„Bujda to odważna książka 16+ dająca głos nastolatkom, którzy choć często nie są sami, są bardzo samotni. Dzięki pierwszoosobowej narracji Kaliny mogłam ukazać wagę problemów, z jakimi ta się boryka, będąc przecież tylko i aż nastolatką. Już nie dzieckiem, ale jeszcze nie dorosłym. Przyjmując jej perspektywę pokazałam, że zło dotyka wszystkich bez względu, czy ma się lat piętnaście, czy pięćdziesiąt. Bycie córką alkoholika, samobójstwo siostry czy ostracyzm społeczny zawsze boli, bez względu na wiek. I o tym właśnie jest Bujda” – mówi Agnieszka Kulbat, autorka powieści.
Zapraszamy do przeczytania wywiadu z autorką.
Trigger warning, ostrzeżenie dotyczące treści. Dlaczego zdecydowałaś się umieścić je w „Bujdzie”? Można w nim znaleźć m.in. traumę, syndrom dorosłego dziecka alkoholika czy toksyczne relacje w rodzinie. Nie boisz się, że odstraszysz tym część czytelników?
Nie. Wychodzę z założenia, że to nawet lepiej, jeśli ktoś po przeczytaniu tego ostrzeżenia nie zdecyduje się na lekturę książki. Bo przecież dlatego to ostrzeżenie w ogóle powstało. „Bujda” nie traktuje o rzeczach łatwych, nie zamierzam tego ukrywać ani sprzedawać tej książki pod płaszczykiem lekkiej młodzieżówki. Rozumiem, że w danym momencie ktoś może nie mieć ochoty czytać o świecie z perspektywy straumatyzowanej dziewczyny, o której zapomnieli nawet rodzice; która nie radzi sobie z życiem po samobójstwie starszej siostry, a jej rzeczywistość ogranicza się na początku powieści do czterech ścian jej pokoju. Może ktoś po prostu nie szuka w tej chwili tego rodzaju książki. I to jest okej. Z tego samego powodu na skrzydełku książki można znaleźć oznaczenie 16+. Chcę być po prostu fair w stosunku do swoich czytelników, stąd trigger warning.
Co zainspirowało cię do napisania „Bujdy”?
Ludzie. Lubię słuchać innych i nawet jeśli się z nimi nie zgadzam, zawsze staram się zrozumieć ich perspektywę. Nie oceniać, nie wyrabiać sobie pochopnie zdania, a w zamian poznać ich na tyle, aby móc choćby w wyobraźni wejść w ich buty i poczuć to co oni. Jakkolwiek nieprzyjemne by to miało być. Tak właśnie było z Kaliną. Problem alkoholowy jest mi obcy, jednak niezwykle często dotyka innych, którzy byli na tyle odważni, aby ze mną o nim porozmawiać. W Polsce żyje dużo dorosłych dzieci alkoholików. Za dużo. Dlatego wiem, że wielu nastolatków będzie mogło utożsamić się z Kaliną, bez względu na to, jaką przyjęli w swoim domu rolę: bohatera, maskotki, kozła ofiarnego czy niewidzialnego dziecka jak Kalina. W takich ludziach kryje się zwykle ogromny wstyd, choć to nie oni są tutaj winni. Nie chcą o tym rozmawiać, unikają tego tematu, często towarzyszy im uczucie osamotnienia. A jest to szczególnie trudne, gdy ma się kilkanaście lat. „Bujda” to dla takich nastolatków wiadomość, że nie są same, nawet jeśli w najgorszych chwilach wszystko na to wskazuje.
Czytelnicy mają tendencję do przypisywania cech i traum bohaterów powieści ich autorom. Czy jest w tym odrobina prawdy? Masz w sobie coś z Kaliny?
Jasne, że mam w sobie coś z Kaliny. Ale i Dawida, Klary, Olgi czy Kaśki. Wychodzę z założenia, że autor w każdym z bohaterów przemyca coś swojego bez względu na to, czy robi to świadomie, czy nie. A ja nie przeżyłam tego co Kalina. Doświadczenia, jakie w nią przelałam, wynikają z researchu i poznania historii wielu innych ludzi czy to na żywo, czy przez podcasty i książki. Nie jestem DDA, nigdy nie widziałam trupa, nie odwiedzam na cmentarzu starszej siostry, nie mam traumy.
Dlaczego zdecydowałaś się osadzić akcję „Bujdy” w Polsce? Nie wpisujesz się przez to przecież w trend umieszczania akcji książki m.in. w popularnej w literaturze młodzieżowej Ameryce.
Postawiłam na polskie realia z bardzo prostego powodu: znam je najlepiej i po prostu dobrze się czuję w pisaniu o nich. Wiem, że gdybym umieściła akcję „Bujdy” np. właśnie w tak popularnej Ameryce, to od polskiej wersji różniłyby ją jedynie zagranicznie brzmiące imiona i nazwy. Nic więcej. Czemu? Bo nie wiem, jak wygląda amerykańska rzeczywistość. Nigdy nie byłam w Stanach. Włożyłabym w usta Amerykanów polskie żarty, teksty i anegdoty, które bez naszego tła często nawet nie miałyby sensu. Zdaję sobie sprawę z tego, że w powieściach młodzieżowych Polska nie jest popularna. Dla młodych ludzi Nowy Jork brzmi lepiej niż Wrocław, a Susan lepiej niż Zuzanna. I ja to rozumiem – taka natura upodobań, że każdy ma własne. Uważam jednak, że da się odczarować Polskę w literaturze YA, i zapewniam, że zrobię, co mogę, aby to się ziściło.
„Bujda” to twoja trzecia książka. Poprzednie dwie należą do nurtu fantasy YA. Skąd ta nagła zmiana z fantasy na thriller? I to jeszcze młodzieżowy?
Ta zmiana nie jest taka nagła, jak mogłaby się wydawać, ponieważ pierwsza wersja „Bujdy” powstała osiem lat temu. Byłam wtedy jeszcze nastolatką i pamiętam, że wówczas nie do końca wiedziałam, co tak naprawdę chciałam nią przekazać. Dopiero w 2021 roku postaci Kaliny i Dawida nabrały odpowiednich kształtów, a ja wreszcie przedstawiłam ich losy tak, jak na to zasługiwali. Fantastyka natomiast zawsze była i będzie mi bliska. W końcu to w tym gatunku zadebiutowałam i razem z „Mojrą” wkroczyłam na rynek, dlatego też zamierzam dalej pisać fantasy. Dobrze czuję się jednak również w thrillerach, szczególnie młodzieżowych, więc prawdopodobnie będę krążyć głównie wokół właśnie tych dwóch gatunków.
Jak sama często podkreślasz, relacja Kaliny i Dawida, dwójki bohaterów, jest inna niż w większości powieści młodzieżowych. Dlaczego?
Bo nie romantyzuje złych zachowań. Nie gloryfikuje też toksycznych postaw ani traktowania siebie nawzajem w sposób, który potrafi atrakcyjnie wyglądać tylko na kartach powieści. Nie opiera się na niezdrowej zazdrości, nie zawiera w sobie postaw charakterystycznych dla typowego przemocowca, którego często ostatnio mylnie stawia się na równi z bad boyem. A to nie jest to samo. Dawid jest zamknięty w sobie, trochę burkliwy i impulsywny, ale nie obraża Kaliny pod pozorem podrywu. Nie pomiata nią ani jej nie poniża, żeby „pokazać, jak bardzo mu na niej zależy”. Potrafi za to przyznać się do błędu, przeprosić, a przede wszystkim szanować ją i być dla niej wsparciem, kiedy ona go potrzebuje. Niestety w treściach trafiających obecnie do młodych dorosłych związki rzadko wyglądają w ten sposób. Błędnie i przede wszystkim bardzo szkodliwie idealizuje się złych ludzi tylko dlatego, że są przystojni i w danym momencie atrakcyjni. I to bez żadnego komentarza, słowa krytyki czy wyjaśnienia. Tak po prostu rzuca się tym w młodych ludzi, bezrefleksyjnie przedstawiając im szkodliwe wzorce jako czarujące czy nawet pociągające. „Bujda” po prostu tego nie robi, a inność Kaliny i Dawida to ich wielki atut.
Pisarze dzielą się na dwa typy: na tych, którzy nie lubią kończyć swoich książek, oraz na tych, którzy to uwielbiają. Do której drużyny się zaliczasz? Zakończenie zwiastuje dla ciebie radosny koniec pracy czy może smutne pożegnanie z bohaterami?
Chyba dwa w jednym. Nie potrafię obrać strony w tej kwestii. Zawsze jest to dla mnie słodko-gorzkie uczucie, radosne i smutne jednocześnie. Nie lubię rozstawać się ze swoimi postaciami. Na dobrą sprawę mam jednak wrażenie, że nigdy nie rozstaję się z nimi na zawsze. Myślę obrazami, w dowolnym momencie potrafię przywołać sobie ich wyobrażenie. Każda z nich jest wyjątkowa na swój sposób i zostaje ze mną nawet po postawieniu ostatniej kropki w jej historii. Jest w końcu cząstką mnie.
Jakie są twoje plany wydawnicze? Zamierzasz dalej tworzyć tylko w nurcie młodzieżowym?
Moje plany wydawnicze na razie skupiają się na kolejnych thrillerach młodzieżowych, fantastyce słowiańskiej oraz kontynuacji serii „Mojra”, którą rozpoczęłam swoją przygodę z wydawaniem książek. Nie zamierzam tworzyć docelowo tylko w nurcie młodzieżowym, bo już teraz wyszłam w pisaniu poza te ramy, czy to w przypadku wyżej wspomnianej historii słowiańskiej, czy ukończonego romansu świątecznego. Będę po prostu dalej pisać to, na co mam ochotę.
Jesteś aktywna w mediach społecznościowych, bierzesz udział w targach książki, sama organizujesz również spotkania autorskie w szkołach i bibliotekach. Gdzie można będzie spotkać się z tobą w tym roku?
Pojawię się na większości wydarzeń książkowych w Polsce, na których będą również wydawnictwa Mięta i Nowa Baśń. Grafik na ten rok mam już dość napięty, co mnie cieszy, ponieważ bardzo lubię wyjeżdżać na spotkania. Kontakt z czytelnikami motywuje mnie do dalszej pracy, dlatego na pewno zorganizuję również spotkania autorskie w bibliotekach, tak jak robiłam to do tej pory. Lada moment będę się tym zajmować. Mam nadzieję, że w tym roku uda mi się zawitać do wielu filii bibliotecznych.