O wadach serialowego „Wiedźmina” można by pisać długo – położyły go odchodzące od książek pomysły scenarzystek i scenarzystów, bynajmniej nie dlatego, że adaptacja musi być niewolniczo przywiązana do pierwowzoru. Problemem było, że nowe wątki były po prostu chaotyczne i niespójne. Jeszcze bardziej przykre było jednak, gdy ekipa Netfliksa sięgała po książkowe sceny, by oddać je pozornie dość wiernie, a jednak w wypaczony sposób.
Trudno o lepszy przykład wypaczenia przesłania książek niż scena z pierwszego odcinka trzeciego sezonu „Wiedźmina”. W odcinku „Shaerrawedd” (scenariusz: Mike Ostrowski, reżyseria: Stephen Surjik) Geralt, Ciri i Yennefer odwiedzają ruiny dawnego elfiego pałacu, zburzonego dwieście lat wcześniej. Znajduje się tam posąg Aelirenn – przywódczyni powstania przeciwko ludziom. Zostało ono krwawo stłumione, a ruiny pozostały dla elfów miejscem wspomnień. Refleksje na temat tej sceny pojawiają się w dyskusjach fanek i fanów, a także w recenzjach (np. Radosława Czyża dla portalu Wyborcza.pl), ale chciałabym przyjrzeć się jej dłużej.
Uwaga! Tekst zawiera spoilery dotyczące tego fragmentu książki i serialu.
To niezwykle przygnębiająca historia, a fakt, że Andrzej Sapkowski poświęcił jej wiele miejsca, sprawił, że czytelniczki i czytelnicy bardziej mogli odczuć jej tragizm. Na pełną opowieść składał się cały czwarty rozdział (w ebooku to 75 z 458 stron, ponad 16 procent powieści). Geralt podróżował w nim z Ciri oraz Triss, ale czarodziejka ciężko się rozchorowała. Po tym, jak posterunek ludzi odesłał ich dalej, w obawie przed epidemią, pomocy udzieliła im kompania krasnoludów pod wodzą Yarpena Zigrina, stanowiąca ochronę konwoju wysłanego przez króla Henselta. To właśnie w czasie tej wyprawy Geralt i Ciri dowiedzieli się o grasujących po lasach komandach Scoia’tael, czyli Wiewiórek – zbuntowanych elfów walczących o wolność.
Triss zdrowiała, karawana powoli posuwała się naprzód, a w rozmowach powracał wątek neutralności – Ciri próbowała zrozumieć, kto ma rację: Scoia’tael walczące o wolność, ludzie obawiający się wszystkich nieludzi, ponieważ nie są w stanie ocenić, kto zapewnia Wiewiórkom aprowizację, krasnoludy zachowujące wierność swojemu królowi czy Geralt stojący z boku. Wiedźmin zajmował się chorą czarodziejką, Ciri spędzała więc czas na rozmowach z Yarpenem.
– Co to znaczy „zachować neutralność”?
– Być obojętnym – mruknął niechętnie. (…) – Gdyby Scoia’tael napadli nas, twój Geralt zamierza stać i spokojnie przyglądać się, jak podrzynają nam gardła. Ty prawdopodobnie będziesz stać obok niego, bo będzie to lekcja poglądowa. Temat zajęć: zachowanie się wiedźmina wobec konfliktu rozumnych ras.
– Nie rozumiem.
– Temu akurat nie dziwię się ani trochę.
(…) – Wydaje ci się, że wiesz wszystko? To dlatego, że jesteś smarkata. Nie rób głupich min. Miny nie przydadzą ci dorosłości, a sprawiają, że robisz się jeszcze brzydsza niż normalnie. Zręcznie, przyznaję, pojęłaś Scoia’tael, spodobały ci się ich hasełka. Wiesz, dlaczego ich tak dobrze rozumiesz? Bo Scoia’tael to też jest smarkateria. To gówniarze, którzy nie rozumieją, że ich podpuszczono, że ktoś wykorzystuje ich szczeniacką głupotę, karmiąc sloganami o wolności.
(…) – Hmm… Ale teraz… Ludzi jest przecież dużo więcej niż… Niż was.
– Bo mnożycie się jak króliki – zgrzytnął zębami krasnolud. – nic, tylko byście się chędożyli, w kółko, bez wyboru, z kim popadło i gdzie popadło. A waszym kobietom wystarczy byle siąść na męskich portkach, by im brzuch urósł… Czegoś tak pokraśniała, myślałby kto: maczek polny? Chciałaś rozumieć, tak czy nie? To i masz szczerą prawdę i wierną historię świata, którym włada ten, kto sprawniej rozłupuje innym czaszki i w szybszym tempie nadmuchuje baby. A z wami, ludźmi, trudno konkurować, zarówno w mordowaniu, jak i w chędożeniu.
– Kto ma słuszność? Wiewiórki czy wy? Geralt chce być… neutralny. Ty służysz królowi Henseltowi, choć jesteś krasnoludem. A rycerz w strażnicy krzyczał, że wszyscy są naszymi wrogami i że wszystkich trzeba… Wszystkich. Nawet dzieci. Dlaczego, Yarpen? Kto ma słuszność?
– Nie wiem – powiedział krasnolud z wysiłkiem. – Nie pozjadałem wszystkich rozumów. Robię to, co uważam za dobre. Wiewiórki złapały za broń, poszły do lasu. (…) Elirena… – mruknął nagle. – Jeśli Elirena była bohaterką, jeśli to, co zrobiła, nazywa się bohaterstwem, to trudno, niech mnie nazywają zdrajcą i tchórzem. Bo ja, Yarpen Zigrin, tchórz, zdrajca i renegat, twierdzę, że nie powinniśmy się nawzajem zabijać. Twierdzę, że musimy żyć. Żyć tak, by później nie musieć nikogo prosić o wybaczenie. Bohaterska Elirena… Ona musiała. Wybaczcie mi, błagała, wybaczcie.(…) Musimy żyć obok siebie (…). My i wy, ludzie. Bo po prostu nie mamy innego wyjścia. Od dwustu lat o tym wiemy, a od ponad stu pracujemy na to. (…) Do stu diabłów, trwało to sto lat, ale udało nam się jakoś ułożyć to wspólne życie, życie obok siebie, razem, udało nam się po części przekonać ludzi, że różnimy się od siebie bardzo mało…
– My się w ogóle nie różnimy, Yarpen. (…) Przecież ty myślisz i czujesz tak jak Geralt. I jak… jak ja. Jemu to samo, z jednego kociołka. Pomagasz Triss i ja też. Ty miałeś babkę i ja miałam babkę. Moją babkę zabili Nilfgaardczycy. W Cintrze.
– A moją ludzie – powiedział z wysiłkiem krasnolud. – W Brugge. W czasie pogromu.
Andrzej Sapkowski: „Krew elfów” (fragmenty)
To rozmowy z Yarpenem położyły fundament pod lekcję w Shaerrawedd. Geralt i Ciri trafili tam we dwoje, ale nim to się stało, dziewczyna była wściekła na Geralta. „Wiedźmin ma bronić i ratować. (…) Mnie uczą walki. Bym mogła bronić bezbronnych. I będę to robić. Zawsze. Nigdy nie będę neutralna. Nigdy nie będę obojętna. Nigdy!”.
– Tu był… zamek?
– Pałac. Elfy nie budowały zamków. (…)
– Kto zniszczył to wszystko? Ludzie?
– Nie. Oni. Zanim odeszli. (…) Wiedzieli, że już tu nie wrócą. To było po drugim starciu między nimi a ludźmi, ponad dwieście lat temu. Przedtem, wycofując się, zostawili miasta nietknięte. Ludzie budowali na elfich fundamentach. Tak powstały Novigrad, Oxenfurt, Wyzima, Tretogor, Maribor,Cidaris. I Cintra.
– Cintra też? (…) Odeszli stąd – szepnęła Ciri – ale teraz wracają. Dlaczego?
– Żeby popatrzeć.
– Na co?
– Aelirenn (…). Przez krasnoludów i ludzi nazywana Elireną. Poprowadziła ich do walki dwieście lat temu. Starszyzna elfów była temu przeciwna. Wiedzieli, że nie mają szans. Że moją nie podnieść się już po klęsce. Chcieli ratować swój lud, chcieli przetrwać. Postanowili zniszczyć miasta, wycofać się w niedostępne dzikie góry… i czekać. Elfy są długowieczne, Ciri. Według naszej miary czasu, prawie nieśmiertelne. Ludzie wydawali się im czymś, co przeminie jak susza, jak droga zima, jak plaga szarańczy, po których przychodzi deszcz, wiosna, nowy urodzaj. Chcieli przeczekać. Przetrwać. Postanowili zniszczyć miasta i pałace. W tym i ich dumę – piękne Shaerrawedd. Chcieli przetrwać, ale Elirena… Elirena poderwała młodzież. Porwali za broń i poszli za nią na ostatni rozpaczliwy bój. I zmasakrowano ich. Bezlitośnie zmasakrowano.
Ciri milczała, wpatrzona w piękne i marmurowe oblicze.
– Ginęli z jej imieniem na ustach. (…) Powtarzając jej wezwanie, jej okrzyk, ginęli za Shaerrawedd. Bo Shaerrawedd było symbolem. Ginęli za kamień i marmur… i za Aelirenn. Tak jak im obiecała, ginęli godnie, bohatersko, z honorem. Ocalili honor, ale zgubili, skazali na zagładę własną rasę. Własny lud. Pamiętasz, co mówił ci Yarpen? Kto panuje nad światem, a kto wymiera? Wyjaśnił ci to grubiańsko, ale prawdziwie. Elfy są długowieczne, ale wyłącznie ich młodzież jest płodna, tylko młodzież może mieć potomstwo. A prawie cała elfia młodzież poszła wówczas za Elireną. Za Aelirenn, za Białą Różą z Shaerrawedd. Stoimy wśród ruin jej pałacu, przy fontannie, której plusku słuchała wieczorami. A to… to były jej kwiaty.
Ciri milczała. Geralt przyciągnął ją do siebie, objął.
– Czy teraz wiesz dlaczego Scoia’tael byli tu, czy wiesz, na co chcieli popatrzeć? I czy rozumiesz, że nie można dopuścić, by elfia i krasnoludzka młodzież ponownie dała się zmasakrować? Czy rozumiesz, że ani mnie, ani tobie nie wolno przyłożyć ręki do tej masakry? Te róże kwitną cały rok. Powinny zdziczeć, a są piękniejsze niż róże z pielęgnowanych ogrodów. Do Shaerrawaedd, Ciri, wciąż przychodzą elfy. Różne elfy. Te zapalczywe i głupie, dla których symbolem jest spękany kamień. I te rozumne, dla których symbolem są te nieśmiertelne, wiecznie odradzające się kwiaty. Elfy, które rozumieją, że jeśli wyrwie się ten krzak i wypali ziemię, róże z Shaerrawaedd nie rozkwitną już nigdy. Czy rozumiesz to?
Kiwnęła głową.
– Czy rozumiesz teraz, czym jest neutralność, która cię tak porusza? Być neutralnym to nie znaczy być obojętnym i nieczułym. Nie trzeba zabijać w sobie uczuć. Wystarczy zabić w sobie nienawiść.
Andrzej Sapkowski: „Krew elfów” (fragmenty)
Gdy Ciri, poruszona, postanowiła zerwać jedną z róż na pamiątkę, skaleczyła się. Krew – pamiętająca wciąż jej elfich przodków – spłynęła po ręce dziewczyny, która wpadła w trans. Zdała sobie sprawę, że ich towarzysze umierają. Zagrożony był nie tylko Yarpen Zigrin, jego krasnoludy i reszta królewskiej karawany. Na wozie pozostała przecież Triss.
Geralt i Ciri ruszają z odsieczą – wiedźmin porzuca swoją neutralność, co zrobi przecież jeszcze nie raz – i dołączają do bratobójczej walki. Dosłownie bratobójczej, ponieważ do komanda Scoia’tael dołączyły też krasnoludy. Paulie Dahlberg, jeden z kompanów Yarpena, widząc innego krasnoluda w czapce ozdobionej wiewiórczym ogonem, zawahał się. Przypłacił to życiem. Życie straciła też elfka, która zawahała się, widząc białą różę przypiętą do ubrania Ciri. Wykrzyknęła imię „Aelirenn”, a Geralt ciął ją mieczem przez pierś.
Śmierć elfów, krasnoludów i ludzi dopełniła opowieści o Shaerrawedd. O mordujących się młodych, którzy mogliby żyć obok siebie. A najbardziej gorzkie okazało się odkrycie, że umierali za nic. Gdy Regan Dahlberg rozpaczał nad ciałem brata, okazało się, że strzeżonym ładunkiem karawany były nie kosztowności niezbędne do wygrania wojny, a kamienie. Cała sytuacja została zaaranżowana tylko po to, by sprawdzić lojalność Yarpena i jego ludzi, przekonać się, czy nie przejdą na stronę Scoia’tael. Gdy elfy i krasnoludy kierowały się ideami, za te idee zabijali i umierali, ludzie potraktowali ich jak pionki na szachownicy.
Jak ta sytuacja została oddana w serialu? Przede wszystkim całkowicie uległ zmianie kontekst. Nie było Triss, Geralt spędzał czas z Ciri i Yennefer, ukrywając się przed Rience’em, Yarpen zaś udzielił im schronienia w swoim domu, pojawił się też z aprowizacją – wspominając, że Wiewiórki napadły na konwój Henselta, ale nie ważyłyby się napaść na niego, bo zatarg mają z królami, nie z krasnoludami. Krótko potem na Ciri napada potwór nasłany przez Rience’a – stwór zwęszył ją dzięki ukradzionej z Kaer Morhen próbce krwi. Ze świadomością, że teraz może odnaleźć ich już wszędzie, Geralt, Ciri i Yennefer postanawiają odnaleźć go pierwsi, używając Ciri jako przynęty. Dziewczyna dołącza do karawany Yarpena, który głośno rozsiewa plotki o jej obecności, sprowadza też Jaskra, który ma towarzyszyć Ciri, choć niespecjalnie wiadomo, dlaczego właściwie Geralt chciał go ściągnąć.
Gdy karawana rozbija obóz, Ciri, Yennefer i Geralt wybierają się do znajdujących się nieopodal ruin – do Shaerrawedd.
Ciri: Co to za miejsce?
Geralt: To Shaerrawedd.
Yennefer: Stąpaj ostrożnie. Ta kraina jest pełna historii.
Ciri: Nigdy nie widziałam tylu róż w jednym miejscu. Są piękne.
Geralt: W przeciwieństwie do ich historii. Aelirenn. Śmiała i inspirująca elfia wojowniczka. Sądziła, że pokona ludzi. Myliła się.
Yennefer: To mocno skrócona wersja.
Ciri: A jaka jest twoja?
Yennefer: Po Koniunkcji pojawili się ludzie. Elfy traktowały ich jak zwykłą niedogodność. Jak plagę szarańczy albo suszę. Coś co wymrze w mgnieniu elfiego oka. Ale ludzie wciąż się rozmnażali. I zabijali. Aelirenn wiedziała, że zagrożenie nie zniknie. Zwołała wszystkie młode elfy do walki w Shaerrawedd.
Ciri: Widzę, że walczyła o to, w co wierzyła. Chroniła swój lud.
Geralt: To prawda, walczyła o to, w co wierzyła. Poprowadziła młode i porywcze elfy na wojnę. Otaczano to miejsce czcią. Tu stoczyli walkę. Walczyli dla niej. Ginęli z jej imieniem na ustach, z honorem i wierni swoim wartościom, a tym samym skazali swój gatunek na zagładę. Poprowadziła ich na śmierć. Za neutralność nie stawia się pomników, ale to ona pozwoli zachować życie.
„Wiedźmin”, sezon 3., odcinek 1. – „Shaerrawedd” (fragment)
Przesłanie Geralta o wyzbyciu się nienawiści zostaje całkowicie wypaczone. Zamiast potępienia bratobójczej walki, Ciri otrzymuje lekcję o tym, że neutralność pozwoli jej przetrwać, gdy inni będą się wybijali. To wizja neutralności jako obojętności, taka, jaką przedstawił Yarpen. Zamiast trudnego wyboru w imię większego dobra – egoizm.
W nocy Ciri wymyka się z powrotem do ruin. Tam zastają ją Geralt i Yennefer.
Ciri: Miałam kolejny sen.
Geralt: Koszmar?
Ciri: Nie, nie bałam się. Nie mogłam spać, bo myślałam o Aelirenn. I mojej babce. Dzieliły je całe wieki, ale łączyła je ta sama misja: by wyplenić inne rasy z Kontynentu. Gdy w końcu zasnęłam, zrozumiałam coś. Mogę zaoferować coś innego. Drogę, która nie będzie dzielić, tylko jednoczyć. Jestem po części elfem i człowiekiem, rozumiem obie strony, bo obie we mnie żyją, i to moja siła.
Geralt: Rozumiem, o co ci chodzi. Historia lubi się powtarzać. Nawet dla idealistów.
Ciri: Mówisz, że idealizm Aelirenn doprowadził do masakry młodych elfów, ale może gdyby starsi ją wspierali, zamiast porzucać, wygraliby. Yen, podsłuchałaś coś w niewoli u elfów. To ich powiedzenie.
Yennefer: To, co było, nie musi trwać. Francesca, królowa elfów, wierzyła, że może dać swojemu ludowi coś więcej.
Ciri: To tak jak ja. Geralt, nauczyłeś mnie walczyć. Tak jak Calanthe. Yen, uczysz mnie jak korzystać z mocy. Tak jak Myszowór. A jeśli to właśnie po to połączyło nas przeznaczenie? Nenneke powiedziała, że mogę przerwać cykl nienawiści i chcę tego. Będę złotym środkiem między królami i magami i zjednoczę Kontynent, zamiast napuszczać na siebie jego mieszkańców, bo mam absolutnie dosyć zniszczeń i śmierci.
Geralt: Nie wątpię w ciebie, Ciri. Ale wątpię w świat.
„Wiedźmin”, sezon 3., odcinek 1. – „Shaerrawedd” (fragment)
Trzeba przyznać, że lekcja egoizmu okazała się udana – rozmywa się uniwersalne przesłanie historii, Ciri stwierdza, że wszystko kręci się wokół niej, a ona zjednoczy świat. Jak miałaby to zrobić, skoro formalnie jest dziedziczką tronu Cintry, a nie całego Kontynentu, nie mówiąc już o świecie? Ile krwi musiałoby popłynąć, by podporządkowała sobie wszystkie królestwa i rasy?
Nie dowiemy się tego, ponieważ ktoś zbliża się do Shaerrawed. Yennefer i Geralt ukrywają się, a Ciri zostaje sama w roli przynęty. Rience z obstawą zjawia się niemal natychmiast i zaczyna się walka. Krótko potem pojawiają się Scoia’tael pod dowództwem samej Franceski. Elfy były przekonane, że napadają na karawanę, ale dla Franceski znaczenie ma tylko Ciri. Z odsieczą przybywają Yarpen z krasnoludami i Jaskrem – i jak w książce, elfy i krasnoludy umierają, ale nie odczuwamy ciężaru tej walki. Przede wszystkim w komandzie Scoia’tael czarnobrodego krasnoluda, w dodatku kompanów Yarpena widzieliśmy tylko w kilkusekundowej scenie rozbijania obozu, nie mamy więc poczucia, że umiera ktoś dobrze nam znany. Umierają bezimienni statyści. Bitwa nie jest też przedłużeniem opowieści o Aelirenn, ponieważ tej nie było dane wybrzmieć.
Owszem, przez chwilę widzimy rozpacz – ale jest to rozpacz Franceski, ponieważ w serialu to jej brat zginął w bitwie. To Wiewiórki czują się oszukane, bo były pewne, że napadają na karawanę, by zdobyć jedzenie, a nie biorą udział w poszukiwaniu Ciri.
Ciri, Geralt i Yennefer nie pochylają się nad ciałami poległych i nie proszą ich o wybaczenie. Zamiast tego dyskutują o dalszych poszukiwaniach Rience’a.
Choć w serialu zobaczyliśmy ruiny pałacu w Shaerrawed, posąg przywódczyni oraz białe róże, które wzrosły z krwi elfów, to wszystko były tylko dekoracje. Nie było tam ducha Aelirenn, nie było ducha powieści Andrzeja Sapkowskiego.
Szczerze uwielbiam historię Geralta z Rivii i Cirilli z Cintry, marzyła mi się wierna ekranizacja opowiadań i powieści. Gdy jednak widzę sceny takie jak opowieści i bitwę w Shaerrawedd, wolę już, by ekipa odpowiedzialna za serial wymyślała własne wątki. Te wciąż rozczarowują, ale przynajmniej ani przez chwilę nie dawały nadziei, że może być dobrze.
Anna Tess Gołębiowska
***
„Krew elfów” (1994)
Autor: Andrzej Sapkowski
Wydawnictwo: superNOWA
„Wiedźmin” (2019-)
Showrunnerka: Lauren Schmidt Hissrich
Scenariusz odcinka „Shaerrawedd”: Mike Ostrowski
Reżyseria odcinka „Shaerrawedd”: Stephen Surjik
Produkcja: Netflix
Występują: Henry Cavill (Geralt), Freya Allan (Ciri), Anya Chalotra (Yennefer), Joey Batey (Jaskier), Jeremy Crawford (Yarpen Zigrin), Wilson Mbomio (Dara), Mecia Simson (Francesca), Tom Canton (Filavandrel), Robbie Amell (Gallatin), Sam Woolf (Rience), Kaine Zajaz (Gage)
Zdjęcia: materiały prasowe Netflix