA STACHULA: Oczywiście, mamy kontakt na moich social mediach, a także osobisty w czasie targów i spotkań autorskich.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Chciałabym jeszcze raz nawiązać do Pani sporego dorobku – „Idealna” spotkała się z gorącym przyjęciem. Czy czuje Pani teraz większą presję, by spełnić oczekiwania? Czy coś się zmieniło w Pani pracy od czasów debiutu?
MAGDA STACHULA: Za każdym razem staram się spełnić oczekiwania moich czytelników i oddać w ich ręce ciekawą, nieprzewidywalną, złożoną historię. Nie czuję presji, mam wrażenie, że z każdą książką pisze mi się lepiej. Jak się mówi: trening czyni mistrza i to także ma przełożenie na pisanie.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: „Idealna” i „Oszukana” doczekały się kontynuacji, a czy czytelniczki i czytelnicy mogą liczyć na powrót do świata „Pisarki”, czy to zakończona historia?
MAGDA STACHULA: Za każdym razem pisząc thriller myślałam, że będzie to stand-alone, ale właśnie pod wpływem pytań i oczekiwań czytelników zdecydowałam się na kontynuację. W moich thrillerach stosuję otwarte zakończenia, wszystkie wątki oczywiście są rozwiązanie, ale zostawiam sobie furtkę na ewentualność napisania dalszych losów bohaterów. Jak będzie tym razem? Na ten moment nie planuję drugiej części, ale kto wie, może kiedyś powstanie.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: W „Pisarce” wspomina Pani o powieściach istniejących w tamtym uniwersum – Laura Ruta napisała m.in. „Inspirację” i „Windę”, Joanna Sernecka – „Manipulatorkę”. Czy rozważa Pani może… zostanie własną ghostwriterką? Mamy na rynku książki takie jak „Bóg nas nienawidzi” Hanka Moody’ego, cykle o Derricku Stormie i Nikki Heat Richarda Castle’a, „Kodeks Bracholi” i „Playbook” Barneya Stinsona… Fikcyjne utwory żyją w naszym świecie własnym życiem i zastanawia mnie, czy do Moody’ego, Castle’a i Stinsona dołączą Ruta i Sernecka.
MAGDA STACHULA: Nie myślałam o tym, ale podsunęła mi Pani świetny pomysł, dziękuję!
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Czy może Pani zdradzić, nad czym teraz pracuje?
MAGDA STACHULA: Obecnie w mojej głowie zakotwiczyła już nowa fabuła, teraz powoli poznaję bohaterów i zaczynam podążać ich śladem. Mogę zdradzić, że oczywiście będzie to thriller psychologiczny w nurcie domestic noir, a jego akcja będzie miała miejsce w Gdańsku.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Na zakończenie chciałam zapytać, czego mogę Pani życzyć na dalszej twórczej drodze.
MAGDA STACHULA: Przede wszystkim miłości, zdrowia i szczęścia, bo to najważniejsze, ale także z przyjemnością przyjmę życzenia napisania wielu bestsellerów i ich ekranizacji!
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Życzę więc tego wszystkiego oraz oczywiście samych dalszych sukcesów! Dziękuję serdecznie za rozmowę i poświęcony czas.
Rozmawiała Anna Tess Gołębiowska
***
Jeśli po lekturze tego tekstu wciąż czujecie niedosyt, przypominamy, że Karolina Sendal rozmawiała z Magdą Stachulą o „Estrogenie”, a Zuzanna Pęksa – o „Oszukanej”.